Bibliografia - nowości
Moderator: Mike
- S. Mindykowski
- Posty: 2184
- Rejestracja: pn 06 lis, 2006 12:46 pm
- Lokalizacja: Poznañ
Może i "CK" wielkim dziełem nie jest, ale jeżeli chociaż jednego niewiernego baranka sprowadzi na słuszną PSZ-towską drogę, zamiast do grupy odtwarzającej Wehrmacht, to już dobrze.
Dla nas to może szał nie jest, ale dobrze, że o Dywizji się mówi. A akcja promocyjna jest dosyć głośna.
Nie bądźmy już takimi orthodoxami. Książka jest napisana po prostu zgrabnie. Dla kogoś, kto zaczyna - dobry początek, żeby nie zniechęcić.
A poza tym obejmuje całą historię Dywizji, a nie tylko jej fragment.
Dla nas to może szał nie jest, ale dobrze, że o Dywizji się mówi. A akcja promocyjna jest dosyć głośna.
Nie bądźmy już takimi orthodoxami. Książka jest napisana po prostu zgrabnie. Dla kogoś, kto zaczyna - dobry początek, żeby nie zniechęcić.
A poza tym obejmuje całą historię Dywizji, a nie tylko jej fragment.
Dokładnie tak jak prawi Michał na nowe wartościowe projekty nie ma kasy ale na jakieś odgrzewane kotlety lub tłumaczenia gównianych książek z zachodu lub USA to się znajdują.
Daleko nie trzeba szukać szukać, najlepszy przykład to publikacja nad którą pracuje pod wszystko mówiącym tytułem II WS Fakty i i Statystyka.... gdzie metodologicznie i faktograficznie ta książka po prostu leży i kwiczy....No i rób teraz korektę naukową tego - masakra jakaś.
No ale jak dobrze zauważasz Szymonie dobrze, ze o Dywizji się mówi.
Daleko nie trzeba szukać szukać, najlepszy przykład to publikacja nad którą pracuje pod wszystko mówiącym tytułem II WS Fakty i i Statystyka.... gdzie metodologicznie i faktograficznie ta książka po prostu leży i kwiczy....No i rób teraz korektę naukową tego - masakra jakaś.
No ale jak dobrze zauważasz Szymonie dobrze, ze o Dywizji się mówi.
Będziesz draniu tak długo bił butami w ziemie,
aż ci koniec pikelhaubu z ziemi będzie sterczał
aż ci koniec pikelhaubu z ziemi będzie sterczał
- S. Mindykowski
- Posty: 2184
- Rejestracja: pn 06 lis, 2006 12:46 pm
- Lokalizacja: Poznañ
Z drugiej strony już dawno doszedłem do wniosku, że aby kupować wartościowe pozycje o np. Normandii, trzeba znać obce (angielski, francuski) języki i kupować oryginały.
Po co wydawać po polsku rzeczy takie jak "Falaise, Wątpliwe Zwycięstwo", z knotami w tłumaczeniu i debilnym tytułem (Flawed = Niepełne, ale "wątpliwe" brzmi tak odkrywczo i rewizjonistycznie. Dobrze, że nie "Falaise, Truimf Wehrmachtu").
Albo "polskie" Osprey'e - nawet zdjęcia i plansze barwne są tam "zpikselowane".
Ile osób w Polsce kupi książkę o Kanadyjczykach w Normandii, albo Holandii ? Albo tylko o Totalize ?
Co do tych Kanadyjczyków to:
http://www.amazon.co.uk/Victory-Canadia ... 03&sr=8-37
http://www.amazon.co.uk/Canadian-Norman ... 95&sr=8-11
http://www.amazon.co.uk/Fields-Fire-Can ... 895&sr=8-4
Po co wydawać po polsku rzeczy takie jak "Falaise, Wątpliwe Zwycięstwo", z knotami w tłumaczeniu i debilnym tytułem (Flawed = Niepełne, ale "wątpliwe" brzmi tak odkrywczo i rewizjonistycznie. Dobrze, że nie "Falaise, Truimf Wehrmachtu").
Albo "polskie" Osprey'e - nawet zdjęcia i plansze barwne są tam "zpikselowane".
Ile osób w Polsce kupi książkę o Kanadyjczykach w Normandii, albo Holandii ? Albo tylko o Totalize ?
Co do tych Kanadyjczyków to:
http://www.amazon.co.uk/Victory-Canadia ... 03&sr=8-37
http://www.amazon.co.uk/Canadian-Norman ... 95&sr=8-11
http://www.amazon.co.uk/Fields-Fire-Can ... 895&sr=8-4
Wincenty Cygan, Granatowa Załoga, Gdańsk 2011, ss. 469.
Powyższa książka ukazała się nakładem gdańskiej Finny, a konkretnie, wieloletniej, trzymającej zaskakująco wysoki, jak na nasz rynek poziom, Serii z Kotwiczką.
Są to pierwsze opublikowane wspomnienia polskiego marynarza, gdyż jak miłośnicy wojen na morzu doskonale wiedzą, mnogo u nas literatury oficerskiej. Biografii czy też pamiętników czołowych dowódców Marynarki Wojennej nie brakuje, z relacjami tych, którzy pod nimi służyli-znacznie gorzej. Dlatego też, z niekłamaną ciekawością sięgnąłem po dzieło Wincentego Cygana. Nie tylko nie zawiodłem się, ale też zostałem zauroczony napisaną lekkim stylem książką.
Wincenty Cygan służył na takich okrętach, jak ORP Błyskawica, ORP Piorun czy ORP Dragon. Serwuje nam zatem bogatą historię, od momentu wstąpienia w szeregi Marynarki Wojennej II RP, po powojenną wizytę w Polsce. Kto będzie chciał odnaleźć przemyślenia, czy lepsze były armaty kalibru 120 czy też może 102, jak sprawował się Thornycroft, a jak Hedgehog-będzie zawiedziony. Granatowa Załoga to nie pożywka dla shiploverów. Nie jest to też najlepsze źródło do historii bitwy o Atlantyk. Jest to jednak, w moim odczuciu, najlepsza książka wspomnieniowa żołnierza polskiego z okresu II wojny światowej. Urzekająco naturalna, oszałamiająco szczera, tak rozśmieszająca, jak i skłaniająca do gorzkich nieraz refleksji. Mimo swojej stosunkowo mało batalistycznej treści, przypomina nieco posągowe wszakże Ze Starą Wiarą... Sledge`a.
Wincenty Cygan opisał wszystko tak, jak to zapamiętał. Gubi nieraz nazwiska oficerów, bez krępacji miesza pewne historyczne postaci i daty. W zamian daje czytelnikowi wojnę, emigrację, takimi, jakimi widział je młody, prosty marynarz. Marynarz, który jak jego przeciwnicy z U-bootwaffe, unieśmiertelnieni książką Buchheima i filmem Petersena, sens krótkiego, zagrożonego życia widział w urlopach, podrywaniu panienek, przyjaźniach i piciu z kolegami. Myliłby się jednak ten, kto pomyślałby, że Granatowa Załoga to jedynie obrazoburcze wynurzenia powstałe w pijackim widzie. Autor kochał Polskę, bardzo chciał do niej wrócić, wciąż za nią tęsknił... A że tą tęsknotę wspomniał szczerze, bez szarżowania na Bismarcka z Morze, nasze morze na ustach, tym większy dla niego szacunek.
Książkę wszystkim, nawet zadeklarowanym szczurom lądowym, nie przepadającym za marynistyką, polecam. Jest ona bowiem fascynującym źródłem do lepszego poznania i zrozumienia młodych ludzi służących w Wojsku Polskim okresu II Rzeczpospolitej.
Powyższa książka ukazała się nakładem gdańskiej Finny, a konkretnie, wieloletniej, trzymającej zaskakująco wysoki, jak na nasz rynek poziom, Serii z Kotwiczką.
Są to pierwsze opublikowane wspomnienia polskiego marynarza, gdyż jak miłośnicy wojen na morzu doskonale wiedzą, mnogo u nas literatury oficerskiej. Biografii czy też pamiętników czołowych dowódców Marynarki Wojennej nie brakuje, z relacjami tych, którzy pod nimi służyli-znacznie gorzej. Dlatego też, z niekłamaną ciekawością sięgnąłem po dzieło Wincentego Cygana. Nie tylko nie zawiodłem się, ale też zostałem zauroczony napisaną lekkim stylem książką.
Wincenty Cygan służył na takich okrętach, jak ORP Błyskawica, ORP Piorun czy ORP Dragon. Serwuje nam zatem bogatą historię, od momentu wstąpienia w szeregi Marynarki Wojennej II RP, po powojenną wizytę w Polsce. Kto będzie chciał odnaleźć przemyślenia, czy lepsze były armaty kalibru 120 czy też może 102, jak sprawował się Thornycroft, a jak Hedgehog-będzie zawiedziony. Granatowa Załoga to nie pożywka dla shiploverów. Nie jest to też najlepsze źródło do historii bitwy o Atlantyk. Jest to jednak, w moim odczuciu, najlepsza książka wspomnieniowa żołnierza polskiego z okresu II wojny światowej. Urzekająco naturalna, oszałamiająco szczera, tak rozśmieszająca, jak i skłaniająca do gorzkich nieraz refleksji. Mimo swojej stosunkowo mało batalistycznej treści, przypomina nieco posągowe wszakże Ze Starą Wiarą... Sledge`a.
Wincenty Cygan opisał wszystko tak, jak to zapamiętał. Gubi nieraz nazwiska oficerów, bez krępacji miesza pewne historyczne postaci i daty. W zamian daje czytelnikowi wojnę, emigrację, takimi, jakimi widział je młody, prosty marynarz. Marynarz, który jak jego przeciwnicy z U-bootwaffe, unieśmiertelnieni książką Buchheima i filmem Petersena, sens krótkiego, zagrożonego życia widział w urlopach, podrywaniu panienek, przyjaźniach i piciu z kolegami. Myliłby się jednak ten, kto pomyślałby, że Granatowa Załoga to jedynie obrazoburcze wynurzenia powstałe w pijackim widzie. Autor kochał Polskę, bardzo chciał do niej wrócić, wciąż za nią tęsknił... A że tą tęsknotę wspomniał szczerze, bez szarżowania na Bismarcka z Morze, nasze morze na ustach, tym większy dla niego szacunek.
Książkę wszystkim, nawet zadeklarowanym szczurom lądowym, nie przepadającym za marynistyką, polecam. Jest ona bowiem fascynującym źródłem do lepszego poznania i zrozumienia młodych ludzi służących w Wojsku Polskim okresu II Rzeczpospolitej.
Ostatnio zmieniony czw 02 lut, 2012 8:10 pm przez Mike, łącznie zmieniany 2 razy.
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
- S. Mindykowski
- Posty: 2184
- Rejestracja: pn 06 lis, 2006 12:46 pm
- Lokalizacja: Poznañ
W końcu.
Dzisiaj wylicytowałem "Wspomnienia z Różnych Pobojowisk" Koszutskiego.
Co prawda to wspomnienia "dekla" ale zawsze to i Brygada i Dywizja.
W sumie to jedyna rzecz ze "Starego Testamentu", której mi brakowało.
Ostatni raz pokazała się jakieś 3-4 lata temu i wtedy zwinął mi ją Gustlik.
Ale finansowo zabolało, oj zabolało.
Dzisiaj wylicytowałem "Wspomnienia z Różnych Pobojowisk" Koszutskiego.
Co prawda to wspomnienia "dekla" ale zawsze to i Brygada i Dywizja.
W sumie to jedyna rzecz ze "Starego Testamentu", której mi brakowało.
Ostatni raz pokazała się jakieś 3-4 lata temu i wtedy zwinął mi ją Gustlik.
Ale finansowo zabolało, oj zabolało.
- S. Mindykowski
- Posty: 2184
- Rejestracja: pn 06 lis, 2006 12:46 pm
- Lokalizacja: Poznañ
Szczerze mówiąc jestem w szoku:
http://historyton.pl/catalog/product_in ... s_id=15847
http://rytm-wydawnictwo.pl/index.php?s=karta&id=538
Wojska pancerne Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie 1940-1947
Juliusz S. Tym
Nikt nic nie zapowiadał, a tu masz pasztet.
Cena zabija, ale nazwisko autora pozawala twierdzić, że raczej lipy nie będzie.
1014 stron !
Na stronie Rytmu jest spory upust.
Ktoś wchodzi ?
http://historyton.pl/catalog/product_in ... s_id=15847
http://rytm-wydawnictwo.pl/index.php?s=karta&id=538
Wojska pancerne Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie 1940-1947
Juliusz S. Tym
Nikt nic nie zapowiadał, a tu masz pasztet.
Cena zabija, ale nazwisko autora pozawala twierdzić, że raczej lipy nie będzie.
1014 stron !
Na stronie Rytmu jest spory upust.
Ktoś wchodzi ?
- S. Mindykowski
- Posty: 2184
- Rejestracja: pn 06 lis, 2006 12:46 pm
- Lokalizacja: Poznañ
Po niezłych przebojach (w Rytmie to chyba już taka tradycja), książki nadeszły.
Na razie tylko przerzuciłem i powiem szczerze - wygląda to zacnie. W końcu ponad 1000 stron do czegoś zobowiązuje.
Sporo tabel, wyciągów z regulaminów, załączniki etc.
Koszt to 99,96 za sztukę. Jest to prawie o 20 zł. taniej niż w detalu. Przesyłka była za darmo, a książki przyszły w oryginalnym opakowaniu prosto z drukarni, tak więc są kompletnie nieśmigane.
Ponieważ wszyscy nabywcy będą w niedzielę na sesji - podrzucę cały nakład.
Płacić można gotówką, lub przelewem na moje konto w ING.
P.S. Z innej beczki - w Lidlu był tydzień francuski. Jest sporo ciekawostek - kiełbasy i inne cuda serowe i na słodko. Polecam mięso z soczewicą. Pucha monstrum, naprawdę dobra - może nadać się na nasze występy. Cydru nie stwierdzono.
Na razie tylko przerzuciłem i powiem szczerze - wygląda to zacnie. W końcu ponad 1000 stron do czegoś zobowiązuje.
Sporo tabel, wyciągów z regulaminów, załączniki etc.
Koszt to 99,96 za sztukę. Jest to prawie o 20 zł. taniej niż w detalu. Przesyłka była za darmo, a książki przyszły w oryginalnym opakowaniu prosto z drukarni, tak więc są kompletnie nieśmigane.
Ponieważ wszyscy nabywcy będą w niedzielę na sesji - podrzucę cały nakład.
Płacić można gotówką, lub przelewem na moje konto w ING.
P.S. Z innej beczki - w Lidlu był tydzień francuski. Jest sporo ciekawostek - kiełbasy i inne cuda serowe i na słodko. Polecam mięso z soczewicą. Pucha monstrum, naprawdę dobra - może nadać się na nasze występy. Cydru nie stwierdzono.
W "moim" też nie było... A specjalnie polowałem!
Ciągnąc OT, o naszym ulubionym trunku głośno robi się:
http://wyborcza.biz/Firma/1,101618,1263 ... _piwo.html
Trzymam kciuki, może wreszcie wykorzystamy nasz polski jabłkowy potencjał!
Ciągnąc OT, o naszym ulubionym trunku głośno robi się:
http://wyborcza.biz/Firma/1,101618,1263 ... _piwo.html
Trzymam kciuki, może wreszcie wykorzystamy nasz polski jabłkowy potencjał!
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.