Dla mnie audycja nie była specjalnie interesująca, chociaż podziwiam Panią Doktor, że udało się jej uzyskać grant. Sam startowałem w kilku konkursach grantowych, za każdym razem bez powodzenia. Jeżeli mogę sobie pozwolić na drobną uszczypliwość naukową, to wydaje mi się, że temat pracy jest potraktowany zbyt szeroko. Środowisko rekonstrukcyjne jest bardzo szerokie. Z własnego doświadczenia wiem, że np. środowisko drugowojenne rzadko ma jakikolwiek kontakt ze środowiskami np. średniowiecznymi. Stąd też próba wrzucenia wszystkich rekonstruktorów do jednego "worka" może być bardzo poważnym błędem metodologicznym. Z resztą Grzegorz bardzo słusznie zwrócił na ten fakt uwagę.Grzegorz pisze:Ciekawa audycja, choć merytorycznie na poziomie nierównym. Dr Kamila Baraniecka-Olszewska mówi całkiem sensownie i nieźle czuje, jakie sprawy trzeba zbadać w jej pracy, ale jednak odnoszę wrażenie, że ─ z całym szacunkiem ─ brak jej oczytania w literaturze drugowojennej, a rekonstrukcją II wojny wszak chce się zajmować w dużej, albo głównej mierze. Gdyby była erudytką w zakresie wspomnianej literatury to wymieniłaby jeszcze jeden typ ─ typ wręcz podstawowy ─ rekonstruktora historycznego czasu II wojny, ale go nie wymieniła.
Niestety jak Cię widzą, tak Cię piszą. Dla większości jesteśmy po prostu miłośnikami militariów i kropka. Trudno się temu dziwić, bo spora część środowiska podchodzi do swojego hobby właśnie w ten sposób. Parafrazując pewne wojskowe powiedzenie, rekonstrukcja dla wielu osób jest taką specyficzną zabawą starych wujów w Indian. Naukowiec - socjolog (antropolog) musi to opisać. Mamy pewną hipotezę - rekonstrukcja to "zabawa w przeszłość". Teraz zadaniem Pani Doktor jest weryfikacja takiej hipotezy.Grzegorz pisze:Niestety z całej jej wypowiedzi, naprawdę mądrej, rozważnej, starannie dobierającej słowa, jednak odnoszę wrażenie, że jest to jeszcze jedna osoba postrzegająca rekonstruktorów jako jakichś niespełnionych żołnierzy, militarystów, pasjonatów broni, przemocy, zabijania itp. tyle tylko, że ona przynajmniej szuka jakichś motywacji i uzasadnień dla tych zjawisk. Jest to, jak dla mnie, niestety kolejna osoba, która nie dostrzega, że na II wojnę wyruszył nie tylko żołnierz-zdeklarowany wojownik, poddany praniu mózgu przez system totalitarny jego ojczyzny, ale wyruszył także żołnierz, który szczerze nienawidził wojny i wojska jako instytucji en bloc, bez względu na czas wojny lub pokoju.
Ach, jakie to częste. Nie znam się na temacie grantu ale co tam, napiszę wniosek, się poczeka, się zobaczy. Dziełko powstanie za trzy lata, bo na tyle mam finansowanie grantu. Mam jednak cichą nadzieję, że tak nie jest w tym wypadku i powstanie sensowne dzieło, z którym można będzie dyskutować, nie zaś kolejny tom naukowej makulatury, której produkcja trwa i trwać będzie.Grzegorz pisze:Ale obym się mylił. Audycja jest z kwietnia 2013 roku, a dr Kamila Baraniecka-Olszewska mówi, że praca potrwa co najmniej trzy lata, więc są szanse, że pani doktor dostrzeże jeszcze całe bogactwo różnych zjawisk i ludzkich motywacji do rekonstruowania różnych typów żołnierzy II wojny. Jak na razie pani doktor wpada w pułapkę stereotypów, gdyż po prostu nie zna się na tym, czym chciałaby się zająć i to jest nie za dobra wiadomość dla ewentualnych czytelników jej pracy. Brzmi pani doktor bardzo inteligentnie, więc może jeszcze wydźwignie się z merytorycznych i historycznych „booby trapów”, jakie na nią czyhają.
Z tego co napisał Kiler wynika, że praca ma charakter interdyscyplinarny (modne słowo wytrych polskiej nauki), więc może w zespole grantowym znajdują się osoby o odpowiednim przygotowaniu historycznym.Grzegorz pisze:Z całej tej audycji daje się wyraźnie odczuć, co te panie sądzą o reenactingu i jaka jest ich wiedza historyczna. A bez wiedzy historycznej - jak można brać się za pracę, jaką planuje pani doktor? Jak się nie ma tej wiedzy, to jak można oceniać w jakikolwiek sposób rekonstruktorów historycznych? Jak napisałem na wstępie mimo wszystko dr Kamila Baraniecka-Olszewska mówi z sensem i wydaje się „mieć nosa” do tego, co przynajmniej spróbować zbadać, ale czy to są predyspozycje badawcze wystarczające to trochę się obawiam.
Zadałbym klasyczne pytanie - http://www.youtube.com/watch?v=uPZj1p_smCAGrzegorz pisze:I jest jeszcze pytanie finałowe o pożytek z pracy dr. Baranieckiej-Olszewskiej. „Koń, jaki jest, każdy widzi”. Każdy uczestnik albo tylko konsument przedsięwzięcia reenactingowego Made in Poland dobrze widzi i wie, co to jest i czego się spodziewać. Praca pani, która przez trzy lata przyuczy się jakoś do reenactingu XX-wiecznego i coś o nim napisze to, za przeproszeniem, nie bardzo wiem komu i do czego będzie służyć, poza oczywiście biorczynią grantu, która musi się w ramach tego wykazać, żeby nie podpaść. Tylko jakie płyną korzyści z opisu stanu faktycznego, jaki pani doktor przygotuje? Taki stan to już wszyscy znają, a pani doktor dopiero się go nauczy. I gdzie tu jest pożytek za publiczny w końcu grosz? Gdyby to wszystko było takie proste, jak się pani doktor wydaje, to już dawno powstałaby praca sto razy lepsza od tej przez nią planowanej, bo wśród polskich rekonstruktorów nie brak ani ludzi z olbrzymim doświadczeniem w tej dziedzinie, ani z profilowym wykształceniem, a i z wiedzą historyczną gromadzoną w głowie od dzieciństwa, a nie na doraźną okoliczność grantu. A jednak ci ludzie nie mierzą się z taką tematyką, choć swobodnie mogliby to zrobić bez grantów i bez „researchów”, bo oni tkwią w tych sprawach po uszy.
No właśnie, po co nam ten miś... O systemie grantowym mógłbym co nieco napisać ale się powstrzymam. Kto wie, gdzie pracuje ten zrozumie. Miś wiecznie żywy.
Gdy ja parę lat temu powiedziałem, że chciałbym o tym napisać doktorat, to mnie wyśmiano. W efekcie piszę o samorządzie terytorialnym. Niemniej życzę Pani Doktor powodzenia. Mimo wszystko jest ona dowodem na to, że nawet w humanistyce i naukach społecznych można otrzymać grant. Nie samymi Badaniami i Rozwojem stoi nauka...Grzegorz pisze:Jest przed panią doktor dziejowa szansa, aby zrobić coś naprawdę sensownego, czyli napisać pracę o różnicach prawnych, kulturowych i etycznych między reenactingiem zachodnim, a polskim, i o tym, dlaczego w Polsce nie ma kodeksu etycznego rekonstrukcji historycznych, ani w ogóle żadnych uregulowań w tej kwestii. Ale tego pani doktor nie dostrzega, że tu właśnie mogłaby wykonać „pracę u podstaw” i stać się lobbystką czegoś bardzo wartościowego w środowisku krajowej rekonstrukcji historycznej.
Z pozdrowieniami
Łoś