: pt 04 lip, 2014 8:20 pm
Nigdy zaden rekonstruktor nie pokaza jaki jest ten strach i nigdy oproc tych ktore to znali nie zrozumia jaki jest ten strach ! Co ci sie w glowie dzieje albo w twojem cialo .....
Masz rację. Ale może warto choć spróbować? Skoro aktor może to zrobić idealnie, to może rekonstruktor, który jest na pewno oczytany w stosownym temacie o niebo lepiej, niż aktor, mógłby się pokusić o podobne odtwórstwo?KR48 pisze:Nigdy zaden rekonstruktor nie pokaza jaki jest ten strach i nigdy oproc tych ktore to znali nie zrozumia jaki jest ten strach ! Co ci sie w glowie dzieje albo w twojem cialo .....
No właśnie! To jest nasz nie tknięty tutaj temat. A szkoda. Odpowiedzialność opowiadacza za jakość pokazu jest kolosalna, być może nawet większa niż rekonstruktorów. Tylko od niego zależy, czy rekonstruktorzy walczą w atmosferze propagandy, czy jednak jakiejś realnej opowieści historycznej bez podrasowywania pewnych zagadnień.Kudłaty pisze:Żeby coś takiego zrobić musi być dobry narraror czyli opowiadacz.
Na pewno większość, na szczęście nie wszyscy. To jest dokładnie to, co zarzucają rekonstruktorom media i przynajmniej część środowiska nauk społecznych. I obawiam się, że nie bez racji.KR48 pisze:rekonstruktorze sa wielkie dzieci
Bardzo dobry pomysł. Odpadłaby wtedy olbrzymia część rekonstruktorów. Wojna przestałaby dla nich być „fajną męską przygodą”, na co mnie nóż w kieszeni się otwiera...KR48 pisze:najpierw by bylo sprobowac zyc 15 dni jak one zyli , stres , brak spanie , brak jedzenie i itp.
I tu - niemal w rocznicą zainicjowania tego wątku (pierwszy post 25 lipca 2013) - zatoczyliśmy kółko niczym łódka z uszkodzonym sterem i można tylko zapytać: Czy to wszystko w ogóle ma jakikolwiek sens? Dziś nieszczęście i nieszczęśnicy nie są cool, jazzy i trendy, w związku z tym są żałośni, bo dziś liczy się tylko mniej lub bardziej iluzoryczne szczęście i tak zwany sukces. Tylko po co taki widz przyłazi na imprezę rekonstruktorską? Bo akurat nie ma „Złota dla zuchwałych” w tv to niech mi się tutaj na żywo trochę postrzelają dla rozrywki? Do takiej granicy dobrnął już prymitywizm współczesnego człowieka?Grohl pisze:A nic tak mnie nie denerwuje, jak "rekonstrukcje" prawdy historycznej, gdy panika wzbudza salwy śmiechu...
Mój najwyższy szacunek! Będziesz antytezą tego, jak wygląda obecny reenacting, a tezą tego, jak powinien wyglądać i czego ludzi powinien uczyć. Pytanie tylko, kto to doceni? Musisz mieć świadomość tego, że w tej wszechogarniającej głupocie, jaka panuje, będziesz rekonstruktorem „mniej atrakcyjnym”, a jeśli będziesz odgrywać ludność cywilną czymś przerażoną to spotkasz się z tym, o czym pisze Wojtek ‒ z wyśmianiem. Takie jest moim zdaniem ryzyko Twojej bardzo dobrej decyzji.Łoś pisze: Ja w każdym razie zdecydowałem, że nie założę już munduru. Wolę zająć się odtwarzaniem życia cywilnego, które jest kompletnie zbagatelizowane w polskiej rekonstrukcji historycznej a jest równie ciekawe.
To prawda. Ludziom odbiła szajba. Chociaż spokoju na świecie próżno szukać. Nawet niedaleko koło nas toczy się regularne zabijanie. Jest już naprawdę blisko naszych granic. I właśnie chyba obrazki z Ukrainy spowodowały, że nabrałem obrzydzenia do zabijania. Chociaż i mi można zarzucić obłudę i hipokryzję, bo od zakończenia drugiej wojny światowej nie było ani jednego dnia, gdzie ktoś nie zabijał innych w imię ojczyzny, religii, ideologii i innych podobnych bzdur. Nie skreślam jednak rekonstrukcji jako całości, musiałbym wtedy skreślić część siebie. Podobnie nie mam zamiaru krytykować osób, zajmujących się na poważnie rekonstrukcją militarną. Szanuję tych, którzy wiedzą co robią i po co to robią. Nie szanuje tych, którzy z wojny robią bezmyślną strzelankę i zabawę w zabijanie.Grzegorz pisze: Obecnie ludziom kompletnie odbiła szajba. Za długo jest spokój, nikomu na głowę nie sypią się bomby, nie ma łapanek, nikt do nikogo nie strzela, a ludzie nie dość, że tego nie doceniają, to jeszcze tęsknią do tego, bo dla nich to takie „przygodowe”. II wojna stała się mglistą abstrakcją i kanwą do rozrywki. Dlatego zgadzam się z wszelkimi teoriami, że spośród wszystkich istot zamieszkałych tę planetę najgłupszą i najniebezpieczniejszą jest homo sapiens. Nie ma gorszego potwora na tej planecie. Żadne inne stworzenie nie bawi się zabijaniem i destrukcją materii ‒ jeśli to robi, to tylko żeby przeżyło i wykarmiło potomstwo, a nie żeby spełniać swoje chore ambicje i inne podniety.
Ja uważam, że reenacting w polskim wydaniu wymaga nie tylko badań psychologicznych. To naprawdę jest fenomen do badania dla socjologów, antropologów, prawników i historyków też. Z tego co widzę, te badania się zaczęły, chociaż mając na względzie mizerię polskiej nauki, zwłaszcza nauk społecznych, to współczuję tym, co podjęli się takich badań. Nie raz narażą się na zarzuty, że zajmują się bzdurami i rzeczami, które nikogo nie zainteresują.Grzegorz pisze:Reenactingiem jako analitycy ze świata nauki to jednak głównie powinni zajmować się psychologowie, a historycy dopiero w dalszej kolejności. Bo to jest niestety głównie problem psychologiczny, a nie historyczny.
Ja wprawdzie nie mam za dużo czasu na rekonstrukcje, czym zapewne podpadam mojemu dowództwu i należy mi się karcer, ale też nie mam żadnych złudzeń, że nawet gdybym miał na niego bardzo dużo czasu, to że kiedykolwiek byłbym zapytany na jakiejś imprezie o to, kogo odtwarzam i jakiego rodzaju nieszczęśnika? Jakiego rodzaju mięso armatnie, jakiego rodzaju pechowca z lat 40. XX wieku, jakiego rodzaju żołnierza przemielonego przez system i wyplutego na margines systemu, jakiego rodzaju żołnierza lekceważonego przez system. Pewnego razu już mi się wydawało, że może choć raz będę miał szansę na opowiedzenie odrobiny tego, jakiego rodzaju nieszczęśnika odtwarzam, ale ważniejsze było co innego ‒ „Pokaż pan dziecku pistolet”. No bo reenacting musi być bronią i strzelaniną, inaczej jest nudny. Taki jest dziś poziom umysłowości konsumenta imprezy rekonstruktorskiej. Warto się starać dla takich ludzi?
Wiesz Grzegorzu, nie jestem pierwszym rekonstruktorem cywilnym. Istnieje już kilka grup koncentrujących się na tym zagadnieniu i mają one mój najwyższy szacunek, na przykład grupa z Mławy, czy dziewczyny z GRH Bluszcz (chociaż one robią też jakąś pomocniczą formację norweską w służbie Niemiec i to mi się już nie podoba). Po prostu przemyślałem, jaką jestem osobą, co mnie w historii interesuje najbardziej i co dla odtworzenia historii mógłbym zrobić najlepiej. Żołnierzem nigdy nie byłem i nie będę. Jestem urodzonym "cywilem". Nie nadaje się do munduru i regulaminu. Wbrew pozorom rekonstrukcja cywilna wymaga wiele dokładności, studiów i nauki. Kto wie czy nie jest to bardziej benedyktyńska praca niż rekonstrukcja mundurowa ? Tego nie wiem. Chciałbym jednak odtworzyć na przykład strój sportowy lwowskiej Pogoni, gdańskiej Gedanii, czy poznańskiej Warty.Grzegorz pisze:Mój najwyższy szacunek! Będziesz antytezą tego, jak wygląda obecny reenacting, a tezą tego, jak powinien wyglądać i czego ludzi powinien uczyć. Pytanie tylko, kto to doceni? Musisz mieć świadomość tego, że w tej wszechogarniającej głupocie, jaka panuje, będziesz rekonstruktorem „mniej atrakcyjnym”, a jeśli będziesz odgrywać ludność cywilną czymś przerażoną to spotkasz się z tym, o czym pisze Wojtek ‒ z wyśmianiem. Takie jest moim zdaniem ryzyko Twojej bardzo dobrej decyzji.Łoś pisze: Ja w każdym razie zdecydowałem, że nie założę już munduru. Wolę zająć się odtwarzaniem życia cywilnego, które jest kompletnie zbagatelizowane w polskiej rekonstrukcji historycznej a jest równie ciekawe.
Zdecydowanie, jest to orgazmotwórcze. Pamiętam jedną z moich pierwszych rekonstrukcji w Wyrach koło Tarnowskich Gór, gdzie odegrałem Niemca zdobywającego polską fortyfikację i padłem od strzału po przebiegnięciu kilku metrów, odgrywając ból i przerażenie. Ludziska, zarówno rekonstruktorzy jak i publiczność była kompletnie tym zaskoczona. Ci ludzie na prawdę byli zaskoczeni tym, że wojna to cierpienie i ból, które można odegrać !Grzegorz pisze:Taka jeszcze uwaga ogólna: Rekonstruktorzy nie wiedzą, albo nie chcą wiedzieć i udają, mimo że podobno dużo czytają, jaki był stosunek do broni palnej i do zabijania bardzo wielu żołnierzy wracających do domu po zakończeniu wojny. Wielu z tych ludzi ‒ poza faktem, że nienawidziło wojska i wojny ‒ składało wobec samych siebie, taką swoją wewnętrzną deklarację, że już nigdy nie dotkną się do broni ani nie zabiją żadnego żywego stworzenia. Dochodziło do tego, że weterani wojenni, dla których przed wojną polowanie było czymś normalnym, całkowicie wyrzekali się tej czynności, aby tylko już nie zabijać żadnej żywej istoty. A rekonstruktorzy bronią i strzelaniem do człowieka są zafascynowani, jest to dla nich po prostu orgazmotwórcze.