Kolejnym ze starych filmów, który do dziś dla bardzo wielu pozostaje kultowym, jest „Objective Burma!”. Więcej o filmie tu
http://en.wikipedia.org/wiki/Objective,_Burma!
Nie jest to może film stricte lotniczy, bo jest powietrznodesantowy, niemniej ma fajne wątki czysto lotnicze:
- wątek lotnictwa myśliwsko-rozpoznawczego;
- wątek silnikowego lotnictwa transportowego;
- wątek szybownictwa transportowego.
Ten film, jeśli chodzi o fabułę, nie jest już czysto amerykański, gdyż w pewnym sensie jest hołdem dla całych sił alianckich walczących w Birmie z Japończykami i siły te w filmie widać, tak w postaci wstawek dokumentalnych, jak i scen już czysto fabularnych.
Film, mimo że jest z 1945 r., niestety nie powstał na taśmie barwnej. Ale inne walory, jak choćby te z powyższego „Dive Bombera”, pozostają takie same. Oznacza to, że w warstwie lotniczej mamy fajne sekwencje z Ligtningiem, C-47 i CG-4A. Ogólnie w warstwie militariów ‒ prawie same oryginały z małymi wyjątkami.
Pierwszy z wymienionych to Lockheed F-4-1-LO Lightning (nr ser. 41-2156), „Limping Lizzie”, lotnictwa australijskiego i bardzo dla niego
zasłużony, chociaż w filmie wziął udział już w takim okresie, gdy powrócił do USAAF i był przeznaczony na złom ze względu na ogólny zły stan. Ale dla filmu „Objective Burma!” jeszcze wzbił się w powietrze. Poniżej są stopklatki z mojego DVD z tym fajnym gratem.
Oprócz tego w filmie gra cała masa C-47 i CG-4A. Jeden z tych C-47 daje się zidentyfikować jako C-47A-90-DL, (nr ser. 43-16117). Fajny egzemplarz z dodatkowymi zbiornikami paliwa wewnątrz kadłuba. Ten z kolei dożył do roku 1949, gdy uległ wypadkowi nie kwalifikującemu go do naprawy. Ale w filmie zdążył pokazać wnętrze z epoki i różne fajne szczegóły tego wnętrza.
Ciekawostka dla Michała:
„Objective Burma!”, mimo swojej starości, jest filmem zawstydzającym dla kostiumografów na przykład takich filmów, jak „Najdłuższy dzień” lub „O jeden most za daleko”. Alianckie siły zbrojne zrobiły, co w ich ówczesnej mocy, aby w 1945 r. dać na plan filmowy wszystko, co było potrzebne zgodnie z fabułą, niemniej rzeczy deficytowych nie dały. A do rzeczy deficytowych zaliczały się amerykańskie polowe ubiory spadochroniarskie M1942. Producenci filmu uszyli je sami. Zrobili to tak perfekcyjnie, że przez ponad pół wieku wszyscy związani z historią widzowie tego filmu (tak, ja też wpadłem w tę pułapkę) myśleli, że to są autentyki. Nic z tych rzeczy. Pewnego razu odezwał się w przestrzeni publicznej ‒ chyba już rozbawiony tym powszechnym pianiem nad „mundurologią” tego filmu ‒ specyficzny kolekcjoner „militariów” (kolekcjoner rekwizytów z filmów wojennych) i wszystko wytłumaczył, ponieważ jest właścicielem kostiumów z „Objective Burma!”. Te tak idealnie wyglądające ubiory M1942 są produktem cywilnym, tylko po prostu z idealnej firmy rekwizytorskiej i są ometkowane komercyjnymi cechami, nie wojskowymi. A że konsultant historyczny tego filmu był majorem-spadochroniarzem to powstało dla tego filmu wiele kopii tak idealnych różnych tekstyliów, że na ekranie nie do odróżnienia od oryginałów.
Również i tym razem polecam DVD z tym filmem, jeśli ktoś lubi klimaty Chinditów, Merrill's Marauders, 1st Air Commando Group. Film z niezwykłym klimatem, jakiego już nigdy nie będzie widząc, co się teraz produkuje o II wojnie.