"Ciemnoniebieski świat" a sprawa Polska

Moderator: Mike

£o¶
Posty: 281
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 9:47 pm
Lokalizacja: Olsztyn

"Ciemnoniebieski świat" a sprawa Polska

Post autor: £o¶ »

O filmie "Ciemnoniebieski świat" w Polsce głośno już od kilku lat. Jako że film ten nie doczekał się polskiego dystrybutora, nie mogliśmy zobaczyć go w kinach i dopiero wczoraj, po 5 latach od czeskiej premiery doczekał się pokazania szerszej polskiej publiczności. W międzyczasie film zdążył obrosnąć legendą. Film wydany na DVD w początku zeszłego roku krążył pomiędzy miłośnikami historii a na niejednym forum internetowym można było zobaczyć komentarze , które streszczę zdaniem "Ci tchórze Czesi zrobili film o swoich lotnikach, Polacy mają Dywizjon 303 a takiego filmu nie...".

Cóż jest takiego wyjątkowego w tym filmie? Jeżeli dobrze się zastanowić, to właściwie, to nic. Można powiedzieć, że jest to historia, jakich w kinie a szczególnie kinie wojennym wiele. W zasadzie to klasyczny trójkąt miłosny - zazdrość o piękną kobietę doprowadza do końca prawdziwą męską przyjaźń, zaś tłem do tych wydarzeń jest wojenna zawierucha. Nic nowego pod słońcem.

Jednakże coś w tym filmie jest, co nie pozwala oderwać od niego oczu. Coś, co specyficzne jest chyba tylko dla kina czeskiego- pewien dystans do omawianych wydarzeń, mieszanka czeskiego i brytyjskiego poczucia humoru oraz co chyba najważniejsze- umiejętność portretowania różnych typów ludzkich. W "Ciemnoniebieskim świecie" w zasadzie nie ma typowego bohatera bez skazy, których to uwielbiają filmy amerykańskie. Piloci przedstawieni są nie jak ludzie z żelaza. Jest wśród nich tchórz- Bedrich Mrtvy, wesołek Jura Sysel, casanova barów mlecznych Honza Machaty. Nie ma w tym filmie zbędnej mitologii, bohaterstwa ponad miarę. Po prostu historia zwykłych ludzi w niezwyczajnych czasach.

Specyficzny klimat filmowi nadaje też retrospektywny sposób narracji. O wydarzeniach z II Wojny Światowej dowiadujemy się od pilota, który zamknięty jest w komunistycznym więzieniu Mirov, gdzie przetrzymywany jest razem z SS Manem (swoją drogą, coś nam przypomina widok znajomy ten...). Tak więc jak widać to "bohaterstwo" którym wykazać się Czescy lotnicy i tak poszło na marne, podobnie jak i ich życie osobiste.

Pozostaje się tylko odnieść do przysłowiowej "sprawy polskiej." Czy Polacy potrafiliby nakręcić taki film ? Obawiam się, że nie. W Polsce ciągle zakotwiczone jest stereotypowe myślenie o "Polskim żołnierzu, nadczłowieku", bez słabości, bez momentów załamania. Tak więc gdyby ktoś pokazał pilota rzygającego ze strachu po każdym locie, jak zrobił to Jan Sverak, zostałby z pewnością odsądzony od czci i wiary, "bo Polski lotnik nigdy ze strachu nie rzygał".

Tak więc nawet, gdyby ktoś odważył się na nakręcenie filmu o polskich lotnikach, czy wogóle porządny dramat wojenny z żołnierzami WP w roli głównej, otrzymalibyśmy raczej w efekcie podróbkę kiepskiego amerykańskiego kina wojennego.

Dlatego chyba nikt nie chce na poważnie ruszyć tematu udziału Polaków w DWŚ, tak by pokazać obraz, który jest czymś więcej niż tylko ruchomym pomnikiem. Łatwiej jest nakręcić neutralne historical fiction, bo za to przynajmniej się nie oberwie.

A odkąd Munk umarł nikt dobrego filmu o wojnie nie nakręcił... "Pianisty" nie liczę, bo to mimo wszystko amerykańska produkcja.

Pozdrawiam
Łoś

PS. Wczoraj zmarł w Pradze jeden z protoplastów bohaterów "Ciemnoniebieskiego Światu", generał František Peřina.
"Z obecnego kryzysu są dwa wyjścia: normalne i cudowne. Normalne to takie, że
Matka Boska jak zwykle zrobi cud i nas uratuje - a cudowne, że wszyscy zaczną
uczciwie pracować i wypełniać swoje obowiązki"
T. Konwicki
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12019
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Gdy tylko zobaczyłem go na sklepowej półce, od razu DVD wylądowało w moim koszyku. W końcu dla mnie, amatora lotnictwa, taka gratka nie mogła przejść niezauważona.

Jeżeli chodzi o kwestie lotnicze stricte, to wiele się tam kupy nie trzyma. Każdy Spitfire z innej bajki, jakaś dziwaczna historia z B-25, stare malowanie już długo po bitwie o Wielką Brytanię, w okresie Circusów i im podobnych akcji. Do tego zbyt szare mundury RAF-u.
Posiłkowano się na szczęście wybornymi scenami z "Bitwy o Wielką Brytanię", a i te kilka, które dokręcono, wypadły nienajgorzej (oprócz przeraźliwie sztucznej historii z B-25). Mam tu na myśli przede wszystkim realizm efektów specjalnych- zwłaszcza ostrzału celu przypominającego filmy z fotokamer- zrobionych chyba bez wielomilionowych gaży. Gdy zestawi się to z np. nieudolnie powieloną masą wojska pod Zbarażem w "Ogniem i mieczem", zaiste można popaść w kompleksy.

Ale nie strona techniczna, choć w sumie przyzwoita, świadczy o wielkości tego filmu.

Świadczy to, o czym Łosiu napisałeś. Naturalizm wojny, problemów i tragedii ludzi w niej udział biorących. Wojenne miłostki osób pragnących żyć, bez piania o romantycznej wierności i przyrzeczeniach. Wiem coś o tym, bo miałem w rodzinie prawie identyczną historię. I do tego tragedia głównego bohatera, zasłużonego żołnierza, tracącego nie tylko kolegów na skutek działań wojennych, ale i dwie kobiety oraz psa, którego rola wprost powala. Na koniec trafia do więzienia pośród stalinowskich represji.
Takie właśnie realistyczne obrazowanie to niebywały atut. Pamiętam, jak parę lat temu ukazała się książka Jana Zumbacha "Ostatnia walka", w której wprost napisał on szalonym życiu na przepustkach, zabawach, alkoholu i seksie wręcz z przypadkowymi partnerkami.
Jak to kłóciło się z obrazem utrwalonym przez niektórych "obrońców polskości", że Polscy żołnierze to w Wielkiej Brytanii pili co najwyżej mleko prosto od krowy, a dziewczynki to już w akcie zupełnej rozpusty całowali w dłoń...

I jeszcze jedno. Nakręcić takiego filmu Czesi sami by pewnie nie mogli. Kooperowali z Brytyjczykami. Przedtem musieli jednak chyba lobbować, prowadzić jakieś ku temu działania. Gdy do tego doda się stosunkowo mniejszy od Polaków udział Czechów w zwycięstwie nad III Rzeszą, należy naprawdę zrobić w kierunku naszych południowych sąsiadów niski ukłon.

Ach, gdyby nakręcić coś podobnego o generale Skalskim. Toż to by na cały serial starczyło wydarzeń...
Ostatnio zmieniony ndz 07 maja, 2006 4:51 pm przez Mike, łącznie zmieniany 1 raz.
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
wielebny
Posty: 3124
Rejestracja: pt 08 paź, 2004 7:51 am
Lokalizacja: Czarnków

Post autor: wielebny »

MikeR pisze:Ach, gdyby nakręcić coś podobnego o generale Skalskim. Toż to by na cały serial starczyło wydarzeń...
To nie jest takie pewne czy na serial by starczyło. Prof. Wieczorkiewicz określił generała
jako człowieka wybitnie "leniwego" który na podstawie swoich wspomniej popełnił tylko
jedną książkę. Trzeba by więc sporo się napocić aby zebrać cudze relacje do kupy.
don't worry, be hippie
<a href="http://polish-94351846142.spampoison.com"><img src="http://pics3.inxhost.com/images/sticker.gif" border="0" width="80" height="15"/></a>
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Łosiu,

Jak bym siebie czytał :-)

Też po raz pierwszy zobaczyłem ten film wczoraj z nastawieniem, że &#8222;aaaa, będę psu skrobać marchewkę a w międzyczasie coś tam rzucę okiem, no bo co Czesi mogli nakręcić, przecież nie podskoczą w tego typu kinematografii&#8221;. No i psią marchewkę szybko odrzuciłem a wziąłem się za porządne oglądanie.

A jednak moim zdaniem Czesi &#8222;podskoczyli&#8221; i to nie dlatego, że wysupłali pieniądze na wynajęcie Spitfire&#8217;ów i wykonanie paru ich makiet jak na złość wybuchających zawsze tam, gdzie górna pokrywa silnika, czyli tam, gdzie nic nie mogło wybuchać. Zrobili to dziełko naprawdę wspaniale i z gigantyczną odwagą (fraternizacja pilota CzAF z SS-manem!!) i typowo czeskim klimatem filmów o czechosłowackich &#8222;błędach i wypaczeniach&#8221;.

Oczywiście &#8211; rewelacyjne ujęcia łusek sypiących się spod skrzydeł Spitfire&#8217;ów i niemal wpadających przez ekran do naszych domów to też rewelacja, ale ten film to jest jednak klimat i to on go trzyma.
Łoś pisze:Czy Polacy potrafiliby nakręcić taki film? Obawiam się, że nie.
I bardzo słusznie się obawiasz, bo masz całkowitą rację. Rozpętałoby się to samo piekło, które nakazało Instytutowi Sikorskiego schować w najgłębszym sejfie pewną pracę doktorską o II Korpusie, rozpętałoby się to samo piekło, które za słowo prawdy o 1. DPanc wyrzuciło z pracy redaktor naczelną &#8222;Polski Zbrojnej&#8221; Marię Wągrowską i rozpętałoby się to samo piekło, które uważa, że badanie historii PSP jest zbędne, bo jest już ona do końca zbadana i opisana oraz to piekło, które sprawia, że nie można podać bardzo prostych informacji z życia lotników PSP. Są te informacje &#8222;embargoed&#8221;, jak to się ładnie mawia w języku towarzyszy broni lotników PSP.

A najgorsze jest w tym wszystkim to, że nie protestowaliby przeciwko polskiej wersji &#8222;Ciemnoniebieskiego światu&#8221; kombatanci, ale ich samozwańczy oszołomieni przedstawiciele ds. zwyrodniałego public relations. To jest najczarniejsza polska klasyka &#8222;polskiego piekła&#8221;, jakiej zaznaje każdy, kto chce napisać o PSZ cokolwiek np. w stylu Stephena E. Ambrose&#8217;a.

Nie da rady, nie w tym kraju, chyba że się umówisz sam z sobą, że będziesz wyzywany od Żydów, ubeków i komuchów.
Łoś pisze:W Polsce ciągle zakotwiczone jest stereotypowe myślenie o "Polskim żołnierzu, nadczłowieku", bez słabości, bez momentów załamania. Tak więc gdyby ktoś pokazał pilota rzygającego ze strachu po każdym locie, jak zrobił to Jan Sverak, zostałby z pewnością odsądzony od czci i wiary, "bo Polski lotnik nigdy ze strachu nie rzygał".
Nie tylko rzygał, ale pił na umór, chował się gdzieś na terenie lotniska lub unikał latania na różne sposoby, a lotnictwo... wiadomo &#8211; daje bogaty katalog możliwości uniknięcia latania, co częściowo czeski film pokazuje. To wszystko wiadomo, bo są na to dokumenty, tylko kto to pokaże? A głównie: Gdzie tu jest jakikolwiek powód do wstydu?
Łoś pisze:W "Ciemnoniebieskim świecie" w zasadzie nie ma typowego bohatera bez skazy, których to uwielbiają filmy amerykańskie.
Ale rzekłbym &#8211; ze starego nurtu. W nowszym nurcie nieco &#8222;rozliczeniowym&#8221; to już czasami jedna wielka &#8222;skaza&#8221;.

Jest rzeczą niewyobrażalną, jakie piekło rozpętałoby się w naszym chorym historycznie kraju, gdyby ukazać w filmie to, co w omawianym czeskim &#8211; fraternizację w ubeckim więzieniu żołnierzy PSZ i SS-manów. Wszelkie mohairowe i młodzieżowo-wszechpolskie bojówki reżyserowi takiego filmu podpaliłyby drzwi domu, jak dziennikarzowi &#8222;Wprost&#8221; Jerzemu S. Macowi zrobili inni &#8222;opiewani inaczej&#8221; bohaterowie jego artykułów. Ryk wydałby z siebie oderwany od życia &#8222;polski Londyn&#8221;, głowę za to dam, że cisza panowałaby ze strony lotników PSP w Polsce.

Czy Ty sobie wyobrażasz, że gdy napisałem dla &#8222;Polski Zbrojnej&#8221;, na jej prośbę, bo coś się nikt nie chciał do tego dotknąć, artykuł pożegnalny po śmierci gen. Stanisława Skalskiego to mi go ocenzurowano? A wiesz, w jaki sposób? W taki, że PRL przy tym to są wyżyny demokracji i przyzwoitości. W PRL cenzor miał na tyle przyzwoitości, że informował autora, co wyciął z tekstu. Jak napisałem wspomniany artykuł pożegnalny o Skalskim to mi bez pytania o moją zgodę wycięli fragment, w którym opisałem, jak londyńskie &#8222;polskie piekło&#8221; zachowało się wobec Skalskiego, gdy ten przyjechał do Wielkiej Brytanii po raz pierwszy od czasu wojny. Wyobrażasz sobie coś takiego? Komuchy lepiej by się zachowały w redakcji. Okazało się, że napisałem rzecz niepoprawną politycznie, niewygodną, rzecz, za jaką IPiMS znowu rzuciłby klątwę na polskie medium, bo na mnie już nie musi.

Jak w Polsce może powstać polska wersja &#8222;Ciemnoniebieskiego światu&#8221;, jeśli z mojego artykułu o Skalskim wycięto mi ze strachu przez londyńskim polskim piekłem następujący fragment:

&#8222;Jako czynny wojskowy płk Stanisław Skalski objął 20 maja 1968 r. funkcję sekretarza generalnego Aeroklubu, który w tamtych latach zawsze był na pograniczu sportu i wojska. Paradoks historii sprawił, że już w tym samym roku, z powodu interwencji Układu Warszawskiego w Czechosłowacji, Skalski mógł odwiedzić Wielką Brytanię. Konferencja Generalna Międzynarodowej Federacji Lotniczej (FAI), zaplanowana na ten rok właśnie w Czechosłowacji, z przyczyn oczywistych nie odbyła się i doraźnie została przeniesiona do Londynu. Dla Skalskiego, jako delegata polskiego do FAI, stało się to okazją do odwiedzin starych miejsc i tych swoich kolegów, którzy &#8211; jak się boleśnie dla niego okazało &#8211; nie poddali go... ostracyzmowi. Ryszard Witkowski, przyjaciel generała, a zarazem przewodniczący Rady Seniorów Lotnictwa, do dziś nie kryje oburzenia: &#8222;Nie do opisania jest ta wspaniała atmosfera jego spotkań w kraju z kolegami z dywizjonów PSP. Za szybą był PRL a Skalski na Krakowskim Przedmieściu grzmiał, że jedyną legalną polską władzą jest rząd RP na uchodźstwie. A jak mu odpłacał oficjalny &raquo;polski Londyn&laquo;, ale też wielu kombatantów PSZ? Nazywali go zdrajcą i sprzedawczykiem&#8221; &#8211; mówi rozgoryczony Witkowski&#8221;.

Czy Ty Łosiu czujesz i widzisz to, co się w tym chorym kraju dzieje? Powyższa rzecz jest (jak się okazuje) &#8222;kalumnią&#8221; na PSZ, której chore polskie wydawnictwo, to samo, które wywaliło na bruk wspomnianą red. Wągrowską, żonę (jak widać) &#8222;nieprawomyślnego&#8221; maczkowca, nie wydrukowało ze strachu przed tym, co by na to powiedział ortodoksyjny, przepojony fanatyzmem &#8222;polski Londyn&#8221;. Bo zainteresowani dobrze wiedzą, co się za tym fragmentem mojego artykułu kryje, a żyją tego świadkowie, z którymi robiłem wywiady przed artykułem, zresztą jeden z tych świadków to przyjaciel mojego taty ze wspólnej półwiecznej pracy w Aeroklubie. Otóż na wieść, że Skalski przyjeżdża do Londynu w byłych PSZ rozpoczęło się gromadzenie śliny w ustach. Pierwszą akcję publicznego plucia na płk. Skalskiego fanatyczne bojówki PSZ zorganizowały w porcie lotniczym, a potem drugą taką samą pod londyńską siedzibą Royal Aeronautical Society. Wszystko ku zgrozie zarówno zwykłych przechodniów, jak i elity światowego lotnictwa, jaka przyjechała na kongres FAI i do siedziby RAS na odczyt Skalskiego. To był dla Skalskiego szok do końca życia. Jak go potraktował PSZ za jego gehennę w kazamatach UB? A przecież te środowiska plujące na Skalskiego cały czas są osadzone w/przy IPiMS. Później Skalski spotykał się z przyjaciółmi-lotnikami wyłącznie w kawiarence paryskiej siedziby FAI, bo Zumbach i wielu innych też polskiej głupoty, chamstwa, podłości i bigoterii mieli dosyć i tam się odbywały Polaków rozmowy pamiętne dla Paryża.

To się przecież nie nóż w kieszeni otwiera, ale bagnet sam wyjeżdża z pochwy. Jak w tym chorym kraju może powstać polska wersja &#8222;Ciemnoniebieskiego światu&#8221;? Frakcja ajatollahów z PSZ rzuci przecież fatwę na reżysera.
Łoś pisze:Tak więc nawet, gdyby ktoś odważył się na nakręcenie filmu o polskich lotnikach, czy wogóle porządny dramat wojenny z żołnierzami WP w roli głównej, otrzymalibyśmy raczej w efekcie podróbkę kiepskiego amerykańskiego kina wojennego.

Dlatego chyba nikt nie chce na poważnie ruszyć tematu udziału Polaków w DWŚ, tak by pokazać obraz, który jest czymś więcej niż tylko ruchomym pomnikiem. Łatwiej jest nakręcić neutralne historical fiction, bo za to przynajmniej się nie oberwie.
Święte słowa. Nikt przecież się nie dotknie do prawdziwego filmu o PSZ na MTO i Monte Cassino z masowym &#8222;nie braniem&#8221; jeńców na skalę taką, że już Brytyjczycy mieli tego tak dość, iż nasyłali komisje np. na Pułk Ułanów Karpackich, aby te komisje sprawdzały zwały niemieckich trupów, a jakimś cudem nigdy jeńców, po przejściu pułku.

Nic z polskiej wersji &#8222;Ciemnoniebieskiego światu&#8221; nie będzie. Jeśli nie jest możliwe ukazanie całej prawdy o tym, dlaczego płk Witold Urbanowicz wyjechał latać do Chin, to o czym tu mówić?

Tu trzeba armię psychiatrów o specjalizacji schizofrenia, a nie reżysera filmowego.


Pozdrowienia :-)

Grzegorz
Awatar użytkownika
Micha³ ³
Posty: 43
Rejestracja: wt 18 sty, 2005 6:55 pm
Lokalizacja: Gdynia

Post autor: Micha³ ³ »

Czy w takim razie jest możliwe nakręcenie "normalnego" filmu o Polakach walczących na jakimkolwiek froncie?? Choćby '39?? (sam bym z chęcią postatystował ;-) )
Czy jest możliwe nakręcenie filmu pokazująego życie przeciętnego żołnierza a nie bohatera, bez podkolorowania, bez metafor, siekania szablą w czołgi?? Bez pokazania 100% wojsk jako bohaterskiej armii której obce są pokusy tego świata, która jedynie myśli o bohaterskiej śmierci w walce.

Nawet jak cudem znajdą się ludzie, kasa itp, to i tak technicznie nie bedziemy w stanie temu podołać. Nie mówię już o efektach ( wg mnie walki w Ciemnoniebieskim Świecie wyszły lepiej niż analogiczne w Pearl Harbor - u nas to najwyżej Złotego Smoka z tfu Wiedźmina możemy sobie zrobić) - w naszych filmach jest często nawet problem z dźwiękiem, kolorami, światłem.

Sam się zastanawiam co można zrobić siłami Grup Rekonstrukcyjnych. Niech by to trwało powiedzmy z 2-3 lata, kręcenie scen walk przy okazji imprez itp. Nie sądzę żebyśmy mieli się czegokolwiek doczekać (np projekt filmu o 303 istnieje od kilku lat i nic się nie ruszyło...)
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

wielebny pisze:
MikeR pisze:Ach, gdyby nakręcić coś podobnego o generale Skalskim. Toż to by na cały serial starczyło wydarzeń...
To nie jest takie pewne czy na serial by starczyło. Prof. Wieczorkiewicz określił generała
jako człowieka wybitnie "leniwego" który na podstawie swoich wspomniej popełnił tylko
jedną książkę. Trzeba by więc sporo się napocić aby zebrać cudze relacje do kupy.
Lubię prof. Wieczorkiewicza za jego niezależność i odwagę, ale czasami profesor coś niestety &#8222;chlapnie&#8221; językiem, jak to się mawia, za przeproszeniem.

Na własne uszy słyszałem, jak Stanisław Skalski rzeczywiście obiecywał trylogię swojego pióra i chyba nawet Tadeusz Malinowski w starej &#8222;Skrzydlatej Polsce&#8221; też coś takiego napisał. To fakt.

Ale z drugiej strony... każdy dziennikarz/publicysta lotniczy wie, o co tu chodzi, a na pewno nie o lenistwo, jak niepotrzebnie stwierdził Wieczorkiewicz. Nie miał Skalski ochoty nawet mówić o wojnie, a co dopiero o niej pisać. Na tę sprawę trzeba zatem spojrzeć inaczej - nie trzeba utyskiwać, że nie napisał swojej może nieco pochopnie obiecywanej trylogii, ale że napisał aż jedną książkę jakąkolwiek. W zasadzie nie było możliwe nawet normalne porozmawianie ze Stanisławem Skalskim o wojnie. Zbywał taką rozmowę słowami bardzo krótkimi, a baaardzo żołnierskimi :-)

Cieszmy się z tego, co jest, bo w końcu jest też o nim książka Antoniego Michalaka pt. &#8222;Między niebem a piekłem&#8221;, a wróble na dachach (przynajmniej warszawki) ćwierkają, że to chyba nie ostatnia publicystyka poświęcona Skalskiemu :-)


:-)
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12019
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Grzegorz pisze:Też po raz pierwszy zobaczyłem ten film wczoraj z nastawieniem, że &#8222;aaaa, będę psu skrobać marchewkę a w międzyczasie coś tam rzucę okiem, no bo co Czesi mogli nakręcić, przecież nie podskoczą w tego typu kinematografii&#8221;. No i psią marchewkę szybko odrzuciłem a wziąłem się za porządne oglądanie.
To prawda. Pierwszy odruch zwykle na zapowiedź czeskiego filmu o czeskich pilotach miesza śmiech, niedowierzanie i lekceważenie. Też to przeszedłem.
Grzegorz pisze:A jednak moim zdaniem Czesi &#8222;podskoczyli&#8221; i to nie dlatego, że wysupłali pieniądze na wynajęcie Spitfire&#8217;ów i wykonanie paru ich makiet jak na złość wybuchających zawsze tam, gdzie górna pokrywa silnika, czyli tam, gdzie nic nie mogło wybuchać
To właśnie te techniczne niedociąnięcia, o których wspominałem. Swoją drogą, musisz przy okazji zobaczyć moc dodatków, jakie dodano do płyty DVD, w tym arcyciekawy "Atak na pociąg", gdzie pokazują wszystkie kilkanaście nalotów Spitfire`a nad pędzący skład. A nie może być nic piękniejszego niż obła elipsa w locie koszącym :-)
No i jak kręcono film to jeszcze żył Ray Hanna, jeden z założycieli Old Flying Machine Company i zdaje się, że pilotował jeden z samolotów.
Grzegorz pisze:A najgorsze jest w tym wszystkim to, że nie protestowaliby przeciwko polskiej wersji &#8222;Ciemnoniebieskiego światu&#8221; kombatanci, ale ich samozwańczy oszołomieni przedstawiciele ds. zwyrodniałego public relations. To jest najczarniejsza polska klasyka &#8222;polskiego piekła&#8221;, jakiej zaznaje każdy, kto chce napisać o PSZ cokolwiek np. w stylu Stephena E. Ambrose&#8217;a.
Weterani w zdecydowanej większości w takich sytuacjach siedzą cicho i myślą raczej, jak tu związać koniec z końcem za ten nędzny ochłap emerytury. Za to krzyk i wrzawę podnoszą "oficerowie polityczni", "obrońcy polskości", rozmaici tzw. "badacze", których doskonale znamy i zwykle nie lubimy.
Grzegorz pisze:Jak w Polsce może powstać polska wersja &#8222;Ciemnoniebieskiego światu&#8221;, jeśli z mojego artykułu o Skalskim wycięto mi ze strachu przez londyńskim polskim piekłem następujący fragment:
Zwykle staram się unikać tego wymijającego i dość prymitywnego określenia, ale na to, co przeczytałem, inaczej nie mogę i powiem: bez komentarza.
Michał ł pisze:Czy w takim razie jest możliwe nakręcenie "normalnego" filmu o Polakach walczących na jakimkolwiek froncie??
Dwa lata temu w kręgach zbliżonych do spadochroniarstwa krążyły pogłoski o rozmowach wstępnych kogoś (tak naprawdę chyba nikt nie wiedział kogo) z Polańskim odnośnie nakręcenia superprodukcji rangi "Pianisty"- tyle, że o 1. Samodzielnej Brygadzie Spadochronowej. Cisza... Krążą też jakieś plotki, że niby Gibson, od czasu fascynacji "obcymi" ludami w "Walecznym sercu" ma kręcić coś o Katyniu. Ale to wszystko są plotki.
A w sumie fala książek wydawanych na Zachodzie o Polsce ostatnimi czasy mogłaby pod taki film koniukturę napędzić. Potrzeba chyba jeszcze jakiegoś odgórnego lobbowania, wyrażenia dobrej woli i chęci. No i zdaje się, że też lepszej kondycji polskiego kina, bo niestety w chwili obecnej to reżyserem takiego filmu byłby pewnie Okił Khamidow, a główne role zagraliby tzw. "znani i lubiani", ale niekoniecznie dobrzy aktorzy.
No i generalnie to już jakiś potencjał w polskim reenactingu jest, by taki film nakręcić, bez przebierania (albo chociaż z przebieraniem na mniejszą skalę) kolejnych kompanii wojska.
Grzegorz pisze:Lubię prof. Wieczorkiewicza za jego niezależność i odwagę, ale czasami profesor coś niestety &#8222;chlapnie&#8221; językiem, jak to się mawia, za przeproszeniem.


No tak, pozycję i dorobek ma niezły, to prawda. Ma jednak u mnie duuuży minus za jego wpadki z 1. SBS, o ulubieńcu pana psora nie wspominając. A ta wpadka z lenistwem to zaiste wybitnie niefortunna.
Grzegorz pisze:Cieszmy się z tego, co jest, bo w końcu jest też o nim książka Antoniego Michalaka pt. &#8222;Między niebem a piekłem&#8221;,
Znam ją prawie na pamięć :-) Miła, biograficzna publikacja. Dostałem ją kiedyś na Gwiazdkę, w ramach kompletowania tamtej sympatycznej Kagerowskiej serii.
Grzegorz pisze:a wróble na dachach (przynajmniej warszawki) ćwierkają, że to chyba nie ostatnia publicystyka poświęcona Skalskiemu :-)
Ooo, czyżby należało spoglądać w kierunku pana o inicjałach J.K.? Chociaż on teraz chyba raczej w klimatach "Dziubkowych" bardziej "dziubie"...
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

MikeR pisze:I do tego tragedia głównego bohatera, zasłużonego żołnierza, tracącego nie tylko kolegów na skutek działań wojennych, ale i dwie kobiety oraz psa, którego rola wprost powala.
Pewnie będziecie się śmiać, ale dla mnie finałowa scena z suczką jest najbardziej dramatyczna i symboliczna w całym filmie. Myślę, że nieprzypadkowo ktoś wymyślił taką genialną pointę na bazie zoopsychologii nawet z jej zaprzeczeniem. Oto człowiek, którego zdradziło wszystko i wszyscy, od Czechosłowackiego państwa z jego kapitulanctwem począwszy, człowiek, który przegrał w życiu wszystko, na koniec zostaje zdradzony przez tę, która zanik zdrady ma wpisany w definicję swojej psychiki i charakteru, bo jest organicznie zaprogramowana na wierność. Mowa o sukach, które nie tylko są wierne do granic szaleństwa, ale także zazdrosne. I takie stworzonko, jak wszystko w życiu bohatera, wybiera pewną życiową wygodę i wystawienie bohatera do wiatru, gdy mogłoby się wydawać, że na wierność swojej suczki można jeszcze liczyć jako na tę ostatnią przewidywalną w życiu rzecz. Ano niekoniecznie. I w uznaniu swojego wojennego dorobku staje się bohater westernowym nikim i człowiekiem znikąd. Straszne.

I to są te wspaniałe klimaty tego filmu.
MikeR pisze:To właśnie te techniczne niedociąnięcia, o których wspominałem.
Spokojnie macham ręką na czterołopatowe śmigła Spitfire&#8217;ów podczas BoB i chylę czoła, że chociaż ze wszystkich Mk V i Mk IX usunięto działka, ale z tym srebrnym Mitchellem bez znaków rozpoznawczych to już naprawdę koszmarny incydent tego filmu. To już bym chyba wolał Iła-14 ale za to w bardzo dobrym malowaniu luftwaffowskim. Ktoś naprawdę nałykał się spalin lotniczych w tym momencie. Może się mylę, ale podejrzewam, że to był holenderski B-25, który chyba mniej więcej w czasie realizacji filmu był przemalowywany w barwy Holendrów walczących w 18. dywizjonie RAAF (NEI).
MikeR pisze:Dwa lata temu w kręgach zbliżonych do spadochroniarstwa krążyły pogłoski o rozmowach wstępnych kogoś (tak naprawdę chyba nikt nie wiedział kogo) z Polańskim odnośnie nakręcenia superprodukcji rangi "Pianisty"- tyle, że o 1. Samodzielnej Brygadzie Spadochronowej. Cisza...

Bardzo jestem ciekawy stylu ukazania Polaków w 1. SBS np. w noc poprzedzającą skok w Holandii. Obawiam się, że wiem, jak by to w tym filmie wyglądało i chyba lepiej, żebym się nad tym nie rozwodził.

Ja w noc przed pierwszym skokiem spadochronowym, zaledwie przecież sportowym, spałem może kwadrans &#8211; jak wszyscy z mojego kursu. Do kibelka lataliśmy aż miło, takie były w organizmach &#8222;sensacje&#8221; zgodnie z tym, co napisałem o czynniku CSR w wątku o karabinach. Zieleni i przezroczyści ze strachu jakoś jednak wsiedliśmy do antka i wyskoczyliśmy, a nikt się nie &#8222;zaparł&#8221;. A gdzież to porównywać do skoku czasu II wojny, gdy po desancie spadochroniarzy do Dakoty nie dało się wejść od smrodu. Były Dakoty myte szlauchami jak jakieś pokłady okrętów tak cuchnęły mieszaniną krwi i wszystkiego, co człowiek jest w stanie z siebie wydalić ze strachu. Może trochę mądrzejsi ludzie otaczaliby nas wkoło, gdyby tak to pokazywać i może mniej debilnych gier komputerowych z zabijaniem wszystkiego żywego dostawałyby dzieci na prezenty.
MikeR pisze:No i generalnie to już jakiś potencjał w polskim reenactingu jest, by taki film nakręcić, bez przebierania (albo chociaż z przebieraniem na mniejszą skalę) kolejnych kompanii wojska.
No właśnie. Czego by nie mówić o B. Wołoszańskim to jego obecna realizacja &#8222;Twierdzy szyfrów&#8221; pokazuje, co już można robić w Polsce na temat II wojny na Zachodzie. Gdy się widzi galerie zdjęć z planu filmowego, gdzie cały polski i czeski reenacting &#8222;USarmistyczny&#8221; zebrał się do kupy wraz z kolekcjami pojazdów US Army to po prostu nie do wiary, jakie tu już można rzeczy nakręcać. Spokojnie można by zrobić film o Chambois.
MikeR pisze:Ooo, czyżby należało spoglądać w kierunku pana o inicjałach J.K.? Chociaż on teraz chyba raczej w klimatach "Dziubkowych" bardziej "dziubie"...
Już i tak za dużo chlapnąłem językiem/klawiaturą. J.K. może też weźmie w tym udział, ale finał tego być może zobaczycie na własne oczy w swoim mieście wraz z uroczystościami odbioru pierwszego F-16C Block 52M+. Bo to u Was kochani, u Was... :-) Chociaż raz warszawka dostała po grzbiecie :-)


:-)
£o¶
Posty: 281
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 9:47 pm
Lokalizacja: Olsztyn

Post autor: £o¶ »

Jezismarie ! Parę dni mnie na forum nie było a tu taka dyskusja !
Grzegorz pisze:Też po raz pierwszy zobaczyłem ten film wczoraj z nastawieniem, że &#8222;aaaa, będę psu skrobać marchewkę a w międzyczasie coś tam rzucę okiem, no bo co Czesi mogli nakręcić, przecież nie podskoczą w tego typu kinematografii&#8221;. No i psią marchewkę szybko odrzuciłem a wziąłem się za porządne oglądanie.
Ja akurat myślałem inaczej. Widziałem wcześniej inną czeską produkcję o lotnikach z DWŚ, "Nebestci jezdci" i muszę powiedzieć, jak na film kręcony w czasach komuny, to jest naprawdę dobry. Poza tym w czeskim filmie oczekiwałem raczej tego, co typowe dla kina naszych południowych sąsiadów. Dostałem co chciałem, a nawet i więcej.

Co do tego, co piszesz dalej. podsumować to można tylko tytułem piosenki Metallici - "Sad but true". Podobne hocki klocki, które opisujesz w środowisku kombatantów PSZ, mają także miejsce w innych środowiskach. Weźmy na przykład pewną panią, która na upartego twierdzi, że młodzież w harceskich batalionach AK nie piła i nie paliła. Oczywiście, gdy rozmawiałem z innymi kombatantami dowiedziałem się, że palenie i picie (nieraz na umór) były codziennością w każdej jednostce powstańczej. Wiadomo, co robi z psychiką 63 dni walki z wszechotaczającym wrogiem, brak jakiejkolwiek nadzieji na pomoc, brak broni itp. itd. W zeszłym roku rozmawiałem z jednym z żołnierzy "Zośki", który bez ogródek opowiedział mi, że gdy dostał postrzał na polu na Okopowej, to jak zalano mu ranę jodyną, to nie mógł zrobić nic innego, tylko zskiać się z bólu. Ale z pewnością ta pani powiedziałaby, że coś takiego nie miało miejsca, bo Powstaniec Warszawski to nadczłowiek a pisząc o tym, że Powstańcy pili, palili itp. uwłaczam ich pamięci. A jeżeli spróbowałbym ruszyć parę powstańczych świętych krów, takich jak cała KGAK, czy słynny płk. "Radosław"... resztę dopisz sobie sam.

Michał ł pisze:Czy w takim razie jest możliwe nakręcenie "normalnego" filmu o Polakach walczących na jakimkolwiek froncie?? Choćby '39?? (sam bym z chęcią postatystował ;-) )
Czy jest możliwe nakręcenie filmu pokazująego życie przeciętnego żołnierza a nie bohatera, bez podkolorowania, bez metafor, siekania szablą w czołgi?? Bez pokazania 100% wojsk jako bohaterskiej armii której obce są pokusy tego świata, która jedynie myśli o bohaterskiej śmierci w walce.


Michale, nie tylko Ty byś postatystował. Ja również. I to nawet mógłbym robić za cywila.
Ale kontynuując. Do filmu potrzebne są trzy rzeczy kasa (paradoksalnie o tą najłatwiej), dobry scenariusz i dobry reżyser. Jeżeli znajdziesz takiego reżysera i takiego scenarzystę, którzy potrafiliby zrobić dobry film wojenny, stawiam Ci piwo. Czeskie.

Niedługo ma zostać rozstrzygnięty konkurs na scenariusz filmu o Powstaniu Warszawskim. Coś czuje w nerkach, że z pewnością będzie to film z cyklu "Szlak bojowy Zgr. Radosław". Obym się mylił.
MikeR pisze:To prawda. Pierwszy odruch zwykle na zapowiedź czeskiego filmu o czeskich pilotach miesza śmiech, niedowierzanie i lekceważenie. Też to przeszedłem.
Oj, jakie to typowe dla naszego kraju. Jak tylko słyszymy słowo czeskie, od razu kojarzy się nam Helenka Vondrackova, Karel Gott, Knedliki i Szwejk no i oczywiście "śmieszny język". A Czechy to zdecydowanie bardziej wielowymiarowy kraj niż się nam wydaje. Język również. Zvladam cestinou dost dobre, a myslim, ze neni tak smesna, jak se to v Polsku rika. :)

MikeR pisze:No i jak kręcono film to jeszcze żył Ray Hanna, jeden z założycieli Old Flying Machine Company i zdaje się, że pilotował jeden z samolotów.
Tak, to prawda. Ciemnoniebieski Świat to zdaje się jego ostatni film.
Jeżeli zaś chodzi o niedociągnięcia techniczne o których piszesz, to zdecydowanie jest ich trochę za dużo. Zerknijcie chociażby na mundury niemieckie. Jakby Niemiec w 1939 roku tak nosił ekwipunek, to najniższy wymiar kary to 7 dni aresztu wojskowego. Ale co najciekawsze, pomimo tych wszystkich niedociągnięc, to i tak Tmavomodry Svet uważam za najlepszy film wojenny, jaki widziałem w ostatnim czasie.
Grzegorz pisze:Pewnie będziecie się śmiać, ale dla mnie finałowa scena z suczką jest najbardziej dramatyczna i symboliczna w całym filmie. Myślę, że nieprzypadkowo ktoś wymyślił taką genialną pointę na bazie zoopsychologii nawet z jej zaprzeczeniem. Oto człowiek, którego zdradziło wszystko i wszyscy, od Czechosłowackiego państwa z jego kapitulanctwem począwszy, człowiek, który przegrał w życiu wszystko, na koniec zostaje zdradzony przez tę, która zanik zdrady ma wpisany w definicję swojej psychiki i charakteru, bo jest organicznie zaprogramowana na wierność. Mowa o sukach, które nie tylko są wierne do granic szaleństwa, ale także zazdrosne. I takie stworzonko, jak wszystko w życiu bohatera, wybiera pewną życiową wygodę i wystawienie bohatera do wiatru, gdy mogłoby się wydawać, że na wierność swojej suczki można jeszcze liczyć jako na tę ostatnią przewidywalną w życiu rzecz. Ano niekoniecznie. I w uznaniu swojego wojennego dorobku staje się bohater westernowym nikim i człowiekiem znikąd. Straszne.

I to są te wspaniałe klimaty tego filmu.
Ależ broń Cię Panie Boże. Ta scena jest po prostu rozwalająca. Zresztą każdy, kto ma psa (ja mam dwa) chyba instynktownie czuje o co chodzi. Więcej pisać nie muszę. To właśnie odejście Barczo przypieczętowuje ostateczną klęskę Frantiska Slamy.

I to się Sverakovi niesamowicie udało.

Pozdrawiam
Łoś
"Z obecnego kryzysu są dwa wyjścia: normalne i cudowne. Normalne to takie, że
Matka Boska jak zwykle zrobi cud i nas uratuje - a cudowne, że wszyscy zaczną
uczciwie pracować i wypełniać swoje obowiązki"
T. Konwicki
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12019
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Grzegorz pisze:Pewnie będziecie się śmiać, ale dla mnie finałowa scena z suczką jest najbardziej dramatyczna i symboliczna w całym filmie.
Przyznam się szczerze i bez bicia, że dwa razy "zamaśliły" mnie się oczy podczas trwania tego filmu. Pierwszy raz, gdy Barczo biegła za motorem (to zawsze powala, gdy pies z wierności nie chce odejść i trzeba go wręcz przepędzać), a drugi oczywiście na końcu filmu. Wtedy byłem bliski osiągnięcia postaci ryczącego bobra :-)
Grzegorz pisze:Spokojnie macham ręką na czterołopatowe śmigła Spitfire&#8217;ów podczas BoB i chylę czoła, że chociaż ze wszystkich Mk V i Mk IX usunięto działka
Zwłaszcza, że "piątka" ma jeszcze trzy łopaty, więc gdy "obetnie" się Hispano, to w zasadzie z daleka Mk I jak malowany. No i nawet te Mk IX biją na głowę wersje z kroplową kabiną użyte w poniekąd fajnym filmie "Reach for the sky" będącym biografią Douglasa Badera.
Grzegorz pisze:Może się mylę, ale podejrzewam, że to był holenderski B-25, który chyba mniej więcej w czasie realizacji filmu był przemalowywany w barwy Holendrów walczących w 18. dywizjonie RAAF (NEI)
Z tego, co pamiętam użyto tego samego srebrzystego, odchudzonego Mitchella, który również w "BoB" służył za platformę do zdjęć lotniczych. Ale nie jestem pewien, było to w dodatkach do filmu, a niestety płytę właśnie pożyczyłem i nie mam możliwości zweryfikowania tego.
Grzegorz pisze:Bardzo jestem ciekawy stylu ukazania Polaków w 1. SBS np. w noc poprzedzającą skok w Holandii.
Również bym się tego obawiał. Zwłaszcza, że znam tylko dwa filmy, w których
naturalistycznie pokazano "noc przed akcją"- "Das Boot" i "Ślicznotka z Memphis".

[ Dodano: Wto Maj 09, 2006 2:31 pm ]
Łoś pisze:Coś czuje w nerkach, że z pewnością będzie to film z cyklu "Szlak bojowy Zgr. Radosław". Obym się mylił.


Oby tylko w kulminacyjnej scenie na odsiecz powstańcom nie przybyła Gwardia Cesarska ;-)
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
£o¶
Posty: 281
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 9:47 pm
Lokalizacja: Olsztyn

Post autor: £o¶ »

MikeR pisze:I jeszcze jedno. Nakręcić takiego filmu Czesi sami by pewnie nie mogli. Kooperowali z Brytyjczykami. Przedtem musieli jednak chyba lobbować, prowadzić jakieś ku temu działania. Gdy do tego doda się stosunkowo mniejszy od Polaków udział Czechów w zwycięstwie nad III Rzeszą, należy naprawdę zrobić w kierunku naszych południowych sąsiadów niski ukłon.
Oj Michale ! To co jses napsal, to je chyba. Otóż większość pieniędzy na realizację tego filmu wyłożyli Czesi. Po pierwsze, umieli znaleźć dobrych sponsorów, po drugie w Czechach działa (naprawdę działa) coś, co nazywa się Statni Fond Pro Podporu a Rozvoj Ceske Kinematografie. Efektem tego jest, że Czesi kręcą rocznie więcej filmów niż Polacy i spora część z tych filmów jest po prostu dobra. U nas film jaki jest, każdy widzi. Kończę już i idę oglądać "M jak Miłość".
"Z obecnego kryzysu są dwa wyjścia: normalne i cudowne. Normalne to takie, że
Matka Boska jak zwykle zrobi cud i nas uratuje - a cudowne, że wszyscy zaczną
uczciwie pracować i wypełniać swoje obowiązki"
T. Konwicki
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12019
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Tym większy dla Czechów szacunek.

W takim razie roli Brytyjczyków należałoby szukać w udostępnieniu terenów, koordynacji sprowadzenia samolotów?
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
£o¶
Posty: 281
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 9:47 pm
Lokalizacja: Olsztyn

Post autor: £o¶ »

Żeby było najśmieszniej, sporą część plenerów kręcono w Republice Południowej Afryki. Zaś wracając jeszcze do kwestii mundurowych, wydaje mi się, że za mundury RAF robiły lotnicze mundury norweskie. Ale łba sobie uciąć nie dam.
"Z obecnego kryzysu są dwa wyjścia: normalne i cudowne. Normalne to takie, że
Matka Boska jak zwykle zrobi cud i nas uratuje - a cudowne, że wszyscy zaczną
uczciwie pracować i wypełniać swoje obowiązki"
T. Konwicki
Awatar użytkownika
Pawe³³o
Posty: 90
Rejestracja: śr 13 kwie, 2005 12:18 pm
Lokalizacja: Che³m/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Pawe³³o »

No napisaliście tyle mądrych rzeczy, że już nic dodać.

Widziałem "Ciemnoniebieski świat" dopiero niedawno w telewizji, ale byłem wcześniej "spreparowany" przez Łosia, który "od zawsze o nim opowiadał".
Podzielam wasze opinie, więc nic o tem.

Dla mnie dodatkowo, ten film zachwycał bo opowiadał w sposób, który wcześniej zauważyłem w angielskich filmach obyczajowych. Chodzi mi o takie mało znane filmy, melodramaty, seriale, których u nas nie usiwadczysz, a dopaść można na "satelicie", czy "kablu". Bardzo często pojawia się w nich wojna (pierwsza lub druga) jako tło, epizod, ale jest to zawsze pokazane w pewien taki smutno-gorzki, refleksyjny sposób.

Dla mnie jest to jeden z najlepszych sposobów opowiadania o wojnie. Drugi, to sposób skrajnie naturalistyczny, by nie rzec fizjologiczny, o którym już wspomnieliście.

Co do tematu filmu (jakiegokolwiek) z polskiej historii wojskowej, to prawda, że pokazanie czegoś zbliżonego do "realu", wzbudziłoby tsunamicznych rozmiarów reakcje.
Czy taki film/filmy powstanie/ną? Myślę, że tak.
Najogólniej chodzi o przechorowanie, albo może już (miejmy nadzieję) rekonwalescencję po "mitologicznym" sposobie mówienia o historii wogóle.
Z jednej strony jest to spuścizna historiografii socrealistycznej, kreującej bohaterów wojny ojczyźnianej na "soc-celebrities", z drugiej, co dziwne posługująca się tym samym sztafażem, historiografi "heroicznej" bedącej reakcją na miejsce PSZ w propagandzie PRL.

Film o Powstaniu.
Oj, dużo by tu gadać, dużo. Ale myślę, że "Kolumbowie", jako najlepszy film o okupacji wogóle, jeszcze długo będzie takim.
Machulski bedzie robił film o Nowaku-Jeziorańskim - ale Powstanie bedzie tylko tłem.

No, muszę wracać do roboty.
Trzym,
P.
Awatar użytkownika
Stirlitz
Posty: 246
Rejestracja: sob 16 paź, 2004 5:40 pm
Lokalizacja: Gniezno

Post autor: Stirlitz »

A propo gen. Skalskiego. Wiecie, że on często przebywał w Gnieźnie? Moja mama zna jego przyjaciółkę, która opiekowała się nim gdy był już bardzo stary.
Polska to wspaniały kraj, tylko ludzie to [...]
J. Piłsudski
ODPOWIEDZ