Nazista i zbrodniarz czczony w Austrii

Moderator: Mike

Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Nazista i zbrodniarz czczony w Austrii

Post autor: Grzegorz »

Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12018
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Kolejny rycerz przestworzy?
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Mike pisze:Kolejny rycerz przestworzy?
Gazeta Wyborcza/Bartosz T. Wieliński pisze:W myśl prawa w austriackiej armii nie wolno gloryfikować żołnierzy Wehrmachtu i SS.
Czyli Luftwaffe tak jakby wolno...

Wrzucam poniżej Worda z tym artykułem, bo szkoda, żeby się zmarnował, a co chwilę raz go dają jako kodowany, raz jako niekodowany.

Austriaków kompletnie pogięło, ale ja to wiem nie od dziś. Jeszcze gdy byłem kiedyś pracownikiem najemnym to miałem przez 10 lat austriackiego (fantastycznego!) prezesa i gadaliśmy sobie o wszystkim i o każdym rodzaju „folkloru” światowego, bo gość jest światowcem i postacią wybitną w swoim fachu, docenianą na całym świecie. Gość był filologiem angielskim, byłym harleyowcem, dziennikarzem, fotografikiem, poetą i malarzem, by w końcu stać się biznesmenem. Raz mi powiedział tak:

- Czy wiesz Gregory, kto jest mistrzem świata w public relations?

- Nie wiem.

- My, Austriacy.

- Ooo, a dlaczego?

- Bo całemu światu udało nam się wmówić, że Hitler był Niemcem, a Mozart Austriakiem.

I ta afera z tym luftwaffowcem Aleksandrem Löhrem to jest takie coś trochę pochodnego powyższej dykteryjki. Austriacy to jak dla mnie dziwny, zarozumiały naród o meandrach mentalności trudnych nieraz do pojęcia i akceptacji. Naród zadufany w sobie i traktujący wszystkich z góry; naród mający się za coś lepszego, a nas Polaków traktujący ciągle jak podludzi. Pracując kiedyś równo 10 lat w austriackiej firmie nie policzyłbym ile razy usłyszałem od Austriaków, że my Polacy to o niczym nie mamy pojęcia. No może i nie mamy, ale na pewno mamy lepsze od nich pojęcie kto zasługuje na tablicę pamiątkową, a kto na pewno nie.
Awatar użytkownika
Jurek
Posty: 1399
Rejestracja: pt 28 maja, 2010 4:21 pm
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Jurek »

Hmm ... Mnie ta sytuacja niestety niespecjalnie dziwi. To kolejne zgniłe jajko tego sortu z Austrii. Tam takich przypadków jest całkiem sporo. Niby ich prawo tego zabrania ,ale nie jest to tak wyraziste jak się tam jest. Przykładem całkiem niezłym jest Muzeum w Salzburgu. Tam ładnie eksponowane są dokonania dywizji górskich z regionu. Refleksji raczej tam brak. Nikt też Austriaków nie obarczył odpowiedzialnością za II wojnę o czym pisaliście wyżej. Denazyfikacji z prawdziwego zdarzenia też nie przerobili. Dlatego moim zdaniem takie buble się pokazują. O tym Aleksandrze Löhr słyszałem gdzieś już w kontekście zbrodni wojennych ale nie wiedziałem że ma swoją tablicę ...
"Ufaj Szembekowi. Szembek nie zdradzi"
Awatar użytkownika
S. Mindykowski
Posty: 2184
Rejestracja: pn 06 lis, 2006 12:46 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: S. Mindykowski »

Ja mam dużo do czynienia z konsorcjum, w którym prym wiodą Austriacy i Finowie.
Szczerze?
Dno i metr mułu.

Uczyć to oni powinni się od nas, a nie na odwrót.
Inżynierowie z nich, jak za przeproszeniem, z koziej dupy trąbka, ale w kręceniu wałków i formułowaniu umów tak żeby za nic nie odpowiadać - liga światowa.

Zresztą w dziedzinie szeroko pojętej wiedzy inżynierskiej to tzw. Stara Europa ewidentnie schodzi na psy.
Ale to temat raczej do flaszki...
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Dla inżynierów świata Zachodu straciłem szacunek już dawno. Utraciłem go po poznaniu tego, co to jest planned obsolescence (zamierzona nieprzydatność).

Tych ludzi nie uczy się już, jak projektować normalnie, czyli solidnie, tylko jak projektować shit, które zepsuje się za rok, dwa lub pięć, bo programowo musi się zepsuć, żeby napędzać rynek. Inżynier tamtejszego świata to nie inżynier, ale upolityczniony pracownik socjalno-bytowy i kreator miejsc pracy dla producentów tego shitu. Gawiedź ma ten shit kupować, wywalać po zepsuciu, kupować następny shit i dawać innej gawiedzi miejsca pracy, żeby był polityczny spokój. I tak jest ze wszystkim - od elektronarzędzi po samochody. Jeszcze tylko samoloty nie podlegają „planned obsolescence”, bo inżynierowie czują na plecach oddech prokuratora. Ale to faktycznie temat nad cydrem i calvadosem :-)

Moja ruska lodówka Mińsk-10 ma już 38 lat i nic jej nie dolega. Sto razy miałem ją już wyrzucić, ale zrobiłem się ciekawsko-zawzięty i z ciekawości poczekam, ile toto jeszcze pochodzi. Lodówki, pralki itp. moich znajomych - produkty „wiodących zachodnich firm” - działają 7-10 lat i są do wyrzucenia.

Żyjemy w czasach ordynarnej, wszechogarniającej tandety. Dlatego z taką przyjemnością posługuję się rzeczami z lat 30. i 40. XX wieku.

:-)
Awatar użytkownika
S. Mindykowski
Posty: 2184
Rejestracja: pn 06 lis, 2006 12:46 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: S. Mindykowski »

Tu muszę zaoponować.

W przypadku dziedzin obejmujących życie i bezpieczeństwo ludzi (budownictwo, transport, przemysł naftowy etc.) raczej "planned obsolescence" nie wchodzi w rachubę.

Tutaj to kończy się awarią, lub katastrofą.

Zakładał bym raczej brak wiedzy, lenistwo i zwyczajny tumiwisizm. No i rosnący poziom głupoty.
Ale to już raczej trynd globalny.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Tak, masz oczywiście rację, planned obsolescence nie działa w dziedzinach, które wiążą się z odpowiedzialnością za ludzkie życie. Jeszcze tego by brakowało na tym oceanie współczesnej tandety, żeby mosty były budowane według planned obsolescence! :-)

Ale wszędzie indziej, dosłownie gdzie tylko się da, to planned obsolescence jest w pełnym rozkwicie. Nie mogę zapomnieć wywiadu z inżynierem, którego w koncernie od komórek zmuszono do projektowania słuchawek z przewodami o kilka typoszeregów niższymi, niż nakazywałaby sztuka inżynierska (przewody pracujące na zginanie w newralgicznym miejscu), żeby te przewody jak najszybciej się złamały w tych słuchawkach i żeby użytkownik tej ordynarnej tandety Made in Planned Obsolescence był zmuszony kupić następne słuchawki-shit.

A skoro gaworzymy o Austrii i jej drugowojennej historii to jest najnowsza sensacja:

http://www.polskatimes.pl/artykul/37009 ... ,id,t.html

Może choć tym razem umysłowość austriacka zadziała jakoś prawidłowo i nie powstanie tablica pamiątkowa ku czci hitlerowskiego geniuszu technicznego, lecz ku czci wszystkich europejskich nieszczęśników zapędzonych do pracy w tym obiekcie naukowo-badawczo-przemysłowym.
Awatar użytkownika
Jurek
Posty: 1399
Rejestracja: pt 28 maja, 2010 4:21 pm
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Jurek »

Byłoby miło gdyby coś takiego tam powiesili. Tylko bez jakichś mitycznych nazistów nie wiadomo skąd, a z wyjaśnieniem kto po co kiedy i dlaczego. Jakoś mi brakuje tego szczególnie u zachodnich sąsiadów. Skądinąd ciekawy obiekt i chętnie bym go sobie zobaczył. Góry Sowie ciekawe są ale można większe dziury i " bunkry" zobaczyć. Te "Bunkry" to non stop się pojawiają... może jestem czepliwy ,ale czy naprawdę innych słów z tej dziedziny w redakcjach nie znają ? Tym bardziej że ten termin pasuje do tego obiektu jak pięść do nosa :P
"Ufaj Szembekowi. Szembek nie zdradzi"
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Fajnie mi się gada z Wami o sprawach austriackich. Mógłbym napisać o nich małą książeczkę po tych wspomnianych 10 latach pracy w firmie austriackiej, a przy tym firmie branży mediów, gdzie poznawałem dziesiątki interesujących Austriaków raczej ze społecznych wyżyn ‒ ludzi kultury, biznesu, nauki, przemysłu, mediów itp. Zawsze ich naciągałem ‒ szczególnie po Pálince, którą oni trąbią, jak swój napitek narodowy, chociaż nie do końca tak jest ‒ na rozmowy o II wojnie, ale finał był zawsze taki sam.

Ja to bym pożenił Austriaków z Japończykami. Obie te nacje na hasło „WWII” to mówią dziś „aleosssochoźźźi?”. Obie te nacje wznoszą dziś oczęta ku górze i nie bardzo wiedzą, co mają powiedzieć na hasło „WWII” i o co właściwie świat się ich czepia? A zupełnie inaczej jest z Niemcami. I to najdobitniej pokazuje, jak ludźmi rządzi strach.

Pomieszkując w Wiedniu wiele razy byłem zapraszany gdzieś na hasło „Chodź Gregory pokażemy ci tradycyjne austriackie jedzenie”. No to chodziłem (w skład tego „tradycyjnego” austriackiego biesiadowania zawsze wchodziła Pálinka, której bliżej do Węgier i Rumunii, ale jak widać Austriacy zagarnęli ją dla siebie, w myśl powyższego dowcipu o Hitlerze i Mozarcie). Zazwyczaj lądowaliśmy w jakiejś knajpce, gdzie „tradycyjne austriackie jedzenie” nie pochodziło z austriackich rąk. Najlepsze było u Madamme Jasminki, która to Jasminka siadywała z nami, a była przepiękną i przeuroczą oczywiście emigrantką z Jugosławii, żadną tam Austriaczką. Ale to jest właśnie u Austriaków fajne, że jakoś tych gastarbeiterów zaakceptowali, polubili i w porywach nawet ich szanują. Inne rzeczy, te związane z hasłem „WWII” są u Austriaków niefajne.

Gdy już stanął przed nami na stole kocioł z rosołem, a w nim golonki wielkości tylnych opon traktorowych, które Austriacy jedzą od godz. 22 począwszy (Chryste, ja bym umarł po takim żarciu), a Pálinka zaczęła się lać, to ponieważ głowę mam bardzo mocną zawsze tych ludzi naciągałem na rozmowy o „WWII”. Tego praktycznie rzecz biorąc nie da się zrobić z przeciętnym Austriakiem. Taki temat dla nich nie istnieje. Ależ mnie to wkurzało, ale to się dokładnie wpisuje w to, o czym pisze Jurek. Dla Austriaków hasło II wojny to jest... „ale że co, o co w ogóle chodzi, a co my mamy z tym wspólnego, nas to nie dotyczy”.

No dobra, temat „WWII” dla was austriackie cwaniaczki nie istnieje, no to może pogadamy o pomniku wdzięczności Armii Czerwonej, jaki stoi w Wiedniu. Tu już dawało się pogadać. Ja im zawsze mówiłem ‒ ludzie, na kiego grzyba wam ten pomnik, wywalcie to szkaradztwo, przecież oni tu nie wrócą. Na to (bez względu na poziom obciągniętej Pálinki) zawsze na nich padał blady strach. „Nie no, coś ty, Gregory, oszalałeś, przecież to by była afera jak szlag. Nie możemy tego shitu usunąć, bo...” ‒ i tu padał katalog strachliwych uzasadnień. Zawsze mówili „Tak, wiemy, to czerwone bydło zachowywało się u nas tak samo, jak u was, czy u Niemców ‒ chlało, biło, gwałciło, mordowało, rabowało, dewastowało ‒ ale wiesz, jak my byśmy ten pomnik usunęli, to zawali się wszystko, od biznesów po politykę. Jest układ, że ten pomnik jest nietykalny w nagrodę za to, że ta czerwona hołota wyniosła się stąd i my się do tego nie dotkniemy”.

I takie to są gadki z Austriakami. Oni na dobrą sprawę nie mają żadnego poczucia winy za II wojnę, nie uważają, że mają się z czego rozliczać z tamtego okresu, nikogo i niczego się nie boją z wyjątkiem ruskich. Dla nich US Army, czy inny aliant zachodni to jest nikt, niemal śmieć. Co ich to obchodzi?

Tu jest inny fajny artykuł ‒ polecam.

Austriacka nostalgia za nazizmem
http://wyborcza.pl/1,76842,13538613,Aus ... izmem.html

I dlatego mówię, że ludźmi rządzi strach. Można się oburzać, że to żałosne i prymitywne, ale niestety tak jest. Niemcy są zupełnie inni niż Austriacy i też na swój prywatny sposób to zbadałem. Z nimi można rozmawiać o „WWII” i oni mają tak olbrzymie poczucie winy, że rozmawia się z nimi normalnie. Zawsze Niemców pytałem ‒ dlaczego wy nie nagłaśniacie tego, jak po II wojnie alianci zachodni wymordowali ok. miliona jeńców niemieckich, a cywilów to nawet nie wiadomo ilu. I oni wtedy milkną, albo mówią ‒ „należało nam się, nie mamy pretensji do aliantów zachodnich, rozumiemy ich wstrząs i emocje”. I oni naprawdę nie mają pretensji do takiej np. US Army wpadającej do niemieckiego miasteczka, przy którym funkcjonował obóz koncentracyjny, która to US Army (90. DP to najlepszy przykład) dostawała szału na widok takiego obozu, wpadała na powrót do tego miasteczka i wymordowywała w dzikim szale kogo tylko mogła bez patrzenia na wiek i płeć. Niemcy nie mają o to pretensji, jakkolwiek dziwnie by to dziś nie brzmiało.

A Austria, jak napisał Jurek, nie skażona denazyfikacją (oficjalną, czy dziką na poziomie samosądów alianckich), nie skażona jakimkolwiek rozliczeniem za II wojnę, w ogóle nie wie, o co chodzi, gdy chce się z nią rozmawiać o II wojnie. Taka US Army wpadała w 1945 r. do szkopskich miasteczek, wywlekała ludzi z domów na rynek, każdego pytała, na kogo się głosowało w 1933 r. i kto glosował na NSDAP, wszystkie fryce oczywiście z oczętami wzniesionymi ku niebu odpowiadały wtedy, że oni nie głosowali w 1933 r. na Hitlera i jego partię, i że w ogóle nie wiadomo, kto na nią głosował. Na co US Army mówiła „Taaak, nikt z was nie głosował na NSDAP? No to idziecie ekshumować doły z pomordowanymi przez was więźniami z całej Europy”. I nie było zmiłuj ‒ paniusie w futrach gołymi rękami wykopywały z ziemi ludzkie szczątki w obozach jenieckich i koncentracyjnych. Mdlały, wymiotowały, ale musiały kopać, bo jak nie, to kula w łeb.

I to była najlepsza denazyfikacja. To plus żony esesmanów i innej nazistowskiej swołoczy próbujące podchodzić pod jenieckie obozy koncentracyjne wg planu Morgenthaua i próbujące przez druty podać coś do jedzenia swoim umierającym z głodu i chorób mężom. Niejedna z tych żon zarobiła kulkę za łamanie przepisów. I to Niemcy zapamiętali raz na zawsze.

Austria przez to nie przeszła. I ma dobre samopoczucie do dziś.

US Army, w olbrzymim odsetku złożona z Żydów, nie pieprzyła się z jakimś czekaniem na oficjalną denazyfikację, tylko zrobiła to sama, brutalnymi metodami pola walki, bez oglądania się na wyższe dowództwo i polityków (ale mając ich milczące przyzwolenie), zrobiła to raz na zawsze i poukładała Niemcom w głowach na pokolenia. Zrobiła to skutecznie, choć metodami, o których oczywiście nie da się powiedzieć, że były humanitarne i humanistyczne. Że to prymitywne? Że brutalne? A i owszem. Takie, jak ludzka natura. Nie żebym to popierał, ale z drugiej strony II wojna to coś tak ekstremalnego, że tutaj nie ma żadnych dobrych rozwiązań, każde jest złe. Na widok obozu koncentracyjnego każdy aliancki żołnierz dostawał takiego szału, że ja tych ludzi rozumiem, bo pewnie sam bym takiego szału dostał.

Dziś Niemcy mają (w kontekście II wojny) dobrze poukładane w głowach, a Austriacy wcale.
Awatar użytkownika
Jurek
Posty: 1399
Rejestracja: pt 28 maja, 2010 4:21 pm
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Jurek »

Hmm, to co piszesz dowodzi starej reguły ,że albo publicznie i głośno strąci się kilka głów albo nikt niczego się nie nauczy. Niby jesteśmy bogatsi o kilkadziesiąt lat doświadczeń i przemyśleń , a wychodzi na to ,że mało się zmieniło. Austriakom przydałaby się jakaś reedukacja ,ale podejrzewam ,że to tylko pobożne życzenia.

Ten artykuł z Wyborczej ( średnio gazetę lubię ale artykuł ciekawy ) jest porażający. To dowodzi bardzo złego stanu świadomości historycznej tej nacji , o świadomości odpowiedzialności już nie mówiąc. Co do politycznego gustu to ludzie często dają się porwać jakimś dość charyzmatycznym populistom i to wydaje się wpisywać w to zjawisko. Pikanterii dodaje fakt zapatrywań pana Haidera.

Pocieszyć się tylko można ,że u naszych zachodnich sąsiadów jest dużo lepiej ( choć nie idealnie , przerabiam to na co dzień ) i można od nich oczekiwać zdecydowanie wyższego poziomu.
"Ufaj Szembekowi. Szembek nie zdradzi"
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Poniżej widać najdoskonalszą denazyfikację a la US Army, dziką i polową, ale najskuteczniejszą, którą to denazyfikację szkopstwo zapamiętało na pokolenia; do dziś. To było naprawdę dużo lepsze niż denazyfikowanie tego draństwa... czym? umoralniającymi pogadankami prowadzonymi przez np. kapelanów alianckich? Już to widzę, jak szkopstwo przejmowało by się takimi pogadankami.

Niestety, nie było innego wyjścia, jak wziąć tę barbarię za łeb i zrobić to, co poniżej na zdjęciu robi 17. DPD pod Duisburgiem. To klasyka gatunku. 194th GIR dowiedział się, że w jednym miejscu zamordowano 35 więźniów rosyjskich. I krótka piłka ‒ no to kto z was misie głosował w 1933 na Hitlera? Że co, że nikt nie głosował? Ooo, jacy wy porządni ludzie jesteście. No to idziecie misie ekshumować 35 zamordowanych Rosjan, zrobić im porządne groby, a po drodze może wam się pamięć odświeży, kto głosował na partię Hitlera.

Takich rzeczy Austriacy nie przeszli, a NSDAP marzy im się do dziś, jak widać. Niemcom NSDAP się nie marzy, oczywiście z wyjątkiem środowisk kibolskich i neonazistowskich, ale to jest społeczny plankton. Tymczasem społecznym planktonem nie jest część austriackiego społeczeństwa, jaka chętnie spróbowałaby współczesnego eksperymentu z NSDAP. Widać już o co chodzi? Szkopa zdenazyfikował prosty amerykański żołnierz metodami brutalnymi, ale skutecznymi. Metodami nieraz niewiele lepszymi od hitlerowskich. Ale wynieśli Niemcy z tego lekcję? Wynieśli. A Austriacy nie, bo los i historyczny zbieg okoliczności zawsze się z nimi cackał.
ODPOWIEDZ