Koszule, krawaty, spinki kołnierzyków, spinki do krawatów

Moderator: Mike

Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Jeszcze jedno zdjęcie z zasobów archiwalnych Life'a. I znowu na miarę dzisiejszej upalnej pogody.

Mamy tu amerykańskiego generała Clarka na statku transportowym u wybrzeży Australii w roku 1942. Generał ma niestandardową koszulę „private purchase” uszytą Bóg wie gdzie, ja przynajmniej nie podejmuję się powiedzieć gdzie. Może to być dziełko któregoś z krawców państw Commonwealthu, może być coś z „civvie street”, jak mawiali Amerykanie, czyli od krawca „z ulicy” gdzieś w USA.

Jeśli ktoś zna podobne koszule u oficerów Commonwealthu/PSZ to będę wdzięczny za pokazanie, bo najciekawsze byłoby pokazanie najszerszego spektrum klienteli na te koszule. Wyraźnie przecież widać, że krawcy nie mający kontraktów z wojskiem, ale handlujący z wojskiem czy to za pośrednictwem sklepów PX, czy też bezpośrednio z witryn swoich warsztatów krawieckich, nie chrzanili się w dokładność i nie robili tych uświęconych amerykańskimi przepisami patek kieszeniowych ze ściętym rogami, tylko robili patki najprostsze, jak leci, prostokątne i koniec.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

I kolejna Rangoon Shirt (oficerska) zakupiona gdzieś prywatnie przez Amerykanina, ale tym razem jest to produkt amerykański (lecz nie szwalni wojskowej US Quartermaster). Koszula niestandardowa jeśli chodzi o krój kieszeni, ale chyba już widzicie, że pod pewnymi względami diabli wzięli przepisy ubiorcze i zaczęła się na jakimś etapie wojny „wolna amerykanka” dosłownie i w przenośni. Nosiło się wszystko co komu podleci.

Jest to koszula w jednym z niezliczonych odcieni khaki. Uczulam na kwestię, że Rangoon Shirt z mojego postu z 5 lipca 2014, godz. 10.54, jest koszulą w (umownym) kolorze Olive Drab Shade No. 51, który także miał swoje niezliczone odcienie stosowne do kryzysu w danym momencie - znaczy kryzysu z pigmentami do barwników przemysłu tekstylnego.

Jeśli jakiś oficer PSZ przewinął się przez amerykańskie ręce, bo np. skądś go kowboje wyzwolili, to nie można wykluczyć, że dostał od nich taką koszulę i któryś z krawatów, ale do krawatów przejdziemy niebawem.
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12018
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Smakowite posty, Grzesiu. Problemem, który nas ogranicza, może być fakt, iż w PSZ, tudzież Commonwealth przynajmniej w północno-zachodniej Europie nie miał w regulaminie czegoś takiego, jak "koszula mundurowa" w znaczeniu koszuli zastępującej kurtkę mundurową.
A co za tym idzie-pozostają nam do śledzenia głównie kołnierzyki, które czasami mogą być zbyt niewyraźnym tropem.
Co innego-inne, cieplejsze teatry działań wojennych, choć tam Król obficie wyposażał swoje wojsko w różnorakie koszule do tego odpowiednie.
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Ano wszystko racja, z Wami nie ma tak dobrze, doza luzactwa jest jednak u Was mniejsza. ETO co innego ‒ MTO co innego. Plus oczywiście inne kwestie regulaminowe Commonwealthu/PSZ. Koszmar zapinania BD pod szyją dla niższych szarż nie daje poszaleć z fasoniarstwem, gdy większość USarmistów i jakaś część podoficerów i oficerów Commonwealthu to fasoniarze, choć na różną skalę w zależności od państwa. Pokazuję jednak to wszystko dla kilku nurtów reenactingu:

• Dla rekonstruktorów „cieplejszych teatrów działań wojennych”, jak wspomniałeś;
• Dla rekonstruktorów-oficerów;
• Ogólnie dla rekonstruktorów Commonwealthu czasu II w.ś.;
• Dla wyjątków w ramach PSZ (jak np. PUK, gdzie przecież szeregowi nosili się jak oficerowie, także po przybyciu z MTO do UK; nawiasem mówiąc dużo pułków miało taki przywilej?);
• I dla jeszcze czegoś, do czego polscy historycy jak zawsze z tchórzostwa i świętoszkowatej hipokryzji nawet się nie dotkną, bo to jest „trędowata historia”, ale może kiedyś dotkną się jacyś rekonstruktorzy? Mam na myśli międzynarodowe (z Polakami w składzie) i polskie kompanie wartownicze (choć to nieprecyzyjne określenie) tworzone przez US Army na wszystkich terenach przez nią zajętych. Kompanie złożone z byłych więźniów KL-i, jeńców, robotników przymusowych. Ci ludzie początkowo mieli normalne sorty mundurowe US Army (przed przefarbowaniem ich na czarno), a przecież jakaś część tych ludzi trafiała potem do PSZ, albo (gdy amerykańskie dowództwo miało już po dziurki w nosie przestępczości tych kompanii) byli karnie odsyłani do PSZ, albo przynajmniej do strefy brytyjskiej, a potem niech delikwent już się martwi sam, czy chce do polskiego wojska, czy chce gdzieś dać nogę. Poza tym działała już wtedy UNRRA a Amerykanie przekazali jej chyba najwięcej ubrań wojskowych, więc jeśli ktoś przewinął się przez UNRRĘ, a nawet niekoniecznie przez te niesławne kompanie wartownicze, a przy tym ten ktoś chciał dotrzeć do PSZ, to też mógł przybyć pod polską jurysdykcję w jakiejś fantazyjnej mieszance mundurowej z jakimiś amerykańskimi akcentami typu właśnie koszula, krawat, któryś ze starszych wzorów kurtek itp.

Są badacze tych kompanii wartowniczych (jeden z nich niestety umiera teraz na raka), mają ciekawe materiały na ten temat, ale nikt tego nie weźmie do publikacji, tak jak nikt nie chciał wziąć prawdziwych opisów tego, co robiły w polu amerykańskie siły specjalne podczas II wojny. Jedna telewizja raz chciała spróbować, ale się przeraziła, że to poniżej wytrzymałości tzw. opinii publicznej i że będzie afera i milion sto pięćdziesiąt procesów. Z tymi kompaniami jest tak samo, choć obiektywnie rzecz biorąc jest to kawałek historii II wojny i całkiem ciekawy z historycznego i psychologicznego punktu widzenia.

Wspomniałem, że na początku te kompanie miały normalne sorty mundurowe US Army, a potem (gdzieś tak na przełomie 1945/46) przefarbowano je na czarno. Dlaczego? Bo te kompanie były nie do okiełznania pod względem dyscypliny. Były złożone z ludzi po ciężkich przejściach, na pewno już ze zmianami psychicznymi, z ludzi żądnych zemsty na Niemcach i to bez przebierania w środkach. Te kompanie to było jedno wielkie konfliktogenne przedsięwzięcie - pijaństwo, wypadki samochodowe, grabieże na Niemcach, amatorskie tropienie zbrodniarzy wojennych, samosądy, mordy, gwałty, wszelka inna przestępczość. Amerykanie kompletnie nie mogli nad tym zapanować, a to wszystko szło na ich wizerunkowe konto, bo skarżący się Niemcy nie odróżniali regularnej US Army od tych dziwnych kompanii i było frycom nie do wytłumaczenia, że to nie US Army morduje gdzieś pokątnie, grabi i mści się na Niemcach. To się Amerykanie wkurzyli i kazali ufarbować każdy ciuch tych kompanii na czarno, a Niemcom kazali odróżniać „zielonych” od „czarnych” i dopiero wtedy meldować kto rozrabia.

Tak, czy siak, w latach 1944-1945 jacyś Polacy na pewno docierali do PSZ mając na sobie różne amerykańskie ubrania wojskowe. Dlatego to wszystko pokazuję, włącznie z rzeczami letnimi, ponieważ między bajki można włożyć inny amerykański zapis regulaminowy - nosić wełnę do wełny, a chino do chino. Są to baśnie, jakie (o dziwo!) żyją nawet na USMF. Można pokazać nie wiem ile zdjęć z ETO, gdzie USarmiści noszą koszule letnie do zimowych mundurów, bo zapewne koszule inne poszły do prania, albo np. wełnianych musztardówek akurat zabrakło u gangsterów z Quartermaster, bo poszły na czarny rynek. Dlatego niczego nie można wykluczyć, jeśli chodzi o to, co mógł dostać Polak udający się skądś do PSZ, ale uprzednio przewinąwszy się przez UNRRĘ albo US Army.

A poza wszystkim innym piszę to też dla Ciebie! :-) W Twoim fachu powinno Ci się to przydać. Gdy ten wątek dobrnie do końca to wszyscy będziemy o niebo lepiej wyszkoleni w paru sprawach, jak już sam miałem okazję się przyznać. Na pewno po tym wątku będziesz mógł rozmawiać z Twoimi partnerami ciut innym językiem i nie wszystko dasz sobie wcisnąć. :-) A i ja też nie wszystko dałbym sobie już wcisnąć np. przez usmfowców. :-)
Awatar użytkownika
Sebol
Posty: 168
Rejestracja: pn 11 mar, 2013 3:23 pm
Lokalizacja: Bielsko B.

Post autor: Sebol »

A co koledzy mogą powiedzieć nt. tego krawatu oraz koszuli ;)

Obrazek
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Z paru powodów koszula na 99,9% nie amerykańska. Krawat bardzo szeroki, czyli raczej chyba z końca wojny (będę to omawiał w kolejnych postach). Jeśli to krawat brytyjski, wówczas może to być na przykład wojskowy krawat Viyella, bo one były szerokie. Jeśli amerykański, to raczej po nowelizacji przepisów AR 600-35 z 31 marca 1944 r., gdy weszły krawaty Olive Drab Shade No. 51 i nierzadko były one bardzo szerokie, jak na ówczesne wcześniejsze standardy.
Awatar użytkownika
Sebol
Posty: 168
Rejestracja: pn 11 mar, 2013 3:23 pm
Lokalizacja: Bielsko B.

Post autor: Sebol »

Dopowiem jeszcze, że zdjęcie to wykonane zostało w Durbanie na 99% w 1943 roku po otrzymaniu odznaki SBSK. Dodatkowa zagadka dla mnie to model tego SD. Mam wrażenie że może to być albo szyta/przerabiana marynarka prywatnie z zasobów South African Army, uwagę moją przykuły wczesne "polandy".
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Łooo, no to dodatkowa masakra, bo to może być po prostu wszystko, tak jak podejrzewasz. To może być tak, jak ze słynnymi pięknisiami z PUK - różne rzeczy szyte u krawców i kaletników z całego południowego wybrzeża Morza Śródziemnego, aby tylko były na najwyższym poziomie. Do Durbanu to już moja wiedza nie sięga. Ten krawat jest tak bardzo szeroki, że w regularnych dostawach wojskowych jeszcze chyba takich nie było w 1943 roku. To może być krawat „civvie street”, aby tylko był jakiś w miarę oliwkowy, bo jest jednak dość ciemny.
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12018
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Kołnierz bardziej brytyjski, coś jak w koszulach RAF-u.
A service dress zaiste przedziwny.

DODANO

Tak tytułem uzupełnienia, bo docierają do mnie głosy, że nie wszyscy wiedzą, o czym mówimy: kilka obrazków demonstrujących sposoby wiązania krawatów na omawiane sposoby.
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Tutaj możecie zobaczyć, jak fajnie nasi nosili się w USA. Nie dość, że mamy szpanerskie Ray-Bany to i spineczka do krawata z epoki Art Déco taka, że już o bardziej wyrafinowaną byłoby niełatwo - nie dość, że spinka, to jeszcze z łańcuszkiem.

A tak nawiasem mówiąc - podczas najważniejszych amerykańskich manewrów całych lat 40. w Louisianie w 1941 r. to wszystkiego bym się spodziewał, ale nie delegacji PSZ. Ma ktoś jakiś pomysł, kim jest oficer ze zdjęcia? Czy to ktoś z UK, czy może z ataszatu wojskowego naszej ambasady w USA?
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12018
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

A to Ci psikus! Generalnie pan pułkownik wygląda, jak amerykański oficer w koszuli i chino/pinkach, tyle, że w... rogatywce!
Obstawiam jakiegoś eleganta z ataszatu! Fenomenalne zdjęcie, Grzegorz!
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Mike pisze:...tyle, że w... rogatywce!
Tylko ta rogatywka ratuje sprawę! :-) Gdyby nie ona, to człowiek zachodziłby w głowę z jakiego państwa jest ta postać i czy ona aby cywilna, czy wojskowa...?

Wiedziałem, że zdjęcia się spodobają, bo ja też o mało z krzesła nie spadłem, jak je zobaczyłem :-)

No to patrzmy dalej, jak nasi nosili się w USA.

Poniżej jest zdjęcie z imprezy zwanej United Nations Week. Miało to miejsce w mieście Oswego w stanie Nowy Jork. Fotografia z czerwca 1943 r.

Fajna spinka kołnierzyka - a jakże!
Ostatnio zmieniony czw 29 paź, 2015 2:52 pm przez Grzegorz, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

I dalej nasi w USA.

Mjr Stefan M. Dobrowolski, zastępca attaché wojskowego Ambasady RP w USA. Zdjęcie zrobione w United Nations Club w Dumbarton Oaks 6 września 1942 r.

I znowu kołnierzyk na spinkę.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Mike pisze:Obstawiam jakiegoś eleganta z ataszatu! Fenomenalne zdjęcie, Grzegorz!
Pogrzebałem, pogrzebałem i (chyba) się dogrzebałem. Może się mylę - niech mnie tedy ktoś sprostuje - ale ten gentleman to jest moim zdaniem płk Włodzimierz Onacewicz - attaché wojskowy Ambasady RP w Waszyngtonie w tamtych czasach.
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12018
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Fantastyczne fotografie! Widać u tych naszych oficerów inny nieco sznyt, niż u tych, którzy służyli na Wyspach.
Wszakże, pojawianie się na waszyngtońskich salonach wymagało dostosowania się do panującej tam mody! No i jestem pewien, że mundur szyty u amerykańskiego krawca miał nieco inny sznyt, a i prawdopodobnie materiałowi bliżej było do Officer`s Service Coat`a, niż brytyjskiego frencza.
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
ODPOWIEDZ