Z racji, iż coraz częściej spotykamy się na przepustkowych uroczystościach wieczornych, warto zaopatrzyć się w do tego stosowne obuwie.
Wszakże jak tu tańcować czy spacerować z pannami w ciężkich, podkutych trzewikach?
Załączam małe A-B-C dotyczące pantofli.
http://www.vintagefestival.co.uk/blog/g ... 940s-shoes
http://www.retrowaste.com/1940s/fashion ... -men-boys/
Było to obuwie nieprzydziałowe, a co za tym idzie-każde cywilne buty z epoki wchodziły w grę. Zdecydowanie czarne, choć zdarzały się też brązowe.
Klasyczny fason oksfordów/wiedenek z otwartą bądź zamkniętą przyszwą. Mogą być też angielki (brogues/derby shoes), a już bardzo wyjątkowo-monki z otwartą przyszwą.
Najlepiej na skórzanej podeszwie! Żadne protektory nie wchodzą w grę!
Półbuty pantoflami zwane
Moderator: Mike
Półbuty pantoflami zwane
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Michał, pokazałeś buty jednej z odmian stylu Brogue (w ramach ogólnego stylu Oxford). W cywilizowanych krajach (głównie na Zachodzie) królowały wtedy równolegle buty w stylu Blücher (nie mylić z krążownikiem Blücher, choć nazwy obu tych rzeczy wywodzą się od tego samego gościa :-)
Wystarczy uważnie przyjrzeć się pilotom myśliwskim USAAF w UK na zdjęciach ukazujących ich wchodzenie/wychodzenie z kabin i co oni mają na nogach. Co mają? Wszystko! Rzadko który ma regulaminowe buty. Cały cywilny brytyjski przemysł obuwniczy zapracował na to, co USAAF-owcy mają na nogach na tych zdjęciach. Brałem udział w takim wątku na USMF, ale ichnia wyszukiwarka nie za dobrze działa i nie mogę teraz tego znaleźć.
Można wręcz wysnuć taką regułę: Im niżej ktoś latał tym bardziej nieregulaminowe buty nosił ze względu na temperatury. Co przekłada się na fakt, że w szkolnictwie lotniczym noszono już w ogóle takie cywilne półbuty, że tylko powsadzać tych ludzi do ancla. Niejednego instruktora-pilota można zobaczyć w wygodnych mokasynach. Uczniowie-piloci już takimi luzakami nie byli, ale instruktorzy jak najbardziej tak. Wszystkie przepisy ubiorcze to bractwo miało w nosie, bo przecież nie tylko o buty tutaj chodzi. Koszule „private purchase”, cywilne paski do spodni, spinki do krawatów i kołnierzyków epoki art déco itp.
W każdym razie były to złote lata dla obuwników brytyjskich. Wszystko się sprzedawało na pniu i to dla dwóch wielkich sił zbrojnych dwóch państw, nie wspominając o pomniejszych aliantach. Wszystko się sprzedawało na pniu bez względu na styl - czy to buty sznurowane, czy na klamerkę („monk strap shoes”, rzekłbym, że ulubione u elegantów z USAAF), wszystko szło jak woda.
Tak.Mike pisze:Ale i tak na pewno preferowali półbuty cywilne!
Wystarczy uważnie przyjrzeć się pilotom myśliwskim USAAF w UK na zdjęciach ukazujących ich wchodzenie/wychodzenie z kabin i co oni mają na nogach. Co mają? Wszystko! Rzadko który ma regulaminowe buty. Cały cywilny brytyjski przemysł obuwniczy zapracował na to, co USAAF-owcy mają na nogach na tych zdjęciach. Brałem udział w takim wątku na USMF, ale ichnia wyszukiwarka nie za dobrze działa i nie mogę teraz tego znaleźć.
Można wręcz wysnuć taką regułę: Im niżej ktoś latał tym bardziej nieregulaminowe buty nosił ze względu na temperatury. Co przekłada się na fakt, że w szkolnictwie lotniczym noszono już w ogóle takie cywilne półbuty, że tylko powsadzać tych ludzi do ancla. Niejednego instruktora-pilota można zobaczyć w wygodnych mokasynach. Uczniowie-piloci już takimi luzakami nie byli, ale instruktorzy jak najbardziej tak. Wszystkie przepisy ubiorcze to bractwo miało w nosie, bo przecież nie tylko o buty tutaj chodzi. Koszule „private purchase”, cywilne paski do spodni, spinki do krawatów i kołnierzyków epoki art déco itp.
W każdym razie były to złote lata dla obuwników brytyjskich. Wszystko się sprzedawało na pniu i to dla dwóch wielkich sił zbrojnych dwóch państw, nie wspominając o pomniejszych aliantach. Wszystko się sprzedawało na pniu bez względu na styl - czy to buty sznurowane, czy na klamerkę („monk strap shoes”, rzekłbym, że ulubione u elegantów z USAAF), wszystko szło jak woda.
Ależ Grześ, Brogue to Brogue. Może być Full Brogue albo Semi Brogue, ale zdecydowanie Oksford to Oksford (w brytyjskim angielskim zwany też "toe cap shoe").Grzegorz pisze:Michał, pokazałeś buty jednej z odmian stylu Brogue (w ramach ogólnego stylu Oxford). W cywilizowanych krajach (głównie na Zachodzie) królowały wtedy równolegle buty w stylu Blücher (nie mylić z krążownikiem Blücher, choć nazwy obu tych rzeczy wywodzą się od tego samego gościa :-)
O określeniu Blucher nie słyszałem, ale być może jest ono, podobnież jak semantyka Oxford/Brugue związane z tym, czy mówimy o brytyjskim angielskim czy amerykańskim.
Tak, aż żal d... ściska, że realia rynku pomordowały te dziesiątki doskonałych firm. Podobnież z krawiectwem i motoryzacją na Wyspach stało się (i nie tylko na Wyspach rzecz jasna).Grzegorz pisze:Wystarczy uważnie przyjrzeć się pilotom myśliwskim USAAF w UK na zdjęciach ukazujących ich wchodzenie/wychodzenie z kabin i co oni mają na nogach. Co mają? Wszystko! Rzadko który ma regulaminowe buty. Cały cywilny brytyjski przemysł obuwniczy zapracował na to, co USAAF-owcy mają na nogach na tych zdjęciach. Brałem udział w takim wątku na USMF, ale ichnia wyszukiwarka nie za dobrze działa i nie mogę teraz tego znaleźć.
Dodam tylko, że Amerykanie, za wyjątkiem US Navy mieli szersze pole do popisu, bo w ich przypadku wszelkie odcienie brązu, wiśni wchodziły w grę. W wojskach lądowych brytyjskich, polskich etc. przeważał czarny, a brązowy zarezerwowany był zwłaszcza dla oficerów (choć zdarzały się wyjątki). Siły powietrzne z kolei latające pod komendą RAF to tylko, zdecydowanie czarne.
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Tak, to racja. Dlatego nie podskakuję. Faktycznie jest pewne zawirowanie tych pojęć i rzeczywiście znaczenie ma to, czy wypowiada te pojęcia Anglosas brytyjski, czy Anglosas amerykański. Jest niestety pod tym względem pewna „wolna Amerykanka”. Reklamy butów amerykańskich (z opisem ich stylu) z lat 40. sobie, a reklamy butów brytyjskich z lat 40. też sobie. To tak, jak z manierką - dla Amerykanów to „Canteen”, a dla Brytyjczyków „Water Bottle”, chociaż mowa jest o przedmiocie do tego samego zastosowania. Z butami jest podobnie.Mike pisze:Ależ Grześ, Brogue to Brogue. Może być Full Brogue albo Semi Brogue, ale zdecydowanie Oksford to Oksford (w brytyjskim angielskim zwany też "toe cap shoe").Grzegorz pisze:Michał, pokazałeś buty jednej z odmian stylu Brogue (w ramach ogólnego stylu Oxford). W cywilizowanych krajach (głównie na Zachodzie) królowały wtedy równolegle buty w stylu Blücher (nie mylić z krążownikiem Blücher, choć nazwy obu tych rzeczy wywodzą się od tego samego gościa :-)
O określeniu Blucher nie słyszałem, ale być może jest ono, podobnież jak semantyka Oxford/Brugue związane z tym, czy mówimy o brytyjskim angielskim czy amerykańskim.
U fryców i Amerykanów blüchery to były buty, w których przyszwa jest wykonana z jednolitego kawałka skóry, co w oksfordach i brogue nie ma miejsca.Mike pisze:O określeniu Blucher nie słyszałem, ale być może jest ono, podobnież jak semantyka Oxford/Brugue związane z tym, czy mówimy o brytyjskim angielskim czy amerykańskim.
Więcej o blücherach tu https://en.wikipedia.org/wiki/Blucher_shoe
Nie chcę wchodzić w jakieś konfliktogenne poletko UK English/US English, ale wydaje mi się, że u Brytyjczyków buty typu „one cut” też były zwane blucherami. „One cut”, czyli buty, w których występują tylko obłożyna i jednorodna przyszwa bez żadnego stebnowania.
Racja. Mnie też ściska ten najczulszy przyrząd lotniczy (milion razy lepszy niż wariometr :-). Tyle różnych tradycji poszło na śmietnik. Cholerne roboty plus kawałek krzemu i kawałek kwarcu do spółki.Mike pisze:Tak, aż żal d... ściska, że realia rynku pomordowały te dziesiątki doskonałych firm. Podobnież z krawiectwem i motoryzacją na Wyspach stało się (i nie tylko na Wyspach rzecz jasna).