Kontrowersje

Moderator: Mike

Awatar użytkownika
KR48
Posty: 152
Rejestracja: ndz 05 kwie, 2009 8:31 pm
Lokalizacja: Francjia

Post autor: KR48 »

Nigdy zaden rekonstruktor nie pokaza jaki jest ten strach i nigdy oproc tych ktore to znali nie zrozumia jaki jest ten strach ! Co ci sie w glowie dzieje albo w twojem cialo .....
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

KR48 pisze:Nigdy zaden rekonstruktor nie pokaza jaki jest ten strach i nigdy oproc tych ktore to znali nie zrozumia jaki jest ten strach ! Co ci sie w glowie dzieje albo w twojem cialo .....
Masz rację. Ale może warto choć spróbować? Skoro aktor może to zrobić idealnie, to może rekonstruktor, który jest na pewno oczytany w stosownym temacie o niebo lepiej, niż aktor, mógłby się pokusić o podobne odtwórstwo?

Przywołuję genialną rolę Marca Warrena w „Kompanii Braci”, który odegrał autentyczną postać Alberta Blithe'a, człowieka kompletnie sparaliżowanego i zamroczonego strachem, czy jak byśmy dziś powiedzieli czynnikiem CSR.
Awatar użytkownika
Kud³aty
Posty: 17
Rejestracja: ndz 29 cze, 2014 12:37 pm
Lokalizacja: Strzemkowo

Post autor: Kud³aty »

Żeby coś takiego zrobić musi być dobry narraror czyli opowiadacz. Wszystko zależy od niego.
Nie ma problemu żeby ktoś zaczął uciekać, czy "rzucił" broń na ziemię itp . Może być np. idący do "ataku" z urwaną" ręką, jelita na zewnątrz itp.

Jeśli chodzi o urealnienie to da się to zrobić nie sztuczną krwią. Wygląd takiego "żołnierza" po odpowiednim makijażu może oglądaczy "o miękkim sercu" doprowadzić do omdlenia.
Po takim "zabiegu" będzie problem z dopraniem munduru. Po czymś takim mundur nadaje się na śmietnik.
Można by było spróbować coś takiego zrobić ale bardzo blisko widowni i tylko na sztucznej krwi.

I tutaj jest rola opowiadacza który wytłumaczy iż takie rzeczy się zdarzały. Każdy z nich (nas) jest tylko człowiekiem i boi się o własne życie czy zachowuje się irracjonalnie.

Ludzie podczas działań bojowych dzielą się na bohaterów i tych co przeżyli. Każdy z nas jest zainteresowany tylko i wyłącznie tą drugą opcją.

Poza tym nikt z nas nie wie jak by się w sytuacji zagrożenia życia podczas działań bojowych zachował. Na pewno każdy chce przeżyć.
Pozdrawiam
Podwładny powinien przed obliczem przełożonego mieć wygląd lichy i durnowaty,
tak by swoim pojmowaniem sprawy nie peszyć przełożonego.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Kudłaty pisze:Żeby coś takiego zrobić musi być dobry narraror czyli opowiadacz.
No właśnie! To jest nasz nie tknięty tutaj temat. A szkoda. Odpowiedzialność opowiadacza za jakość pokazu jest kolosalna, być może nawet większa niż rekonstruktorów. Tylko od niego zależy, czy rekonstruktorzy walczą w atmosferze propagandy, czy jednak jakiejś realnej opowieści historycznej bez podrasowywania pewnych zagadnień.

I tu pytanie: Kto jest zazwyczaj opowiadaczem albo kto pisze opowiadaczowi tekst? Opowiadacze są różni. Jeśli jest to np. B. Wołoszański, a bywa opowiadaczem, to on sobie nie pozwoli napisać tekstu, bo raczej uważa, że sam jest w tym dobry. Ale są i opowiadacze typu lektor, któremu ktoś pisze tekst i tu pytanie - kto?

I pytanie nr 2: Jaka jest odwaga cywilna polskich opowiadaczy? Bo w Polsce kiboli, w Polsce Młodzieży Wszechpolskiej, w Polsce Ruchu Narodowego, w Polsce Radia Maryja, w Polsce prof. Chazana, w Polsce prostackiego pijanego arcybiskupa Głodzia, w Polsce historyków związanych z IPiMS, w Polsce polityki historycznej, w Polsce PiS, w Polsce IPN, w Polsce Frondy i Gazety Polskiej, w Polsce nacjonalistycznej Hydry odwaga cywilna opowiadacza, odwaga gigantyczna w kontekście wyszczególnionym, jest odwagą kluczową. Który opowiadacz będzie miał odwagę cywilną, aby wspomnieć, że prawo żołnierza polskiego do strachu i do czynnika CSR, jest prawem takim samym, jak w przypadku każdego innego żołnierza II wojny światowej?
Ostatnio zmieniony pt 04 lip, 2014 11:42 pm przez Grzegorz, łącznie zmieniany 7 razy.
Awatar użytkownika
KR48
Posty: 152
Rejestracja: ndz 05 kwie, 2009 8:31 pm
Lokalizacja: Francjia

Post autor: KR48 »

Moze mozna to grac ale bedzie praca !!! rekonstruktorze sa wielkie dzieci , najpierw by bylo sprobowac zyc 15 dni jak one zyli , stres , brak spanie , brak jedzenie i itp ......
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

KR48 pisze:rekonstruktorze sa wielkie dzieci
Na pewno większość, na szczęście nie wszyscy. To jest dokładnie to, co zarzucają rekonstruktorom media i przynajmniej część środowiska nauk społecznych. I obawiam się, że nie bez racji.
KR48 pisze:najpierw by bylo sprobowac zyc 15 dni jak one zyli , stres , brak spanie , brak jedzenie i itp.
Bardzo dobry pomysł. Odpadłaby wtedy olbrzymia część rekonstruktorów. Wojna przestałaby dla nich być „fajną męską przygodą”, na co mnie nóż w kieszeni się otwiera...
Awatar użytkownika
Grohl
Administrator
Posty: 1320
Rejestracja: pt 31 mar, 2006 2:53 pm
Lokalizacja: Szamotu³y/Poznañ
Kontakt:

Post autor: Grohl »

Grzegorzu! Spokojnie! :)

Ogólnie to zasadniczo zgadzam się z Tobą, jest tylko jedno "ale".

To "ale" to właśnie moje podejście do tzw. inscenizacji bitew. Są one bowiem z założenia kulawe, bo nie taki teren, nie tacy uczestnicy, nikt się nie kłania kulom, bo one nie zabijają, nikt się nie boi śmierci, bo jej nie ma. Z tego też powodu - co pisałem jakiś czas temu - nie uważam żeby potrzebne było dążenie do tzw. prawdy historycznej w rzeczonych inscenizacjach. Niestety bitwy nie da się "zrekonstruować" i tyle. Nie ma też co próbować, to rekomani to nie aktorzy, bo nie umieją grać "ról" tak jak aktorzy (dobrzy). A nic tak mnie nie denerwuje, jak "rekonstrukcje" prawdy historycznej, gdy panika wzbudza salwy śmiechu, a wieszanie i gwałcenie zażenowanie.

Inscenizacja bitewna dla mnie powinna być jak amerykański western - szybka, bezkompromisowa i wzbudzająca zainteresowanie - bo to reklama rekonstrukcji, a nie jej kwintesencja.

Reko to hobby, więc biega się po polu dla przyjemności. Ewentualna wartość dodana to rozmowy z ludźmi i wzbudzenie ich zainteresowania. Inscenizacje bitew absolutnie nie są do tego potrzebne. Niestety tu pojawia się główny problem, bo tego prostego faktu się nie rozumie i reko bitwy to najważniejszy element. I tu zaczyna się i kończy ten problem - bo ktoś naopowiadał ludziom bzdur, że stado dobrze bawiących się na polance gości to "historyczno-patriotyczne katharsis" i "pokaz prawdziwej historii". Nie, nie, nie - rekonstrukcja to kreowanie własnych postaci, dbania o realia tych postaci i zdobywanie wiedzy na temat tej postaci - bo to hobby, a nie ognisko młodego patrioty.

Moim zdaniem brakuje w temu wszystkiemu jednego hasła - przebieram się dla siebie, bo lubię, ciekawi mnie to i tyle - człowieku, jak chcesz się dowiedzieć czegoś o wojnie, to podejdź i zapytaj. My możemy Cię zachęcić "american western films", ale to zachęta, a nie prawda historyczna. Wiem, że zmiana myślenia i przekazanie tych prawd to nie jest prosta sprawa. Ale prędzej ludziom się przekaże, że inscenizacje bitew to czysta rozrywka, niż sprawi, że będą one miały jakąś realną społeczną wartość dodaną.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Grohl pisze:A nic tak mnie nie denerwuje, jak "rekonstrukcje" prawdy historycznej, gdy panika wzbudza salwy śmiechu...
I tu - niemal w rocznicą zainicjowania tego wątku (pierwszy post 25 lipca 2013) - zatoczyliśmy kółko niczym łódka z uszkodzonym sterem i można tylko zapytać: Czy to wszystko w ogóle ma jakikolwiek sens? Dziś nieszczęście i nieszczęśnicy nie są cool, jazzy i trendy, w związku z tym są żałośni, bo dziś liczy się tylko mniej lub bardziej iluzoryczne szczęście i tak zwany sukces. Tylko po co taki widz przyłazi na imprezę rekonstruktorską? Bo akurat nie ma „Złota dla zuchwałych” w tv to niech mi się tutaj na żywo trochę postrzelają dla rozrywki? Do takiej granicy dobrnął już prymitywizm współczesnego człowieka?

Może się mylę, ale przypuszczam, że gdyby reenacting istniał już w latach 50. i 60. XX wieku to nikt by się nie śmiał w tych miejscach pokazu rekonstruktorskiego, jakie wspomniałeś. Wtedy II wojna była wciąż żywa w ludzkiej pamięci, a wręcz żyła na ulicach miast ‒ ciągle jeszcze były ruiny, a ulicami co chwilę szli ludzie bez rąk, bez nóg, albo w jakichś abstrakcyjnych mundurach a przy tym obłąkani (pamiętam ludzi, którzy chodzili w hełmach). W każdym sklepie był napis: „Inwalidzi wojenni są obsługiwani poza kolejnością”. Wszystko to pamiętam. Wtedy wojna budziła grozę, w każdym domu wciąż żyły jakieś wojenne opowieści. Tylko właśnie z tych przyczyn reenacting wtedy nie istniał, bo ludzie chcieli zacząć normalnie żyć, a nie ciągle przeżywać wojenne koszmary i „bawić się” nimi. A dziś ludzie jak najbardziej bawią się nimi.

Obecnie ludziom kompletnie odbiła szajba. Za długo jest spokój, nikomu na głowę nie sypią się bomby, nie ma łapanek, nikt do nikogo nie strzela, a ludzie nie dość, że tego nie doceniają, to jeszcze tęsknią do tego, bo dla nich to takie „przygodowe”. II wojna stała się mglistą abstrakcją i kanwą do rozrywki. Dlatego zgadzam się z wszelkimi teoriami, że spośród wszystkich istot zamieszkałych tę planetę najgłupszą i najniebezpieczniejszą jest homo sapiens. Nie ma gorszego potwora na tej planecie. Żadne inne stworzenie nie bawi się zabijaniem i destrukcją materii ‒ jeśli to robi, to tylko żeby przeżyło i wykarmiło potomstwo, a nie żeby spełniać swoje chore ambicje i inne podniety.

Reenactingiem jako analitycy ze świata nauki to jednak głównie powinni zajmować się psychologowie, a historycy dopiero w dalszej kolejności. Bo to jest niestety głównie problem psychologiczny, a nie historyczny.

Ja wprawdzie nie mam za dużo czasu na rekonstrukcje, czym zapewne podpadam mojemu dowództwu i należy mi się karcer, ale też nie mam żadnych złudzeń, że nawet gdybym miał na niego bardzo dużo czasu, to że kiedykolwiek byłbym zapytany na jakiejś imprezie o to, kogo odtwarzam i jakiego rodzaju nieszczęśnika? Jakiego rodzaju mięso armatnie, jakiego rodzaju pechowca z lat 40. XX wieku, jakiego rodzaju żołnierza przemielonego przez system i wyplutego na margines systemu, jakiego rodzaju żołnierza lekceważonego przez system. Pewnego razu już mi się wydawało, że może choć raz będę miał szansę na opowiedzenie odrobiny tego, jakiego rodzaju nieszczęśnika odtwarzam, ale ważniejsze było co innego ‒ „Pokaż pan dziecku pistolet”. No bo reenacting musi być bronią i strzelaniną, inaczej jest nudny. Taki jest dziś poziom umysłowości konsumenta imprezy rekonstruktorskiej. Warto się starać dla takich ludzi?
Łoś pisze: Ja w każdym razie zdecydowałem, że nie założę już munduru. Wolę zająć się odtwarzaniem życia cywilnego, które jest kompletnie zbagatelizowane w polskiej rekonstrukcji historycznej a jest równie ciekawe.
Mój najwyższy szacunek! Będziesz antytezą tego, jak wygląda obecny reenacting, a tezą tego, jak powinien wyglądać i czego ludzi powinien uczyć. Pytanie tylko, kto to doceni? Musisz mieć świadomość tego, że w tej wszechogarniającej głupocie, jaka panuje, będziesz rekonstruktorem „mniej atrakcyjnym”, a jeśli będziesz odgrywać ludność cywilną czymś przerażoną to spotkasz się z tym, o czym pisze Wojtek ‒ z wyśmianiem. Takie jest moim zdaniem ryzyko Twojej bardzo dobrej decyzji.

Taka jeszcze uwaga ogólna: Rekonstruktorzy nie wiedzą, albo nie chcą wiedzieć i udają, mimo że podobno dużo czytają, jaki był stosunek do broni palnej i do zabijania bardzo wielu żołnierzy wracających do domu po zakończeniu wojny. Wielu z tych ludzi ‒ poza faktem, że nienawidziło wojska i wojny ‒ składało wobec samych siebie, taką swoją wewnętrzną deklarację, że już nigdy nie dotkną się do broni ani nie zabiją żadnego żywego stworzenia. Dochodziło do tego, że weterani wojenni, dla których przed wojną polowanie było czymś normalnym, całkowicie wyrzekali się tej czynności, aby tylko już nie zabijać żadnej żywej istoty. A rekonstruktorzy bronią i strzelaniem do człowieka są zafascynowani, jest to dla nich po prostu orgazmotwórcze.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Trochę luzu na nadchodzący weekend ;-)

Czy nam się podoba, czy nie, wojna i alkohol są jak funkcja matematyczna ‒ te rzeczy są do siebie przyporządkowane, bo nikt normalny nie przeżyłby II w.ś. bez choćby minimalnego odstresowania się alkoholem. I też nikt z nas nie ma pojęcia, jak sami zachowywalibyśmy się w ówczesnych warunkach, gdyby przez długi czas strzelano do nas codziennie lub co kilka dni. Nie ma się co zgrywać na świętoszków. Ja też nie mam pojęcia, czy gdybym musiał latać co parę dni na loty bojowe, czy co parę miesięcy na desanty szybowcowe, czy walczyć gdzieś w okopie, to piłbym, czy nie? Nikt z nas nic nie może o takich rzeczach wiedzieć. Dziś w ciepłych kapciach przed komputerem człowiekowi różne rzeczy się wydają, jak mógłby ewentualnie zachowywać się w tamtych okolicznościach, ale co my możemy o tym wiedzieć? Nic. Po pierwszym w życiu nocnym lądowaniu szybowcem na Sycylii lub w Normandii (gdybym go w ogóle przeżył) i po stwierdzeniu, w co mnie wrobiono wbrew wszelkim procedurom lotniczym czasu pokoju, to naprawdę nie wiem, czy na następny desant szybowcowy wsiadłbym już za stery „lekko odstresowany”, czy też nie? Nie wiem, naprawdę nie wiem. Dziś rozsądek mówi mi, że nie, ale lepiej nic nie mówić, bo naprawdę tego nie wiemy.

Nie twierdzę przez to oczywiście, że w reenactingu trzeba odtwarzać akurat wątki „odstresowywania się”, co to, to nie! To tylko takie uwagi na marginesie.

A poniżej trochę uśmiechu na weekend :-) Widać tutaj załogę gen. Augusta W. Kissnera (stoi pierwszy z lewej), który przyleciał do ZSRR wraz z jedną z misji wahadłowych bombowców USAAF lądujących u sowietów. Generał został przez nich sowicie obdarowany, jak widać. Dostał karabin, karton jabłek i dwa gąsiory ‒ chyba raczej nie barszczu ukraińskiego :-) Kissner był szefem sztabu 3. Skrzydła Bombowego USAAF i widząc wielkość tych gąsiorów, a znając z przekazów moc tych produktów skrywanych przez gąsiory, to pewnie można by tymi gąsiorami obsłużyć niezłą część personelu 3. skrzydła.

A „nasi” też tu są do pomocy w likwidacji gąsiorów :-) Ostatni z prawej kuca por. George J. Prokopiec.
£o¶
Posty: 281
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 9:47 pm
Lokalizacja: Olsztyn

Post autor: £o¶ »

Grzegorz pisze: Obecnie ludziom kompletnie odbiła szajba. Za długo jest spokój, nikomu na głowę nie sypią się bomby, nie ma łapanek, nikt do nikogo nie strzela, a ludzie nie dość, że tego nie doceniają, to jeszcze tęsknią do tego, bo dla nich to takie „przygodowe”. II wojna stała się mglistą abstrakcją i kanwą do rozrywki. Dlatego zgadzam się z wszelkimi teoriami, że spośród wszystkich istot zamieszkałych tę planetę najgłupszą i najniebezpieczniejszą jest homo sapiens. Nie ma gorszego potwora na tej planecie. Żadne inne stworzenie nie bawi się zabijaniem i destrukcją materii ‒ jeśli to robi, to tylko żeby przeżyło i wykarmiło potomstwo, a nie żeby spełniać swoje chore ambicje i inne podniety.
To prawda. Ludziom odbiła szajba. Chociaż spokoju na świecie próżno szukać. Nawet niedaleko koło nas toczy się regularne zabijanie. Jest już naprawdę blisko naszych granic. I właśnie chyba obrazki z Ukrainy spowodowały, że nabrałem obrzydzenia do zabijania. Chociaż i mi można zarzucić obłudę i hipokryzję, bo od zakończenia drugiej wojny światowej nie było ani jednego dnia, gdzie ktoś nie zabijał innych w imię ojczyzny, religii, ideologii i innych podobnych bzdur. Nie skreślam jednak rekonstrukcji jako całości, musiałbym wtedy skreślić część siebie. Podobnie nie mam zamiaru krytykować osób, zajmujących się na poważnie rekonstrukcją militarną. Szanuję tych, którzy wiedzą co robią i po co to robią. Nie szanuje tych, którzy z wojny robią bezmyślną strzelankę i zabawę w zabijanie.
Grzegorz pisze:Reenactingiem jako analitycy ze świata nauki to jednak głównie powinni zajmować się psychologowie, a historycy dopiero w dalszej kolejności. Bo to jest niestety głównie problem psychologiczny, a nie historyczny.

Ja wprawdzie nie mam za dużo czasu na rekonstrukcje, czym zapewne podpadam mojemu dowództwu i należy mi się karcer, ale też nie mam żadnych złudzeń, że nawet gdybym miał na niego bardzo dużo czasu, to że kiedykolwiek byłbym zapytany na jakiejś imprezie o to, kogo odtwarzam i jakiego rodzaju nieszczęśnika? Jakiego rodzaju mięso armatnie, jakiego rodzaju pechowca z lat 40. XX wieku, jakiego rodzaju żołnierza przemielonego przez system i wyplutego na margines systemu, jakiego rodzaju żołnierza lekceważonego przez system. Pewnego razu już mi się wydawało, że może choć raz będę miał szansę na opowiedzenie odrobiny tego, jakiego rodzaju nieszczęśnika odtwarzam, ale ważniejsze było co innego ‒ „Pokaż pan dziecku pistolet”. No bo reenacting musi być bronią i strzelaniną, inaczej jest nudny. Taki jest dziś poziom umysłowości konsumenta imprezy rekonstruktorskiej. Warto się starać dla takich ludzi?
Ja uważam, że reenacting w polskim wydaniu wymaga nie tylko badań psychologicznych. To naprawdę jest fenomen do badania dla socjologów, antropologów, prawników i historyków też. Z tego co widzę, te badania się zaczęły, chociaż mając na względzie mizerię polskiej nauki, zwłaszcza nauk społecznych, to współczuję tym, co podjęli się takich badań. Nie raz narażą się na zarzuty, że zajmują się bzdurami i rzeczami, które nikogo nie zainteresują.
Rzeczywiście, poziom odbiorcy polskiej rekonstrukcji nie jest za wysoki. Sorry, takie mamy społeczeństwo. Sam napisałeś, że to jest konsumpcja. Żyjemy w świecie rozbuchanej konsumpcji i trudno wymagać, by społeczeństwo nagle od konsumpcji się odwróciło. Dlatego ja najbardziej szanuję tych rekonstruktorów, którzy działają przede wszystkim dla siebie. Nie czekając na poklask gawiedzi. Imprezy traktując drugo lub nawet trzecioplanowo.
Grzegorz pisze:
Łoś pisze: Ja w każdym razie zdecydowałem, że nie założę już munduru. Wolę zająć się odtwarzaniem życia cywilnego, które jest kompletnie zbagatelizowane w polskiej rekonstrukcji historycznej a jest równie ciekawe.
Mój najwyższy szacunek! Będziesz antytezą tego, jak wygląda obecny reenacting, a tezą tego, jak powinien wyglądać i czego ludzi powinien uczyć. Pytanie tylko, kto to doceni? Musisz mieć świadomość tego, że w tej wszechogarniającej głupocie, jaka panuje, będziesz rekonstruktorem „mniej atrakcyjnym”, a jeśli będziesz odgrywać ludność cywilną czymś przerażoną to spotkasz się z tym, o czym pisze Wojtek ‒ z wyśmianiem. Takie jest moim zdaniem ryzyko Twojej bardzo dobrej decyzji.
Wiesz Grzegorzu, nie jestem pierwszym rekonstruktorem cywilnym. Istnieje już kilka grup koncentrujących się na tym zagadnieniu i mają one mój najwyższy szacunek, na przykład grupa z Mławy, czy dziewczyny z GRH Bluszcz (chociaż one robią też jakąś pomocniczą formację norweską w służbie Niemiec i to mi się już nie podoba). Po prostu przemyślałem, jaką jestem osobą, co mnie w historii interesuje najbardziej i co dla odtworzenia historii mógłbym zrobić najlepiej. Żołnierzem nigdy nie byłem i nie będę. Jestem urodzonym "cywilem". Nie nadaje się do munduru i regulaminu. Wbrew pozorom rekonstrukcja cywilna wymaga wiele dokładności, studiów i nauki. Kto wie czy nie jest to bardziej benedyktyńska praca niż rekonstrukcja mundurowa ? Tego nie wiem. Chciałbym jednak odtworzyć na przykład strój sportowy lwowskiej Pogoni, gdańskiej Gedanii, czy poznańskiej Warty.
Chciałbym pokazać, że ludzie dawniej przede wszystkim żyli, nie tylko umierali. Nie obchodzi mnie to, czy komuś będzie się to podobało, czy też nie. Robię to dla siebie i robię to dla historii, którą niezmiennie uwielbiam.
Grzegorz pisze:Taka jeszcze uwaga ogólna: Rekonstruktorzy nie wiedzą, albo nie chcą wiedzieć i udają, mimo że podobno dużo czytają, jaki był stosunek do broni palnej i do zabijania bardzo wielu żołnierzy wracających do domu po zakończeniu wojny. Wielu z tych ludzi ‒ poza faktem, że nienawidziło wojska i wojny ‒ składało wobec samych siebie, taką swoją wewnętrzną deklarację, że już nigdy nie dotkną się do broni ani nie zabiją żadnego żywego stworzenia. Dochodziło do tego, że weterani wojenni, dla których przed wojną polowanie było czymś normalnym, całkowicie wyrzekali się tej czynności, aby tylko już nie zabijać żadnej żywej istoty. A rekonstruktorzy bronią i strzelaniem do człowieka są zafascynowani, jest to dla nich po prostu orgazmotwórcze.
Zdecydowanie, jest to orgazmotwórcze. Pamiętam jedną z moich pierwszych rekonstrukcji w Wyrach koło Tarnowskich Gór, gdzie odegrałem Niemca zdobywającego polską fortyfikację i padłem od strzału po przebiegnięciu kilku metrów, odgrywając ból i przerażenie. Ludziska, zarówno rekonstruktorzy jak i publiczność była kompletnie tym zaskoczona. Ci ludzie na prawdę byli zaskoczeni tym, że wojna to cierpienie i ból, które można odegrać !

Podejrzewam, że spora część tych rekonstrukcyjnych bohaterów z elitarnych jednostek Waffen SS, amerykańskich spadochroniarzy na prawdziwej wojnie zesrałaby się w gacie. Żeby nie było wątpliwości, ja na pewno bym się zesrał albo zwariował. Ja wolę od wojny i przemocy stronić. Także w swoim hobby.


Z pozdrowieniami,
Adam
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Coś o naszej dyskusji... :-)
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12007
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Dla tych, co nie widzieli i nie słyszeli... Tragifarsa.

http://www.gp24.pl/apps/pbcs.dll/articl ... F150309773
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Krzys
Posty: 3133
Rejestracja: pn 16 lip, 2007 4:51 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Krzys »

Chciałbym coś sensownego napisać no ale nie wiem co...
Co trzeba mieć w głowie by wpaść na pomysł zrobienie czegoś takiego! Rekonstruktorzy z założenia nie są normalni ale organizatorzy powinni mieć coś więcej oleju w głowie a jeśli nie oleju to odrobinę dobrego smaku!
Każdy ma swojego Ur-a.
Awatar użytkownika
Schrek
Posty: 4381
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 7:46 pm
Lokalizacja: W drodze...

Post autor: Schrek »

Pozostawię to bez komentarza i jak napisał Krzysztof kto k... na to pozwolił....?
Będziesz draniu tak długo bił butami w ziemie,
aż ci koniec pikelhaubu z ziemi będzie sterczał
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Dzisiejszy artykuł:

„Rekonstrukcje historyczne to wtłaczanie w umysły młodych ludzi zupełnie fałszywego wyobrażenia wojny, męczeństwa i cierpienia”

http://wiadomosci.dziennik.pl/opinie/ar ... zmowa.html

W pełni zgadzam się z tym artykułem. Granica patologii już została przekroczona w polskiej rekonstrukcji. SWPS świetna uczelnia (znam ją od kulis, więc coś o tym wiem). Dobrze że tam też widzą co się dzieje. Absolwenci przynajmniej tej uczelni opuszczą ją normalni, choć na pewno jest więcej takich szkół. Taka zacna postać, jak prof. Andrzej Paczkowski też widzi, do jakiego szaleństwa, na jakie dno doszła polska „rekonstrukcja historyczna”, bo to już nie ma nic wspólnego z rekonstrukcją historyczną.

A tu jest pochodna tego obłędu http://edukacja.dziennik.pl/aktualnosci ... yczna.html
ODPOWIEDZ