Burning Bridges - ale nie ze Złota dla zuchwałych

Moderator: Mike

Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Burning Bridges - ale nie ze Złota dla zuchwałych

Post autor: Grzegorz »

Tak, tak, pioseneczka „Burning Bridges” gra w niejednym z nas po „Złocie dla zuchwałych”, ale tym razem nie o tym.

Może nie do końca Wasza bajka, ale zważywszy, że „Odwach” miał epizody odtwarzania „Market Garden” to tak tylko gwoli formalności coś pokażę, co szykuje się na 17 września, czyli na 73. rocznicę tej operacji.

Absolutny światowy guru wojsk spadochronowo-szybowcowych II wojny, Belg Michel De Trez, właśnie z okazji rocznicy „Market Garden” wydaje kolejny gigantyczny tom poświęcony tej operacji. Tym razem jest ten tom poświęcony amerykańskiej 82. DPD. Wcześniej (w 2012 r.) ukazały się w wydawnictwie De Treza również dwa gigantyczne tomy poświęcone udziałowi 101. DPD w „Market Garden”.

Obecnie ukaże się tom I o 82. DPD w „Market Garden” pt. „Burning Bridges”, a potem będzie tom II pt. „ Bridges are Ours”. Polskich nazwisk na pewno, jak zawsze w książkach De Treza, nie zabraknie.

Więcej informacji tu http://d-day-publishing.com/product/bur ... dges-en-2/

Kiedyś przeprowadzałem dla „Polski Zbrojnej” wywiad z Michelem, stąd wiem, że jego zasoby fotograficzne także na temat brytyjskich 1. i 6. DPD oraz naszej 1. SBS są gigantyczne. Michel nie wykluczał wtedy publikacji tych jego słynnych albumów także o naszych i brytyjskich spadochroniarzach podczas „Market Garden”.
Patriotyzm jest rodzajem religii, jest jajkiem, z którego wylęgają się wojny - © Guy de Maupassant
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12007
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Czyli absolutne must-have! Super!
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
S. Mindykowski
Posty: 2184
Rejestracja: pn 06 lis, 2006 12:46 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: S. Mindykowski »

Wszystkie pozycje De Treza to prawdziwa luta. Ale nerki niestety tylko dwie...
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Michel De Trez to jest… ja nawet nie wiem, jak to nazwać, bo brakuje mi punktów odniesienia do jakichś porównań, brakuje mi słów, bo nigdy czegoś takiego nie widziałem, ani nie słyszałem o czymś/kimś takim. Perfekcjonistów w branży wydawniczej o II wojnie nie brakuje, ale to, kim jest De Trez to po prostu ręce opadają, bo tego nie ma z czym porównać. To jest po prostu klasa sama dla siebie, potem jest Wielki Kanion Kolorado, i zaczyna się II liga. To jest człowiek-orkiestra i człowiek-instytucja.

Świetny gość. Zakumplowaliśmy się, gdy robiłem z nim wywiad-rzekę dla mediów MON. W końcu do druku poszło może ćwierć tego wywiadu, ale cośmy sobie pogadali off-the-record to nasze i moje. Na przykład tyle, co się wtedy dowiedziałem o produkcji filmów SPR i BoB to w życiu nigdy i nigdzie bym się nie dowiedział nawet z najbardziej plotkarskich gazetek o przemyśle filmowym.

Właśnie dlatego, że się kilkanaście lat temu jakoś tam zakumplowaliśmy to przysłał mi teraz informację, że wydaje dylogię na temat 82. DPD w „Market Garden” na wzór podobnej dylogii sprzed pięciu lat o 101. DPD w tej samej operacji. Tylko teraz czekać (mam nadzieję), kiedy wyda dylogię o 1. DPD/1. SBS w „Market Garden”, bo wiem, że materiał ma fantastyczny i nigdy nie publikowany. Zdjęcia, jakie on ma, to ludzkie pojęcie przechodzi. To absolutny hardcore. No bo czy nie jest hardcorem grupka amerykańskich airborneꞌistów z „Market Garden” uzbrojonych w Brena? A przecież takie zdjęcie opublikował wśród setek innych perełek. Ale taki jest Michel. On jak wie, że w Australii mieszka weteran, który ma jakieś cudne zdjęcie z II wojny to za chwilę wsiada w samolot i leci na koniec świata na wywiad z tym weteranem i dostaje to unikatowe zdjęcie. To jest właśnie cały Michel.

De Trez to niedościgła klasa sama dla siebie. Właściciel największego na świecie muzeum drugowojennych wojsk spadochronowo-szybowcowych, właściciel wydawnictwa D-Day Publishing, organizator najbardziej prestiżowych i ciekawych wystaw oraz eventów w branży drugowojennego airborneꞌu (także szkopskiego, o czym się nie wie), a wreszcie najwybitniejszy w tej branży researcher, publicysta, kolekcjoner, wydawca, filmowy konsultant historyczny i współpracownik kostiumografów. Mark Bando to też guru w tych sprawach, ale jednak nie na tę skalę. A przy tym obaj panowie lubią się, szanują i współpracują, bo De Trez to człek poczciwy, spokojny, przyjacielski dla wszystkich.

Guru nad innymi guru i cały świat to wie. Dochodzi do tego, że drugowojenni kombatanci airborneꞌu gdy znajdują jakieś zdjęcie swojej jednostki, a nie bardzo już pamiętają, co, gdzie i kogo widać na tym zdjęciu, to wołają De Treza, żeby im to zdjęcie zidentyfikował i dopiero po jego ekspertyzie robią podpis do zdjęcia i wieszają je na www danej jednostki. No po prostu Michel to kosmita w pozytywnym oczywiście tego słowa znaczeniu. Lubiany, szanowany, podziwiany wszędzie na świecie za to, kim jest i co robi dla popularyzacji drugowojennych wojsk spadochronowo-szybowcowych.
Patriotyzm jest rodzajem religii, jest jajkiem, z którego wylęgają się wojny - © Guy de Maupassant
Awatar użytkownika
S. Mindykowski
Posty: 2184
Rejestracja: pn 06 lis, 2006 12:46 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: S. Mindykowski »

Brytolsko-Polskiej publikacji nie odmówię.
W 82/101 nie chcę aż tak głęboko wchodzić, bo za dużo już tych off topic'ów na rozkładzie.

Ale gdyby tak coś nowego o XXX Korpusie.
Tyle, że to raczej nie spadaki...
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Mała ciekawostka, po ile chodzą książki MDT, których nakład jest wyczerpany http://www.ebay.com/itm/Michel-de-Trez- ... SwVRpZmixI

Faktycznie nerkę trzeba sprzedać, jak wspomniałeś. :-(
Patriotyzm jest rodzajem religii, jest jajkiem, z którego wylęgają się wojny - © Guy de Maupassant
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Mike pisze:Czyli absolutne must-have! Super!
Ze sklepiku Michela De Treza każdy musi wyjść uśmiechnięty – brytofile też! :-)

System tych jego dylogii jest taki: Tom I zawsze jest o „marshalling areas” i o każdym dosłownie aspekcie żołnierskich przygotowań do danego desantu. Tom taki kończy się załadunkiem na samoloty i szybowce. Tom II zawsze jest już o ogniu walki, czyli widzimy tam wszystko z frontu po desancie.

Wiadomo, że przenikalność amerykańskich operacji pow-des z działaniami brytyjskimi bywała różna – raz żadna, innym razem olbrzymia. Jak raz „Market Garden” należy do tej drugiej grupy i w tych gigantycznych albumach De Treza o MG jest cała masa brytofilskich informacji i zdjęć – nigdy nigdzie nie publikowanych. MDT w minimalnym stopniu korzysta z oficjalnych zdjęć fotografów wojskowych. Jest to może 2-3 proc. jego publikacji. Reszta to unikatowe zdjęcia z prywatnych kolekcji nigdy nigdzie nie publikowanych. Są to zarówno zdjęcia pochodzące od weteranów, jak i ludności cywilnej z terenu danej operacji. Żadni amerykańscy czy brytyjscy fotografowie wojskowi nie mieliby szans na wsadzenie nosa do każdej wiochy czy miasteczka lub okopu, aby coś sfotografować. A tymczasem takie zdjęcia są, tylko trzeba się za nimi odpowiednio zakręcić. Tego nikt nie zrobi, jak tylko pasjonaci. Żadni historycy, żadni archiwiści cywilni lub wojskowi. Nikt, bo też nikt by tego nie sfinansował. To jest właśnie tak, jak wspomina spółka autorska Michel De Trez / Peter Hendrikx – to jest 35 lat łażenia od chałupy do chałupy na całym terenie operacji MG i pytanie, czy nie ma w chałupie jakichś zdjęć z czasu wojny. I w wielu chałupach takie zdjęcia są – nawet kolorowe! A widać na nich kompletnie inne rzeczy, niż z oficjalnych aparatów fotografów wojskowych. I to jest ta gigantyczna wartość tych olbrzymich ksiąg MDT, a ostatnio spółki autorskiej MDT + Peter Hendrikx.
S. Mindykowski pisze:Ale gdyby tak coś nowego o XXX Korpusie.
„Burning Bridges” idzie do mnie, więc jak dojdzie to powiem, co jest o XXX.

Ale melduję posłusznie, co jest brytofilskiego i szczególnie o XXX Korpusie w dylogii sprzed pięciu lat o 101. w MG. Czyli mowa o Michelowych gigantycznych księgach pt. „D-Day Minus – 17 September 1944” i „Orange Is The Color of The Day”.

Jest zatrzęsienie rzeczy, jak mi się wydaje, orgazmotwórczych dla brytofilów.

Tom I – „D-Day Minus – 17 September 1944”

• piękna barwna plansza z figurą woskową z prywatnego muzeum MDT. Przedstawia brytyjskiego kaprala-łącznościowca/szyfranta z „Phantom Detachment”. Kapral był dołączony do 101. i miał na Denisona naszytą amerykańską flagę.

• dwa zdjęcia ludzi z „Phantom Detachment”, w tym dwóch brytyjskich szyfrantów z amerykańskimi flagami naszytymi na Denisony. Ci ludzie to obsada CG-4A z tymże „Phantom Detachment”, który to CG-4A roztrzaskał się pod Mariekerke w Belgii. Wszyscy zginęli (było to zderzenie w powietrzu).

• Duże zdjęcie perełka! Brytyjski kapral-szyfrant z RAC ale tak naprawdę to z Reconnaissance Corps i znowu z „Phantom Detachment”. Ubiór kaprala: zasadniczo BD + czarny beret RAC, ale na to wszystko amerykańska kurtka M1943 z naszytą amerykańską flagą. Na szyi brytyjski paratropersiasty szal.

Tom II – „Orange Is The Color of The Day”

Jest 51 zdjęć dla brytofilów. Prawie sto procent nigdy nigdzie nie publikowanych – wszystko zdjęcia z prywatnych kolekcji, czyli zdjęcia autorstwa amerykańskich weteranów i holenderskich lokalsów.

Jeśli wśród tych 51 zdjęć pominie się jedno z wątkiem XII Korpusu i kilka innych zdjęć z jakichś odpraw albo wzajemnego odznaczania się to lwia część oczywiście dotyczy XXX Korpusu wspierającego kowbojów.

I co jest na tych zdjęciach tak z grubsza (wraz ze sprzętem rzecz jasna):

• Irish Guards
• Grenadier Guards
• Hellꞌs Highway i różne scenki z niej (na północ od Son)
• Guards Armoured Division (Daimlery w Eindhoven)
• Coldstream Guards, 1st Armoured Battalion (Sherman, Humber i bezwieżowy Cromwell w Eindhoven)
• 15/19 Hussars w Eindhoven i ich czołgi
• Royal Dragoons w Eindhoven i ich różne lekkie panzerki
• jakaś F Company (nie jest jasne skąd) na Cromwellach w Geldrop
• Hussars, A Squadron w drodze do Nederwetten
• 15/19 Hussars na Daimlerach pod Son
• 44th RTR, A Squadron, Sherman pod Son
• 2nd Irish Guards, Sint-Oedenrode, Sherman
• Hellꞌs Highway tym razem na odcinku pod Koevering
• 44th RTR, B Squadron, walki uliczne w Schijndel
• 44th RTR, A Squadron, Sherman pod Horstjens
• Guards Armoured Division, scenki z Veghel
• Guards Armoured Division, Cromwell w drodze do Uden
• Veghel, ciężarówki XXX Korpusu
• 44th RTR, C Squadron, Firefly trafiony pod Veghel
• Royal Scots Greys, Sherman i „nasi” – spadak Zygmunt Kizenkawicz
• Royal Scots Greys, Shermany gdzieś pod Dalwagen
• US & Br. paras – machniom, przechwałki trofeami, handelek P38 i P08
• brytyjska samochodowa przewoźna łaźnia obsługująca kowbojów w Nijmegen
• zdjęcie hardcoreꞌowe i chętnie zobaczę komentarz do niego. 44th RTR, A Squadron pod Sint-Oedenrode. Sherman, który skapotował. Aż nie do wiary. Płaskie pole (nie to, że czołg zsunął się z jakiejś skarpy czy z czegoś takiego), czołg nie rozerwany, wieżę ma na miejscu i na tej wieży leży do góry podwoziem. Nie ma kół ani gąsienic, ale poza tym wygląda okay, jest kompletny, nie rozerwany po trafieniu w magazyn amunicyjny, a takie zdjęcia rozerwanych Shermanów są znane. Temu tak jakby nic szczególnie nie dolega, tyle że obrócił się o 180° jak samolot po kapotażu. Jakieś pomysły co mogło spowodować taki kapotaż na płaskim polu? Osiemdziesiątki ósemki, wiadomo, były okrutne dla Shermanów i przebijały na wylot dwa, ale nie powodowały aż takich numerów, żeby czołg skapotował.


PS.
A duch paratropersiasty z WWII nie ginie! :-) :-) :-) https://www.youtube.com/watch?v=I8pHvAB ... ture=share
Ten para z cygarkiem - bomba! 82. nie ginie. :-)
Patriotyzm jest rodzajem religii, jest jajkiem, z którego wylęgają się wojny - © Guy de Maupassant
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12007
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Tak, to samo sobie pomyślałem, że na pewno taki specjalista, jak De Trez nie ograniczy się do samej tylko 82. DPD, ale i o XXX Korpusie, zwłaszcza o Grenadierach Gwardii w kontekście wspólnych działań w Nijmegen, sporo napisze.
Grzegorz pisze: PS.
A duch paratropersiasty z WWII nie ginie! :-) :-) :-) https://www.youtube.com/w...w&feature=share
Ten para z cygarkiem - bomba! 82. nie ginie. :-)
Tak, ma Pan Starszy moc! To zresztą cecha wspólna ludzi z tamtego pokolenia: nie dalej, jak pół roku temu była reprezentacja "Odwachu" na setnych urodzinach jednego z ostatnich kawalerzystów II RP, podpułkownika Zbigniewa Makowieckiego, który wykazywał się równą werwą, animuszem oraz znajomością tekstu piosenki-tyle, że oczywiście "Ułani, ułani".
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Uwielbiam książki De Treza za setkę rzeczy, ale jako człek zwyczajny, prostolinijny, wyznający proste a fundamentalne wartości uwielbiam też za to, co widać w tych książkach.

Amerykanie w odniesieniu do publikacji historycznych zawsze maniakalnie powtarzają miliony razy „one picture is worth a thousand words”. I jest to prawda. Wojenne zdjęcia nie kłamią i żadnej ideologii do faktów nie da się do nich dorobić, a przynajmniej nie do zdjęć robionych przez weteranów i ludność cywilną. Na takich zdjęciach jest, co jest, i dyskusji z tym nie ma, czy się to komuś podoba, czy nie. Cenzurowane nie są.

Nie wiem, jak dalece (w jakiejś mierze na pewno) cenzurowane były zdjęcia-oficjałki US Army Signal Corps odpowiedzialnego za dokumentowanie wojennych wydarzeń i brytyjskich fotografów wojennych, ale zdjęć weteranów ani ludności cywilnej nikt nie cenzurował, bo nie ma takiej siły. Jak był jakiś dramat, to był, i żadne prywatne zdjęcie tego nie upiększy. Właśnie dlatego cześć i chwała De Trezowi, że prawie w ogóle nie korzysta ze zdjęć-oficjałek, a bazuje prawie wyłącznie na zdjęciach prywatnych.

I właśnie dlatego u De Treza panuje świat prostych wartości. Zło jest złem, a dobro jest dobrem. WWII to świat prostych, jasnych, klarownych wartości i ludzkich zachowań i tutaj nie ma co kombinować. Nie to, co na popieprzonych wojnach dnia dzisiejszego.

Prosty przykład z dylogii De Treza i Hendrikxa o 101. w MG. Taki mały pictorial. Jest grupa szkopskich jeńców. 101. paras każą im wziąć wózek i coś przywieźć, ale pod eskortą rzecz jasna, żeby faszystowska swołocz gdzieś nie prysnęła. No dobra, dwa Übermensche wzięły dwukołowy wózek z dwoma dyszlami i dawaj wieźć tym wózkiem to, co Państwo US paras kazali. Jak już szkopstwo polecenie wykonało to tym wózkiem trzeba było wrócić do zbiorowiska szkopskich jeńców. Ale niby dlaczego Państwo US paras mieliby dyrdać pieszo za tym wózkiem, nieprawdaż? Dwa szkopskie muły przy dwóch dyszlach przecież nie będą się marnowały. I jeden śmiejący się para wskakuje na wózek i każe się frycom odwieźć na miejsce, z którego wyruszyli. I co? No i dobrze. Zrobiłbym tak samo. Zero litości dla frycowni, która być może zabijała normalnych spokojnych ludzi od września 1939 do września 1944. Jeszcze bym z tego wózka batem tych fryców przy dyszlach oćwiczył. I kopniaka w tyłek sprzedał. Signal Corps nigdy by tego nie sfotografował, chociaż „political correctness” jeszcze w 1944 r. nie istniało. Na szczęście MDT to nie Signal Corps.

I taka była WWII i De Trez tego nie ukrywa.

A dziś?

Wyobraźcie sobie rok 2000któryś. Trwa wojna z terroryzmem. Nasi, brytyjscy, amerykańscy, czescy czy jacykolwiek inni paras łapią fanatycznych talibów, którzy nam, ludziom Zachodu, obcinają głowy. Mamy takich islamistycznych jeńców, mamy wózek z dwoma dyszlami i każemy tej islamistycznej swołoczy coś przywieźć. W drodze powrotnej nasi alianccy paras wskakują na wózek i takiemu „rydwanowi” zaprzęgniętemu w dwóch islamistycznych świrów każą się odwieźć na miejsce startu. Ktoś to filmuje lub fotografuje, a materiał ten dociera do mediów.

Wybucha gigantyczna międzynarodowa afera na 24 fajerki.

Z każdej szpary w podłodze wyłazi sto fafdziesiąt nawiedzonych organizacji humanitarnych, społecznych, prawniczych, wyznaniowych, wszelkiej maści AI, HRW itp.

Rozpoczyna się skandal, jakie to, jejku, jejku, przestępstwa wojenne popełniają alianci na wojnie z terroryzmem. Jakie to, o la boga, odbywa się poniżanie jeńców i ich ludzkiej godności.

Zaraz dowódca dywizji od tych paras ma na karku fafnastu prokuratorów. Dowódca batalionu od tych paras ma przechlapane i jest zawieszony, a ten bidny żołnierzyna z tego wózka ma na karku pięciu prokuratorów i rzecznika prasowego własnego MON, które się kaja do granic absurdu.

Tak by to było dziś.

Na szczęście u De Treza tak nie ma. Czarne jest czarne, a białe jest białe. Zło jest złem, a dobro jest dobrem. Proste. Panuje świat prostych, jasnych, klarownych wartości z czasu WWII. Takie to były czasy. I dobrze.
Patriotyzm jest rodzajem religii, jest jajkiem, z którego wylęgają się wojny - © Guy de Maupassant
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Grzegorz pisze:To jest właśnie tak, jak wspomina spółka autorska Michel De Trez / Peter Hendrikx – to jest 35 lat łażenia od chałupy do chałupy na całym terenie operacji MG i pytanie, czy nie ma w chałupie jakichś zdjęć z czasu wojny. I w wielu chałupach takie zdjęcia są – nawet kolorowe!
To sobie wyobraźcie, co musi/musiało leżeć w holenderskich domach na temat 1. SBS. I ile z tych rzeczy poszło już na śmietnik i dalej będzie szło na skutek wymiany pokoleniowej, bo na co komu stare zdjęcia na dodatek obcych ludzi, jakichś nie swoich żołnierzy itp. Gdyby tak 30-40 lat chodzić od chałupy do chałupy po terenie MG, gdzie byli Polacy to inne by dziś były książki o 1. SBS.

„Burning Bridges” już mam w domu i niebawem napiszę, co tam jest dla brytofilów, ale będzie i polska mała perełka.
Patriotyzm jest rodzajem religii, jest jajkiem, z którego wylęgają się wojny - © Guy de Maupassant
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

BURNING BRIDGES
… czyli tom I dylogii o 82. DPD w MG

Wielka księga dotarła, więc melduję posłusznie, co jest brytofilskiego, a nawet trochę… polonofilskiego. Tego ostatniego spodziewałem się w ww. dylogii M. De Treza o 101. w MG, bo państwo z 1. SBS i 101. mieli małe spotkanie przy pewnym holenderskim mostku, ale nic nie było w tamtej dylogii. W dylogii o 82. nie spodziewałem się polskiego akcentu, a tymczasem jest - вот сюрприз!

Księga generalnie obłędna, jak zawsze z D-Day Publishing. Modelarze figurkowi chyba by coś popuścili na widok bardzo wielu zdjęć i barwnych plansz, ale rekonstruktorzy pewnie też. MDT nie byłby sobą, gdyby nie pokazał także różnych wynalazków – a to Thompsony typu wynalazek, a to jeepy typu wynalazek itd. US paras z „wynalazczości” słynęli i wszelkie mniej typowe bronie palno-kłujno-sieczne były tam popularne.

Tak, jak w dylogii o 101. w MG tak też i tutaj jest dużo zdjęć Übermenschów w niewoli u airborneꞌistów. Jak się patrzy na to szkopstwo to jasne jest, że Kierownik był idiotą (było malować te pokoje to byś może człowieku czegoś się dorobił). Te niektóre Übermensche to bidne wymęczone do cna dziadowiny pod sześćdziesiątkę i Kierownik takim materiałem ludzkim chciał utrzymać zdobycze terytorialne w Europie. A naprzeciwko tych dziadowin stoją młodziutkie odkarmione US byczki brane w kamasze wg klucza jak do 1st CanPara – same zabijaki z najbardziej brutalnych kontaktowych sportów. No więc z czym do gości?

No to teraz melduję posłusznie co jest brytofilskiego, a jest tego sporo jak na I tom (w I tomie o 101. było relatywnie mało spraw brytofilskich). I jedna perełka polonofilska z prywatnej kolekcji, a więc świat widzi to po raz pierwszy.

Zacznę od tej perełki. Wprawdzie w podpisie do tego zdjęcia jest chyba pewien błąd, albo nadinterpretacja, albo US vet już nie miał takiej dobrej głowy, gdy dawał to zdjęcie Michelowi, ale to nieważny detal. Owoż jest zdjęcie amerykańskiego por. G. Wilfreda Jauberta z 82. DPD w SBS-owym berecie na głowie. I tenże porucznik obejmuje ramionami po swoich bokach Jana Czarskiego i Richarda K. Ticeꞌa – obaj z naszej 1. SBS. Polski beret na US poruczniku oczywiście po kumpelsku wypożyczony do pozowanego zdjęcia. Podpis do zdjęcia głosi, że Jan Czarski i Richard K. Tice to pathfinderzy 1. SBS. I tu mi coś trochę nie gra, ale chętnie zobaczę wszelkie komentarze do tego. Jaubert był dowódcą pathfinderów 82. (to on jest na okładce tej książki!) i to zdjęcie wydaje się sugerować, że tak jakby pathfinderzy 82. DPD wspólnie ćwiczyli z… no właśnie… z kim z 1. SBS? Bo przecież klasycznych pathfinderów w brygadzie nie było i nikt też nie dostąpił tam zaszczytu poznania tajemnic i posługiwania się Eureką/Rebeką?

Teraz sprawy brytofilskie. W całej książce jest 17 zdjęć z jakimiś akcentami nie amerykańskimi, czyli głównie commonwealthowskimi. Jeśli odsiać jakieś zdjęcia, gdy US generał gada z jakimś brytyjskim generałem to zostają najfajniejsze rzeczy. Aczkolwiek muszę przyznać, że ubiór brytyjskiego gen. Browninga na jednym ze zdjęć z gen. Breretonem jest dla mnie zaskoczeniem. Browning ma na sobie „coś” na zamek błyskawiczny, ale to „coś” jest mundurem, nie żadnym ubiorem polowym, bo panowie są w gabinecie jeszcze w UK. Nie jest to BD, nie jest to marynarka od normalnego munduru, nie wiem, co to jest. Nie ma to „coś” górnych kieszeni, ale ma naramienniki, ma to dziwny fason jak na kurtkę mundurową, bo jest to taki trochę fason amerykańskich „Cavalry Bib Shirts” znanych z westernów, tylko bez tych rzędów guzików. Jeśli komuś chce się łamać głowę nad tym to zapraszam, bo jak zawsze wspominam od kanadofilstwa i brytofilstwa w ostatnich latach ciut odstałem.

Co możemy więcej zobaczyć ze spraw nie amerykańskich (zdjęcia oczywiście z prywatnych kolekcji nigdy nigdzie nie publikowane):

• Jedburghersi – uczta dla oka. Anglo-amerykańskie mieszanki mundurowe i skrzydlate naszywki „SF” na rękawach. Amerykańskie jump boots do BD ładnie wyglądają :-)
• Coldstream Guards, carriersy pod Groesbeek
• Cudne zdjęcie, gdybym nie wiedział, że to ETO to chyba bym pomyślał, że jakiś rusek rozmawia z brytyjskimi i amerykańskimi airborneꞌistami. A to tylko pokazany (od tyłu i na drugim zdjęciu z boku) pan ppłk z 1st Motor Battalion, Grenadier Guards, w szynelu prawie do kostek, z postawionym kołnierzem, w dziwnej czapce na głowie, albo w masakrycznie zdeformowanym berecie naciągniętym jak worek od ziemniaków i na to gogle. I do tego długi szal muffler (nie wiem, czy Brytyjczycy też tak te szale nazywali), ale heaven knows, szal jest taki długi i wielki, że może to być i amerykański muffler z jakiegoś handelku wymiennego. W każdym razie postać kapitalna, jakaś taka aż nie do wiary, że to Zachód i MG :-)
• trzy kapitalne zdjęcia Jedburghersów rozmawiających z gen. Gavinem
• scenki oficerów wywiadu Anglo-Amerykanów z jeńcami niemieckimi
• No. 10 Commando – znowu cudne dwa zdjęcia. Panowie w BD, ale jeden z nich ma na głowie najnowszą odmianę amerykańskiego hełmu spadochroniarskiego, jaki miał rzadko który US para w MG. W Varsity tak, ale w MG to jeszcze była nowinka. Hełm (chyba, z tego co widzę i się domyślam) M1C ale już z „koszyczkiem” na brodę tekstylnym, a nie skórzanym, czyli z takim „koszyczkiem”, jaki dojechał na hełmach M1C do późnego Wietnamu.

Za miesiąc sprzedam drugą nerkę i zamelduję posłusznie, co jest brytofilskiego w tomie II pt. „Bridges Are Ours”.
Patriotyzm jest rodzajem religii, jest jajkiem, z którego wylęgają się wojny - © Guy de Maupassant
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

PS

A propos ww. brytyjskiego podpułkownika z Grenadier Guards wyglądającego latem 1944 jak rusek z zimowego Stalingradu, albo nawet lepiej.

Cała masa ludzi z MG chodzi przecież ubrana do figury, bo było ciepło, lub bardzo ciepło, więc skąd takie dziwaczne postaci?

Przypomniałem sobie i jeszcze doczytałem, że niejeden żołnierz biorący udział w Market Garden był przekonany, iż dzięki tak „ambitnej” operacji ma zagwarantowane skończenie jej w obozie jenieckim – cóż za zaufanie do talentów B.L. Montgomeryꞌego.

I to wszystko tłumaczy, jeśli chodzi o dziwaczne ubiory niejednego alianckiego żołnierza z tej operacji. 17 września to jest przecież ciągle lato z relatywnie wysokimi temperaturami, a tymczasem można zobaczyć alianckich żołnierzy zakutanych w zimowe ciuchy i ubranych na cebulkę.

Wspomniany przeze mnie powyżej dowódca pathfinderów z 82. Jo Jaubert mówi bez ogródek, że brał pod uwagę fakt, iż na zimę skończy w obozie jenieckim i dlatego ubrał się na okoliczność MG jak na zimę, bo nikt nie miał złudzeń, że szkopy będą dbały o ciepło jeńców.

I tu się ujawnia „lepsza” strona przestępczego US Quartermaster Corps, z którym wszystko można było „na lewo” załatwić. Czasami istnienie takiej gangsterskiej organizacji bywało zbawienne dla żołnierzy. Brytyjczycy chyba tak dobrze nie mieli, bo tam prędzej byłby pluton egzekucyjny za okradanie własnych sił zbrojnych w stanie wojny.

I znowu przykład Jo Jauberta, szefa pathfinderów 82. Gość zakładał, że skończy na zimę w niewoli, więc skombinował sobie od złodziei z QMC lotniczy ubiór wysokościowy, czyli na ciężkie mrozy. Jaubert machnął ręką na przepisowy spadochroniarski ubiór polowy i skombinował sobie lotnicze spodnie A-9 na kożuchu oraz lotniczą kurtkę B-10 też na kożuchu. Poleciał do Holandii w dwóch kurtkach – na mniejszą B-10 nałożył jeszcze normalną kurtkę M1943 wojsk lądowych. Trzeba przyznać, że się zabezpieczył na potencjalną okoliczność niewoli zimą.

I być może ten brytyjski podpułkownik miał podobne przemyślenia o „talentach” B.L. Montgomeryꞌego i zakładał, że niewola na zimę jest prawie zagwarantowana zważywszy, czym była operacja MG.
Patriotyzm jest rodzajem religii, jest jajkiem, z którego wylęgają się wojny - © Guy de Maupassant
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12007
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Myślę, że jednak w przypadku Brytyjczyków zwyciężał pragmatyzm albo/i fason. W siłach ekspedycyjnych panował raczej huraoptymizm co do kondycji armii niemieckiej i rychłego wojny zakończenia. Stąd też m. in. brytyjscy spadochroniarze kombinowali, jak tu zabrać ze sobą do zrzutu najlepsze battle dressy na defiladę zwycięstwa w Arnhem.

Co do opisywanych przez Ciebie zdjęć - ślinka cieknie! Wszystko to wygląda co najmniej bardzo zachęcająco.
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Po pierwszym milionie obejrzeń tego fantastycznego albumu widzę, że we wcześniejszym raporcie przeoczyłem jakieś 2-3 zdjęcia dla brytofilów, głównie z Grave, ale powiedzmy, że one nie zmieniają ogólnego wydźwięku mojego wcześniejszego raportu.

Jest jednak jeden historyczny smaczek, który wcześniej przeoczyłem, więc teraz słowo o nim.

Owoż najgorszym szybowcem transportowym świata, czyli amerykańskim CG-4A, miał okazję polecieć do Holandii nie tylko tzw. Phantom Detachment z brytyjskimi szyfrantami, których wspomniałem powyżej z ich amerykańskimi flagami naszytymi na Denisony.

To, co przeoczyłem w raporcie wcześniejszym to fajne zdjęcie oficera łącznikowego z brytyjskiej Guard Armored Division. Przed startem siedzi sobie w CG-4A. Niestety nie widać, czy ma naszytą amerykańską flagę, jak inni Brytyjczycy oddelegowani do amerykańskich dywizji airborne. 82. (rozumiana jako jednostka wyłącznie spadochronowa) dostała na czas MG tylko jeden szybowiec dla jakichś swoich ludzi bez przeszkolenia spadochronowego i tym właśnie szybowcem poleciał do Holandii brytyjski pancerniak-oficer łącznikowy. Czy przeżył ten lot, czy nie i skończył jak brytyjscy szyfranci zabici w katastrofie CG-4A – nie wiadomo. Wiadomo za to jedno, bo są dwa zdjęcia z tego szybowca z oficerem Guard Armored Division. Również i w tym szybowcu z brytyjskim pancerniakiem złamano amerykańskie prawo lotnicze i na fotelu drugiego pilota siedzi jakiś oficer z 82., a nie pilot szybowcowy USAAF.
Patriotyzm jest rodzajem religii, jest jajkiem, z którego wylęgają się wojny - © Guy de Maupassant
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

A propos całego tego tematu - dziś na US eBayu jest ładne zdjęcie do kupienia. Opis brzmi: British General Dempsey at the 101st Airborne HQ in Holland during the end of Operation Market Garden on September 23, 1944.
Patriotyzm jest rodzajem religii, jest jajkiem, z którego wylęgają się wojny - © Guy de Maupassant
ODPOWIEDZ