skalpel i karabin
Moderator: Mike
skalpel i karabin
Gorąco chcę zaprosić Was do śledzenia mojego bloga pt. "skalpel i karabin".
Tytuł mówi sam za siebie, nie będę się więc rozpisywał. Generalnie: historia medycyny, głównie historia medycyny wojskowej, a najgłówniej historia medycyny Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie:)
Facebooka nie trawię, a robienie strony internetowej jest dla mnie za mądre. Jest masa ciekawych tematów, lecz nie wszystkie nadają się do opublikowania na łamach czasopism. Stąd pomysł na bloga. Będę zamieszczał na nim także relacje z moich poczynań rekonstrukcyjno-medycznych.
http://skalpelikarabin.blogspot.com/
Proszę o krytyczne uwagi, a jeśli ktoś ma ochotę zapraszam do współpracy.
Olo
Tytuł mówi sam za siebie, nie będę się więc rozpisywał. Generalnie: historia medycyny, głównie historia medycyny wojskowej, a najgłówniej historia medycyny Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie:)
Facebooka nie trawię, a robienie strony internetowej jest dla mnie za mądre. Jest masa ciekawych tematów, lecz nie wszystkie nadają się do opublikowania na łamach czasopism. Stąd pomysł na bloga. Będę zamieszczał na nim także relacje z moich poczynań rekonstrukcyjno-medycznych.
http://skalpelikarabin.blogspot.com/
Proszę o krytyczne uwagi, a jeśli ktoś ma ochotę zapraszam do współpracy.
Olo
Re: skalpel i karabin
Krytycznych uwag nie ma, bo inicjatywa jest rewelacyjna. Marzyłoby mi się, aby znalazł się też w tym blogu kącik psychologii wojskowej czasu II wojny. Niby takiej dziedziny oficjalnie jeszcze wtedy nie było, przynajmniej jeśli chodzi o ten termin, ale przecież zastępy psychologów pracowały dla sił zbrojnych. To, co dziś nazywamy CSR i PTSD istniało na pewno już od czasów wojen na maczugi, tylko nikogo to nie obchodziło. Zaczęło obchodzić około I wojny, rozwinęło się na II wojnie, a dziś to już wiadomo - z żołnierzem, jak z jajkiem.piekarz24 pisze:Proszę o krytyczne uwagi, a jeśli ktoś ma ochotę zapraszam do współpracy.
No to się rozmarzyłem na temat zawartości blogu... :-)
Jak by co, to służę zdjęciami drobiazgów medycznych z mojej kolekcji. Nie ma tego może za wiele, ale zawsze coś, choć to rzeczy amerykańskie. Ale moim zdaniem wiele rzeczy z zakresu Lend-Lease i Reverse Lend-Lease jest nadal nie do końca zbadanych i ciągle ktoś coś odkrywa, więc tak naprawdę nikt nie może być na 100 proc. pewien, jaka była przenikalność medykamentów amerykańskich w obrębie wojsk Commonwealthu, a więc także PSZ. Ja na przykład nie uwierzę, że u maczkowców - po dwukrotnej współpracy z dwoma różnymi dywizjami piechoty US Army - nie znalazł się ani jeden element amerykańskich medykamentów, a choćby i skoszonych przez kogoś z naszych z amerykańskich zwłok.
Z rzeczy naprawdę fajnych, a niemal kultowych, oferuję zdjęcia amerykańskiej opaski uciskowej z II wojny, która była „wielofunkcyjna”. Niektórzy amerykańscy spadochroniarze używali jej do troczenia noży na łydkach (głupota nawiasem mówiąc i idiotyczne fasoniarstwo, ale to już inna sprawa). Mam tę opaskę w stanie idealnym z bardzo czytelną naszywką:
[center]CAUTION - Loosen tourniquet every twenty minutes but do not remove it. If bleeding does not begin, leave tourniquet loosely in place. If bleeding begins, allow to spurl three times and tighten again.
Kops Bros., Inc., New York, N.Y., Made in U.S.A.[/center]
Opaska jest z klipsem oczywiście fosforanowanym w roztworze Parkera, bo amerykańskie siły zbrojne - w przeciwieństwie do reszty świata - akurat tę technologię zabezpieczania antykorozyjnego ukochały sobie ponad miarę.
Mam też inny „kultowy” (przynajmniej z literatury i kinematografii) przedmiot - słynną drugowojenną torebeczkę sulfonamidu wyprodukowaną przez Hynson, Westcott & Dunning, Inc. I mam także drugowojenny puder do stóp firmy Meritt Chemical Co., Inc. (stopa okopowa być może też będzie miała u Ciebie swój kącik?).
Jak chcesz Olek to Ci to wszystko ładnie sfotografuję.
Z rzeczy naprawdę fajnych, a niemal kultowych, oferuję zdjęcia amerykańskiej opaski uciskowej z II wojny, która była „wielofunkcyjna”. Niektórzy amerykańscy spadochroniarze używali jej do troczenia noży na łydkach (głupota nawiasem mówiąc i idiotyczne fasoniarstwo, ale to już inna sprawa). Mam tę opaskę w stanie idealnym z bardzo czytelną naszywką:
[center]CAUTION - Loosen tourniquet every twenty minutes but do not remove it. If bleeding does not begin, leave tourniquet loosely in place. If bleeding begins, allow to spurl three times and tighten again.
Kops Bros., Inc., New York, N.Y., Made in U.S.A.[/center]
Opaska jest z klipsem oczywiście fosforanowanym w roztworze Parkera, bo amerykańskie siły zbrojne - w przeciwieństwie do reszty świata - akurat tę technologię zabezpieczania antykorozyjnego ukochały sobie ponad miarę.
Mam też inny „kultowy” (przynajmniej z literatury i kinematografii) przedmiot - słynną drugowojenną torebeczkę sulfonamidu wyprodukowaną przez Hynson, Westcott & Dunning, Inc. I mam także drugowojenny puder do stóp firmy Meritt Chemical Co., Inc. (stopa okopowa być może też będzie miała u Ciebie swój kącik?).
Jak chcesz Olek to Ci to wszystko ładnie sfotografuję.
Marzyłoby mi się, aby znalazł się też w tym blogu kącik psychologii wojskowej czasu II wojny. Niby takiej dziedziny oficjalnie jeszcze wtedy nie było, przynajmniej jeśli chodzi o ten termin, ale przecież zastępy psychologów pracowały dla sił zbrojnych
Dla zainteresowanych historią psychologii wojskowej, polecam zwłaszcza dwie książki:
W. Holden, Shell Shock. The psychological Impact of War, London: Channel4 Books, 1998,
T. Cobb & B. McAndrew, Battle Exhaustion. Soldiers and Psychiatrists in the Canadian Army, 1939-1945, Montreal-London : McGill-Queen's University Press, 1990.
Holden jest bardziej ogólna, próbuje pokazać problem ‘tchórzostwo czy problem psychologiczny’ w kontekście społecznym od I wojny do Bośni.
Cobb i McAndrew to moim zdaniem lektura obowiązkowa dla tych co zajmują się psychologią pola walki. Na przykładzie Kanadyjczyków pokazują nie tylko proces/próby diagnozowania, pomocy, ale też tworzenia ‘frontowych poradni psychologicznych’.
Jako uzupełnienie polecam:
http://www.canadianmilitaryhistory.ca/b ... xhaustion/
http://www.canadianmilitaryhistory.ca/b ... -archives/
Olku, blog jest świetny (już powędrował na zakładkę). Jeśli potrzebowałbyś jakieś konkretne dokumenty z Sikorskiego, albo literaturę anglojęzyczną – daj znać.Gorąco chcę zaprosić Was do śledzenia mojego bloga pt. "skalpel i karabin".
"Try to look unimportant; the enemy may be low on ammo and not want to waste a bullet on you."
Grzegorz pisze:Z rzeczy naprawdę fajnych, a niemal kultowych, oferuję zdjęcia amerykańskiej opaski uciskowej z II wojny
Super, bardzo takie zdjęcia mi się przydadzą! Dzięki:) Nawet wiem, o czym będzie jeden z kolejnych wpisów...Grzegorz pisze:Jak chcesz Olek to Ci to wszystko ładnie sfotografuję.
Świetne materiały! Szczególnie te archiwalia, przydadzą się do analiz porównawczych.Mags pisze:Jako uzupełnienie polecam:
http://www.canadianmilita...tle-exhaustion/
http://www.canadianmilita...stion-archives/
Olo
Ostatnio zmieniony wt 22 paź, 2013 9:11 pm przez piekarz24, łącznie zmieniany 1 raz.
Będzie trzeba się zapoznać ;-)W. Holden, Shell Shock. The psychological Impact of War, London: Channel4 Books, 1998,
T. Cobb & B. McAndrew, Battle Exhaustion. Soldiers and Psychiatrists in the Canadian Army, 1939-1945, Montreal-London : McGill-Queen's University Press, 1990.
Będziesz draniu tak długo bił butami w ziemie,
aż ci koniec pikelhaubu z ziemi będzie sterczał
aż ci koniec pikelhaubu z ziemi będzie sterczał
Oluś,
Czy Ty wiesz na co Ty się porwałeś i w co się wpakowałeś, a ja Cię dodatkowo w tym „pogrążę”? :-) :-) :-)
Będziesz musiał wymyślić polską nazwę (i chyba stać się polskim pionierem pod tym względem) na patent firmy Squibb zwany „syrette”.
No to bracie wpadłeś, jak śliwka w kompot :-) Ja jeszcze nie widziałem sensownej polskiej nazwy dla tej „tubko-strzykawki”. A ode mnie dostaniesz zdjęcie pakietu pierwszej pomocy dla drugowojennych US wojsk desantowych, gdzie właśnie była kultowa „morphine syrette” - też widoczna w całej (przynajmniej nowocześniejszej) kinematografii.
:-)
Czy Ty wiesz na co Ty się porwałeś i w co się wpakowałeś, a ja Cię dodatkowo w tym „pogrążę”? :-) :-) :-)
Będziesz musiał wymyślić polską nazwę (i chyba stać się polskim pionierem pod tym względem) na patent firmy Squibb zwany „syrette”.
No to bracie wpadłeś, jak śliwka w kompot :-) Ja jeszcze nie widziałem sensownej polskiej nazwy dla tej „tubko-strzykawki”. A ode mnie dostaniesz zdjęcie pakietu pierwszej pomocy dla drugowojennych US wojsk desantowych, gdzie właśnie była kultowa „morphine syrette” - też widoczna w całej (przynajmniej nowocześniejszej) kinematografii.
:-)
A ode mnie Olku masz zdjęcia z otworzenia mojego zestawu dla RAF. Zrobiłem to dzisiaj choć pudełko leżało u mnie już z 5 lat. Ciekawość wzięła górę ;) no i niech będzie to z pożytkiem dla Nas wszystkich.
p.s. Magda jak byś szukała czegoś na wzmocnienie to wpadnij, przetestujemy czy działa po 70 latach ;)
p.s. Magda jak byś szukała czegoś na wzmocnienie to wpadnij, przetestujemy czy działa po 70 latach ;)
Dzięki Sebastian! Zresztą tą morfiną podsunąłeś mi temat kolejnego wpisu na blogu.
http://skalpelikarabin.blogspot.com/
Olo :)
http://skalpelikarabin.blogspot.com/
Magda uważaj! Mówi Ci, że na wzmocnienie, a lek jest na spanie. Sebol to stary "zboczuch". Dziewczyny nie umie normalnie znaleźć i tak sprawy musi załatwać :PSebol pisze:p.s. Magda jak byś szukała czegoś na wzmocnienie to wpadnij, przetestujemy czy działa po 70 latach ;)
Olo :)