wielebny pisze:Osobiście również nie wierzę aby całkowicie z kb. zrezygnowano ale zastanawiające będą wtedy u dragonów proporcje pm-y/kb.
Karabiny powtarzalne na pewno były używane i na pewno były na etacie. Nawet w dywizjach powietrzno desantowych proporcje między karabinami powtarzalnymi, a pistoletami maszynowymi wynosiły ok.: 1,2 do 1. Myślę, że tu mogło być podobnie- z wyjątkami przy poszczególnych akcjach.
wielebny pisze:W tym wszystkim porównałbym też uzbrojenie drugowojennych radzieckich fizylierów, bo wydaje mi się, że ich zadaniem również była ścisła współpraca z siłami pancernymi.
Właśnie. Ciekawe, czy obsadzano również pancerze czołgów i na nich ruszano do boju?
Grzegorz pisze:Jak bym siebie czytał. Też się w to wgryzam od lat i wiem, że nic nie wiem. Ale przynajmniej wiem, dlaczego nie wiem. :-) Na ETO obowiązywał system ad hoc - na kogo wypadło na tego bęc, czyli raz, dwa, trzy dziś grenadierem pancernym jesteś ty. Składy różnych grup bojowych pancerno-zmotoryzownych ustalało się każdorazowo pod konkretną operację. Simonds żarł się z Crerarem o to, kto ma wreszcie odpocząć choćby dobę-dwie, a kto ma iść z czołgami, a obaj żarli się Montgomerym o to, kto ma odpocząć, a kto iść z czołgami, bo odpoczynku to generalnie dla nikogo w 21. GA nie przewidywano. I tylko z takich przypadkowych losowych uwarunkowań raz grenadierami pancernymi byli ci lub inni. Generalnie jednak przed D-Day starano się wszystkich piechocińców wyszkolić we współpracy z czołgami.
Dragoni przeszli wszechstronny kurs szturmowy, będący zmodyfikowanym pod kątem ich przyszłych zadań cyklem szkolenia piechoty.
Jak już wspomniałem, trudno odnieść się jednoznacznie do piechoty zmotoryzowanej armii brytyjskiej. Tam bataliony te wystawiano najczęściej z pułku
The Rifle Brigade czy też w przypadku Dywizji Pancernej Gwardii- Grenadierów Gwardii i Gwardii
Coldstream. W przeciwieństwie do pułków regionalnych składały się z one z żołnierzy ze wszystkich krańców Zjednoczonego Królestwa. Przeszły gruntowne szkolenie działań współpracy z bronią pancerną- podobnie, jak i dragoni. Trochę więcej czasu poświęcono jednak nauce walk w terenie zabudowanym.
Ale to niestety mankament całego PSZ- wszyscy uczyli się walk w miastach już na froncie (dragoni tak naprawdę przeszli chrzest walki w mieście w St. Omer).
W książce Nowaka do strony 110- ej spotkałem się z dwoma metodami walki po spieszeniu:
- uszykowanie sekcji w kolumienki za nacierającymi pojazdami,
- tyraliera- tak zwarta, regulaminowa, jak i swobodne rozproszenie.
Z kolei podczas natarcia w pojazdach formowano szyk klasyczny dla broni pancernej, z transporterami opancerzonymi nieco w głębi, za czołgami.
Grzegorz pisze:Zaściankowa, a chwilami groteskowa US Army odbijała się wtedy od takiego dna, że chwilami śmiech ogarnia - państwo jeszcze się wtedy żarli o noszenie szabel.
Zawsze w takich sytuacjach przypomina mi się film "1941".
Grzegorz pisze:przy czym jak zawsze głupota i terroryzm USMC musiały zwyciężyć i ta mała wrzaskliwa zgraja wywalczyła sobie minimalnie inne ubiory kamuflażowe, tak jak zresztą wszystko, bo oni nie tolerowali nawet faktu noszenia takich samych guzików, jak US Army.
Oj, oj! W perspektywie nadchodzącego szaleństwa związanego z filmami Eastwood`a wszyscy miłośnicy 101. DPD przemundurują się w USMC i będą palić na stosach takich heretyków, jak Ty. I ja zresztą też :-)
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.