Brytyjskie lekkie środki przeprawowe - łódź przeprawowa

Moderator: Mike

Awatar użytkownika
wielebny
Posty: 3124
Rejestracja: pt 08 paź, 2004 7:51 am
Lokalizacja: Czarnków

Brytyjskie lekkie środki przeprawowe - łódź przeprawowa

Post autor: wielebny »

[klik]
Obrazek


Podstawowym środkiem przeprawowym piechoty brytyjskiej była w latach
II wojny światowej Łódź Przeprawowa (Assault boat).
Produkowana była w trzech, niewiele się od siebie różniących odmianach: Mk I, Mk IA
i Mk II. Służyła do transportu 9-cio osobowej drużyny piechoty wraz z wyposażeniem.
Ponadto zabierała jeszcze dwóch ludzi stałej załogi (przydzielanych doraźnie
z przeprawiającej się jednostki).

Jej konstrukcja, bardzo prosta, opierała się na połączeniu sztywnego dna,
wykonanego z dykty, pokrytego pokładem z drewna cedrowego (w wersjach
IA i II miękką gumą tłumiącą hałas), z burtami z płótna żaglowego.
Całość wzmocniona była biegnącym dokoła sztywnym, drewnianym nadburciem.
Łódź składano w ten sposób, że podnoszono nadburcie napinając płótno, następnie
było ono blokowane za pomocą 6 podpórek przymocowanych zawiasowo do podłogi.
W Mk II podpórki były dodatkowo zaopatrzone w trzpienie, wchodzące w odpowiednie
wycięcia, uniemożliwiające niekontrolowane ich złożenie. Do transportu burty
przypinano do podłogi za pomocą 4 pasków i sprzączek.

Łódź miała długość 369 cm, szerokość 152 cm, wysokość w przy dziobnicy 58,4 cm
i w środku 48,3 cm. Po rozłożeniu wysokość wynosiła tylko... 10,1 cm (!), co było
niezwykle istotne z punktu widzenia logistyki (transport i składowanie).
Wprawdzie waga była dość znaczna - 73,5 kg - jednak umożliwiała transport
na krótkie dystanse siłami załogi.

Wyposażenie łodzi było dość ubogie i składało się jedynie z 5 krótkich wioseł
(jedno zapasowe) i kołka z liną umocowaną do dziobu.

Użycie łodzi było niezwykle proste: po złożeniu w miejscu oddalonym od planowanej
przeprawy (dla zachowania tajemnicy), łódź powinna być doniesiona do rzeki
przez czterech ludzi, a następnie spuszczona na wodę. Załadunek odbywał się
poprzez rufę w następującej kolejności: dowódca drużyny - miejsce na dziobie,
dwóch wioślarzy załogi stałej, żołnierze drużyny, w tym obsługa rkm Bren,
który powinien być umieszczony po środku łodzi; dwóch dodatkowych wioślarzy
na rufie. Zasadą było, że w czasie przeprawy wszyscy w łodzi klęczeli na jednym kolanie.

Po wylądowaniu, najpierw wysiadał z łodzi dowódca, po nim wioślarze załogi,
przytrzymując łódź i reszta „pasażerów”. Następnie załoga wracała
na własny brzeg po kolejną grupę.

Etat brytyjski przewidywał w dywizji piechoty 48 łodzi tego typu,
pancernej - 24 i tyle samo w korpuśnej kolumnie mostowej.

Pod koniec wojny, w 1944 roku w użycie wszedł nowy model łodzi, o zwiększonych
parametrach: długości ok. 6 m, wysokości ok. 0,75 m, wadze prawie 100 kg.
Zabierała ona trzyosobową załogę (1 sternik i 2 wioślarzy) i do 13 ludzi desantu.
Do napędu służyło osiem wioseł długości 120 cm, ponadto każda łódź była wyposażona
w ster w postaci długiego wiosła. Można też było korzystać z doczepnego silnika.
Konstrukcja pozostawała w zasadzie bez zmian, zrezygnowano jedynie ze ściętej rufy,
nadając łodzi kształt wrzecionowaty. Miało to zapewne poprawić sterowność
i nieco zwiększyło ładowność.

Łodzie obu typów służyły także do budowy średnich promów i mostów.
W tym wypadku łączono je za pomocą poprzecznych belek i układano pokład.
Takie przeprawy powstawały w pierwszym rzędzie na małych rzekach i kanałach,
ale można je było użyć także na poważniejszych przeszkodach, przynajmniej
do czasu wybudowania ciężkich mostów pontonowych lub Bayleya.

Łodzie przeprawowe, podobnie jak pontony, były w wyposażenie jednostek
polskich I i II Korpusu PSZ.
Jednym ze słynniejszych ich zastosowań było forsowanie Renu, oraz bitwa o most
w Nijmegen na rzece Waal, stoczona w czasie operacji „Market-Garden”.
Wtedy to oddziały amerykańskiej 82 Dywizji Powietrznodesantowej, korzystając
z dostarczonych przez Brytyjczyków (z niemałym trudem i stratami) 28 łodzi
nowszego typu, dokonały przeprawy, co do której zgodnie twierdzono, że przypominała
desant na plażę Omaha - pod względem zaciętości walk i strat. W tym samym
czasie nieco bardziej na wschód polscy spadochroniarze próbowali po raz kolejny
przyjść z pomocą okrążonej 1. Dywizji Spadochronowej korzystając z podobnych
łodzi dostarczonych przez Brytyjczyków: Szef Sztabu Brygady uda się do dowódcy
jednej z brygad brytyjskiej 43. Dywizji Piechoty i uzyskał przyrzeczenie dostarczenia (...)
pewnej ilości lodzi przeprawowych (bez obsług). (...) Łodzie przyszły dopiero
o godz. 02[sup]00[/sup] (...) i nie takie, jakie były obiecane i na które sporządzono
plan załadowania. Wskutek tego, cala przeprawa musi być znowu improwizowana
w ostatniej chwili (...). Do przeprawy ściągnięto ze wszystkich możliwych źródeł
29 łodzi przeprawowych, każda na czterech wioślarzy i dwunastu ludzi.
(...) Pierwszy obrót odbył się na 10-ciu łodziach z czego 6 zatonęło od ognia
nieprzyjacielskiego. Przy drugim obrocie na S-miu łodziach - dwie zatonęły.
Przy trzecim obrocie na 8-miu łodziach - 5 zatonęło.


Oto jak te chwile wspominał jej uczestnik, ppor. S. Relidziński:
Zatrzymujemy się wzdłuż długiego rzędu łodzi, przygotowujemy się do przeprawy.
(...) Zasłonięci od wiatru, czujemy ciepło, a łodzie są dobrą osłoną na wypadek,
gdyby Niemcy wstrzelali się w to miejsce z moździerzy. W chwili, kiedy życzę sobie,
aby postój trwał jak najdłużej słyszę okrzyk: „Łódź nr. 3 przygotować się
na przeprawę!”.
- Wziąć łódź na ramiona! - słyszę ostry głos porucznika - podejdziemy pod wał,
przebiegniemy go szybko (...) ponieważ cały teren jest pod obstrzałem niemieckich
karabinów maszynowych. Rozkaz ten por. Gruenbaum powtarza przydzielonym
do wiosłowania angielskim saperom. (...).

Po krótkim błądzeniu łódź dociera na brzeg: Czujemy pod nogami miękki grunt
i odczuwamy powiew zimnej wody. Już jest woda... Stawiamy łódź, która natychmiast
siada na mieliźnie. Kilku w pośpiechu wskakuje do lodzi.
- Wysiadać! - wola energicznie porucznik - kto będzie łódź pchał?
Nie wysiadają, oczywiście. Pchamy ich wraz z łodzią, grzęznąc w mule (...).
Jest już tak głęboko, że łodzie utrzymują się swobodnie na powierzchni wody.
Wskakujemy teraz wszyscy i natychmiast kładziemy się na dnie. Spandau z prawej
strony bije w nas nie kończącą się serię.
- Wiosłować! - krzyczy por. Gruenbaum, stojąc sam na całą wysokość i silnie
wiosłując. Podnoszę się i chwytam wiosło. Wiosłuje jeszcze polski saper, czyli
razem jest nas trzech. W pewnej chwili łódź osiada na mieliźnie (...). Pociski
dziurawią łódź w kilku miejscach. Przecieka woda. Jeden z saperów brytyjskich
jest ranny i jęczy okropnie. (...) Za chwilę czujemy jednak, jak łódź kołysze się
znowu swobodnie. Wiosłujemy - i łódź uderza o przeciwległy brzeg. (...)
Opuszczamy pośpiesznie łódź, kierując się na stromy brzeg (...).


Marcin H. Ochman
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12018
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

W tym samym czasie nieco bardziej na wschód polscy spadochroniarze próbowali po raz kolejny przyjść z pomocą okrążonej 1. Dywizji Spadochronowej korzystając z podobnych łodzi dostarczonych przez Brytyjczyków:
To były dokładnie TE SAME łodzie- Polacy dostali je jeszcze mokre po Amerykanach.
Chyba żadne z łodzi nie miały tak ciekawej historii i nie odegrały takiej roli w tak krótkim czasie.
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Schrek
Posty: 4381
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 7:46 pm
Lokalizacja: W drodze...

Post autor: Schrek »

własnie za takie samaczki kocham historie ;-)


Schrek
Będziesz draniu tak długo bił butami w ziemie,
aż ci koniec pikelhaubu z ziemi będzie sterczał
ODPOWIEDZ