"Masters of the Air" i inne filmy lotnicze

Moderator: Mike

Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

fw190 pisze:Nagle obudzili się w 3 z reką w nocniku...
Trzeba było słuchać mądrych ludzi. A jak nie, to jakaś kara musiała być.

Wszystkie światłe VIP-y amerykańskiego lotnictwa ostrzegały, że tak będzie i mam to wyraźnie napisane w prasie z lat 30./40., jaką zbieram. Jak się nie słuchało takich mądrych ludzi, jak Corley P. McDarment, Charles Lindbergh, Lewin Barringer albo Eddie Rickenbacker, to się to skończyło, jak się skończyło. Takie tuzy to wszystko przewidziały jeszcze w międzywojniu i wykrakały. Ciemnota forever. Ostrzegano, że na tle europejskich systemów kształcenia lotniczego (w tym paramilitarnego szkolenia szybowcowego) Stany Zjednoczone staczają się w niebezpieczną otchłań, ale nikt z decydentów nie chciał tego słuchać. Całe Soaring Society of America ostrzegało. Na nic. Do betonu USAAC nic nie docierało.

A potem, po przystąpieniu USA do wojny, trzeba było łamać wiele paragrafów prawa lotniczego, aby w ogóle latać, albo wstydliwie w podręcznikach prawa lotniczego z lat wojny usuwać niewygodne paragrafy, żeby uczniowie-piloci nie mieli pojęcia, do czego się ich zmusza. A dziś, jak się to mówi Amerykanom - to najchętniej by zastrzelili, bo to obraza majestatu, a oni przecież własnych materiałów na takie tematy nie czytają, bo i po co. Jak zawsze, w każdej działalności historycznej, oni (ale tak jak wszystkie inne nacje) myślą, że mają do czynienia z głupcami i że dziś nie można kupić dajmy na to ich prawa lotniczego z roku 1940 i 1943 i porównać sobie, jakie szwindle tam odchodzą.

:-)
Ostatnio zmieniony ndz 30 lis, 2014 1:33 am przez Grzegorz, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

A tymczasem chcę wspomnieć inny kultowy film lotniczy - Dive Bomber. Mam go na DVD, więc wiem, o czym piszę :-)

Film kultowy dla:
- miłośników lotnictwa lat 30. i wczesnych 40.
- miłośników lotnictwa morskiego
- modelarzy redukcyjnych
- fanek Errola Flynna

Olbrzymi walor filmu to kolorowa taśma filmowa (najnowocześniejsza w roku 1941) i autentyzm szeroko pojętego sprzętu. Nie ma tu replik rzecz jasna - autentyczne jest wszystko od jednostek nawodnych po całe lotnictwo morskie z epoki. Jedyne udziwnienie to kanadyjski myśliwiec zrobiony z nieco przebudowanego samolotu Ryan STA, ale to wyjątek w tym filmie.

Raj dla modelarzy! Po tym filmie już nikt nikogo nie będzie pytał, a jak tam wyglądał mechanizm składania skrzydeł w samolocie takim to a takim, i jakie tam były kolory tych mechanizmów? Nie ma co pytać - wszystko jest w filmie. Naprawdę dla wielu jest to cukiereczek i perełka filmów lotniczych nawet do dziś.

A sama fabuła? Z dzisiejszej perspektywy i przy dzisiejszej wiedzy głowy sobie człowiek o nią nie rozbije, ale jak na owe czasy (1941) był to film niezmiernie ambitny, ciekawy i oryginalny, bo niech mi ktoś pokaże film lotniczy o medycynie lotniczej i problematyce przeciążeń oddziaływujących na pilota.

Poniżej zrobiłem dla Was kilka stopklatek, ale i w necie też jest ich sporo. Jeśli ktoś lubi ten okres historyczny w lotnictwie to naprawdę gorąco polecam DVD z tym filmem.
Ostatnio zmieniony śr 19 lis, 2014 7:40 pm przez Grzegorz, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12018
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

O kurczę, nie widziałem tego! A wygląda na to, że będę musiał.
Mam całą masę filmów z epoki (bądź krótko po niej), traktujących o wojskach lądowych (They Were Not Divided, Theirs is the Glory, The Way Ahead i inne), czy morskich (About us the Waves, Cruel Sea), a tu taka perełka!
Takie obrazy zawsze ogląda się znakomicie, bo mimo pewnych niedociągnięć z punktu widzenia dzisiejszego widza, są krystalicznie wręcz autentyczne.
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Kolejnym ze starych filmów, który do dziś dla bardzo wielu pozostaje kultowym, jest „Objective Burma!”. Więcej o filmie tu http://en.wikipedia.org/wiki/Objective,_Burma!

Nie jest to może film stricte lotniczy, bo jest powietrznodesantowy, niemniej ma fajne wątki czysto lotnicze:
- wątek lotnictwa myśliwsko-rozpoznawczego;
- wątek silnikowego lotnictwa transportowego;
- wątek szybownictwa transportowego.

Ten film, jeśli chodzi o fabułę, nie jest już czysto amerykański, gdyż w pewnym sensie jest hołdem dla całych sił alianckich walczących w Birmie z Japończykami i siły te w filmie widać, tak w postaci wstawek dokumentalnych, jak i scen już czysto fabularnych.

Film, mimo że jest z 1945 r., niestety nie powstał na taśmie barwnej. Ale inne walory, jak choćby te z powyższego „Dive Bombera”, pozostają takie same. Oznacza to, że w warstwie lotniczej mamy fajne sekwencje z Ligtningiem, C-47 i CG-4A. Ogólnie w warstwie militariów ‒ prawie same oryginały z małymi wyjątkami.

Pierwszy z wymienionych to Lockheed F-4-1-LO Lightning (nr ser. 41-2156), „Limping Lizzie”, lotnictwa australijskiego i bardzo dla niego zasłużony, chociaż w filmie wziął udział już w takim okresie, gdy powrócił do USAAF i był przeznaczony na złom ze względu na ogólny zły stan. Ale dla filmu „Objective Burma!” jeszcze wzbił się w powietrze. Poniżej są stopklatki z mojego DVD z tym fajnym gratem.

Oprócz tego w filmie gra cała masa C-47 i CG-4A. Jeden z tych C-47 daje się zidentyfikować jako C-47A-90-DL, (nr ser. 43-16117). Fajny egzemplarz z dodatkowymi zbiornikami paliwa wewnątrz kadłuba. Ten z kolei dożył do roku 1949, gdy uległ wypadkowi nie kwalifikującemu go do naprawy. Ale w filmie zdążył pokazać wnętrze z epoki i różne fajne szczegóły tego wnętrza.

Ciekawostka dla Michała:
„Objective Burma!”, mimo swojej starości, jest filmem zawstydzającym dla kostiumografów na przykład takich filmów, jak „Najdłuższy dzień” lub „O jeden most za daleko”. Alianckie siły zbrojne zrobiły, co w ich ówczesnej mocy, aby w 1945 r. dać na plan filmowy wszystko, co było potrzebne zgodnie z fabułą, niemniej rzeczy deficytowych nie dały. A do rzeczy deficytowych zaliczały się amerykańskie polowe ubiory spadochroniarskie M1942. Producenci filmu uszyli je sami. Zrobili to tak perfekcyjnie, że przez ponad pół wieku wszyscy związani z historią widzowie tego filmu (tak, ja też wpadłem w tę pułapkę) myśleli, że to są autentyki. Nic z tych rzeczy. Pewnego razu odezwał się w przestrzeni publicznej ‒ chyba już rozbawiony tym powszechnym pianiem nad „mundurologią” tego filmu ‒ specyficzny kolekcjoner „militariów” (kolekcjoner rekwizytów z filmów wojennych) i wszystko wytłumaczył, ponieważ jest właścicielem kostiumów z „Objective Burma!”. Te tak idealnie wyglądające ubiory M1942 są produktem cywilnym, tylko po prostu z idealnej firmy rekwizytorskiej i są ometkowane komercyjnymi cechami, nie wojskowymi. A że konsultant historyczny tego filmu był majorem-spadochroniarzem to powstało dla tego filmu wiele kopii tak idealnych różnych tekstyliów, że na ekranie nie do odróżnienia od oryginałów.

Również i tym razem polecam DVD z tym filmem, jeśli ktoś lubi klimaty Chinditów, Merrill's Marauders, 1st Air Commando Group. Film z niezwykłym klimatem, jakiego już nigdy nie będzie widząc, co się teraz produkuje o II wojnie.
Awatar użytkownika
fw190
Posty: 40
Rejestracja: pt 19 lip, 2013 2:17 pm
Lokalizacja: 12 o'clock high
Kontakt:

Post autor: fw190 »

Oglądanie takich filmów samemu to zbrodnia. To trzeba usiąść, zwilżyć gardło by z wrażenia nie zaschło, przekąsić coś, omówić to i owo przy okazji. Oczywiście wiem wiem wiem, brak czasu, praca, ale jak mawiają Amerykuny: then make time! :D

Koniec końców pewnie dziś coś z tego obejrzę jak młoda zaśnie.
per ardua ad astra
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

fw190 pisze:Oglądanie takich filmów samemu to zbrodnia. To trzeba usiąść, zwilżyć gardło by z wrażenia nie zaschło, przekąsić coś, omówić to i owo przy okazji. Oczywiście wiem wiem wiem, brak czasu, praca, ale jak mawiają Amerykuny: then make time! :D
Ano pokarało nas wszystkich Krzysiu oddaleniem od siebie. Ja, zgodnie z moją dietą, kończę każdy dzień miseczką żurawin i jednym kieliszkiem czerwonego wina, ale przy takich filmach i w takim towarzystwie to można by ten dzień kończyć i butelką wina. Że się tak rozmarzę ‒ gdybyśmy wszyscy mieszkali w jednej osadzie, to na pewno znalazłaby się jakaś knajpka, która co weekend mogłaby nam wynająć małą salkę z telewizorem i odtwarzaczem DVD, a jak każdy z nas zaangażowałby swoją biblioteczkę DVD w takie spotkania, to na długi czas mielibyśmy fajne kumpelskie eventy. No ale jest, jak jest, życie niestety nie wygląda tak, jak my byśmy sobie tego życzyli, tylko jako ono...

Ale, ale... przy okazji DVD z filmem „Objective Burma!” zapomniałem dodać, że tam są dwa ekstrasy ‒ jeden to film dla miłośników pancerki pt. „The Tanks Are Coming” z 1941 r. (propagandówka sił pancernych US Army), natomiast drugi to USAAF-owska propagandówka „The Rear Gunner”, z Ronaldem Reaganem między innymi. Drugi z wymienionych jest dla mnie perełką, ponieważ są tam moje najulubieńsze samoloty T-6, mam jakiegoś bzika na punkcie tych Teksanów. W tym przypadku są to unikaty nad unikatami, za których zdjęcia modelarze daliby wszystko, bo są to T-6 uzbrojone i przeznaczone do szkolenia strzelców pokładowych. Właśnie o tym, o czym jest ten film, miał być czwarty odcinek mojego serialu „Zanim wyruszyli na Pacyfik”, tylko u mnie miało być sto razy dokładniej, fajniej, ciekawiej i byłoby, gdyby wydawca był wobec mnie fair, a że nie był to serial się urwał. Mniejsza o to. Filmik jest rewelacyjny, bo pokazuje wybrane metody szkolenia strzelców pokładowych, a to jest temat zawsze lekceważony, a niezmiernie ciekawy. Właśnie o tym chciałem pisać jeden albo nawet dwa kolejne odcinki tego mojego serialu. Było tak, że najwięcej różnej maści wynalazców przychodziło wtedy do lotnictwa amerykańskiego właśnie po to, żeby proponować różne wynalazki głównie do szkolenia strzelców i nawigatorów.

Za to los się do mnie uśmiechnął i mieszkam przy lotnisku, gdzie bazuje T-6. Gdy startuje, to w mojej dzielnicy szklanki brzęczą w domach, taki to hałas jest z Teksana. Wyobrażam sobie ilość decybeli, gdy startowała cała szkoła lotnicza na Teksanach.

Poniżej stopklatki z filmu „The Rear Gunner” i z T-6.
Awatar użytkownika
fw190
Posty: 40
Rejestracja: pt 19 lip, 2013 2:17 pm
Lokalizacja: 12 o'clock high
Kontakt:

Post autor: fw190 »

No nie da się ukryć, że jakoś tak te wizgi, gwizdy, wycia i brzęczenia nijak mają się do dźwięku tłoków przewalających się po cylindrach i narastania tego całego rabanu po przesunięciu manetki.

Mam w planach wypad do Warszawy więc zamierzam przeprowadzić go tak byśmy jednak coś razem obejrzeli!
per ardua ad astra
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Oj wyobrażam ja sobie taki nasz odwachowski klubik dyskusyjny nad filmami drugowojennymi, oj działoby się, działo. Wszystkie wątki byśmy poruszyli, od naszej ulubionej kostiumografii, scenografii, poprzez sprzęt, aż po skalę prawdopodobieństwa scenariusza. Do niektórych filmów to nie wiem, czy karetka „R” nie musiałaby być wezwana do naszego klubiku, bo ktoś mógłby się zakrztusić ze śmiechu. Jak ja bym Wam puścił ludzie kochani moje DVD z gniotem zwanym „Darby's Rangers”, to nie wiem, kto by się nie znalazł pod stołem ze śmiechu. Jakiż to piękny przykład, jak można schrzanić taki temat i doprowadzić go do fazy kabaretu. Wyjątek stanowią wstawki dokumentalne, jak brytyjscy komandosi szkolili amerykańskich rangersów ‒ to jedyna, mierzona sekundami, wartość tego filmu. Jak byście zobaczyli to, jak mały Kazio wyobrażał sobie szkopa na froncie włoskim to naprawdę w tym momencie musiałbym Wam zakazać jeść cokolwiek, bo mogłoby się źle skończyć właśnie zakrztuszeniem.

Ale i tak uwielbiam filmy z tamtych czasów. Mają swój klimat, jakiego już nigdy nie będzie, choć próbę podróbki tamtych klimatów podjął w 2006 r. Steven Soderbergh w czarno-białym filmie „The Good German”. Ale to jednak nie to, co filmy z lat, powiedzmy, 1946-1970.

:-)
Awatar użytkownika
fw190
Posty: 40
Rejestracja: pt 19 lip, 2013 2:17 pm
Lokalizacja: 12 o'clock high
Kontakt:

Post autor: fw190 »

A tymczasem:
http://reelbrief.com/?p=1144

ptoki ćwierkają nad Manston, że coś jest na rzeczy ;)
per ardua ad astra
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

porucznik USAF Patrick King pisze:The 10-part TV series would follow U.S. Army Air Corps aviators from the mighty 8th Air Force...
Ech, jak zawsze... :-(

U tych pisarczyków to czy USAAC, czy USAAF, to wszystko jedno i wsio ryba. Gdy powstawała 8th AF to „U.S. Army Air Corps” nie istniał od ponad dwóch lat. Serial „Masters of the Air” na pewno nie będzie o lotnikach USAAC, jak pisze porucznik USAF Patrick King i jako porucznikowi USAF wypadałoby to wiedzieć.
Awatar użytkownika
fw190
Posty: 40
Rejestracja: pt 19 lip, 2013 2:17 pm
Lokalizacja: 12 o'clock high
Kontakt:

Post autor: fw190 »

Może się zagapił. Ja tam czasem się zagapiam i nie zauważę babola ;)

Tak czy owak dobrze, że coś się dzieje, bo już zaczynałem się martwić tą ciszą.
per ardua ad astra
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

fw190 pisze:Tak czy owak dobrze, że coś się dzieje, bo już zaczynałem się martwić tą ciszą.
Fakt. Dobrze, że produkcja trwa. Coś tym nieszczęsnym ludziom od historii się należy. Jak czytam o gościu, który w 8th AF, jako technik pokładowy i strzelec, miał Air Medal z pięcioma liśćmi dębowymi (czyli Air Medal nadany sześciokrotnie) to skóra cierpnie, co ten człowiek musiał przejść w powietrzu, żeby wg kryteriów Air Medalu dostać go aż sześć razy. To jest po prostu horror.

Nawiasem mówiąc, ciekawy przypadek falerystyczny. Teoretycznie nie miał prawa mieć AM aż z pięcioma liśćmi (maksymalnie można było mieć z czterema), gdyż zgodnie z przepisami te pięć liści brązowych powinien zastąpić jeden liść srebrny oznaczający właśnie pięć brązowych. Ale kto by tam się czepiał, że jednostka akurat nie dostała do magazynu liści srebrnych, a tylko same brązowe.

Steve Marchioli - to o nim piszę i tu jest o nim strona http://carol_fus.tripod.com/photo_aaf_marchioli.html
Awatar użytkownika
fw190
Posty: 40
Rejestracja: pt 19 lip, 2013 2:17 pm
Lokalizacja: 12 o'clock high
Kontakt:

Post autor: fw190 »

Tymczasem obejrzałem wszystkie odcinki Allo, Allo i gdyby rzecz cała działa się na prawdę, to Rene pewnie nie raz i nie dwa widziałby Abbeville Kids# startujących z Abbeville na spotkanie swego przeznaczenie*.
Flight Lieutenants Fairfax i Carstairs od małego kojarzyli mi się z angielskimi lotnikami. Wspaniałe postacie, a najlepsze w nich było to co kocham w Angolach i ich języku: old sport, jolly good, champ i wszelkiej maści bliżej niezapisywalne okrzyki zadowolenia. Wspaniali ludzie.

#ja tam wolę Boys
*czyli zwycięstwa nad Szpitfojerami :-) JG 26 to była jednostka na schwał i powie to każdy, jak nie prawie każdy angolański pilot myśliwski! I basta!
per ardua ad astra
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

fw190 pisze:#ja tam wolę Boys
Gdy mowa o jakichś „Boys” to ja jestem szalikowcem The Yoxford Boys - dwa razy dostali PUC, a na takie coś to już naprawdę trzeba było się narobić i natłuc szkopa. To były pistolety! Nic dziwnego, że Chuck Yeager to Yoxford Boy - ten jakby mógł to barierę dźwięku przekroczyłby Mustangiem. A te ich Mustangi - najpiękniejsze w świecie! Nie ma drugich takich czaderskich P-51 jak od The Yoxford Boys. Większość moich szaf wypełniają modele różnych P-51 i pliki kalkomanii do The Yoxford Boys. Jeśli dożyję emerytury i wcześniej nie wykończy mnie XIX-wieczny polski kapitalizm to będę ją dzielił pomiędzy miłość do Labradorów i Mustangów The Yoxford Boys. Będę je wtedy sklejał taśmowo, bo teraz niestety nie mam czasu, aby skończyć choć jednego z pozaczynanych.

BTW - Yeager też był pyskaczem, jak koleżka Bär, bo cuś cienko skończył karierę jak na lotnika tego formatu. Jak na standardy usaafowskie jednogwiazdkowy generał za wszystkie wyczyny wojenne (11 razy Air Medal!!!) plus pilota doświadczalnego to już naprawdę mogliby mu dać 2-3 gwiazdki generalskie. No ale z jakichś przyczyn nie dali...
Awatar użytkownika
fw190
Posty: 40
Rejestracja: pt 19 lip, 2013 2:17 pm
Lokalizacja: 12 o'clock high
Kontakt:

Post autor: fw190 »

W którymś z seriali z Discovery, czy w jakieś książce, za cholerę nie mogę sobie przypomnieć okazało się, że był bardzo zaborczy w kwestii pierwszeństwa we wszystkim - np. strasznie się wpychał z dupskiem na fotel by polatać jako pierwszy tym migiem przejętym w Korei.
per ardua ad astra
ODPOWIEDZ