[referat] Mundurologia jako nauka pomocnicza

Moderator: Mike

Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12007
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

[referat] Mundurologia jako nauka pomocnicza

Post autor: Mike »

<table border="0" width="100%" cellpadding="2" cellspacing="2"><tr><td width="100%" colspan="3" valign="top"><h3>Mundurologia jako nauka pomocnicza historii wojskowości<br>w badaniu dziejów 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej</h3><h2>Wstęp</h2></td></tr><tr><td width="65%" valign="top">Mundurologia jako nauka pomocnicza historii znajduje zastosowanie od momentu, kiedy to ubiór (kostium) wojskowy zastąpiony zostaje formą zuniformizowaną, czyli generalizując od drugiej połowy XVII wieku<sup style="font-size: 7px; font-weight: bold; color: red;">1</sup>. Okazuje się ona szczególnie pożyteczna przy badaniu zagadnień związanych z bronią i barwą, historią określonych formacji, ich strukturą. Mniej istotna jest w studiach nad taktyką (o strategii nie wspominając), nie mniej, w skrajnych przypadkach i z nią jest związana. Spróbujmy przyjrzeć się mundurologii na przykładzie badań nad historią II wojny światowej, a konkretnie &#8212; udziałem 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej w operacji &#8222;Market&#8211;Garden&#8221;. Nie będziemy zajmować się dokładnym przedstawieniem umundurowania oraz wyposażenia polskich spadochroniarzy spod Arnhem; na kilku różnych przykładach przeanalizujemy, w jakim stopniu zdobycze mundurologii mogą się okazać użyteczne dla badania tego konkretnego zagadnienia z historii wojskowości. Munduroznawstwu, choć to niejako element składowy mundurologii poświęcimy nieco mniej uwagi.<p>Źródła, na jakich przyjdzie nam pracować to przede wszystkim trójwymiarowe zabytki archeologiczne, ikonografia, a także - raporty, rozkazy mundurowe, zestawienia sprzętowe oraz relacje użytkowników interesujących nas mundurów. Najlepsze efekty uzyskuje się zestawiając je ze sobą, przy wsparciu innych nauk pomocniczych, jak choćby ekonomii wojennej, terminologii, językoznawstwa, materiałoznawstwa czy nawet psychologii.</p><p>Niestety, literatura opublikowana w Polsce do tej pory pozostawia wiele znaków zapytania. Brakuje wciąż rzetelnych i rozległych publikacji dotykających tematu. Te, które się ukazały bądź robią to niedokładnie, bądź zawierają szereg błędów<sup style="font-size: 7px; font-weight: bold; color: red;">2</sup>. Paradoksalnie, znacznie lepiej prezentują się dokonania zachodnich badaczy<sup style="font-size: 7px; font-weight: bold; color: red;">3</sup>, gdzie prywatne kolekcjonerstwo trójwymiarowych zabytków archeologicznych, odtwórstwo historyczne oraz coś, co można by nazwać &#8222;liberalizmem muzealnym&#8221; przez wiele lat było i jest nadal znacznie bardziej rozwinięte, niż w Polsce. Dzięki temu poziom i zakres badań opartych na trójwymiarowych zabytkach archeologicznych wprost przygniata w pozytywnym tego słowa znaczeniu. W Polsce, gdzie udostępnianie zabytków przez muzealników traktowane jest jako zło konieczne, wyraźnie znajduje to odbicie w studiach mundurologicznych. Oprócz tego, między innymi z przyczyn politycznych, panowało u nas raczej ujęcie &#8222;wielkiej historii&#8221;, niż &#8222;mikro historii&#8221;. Stosunkowo niewiele miejsca poświęcono żołnierskim doświadczeniom wynikającym z użytkowania takich, a nie innych elementów umundurowania czy ekwipunku. W ostatnich latach, za sprawą rozwoju ruchu odtwórstwa historycznego, a także eksploracji (często &#8222;dzikiej&#8221;, wymykającej się regulacjom prawnym!) nadrabia się u nas zaległości w tej dziedzinie; niestety poziom publikacji wydawanych w ramach tego nurtu jest różny.<h2>Mundurologia w badaniach nad 1 Samodzielną Brygadą Spadochronową</h2><p>Mundur z okresu II wojny światowej, oprócz szeregu funkcji tradycyjnych, reprezentacyjnych, wyróżniających spełniał przede wszystkim rolę użytkową. Musiał dobrze się maskować, zapewniać żołnierzowi ciepło/wentylację, musiał być funkcjonalny, charakterystyczny (odróżniać się od mundurów przeciwnika) i&#8230; tani. W przypadku polskiej brygady spadochronowej był to brytyjski battle dress, złożony z bluzy i spodni. Występował najczęściej w dwóch wariantach z 1937 i 1940 roku<sup style="font-size: 7px; font-weight: bold; color: red;">4</sup>. Żołnierze otrzymywali dwa komplety- polowy/bojowy oraz tzw. &#8222;best battle dress&#8221; do wystąpień uroczystych i przepustek. Do tego szereg innych elementów umundurowania: bielizna, buty, koszule, nakrycia głowy, oporządzenie, płaszcze, kurtki maskujące... Wydawać by się mogło, że wszystko jest jasne i klarowne. Nie do końca. I tu nam będzie potrzebna mundurologia. Z dodatkiem munduroznawstwa, falerystyki, materiałoznawstwa, a także wojskowego odtwórstwa historycznego pozwoli rozwiązać wiele zagadek skrywanych pod sukienną powierzchnią munduru.<p>Analizując zachowany uniform przy pomocy wiedzy mundurologicznej i munduroznawczej jesteśmy w stanie określić stopień wojskowy jego byłego użytkownika, przynależność do konkretnego oddziału. Znajomość materiału oraz sposobu produkcji umożliwi nam wysunięcie dalszych wniosków, zahaczających już o sferę ekonomii wojennej, a także materiałoznawstwa czy technologii produkcji wojskowych zabytków trójwymiarowych. Ale to już domena mundurologii. Niezwykle cenna, dodajmy. Uniformy z początku wojny (produkowane według wzoru 1937) okazywały się zwykle lepiej wykonane od tych z roku 1943 czy 1944 (wytwarzanych już zgodnie z wzorem 1940). Związane jest to rzecz jasna z problemami gospodarki wojennej. A przekłada się wprost na trwałość tych mundurów, ich walory użytkowe, a także wygodę noszenia<sup style="font-size: 7px; font-weight: bold; color: red;">5</sup>. <p>Ciekawym przykładem kwestii mundurologicznych, znów związanych z ekonomią wojenną, jest ewolucja spadochronowego hełmu AT Mk II. W pierwszej wersji hełm ten charakteryzował się wyposażeniem wewnętrznym<sup style="font-size: 7px; font-weight: bold; color: red;">6</sup> ze specjalnej pianki chroniącej głowę przed ewentualnymi urazami, skórzanymi paskami oraz otokiem z gumy dodatkowo wzmacniającym rant hełmu. Druga wersja została &#8222;odchudzona&#8221; o tenże właśnie otok. Trzecia (a raczej druga odmiana drugiej) różniła się od drugiej parcianymi paskami mocowanymi trzypunktowo, zamiast czteropunktowego mocowania we wersjach z paskami skórzanymi. Widać tu znakomicie nie tylko zastosowanie tańszego materiału, ale i inne rozłożenie punktów mocowania, redukujących liczbę śrub z czterech do trzech. Co więcej, do polskiej brygady jeszcze w 1944 roku trafiły nadwyżki hełmów wersji pierwszej bez pasków. Wymusiło to konieczność przerobienia dzwonu i mocowań tak, by pasowały do jedynych dostępnych wówczas parcianych pasków<sup style="font-size: 7px; font-weight: bold; color: red;">7</sup>. Cały ten problem mógłby wydać się czysto kolekcjonerską fanaberią, gdyby nie fakt, iż obrazuje wynikające z zawirowań politycznych zaopatrzeniowe problemy 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej oraz znaczenie z pozoru niewielkich zmian konstrukcyjnych dla oszczędności wojennych.<p>Wartościowym źródłem dla badań mundurologicznych i munduroznawczych będą relacje weteranów, noszących mundury ponad 60 lat temu. Z pewnością nie można podchodzić do nich bezkrytycznie, ponieważ często ząb czasu powoduje zniekształcenia w obrazie przedstawianym przez uczestników wydarzeń. W połączeniu z odpowiednią wiedzą badającego, a także innymi źródłami - trójwymiarowymi zabytkami archeologicznymi, ikonografią oraz dokumentami, okazują się nierzadko wiele wnoszącym materiałem źródłowym. Weźmy pod lupę chociażby jedno ze wspomnień: <i>mimo diabelnych kar nakładanych przez Sosaba</i><sup style="font-size: 7px; font-weight: bold; color: red;">8</sup><i>, przerabialiśmy nasze wyjściowe battle dressy. Celowaliśmy we wszywaniu kliników w nogawki, by były szersze. Jak to robiliśmy? Kradliśmy spodnie Brytyjczykom, wycinaliśmy interesujący nas materiał, po czym &#8222;oddawaliśmy&#8221; im spodnie z pociętymi nogawkami</i><sup style="font-size: 7px; font-weight: bold; color: red;">9</sup>. Z pewnością sposób pozyskiwania materiału na dłuższą metę budzi wątpliwości- zwłaszcza, że wątek ten pojawia się w bardzo wielu relacjach. Zapewne były też inne metody - handel między oddziałami oraz zdolności kwatermistrza. Główne pytanie brzmi jednak: po co poszerzać nogawki? Odpowiedź będzie bardzo prosta, jeżeli przyjrzymy się ikonografii z epoki i weźmiemy pod uwagę tendencje do wyróżniania się i nadawania charakterystycznego &#8222;sznytu&#8221; brytyjskim mundurom noszonym przez Polaków. W latach trzydziestych i czterdziestych panowała bowiem moda na szerokie nogawki - tak wypuszczone luźno, jak i wkładane w kolanówki (tworzące charakterystyczne &#8222;pumpy&#8221;). Trudno się dziwić, że żołnierze (a nie mamy przecież do czynienia z armią zawodową, tylko emigracyjnym wojskiem złożonym w dużej mierze z młodych ludzi rzuconych w wojenną zawieruchę) chcieli nadać mundurom bardziej cywilnego charakteru, przybliżającego im to, za czym tęsknili i co zostało im drastycznie odebrane. Do tego pragnęli wyróżnić się spośród masy wojsk stacjonujących w Wielkiej Brytanii, niejednokrotnie górujących nad Polakami chociażby wysokością żołdu.</p><a name="up"></a><p>Jak już wspomnieliśmy, badania mundurologiczne znajdują duże pole do popisu przy źródłach ikonograficznych. Dysponując odpowiednią wiedzą z zakresu mundurologii i munduroznawstwa jesteśmy w stanie jeżeli nie z całą pewnością, to z dużym prawdopodobieństwem określić czas i miejsce powstania źródła, a także dokonać jego analizy. Dobrze ilustrują to <a href="#down">niżej zamieszczone</a> zdjęcia.<p>Nie mając żadnych informacji na temat tych zdjęć, wykorzystując omawianą naukę pomocniczą historii wojskowości, jesteśmy w stanie wiele na ich temat powiedzieć. Tak więc, zdjęcie pierwsze z bardzo dużym prawdopodobieństwem zostało zrobione przez operacją &#8222;Market &#8211; Garden&#8221;. Spadochroniarze ubrani są w battle dressy wzoru 1940, noszą Znaki Spadochronowe<sup style="font-size: 7px; font-weight: bold; color: red;">10</sup>, będąc szeregowymi zgodnie z obowiązującymi regulaminami zapięci są pod szyją<sup style="font-size: 7px; font-weight: bold; color: red;">11</sup>. Zdjęcie drugie natomiast wydaje się pokazywać typowe życie żołnierzy 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej na okupacji. Brak Znaków Spadochronowych u dwóch żołnierzy z lewej budzi podejrzenie, iż przybyli oni z uzupełnień po bitwie arnhemskiej, a może nawet po zakończeniu wojny. Zwracają uwagę regulaminowe odstępstwa. Są zatem rozpięte kołnierze z krawatami, jest pas i spinacze u żołnierza w środku oraz tylko spinacze u żołnierza z prawej<sup style="font-size: 7px; font-weight: bold; color: red;">12</sup>. Są battle dressy wzoru 1937, z czego na nogawkach u żołnierza w środku nie ma kieszeni (jeden z wyróżników produkcji powojennej). Są wyraźnie poszerzone nogawki. Jest wreszcie zupełna dowolność u żołnierza z lewej, który nie ma bluzy, tylko koszulę, a na niej cywilny pulower, co upodabnia go raczej do partyzanta, niż żołnierza jednostki liniowej w służbie czynnej. Możemy się wręcz założyć, że gdyby przyjrzeć się patkom na kołnierzach bluz, umiejscowiona na nich mała metalowa figurka spadochroniarza miałaby wypiłowały metal spomiędzy linek od spadochronu<sup style="font-size: 7px; font-weight: bold; color: red;">13</sup>. Była już okupacja, było po wojnie, gen. Sosabowski nie dowodził już brygadą, a jego miejsce zajął raczej bezbarwny i nielubiany ppłk Antoni Szczerbo-Rawicz.<p>Bez munduroznawstwa trudne może być rozpoznanie mundurów spadochroniarzy na niskiej jakości zdjęciach z bitwy pod Arnhem. Znając krój mundurów, ich kolor, jakość i rodzaj materiału, z jakich zostały uszyte, wiedzieć będziemy, jak się układały i jaki zyskiwały kształt po wielodniowym noszeniu w warunkach bojowych. Podobnych kłopotów nastręczyłoby czytanie raportów, zwłaszcza tych odnoszących się do wniosków z użytkowania umundurowania. Wymagać będzie to znajomości fachowej munduroznawczej terminologii, a zwłaszcza tej sprzed 60 lat. Wprawny badacz umiejętnie korzystając z nauki pomocniczej dokona dokładnej analizy mając przed sobą tylko źródło ikonograficzne. Wiedzieć będzie, iż ze względów na skromne dostawy materiałowe specjalnych spodni spadochronowych (różniących się od zwykłych spodni od battle dressu czterema innymi kieszeniami), Polscy krawcy dokonywali przeróbek, używając starych zużytych sortów, z których dorabiali dodatkowe kieszenie na swoje zwykłe spodnie. Będzie mógł to stwierdzić dopiero wtedy, gdy zaprzęgnie umiejętność rozpoznania odcieni mundurów, a także sztuki krawieckiej. W konsekwencji pozwoli to wychwycić na fotografiach owe kieszenie różniące się kolorem od reszty spodni, naszyte gorzej, niż kieszenie na spodniach spadochronowych. Idąc dalej, ten z pozoru błahy detal pociągnie za sobą refleksje dotyczące poważniejszych kwestii; mianowicie niedostatecznego wyposażenia brygady wynikającego z kolei z sytuacji politycznej- tak, jak miało to miejsce wcześniej w przypadku hełmów.<p>Ostatnią kategorią źródeł, z którą możemy się zetknąć są różnorakie dokumenty - raporty, rozkazy, zestawienia, specyfikacje techniczne. Mundurologię wspierać tu będzie nieodłącznie terminologia. Słownictwo używane w okresie II wojny światowej nie tylko różniło się współczesnej terminologii mundurowej, ale też to stosowane w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie stanowiło swoistą hybrydę często <i>ad hoc</i> tłumaczonych nazw brytyjskich, nierzadko dotyczących przedmiotów, czynności w Wojsku Polskich dotąd nie znanych. Przykładowo, idiomatyczne <i>blanco</i><sup style="font-size: 7px; font-weight: bold; color: red;">14</sup> przełożono na <i> zieloną wazelinę maskującą firmy blanco</i>. Niewiele pomoże tu słownik - badacz musi zdobyć wiedzę z zakresu mundurologii, munduroznawstwa, językoznawstwa oraz terminologii i dopiero wtedy, przy uwzględnieniu zwłaszcza tych dwóch pierwszych nauk pomocniczych, będzie w stanie rozszyfrować enigmatycznie brzmiące zapisy.<p>Zajmując się samym rozpoznawaniem munduru, nie wolno nam zapominać o jego walorach użytkowych. O tym, jak tenże mundur wpływał na żołnierza na polu bitwy. Badania nad tym zagadnieniem możemy podzielić na dwa kierunki: teoretyczny i praktyczny.<p>W teorii skorzystamy z tych wszystkich źródeł, z których korzystaliśmy badając sam wygląd żołnierskiego munduru, żołnierskie zwyczaje oraz ograniczenia produkcyjne. Wszystkie one będą ściśle ze sobą korelować. Przykładowo, jeżeli w zestawieniu odnajdziemy informację o wydaniu oddziałowi określonego elementu umundurowania, a ikonografia będzie znacząco temu zaprzeczać, to powinno skłonić nas to do refleksji, czy może coś było nie tak z tym elementem, skoro mimo wyposażenia, oddział nie zdecydował się na jego użycie? Z kolei po samym już użyciu (czy to w boju, czy na ćwiczeniach), uwagi znajdowały się w raporcie<sup style="font-size: 7px; font-weight: bold; color: red;">15</sup>. Również i tu relacje uczestników wydarzeń będą nas interesować. Zwykle nie znają oni parametrów technicznych czy oficjalnej nazwy danego artefaktu, pamiętają natomiast (co w pełni zrozumiałe) to, co będzie nam najbardziej potrzebne - jak się coś nosiło, jak się sprawowało, czy było lubiane, jakie były sposoby konserwacji, jak się to w żargonie nazywało.<p>O ile silna baza teoretyczna da nam możliwość dojścia do jasnych konkluzji, o tyle sfera praktyczna nie tylko postawi przysłowiową &#8222;kropkę nad i&#8221;, ale też zweryfikuje niektóre poglądy. Nieoceniony będzie tu dorobek wojskowego odtwórstwa historycznego - dziedziny młodej, z której korzystać trzeba umiejętnie. Odpowiednio przeprowadzone prace odtwórcze pozwolą uzyskać ciekawe wyniki. Można je traktować jako swego rodzaju sprawdzenie pozostałych źródeł. Dwunastokilometrowy marsz w pełnym rynsztunku i z ważącą 14 kilogramów radiostacją na plecach, w warunkach atmosferycznych zbliżonych do tych z września 1944 roku potwierdzi raporty uskarżające się na wrzynające się w skórę siatkowe podkoszulki. Hełm ciążący po kilku godzinach noszenia zbliży nas do porzucających je nawet w czasie ćwiczeń żołnierzy<sup style="font-size: 7px; font-weight: bold; color: red;">16</sup> - nie usprawiedliwi, ale pozwoli trochę lepiej zrozumieć ich postępowanie. Rzecz jasna odtwórstwa nie potraktujemy jak samodzielnej nauki, ale raczej jak dziedzinę bądź naukę pomocniczą mundurologii. I w tej roli odda nam duże zasługi.<h2>Zakończenie</h2><p>Na zaprezentowanych wyżej przykładach prześledziliśmy, w jaki sposób mundurologia może być użyteczna dla badań nad 1 Samodzielną Brygadą Spadochronową, jakie zagadnienia obejmie i jakie wnioski dzięki niej historyk może wyciągnąć. Czy warto z niej korzystać? Oczywiście, że tak. Czynnikiem nieraz odstraszającym od badań mundurologicznych jest często pozorna wąska specjalizacja, fachowa terminologia, odejście momentami od humanizmu w kierunku techniki produkcji i materiałoznawstwa, wreszcie- obawa przed zaszufladkowaniem i zamknięciem się w zaklętym kręgu muzealnictwa czy kolekcjonerstwa (&#8222;gablociarstwem&#8221; złośliwie zwanego). Jest w tym trochę racji, ponieważ badanie munduru wojskowego wymaga określonej wiedzy technicznej. Jednakże korzyści, jakie nam takowe badanie daje, wykraczają zwykle poza ścisłe informacje na temat roku produkcji, użytego materiału, oznaczeń. Są papierkiem lakmusowym charakteru jednostki wojskowej, dyscypliny, żołnierskiego wyszkolenia, morale, kultury, gospodarki państwa jednostkę tą organizującego.<h2>Bibliografia</h2><ul><li>Źródła<br><br><ol><li>Dokumenty archiwalne ze zbiorów Archiwum Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Władysława Sikorskiego w Londynie:<br></li><ul><li>Oddział taktyczny KORA 7.VIII.1944, sygn. A/V/20/27,</li><li>Spadochronowa kompania łączności, uwagi i spostrzeżenia z operacji &#8222;Market&#8221;, sygn. A/V/20/31/40/6,</li><li>Spostrzeżenia, uwagi, wnioski oraz sprawozdanie z akcji spadochronowego dywizjonu artylerii przeciwpancernej, sygn. A/V/20/31/38/2.<br><br></li></ul><li>Niepublikowana rozmowa autora z Włodzimierzem Turowskim, żołnierzem 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej i uczestnikiem bitwy pod Arnhem, przeprowadzona 20 maja 2004 roku w Poznaniu.<br><br><li>Zdjęcia ze zbiorów Wacława Kaczora.<br><br></li></ol></li><li>Literatura<br><br></li><ul><li><b>Bouchery Jean, Charbonnier Philippe</b>, <i>D-Day paratroopers, the British, the Canadians and the French</i>, Paryż 2004.<br><br></li><li><b>Chappel Mike</b>, <i>British infantry equipments 1909-80</i>, Londyn 1980.<br><br></li><li><b>Davis Brian L.</b>, <i> British army uniforms & insignia of world war two</i>, Londyn 1983.<br><br></li><li><b>Dembiniok Józef, Szczech Bernard, Urbański Andrzej</b>, <i> Oznaki i odznaki Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, część I, Wojsko Polskie we Francji, I Korpus Polski w Wielkiej Brytanii</i>, Katowice 1984.<br><br></li><li><b>Glenn Harlan</b>, <i>For king and country, British airborne uniforms, insignia & equipment in world war II</i>, Atglen 1990.<br><br></li><li><b>Gordon David B.</b>, <i>Equipment of the WWII Tommy,</i> Missoula 2004.<br><br></li><li><b>Gordon David B.</b>, <i>Tommy &#8211; uniforms, weapons and equipment of the airborne forces</i>, Missoula 1998.<br><br></li><li><b>Gordon David B.</b>, <i> Uniforms of the WWII Tommy</i>, Missoula 2005.<br><br></li><li><b>Gordon David B.</b>, <i> Weapons of the WWII Tommy</i>, Missoula 2004.<br><br></li><li><b>Komornicki Stanisław, Kielecki Zygmunt, Bigoszewska Wanda, Jońca Adam</b>, <i> Wojsko Polskie 1939-1945, barwa i broń</i>, Warszawa 1984.<br><br></li><li><b>Markert Wojciech</b>, <i> Arnhem, udział 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej w operacji Market&#8211;Garden</i>, Pruszków 1999.<br><br></li><li><b>Miśkiewicz Benon</b>, <i> Badania historycznowojskowe, przedmiot, podstawy badawcze, metodyka</i>, Poznań 2006.<br><br></li><li><b>Richards Guy</b>, World war II troop type parachutes: Allies, U.S., Britain, Russia, an illustrated study, Atglen 2003.<br><br></li><li><i>Słownik Języka Polskiego PWN,</i> tom I, pod red. Mieczysława Szymczaka, Warszawa 1978.<br><br></li><li><b>Stasiak Władysław Klemens</b>, <i> W locie szumią spadochrony, wspomnienia żołnierza spod Arnhem</i>, Warszawa 1991.</li></ul></ul></td><td valign="top"> </td><td width="35%" class="row3" valign="top"> <ol class="gensmall"><li>Wcześniej mamy do czynienia raczej z kostiumologią, aczkolwiek profesor Benon Miśkiewicz sugeruje odniesienie mundurologii także do czasów najdawniejszych<br><b>(B. Miśkiewicz</b>, <i> Badania historycznowojskowe, przedmiot, podstawy badawcze, metodyka</i>, Poznań 2006, s.120)<br><br></li><li>Pozycje te można zliczyć praktycznie na palcach jednej ręki. Do tego wydano je co najmniej dwadzieścia lat temu, w czasach tak ograniczonego dostępu do tak istotnych dla tematu materiałów zachodnich. Są to:<br><br></li><ul><li><b>Władysław Klemens Stasiak</b>, <i>W locie szumią spadochrony, wspomnienia żołnierza spod Arnhem</i>, Warszawa 1991, s. 108-114;</li><li><b>Stanisław Komornicki, Zygmunt Kielecki, Wanda Bigoszewska, Adam Jońca</b>, <i>Wojsko Polskie 1939-1945, barwa i broń</i>, Warszawa 1984, s. 185-239;</li><li>Wojciech Markert, <b>Arnhem, udział 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej w operacji &#8222;Market&#8211;Garden&#8221;</b>, Pruszków 1999, s.14-21;</li><li><b>Józef Dembiniok, Bernard Szczech, Andrzej Urbański,</b> <i>Oznaki i odznaki Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, część I, Wojsko Polskie we Francji, I Korpus Polski w Wielkiej Brytanii</i>, Katowice 1984.<br><br></li></ul><li>Patrz: bibliografia.<br><br></li><li>W oryginale: <i> 1937 Pattern</i> i <i> 1940 Pattern</i>. Wzór 1937 miał guziki kieszeni oraz guziki zapinające bluzę kryte listwami materiału, a na końcach nogawek patki umożliwiające spięcie nogawek celem lepszego ich objęcia przez zakładane na buty parciane spinacze. Wzór 1940, doskonały przykład wojennych trudności materiałowych, pozbawiony został charakterystycznych dla poprzednika listew kryjących guziki oraz patek na nogawkach. Przy wielomilionowej produkcji przynosiło to istotne oszczędności. Co ciekawe, wzór 1940 dominuje w latach 1942-45; po wojnie wracają mundury wzoru 1937.<br><br></li><li>Battle dressy późniejsze, produkowane z gorszej jakości sukna niesłychanie gryzły i drapały skórę. Żołnierze bądź obszywali je od wewnątrz podszewką z gładkiego materiału, bądź golili &#8222;ostre&#8221; sukno, bądź też szukali sposobności, by je wymienić chociażby na battle dresy produkcji kanadyjskiej, wytwarzane z lepszej jakości materiału.<br><br></li><li>Rozpowszechniony termin &#8222;fasunek&#8221; wydaje się być nie do końca trafnym. Fasunek bowiem to (za: Słownik Języka Polskiego PWN, tom I, pod red. Mieczysława Szymczaka, Warszawa 1978, s. 576): &#8222;wydawanie i pobieranie z magazynu zaopatrzenia wojskowego&#8221;, bądź &#8222;żywność, odzież oraz inne przedmioty, stanowiące całość zaopatrzenia wojskowego&#8221;. Jak tu więc odnieść to określenie do kilku skrawków skóry (tudzież innego materiału) wypełniających wnętrze hełmu? Bardziej precyzyjne i poprawne będzie zatem stosowane w instrukcjach i specyfikacjach z lat II Rzeczypospolitej słowo &#8222;wyposażenie wewnętrzne hełmu&#8221;. Kolekcjonerzy i munduroznawcy stosują je równolegle z terminami: &#8222;wkład hełmu&#8221;, względnie &#8222;wnętrze hełmu&#8221;. Zdarza się również używanie bardzo elastycznego angielskiego &#8222;liner&#8221;.<br><br></li><li><b>Harlan Glenn</b>, <i>For king and country, british airborne uniforms, insignia & equipment in world war II</i>, Atglen 1990, s. 91-95.<br></li><li>Sosab, bądź też Stary - tak najczęściej żołnierze nazywali swojego dowódcę, gen. Stanisława Sosabowskiego.<br><br></li><li>Niepublikowana rozmowa autora z Włodzimierzem Turowskim, żołnierzem 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej i uczestnikiem bitwy pod Arnhem, przeprowadzona 20 maja 2004 roku w Poznaniu.<br><br></li><li>Polski Znak Spadochronowy przysługiwał wszystkim, którzy ukończyli polskie szkolenie spadochronowe. By uzyskać Bojowy Znak Spadochronowy (różnił się od znaku zwykłego wieńcem trzymanym w szponach orła), skoczek musiał oddać skok spadochronowy w warunkach bojowych. Po bitwie pod Arnhem szkolenie spadochronowe szybko zakończono.<br><br></li><li>Regulaminy zakazywały szeregowym i podoficerom noszenie krawatów - tak w czasie służby, jak i poza nią. Rzecz jasna żołnierze starali się, jak mogli przepis ten omijać z pobudek estetycznych. Sankcje ze strony gen. Sosabowskiego były bardzo surowe, toteż noszenie rozpiętych kołnierzyków i krawatów występowało niezwykle rzadko za czasów jego dowodzenia brygadą. Nawet jeżeli żołnierze mieli pod bluzą od battle dressu koszulę kołnierzykową (zamiast częściej spotykanej collarless, czyli bez kołnierza), co utrudniało zapięcie kołnierza bluzy, jak widać na zdjęciu pierwszym.<br><br></li><li>Pas i spinacze były wyróżnikiem umundurowania garnizonowego. Wychodząc na przepustkę żołnierzowi nie wolno było ich zakładać, z czym znów walczono, chętnie nosząc dodające szyku pasy (specjalnie bielone i z wypolerowanymi sprzączkami), zdejmując jednocześnie ochoczo spinacze- tak, by nogawki (najlepiej przerobione, poszerzone!) w pełnej krasie pokazały swoją szerokość.<br><br></li><li>Kolejna maniera powojenna. Nudzący się żołnierze wypiłowywali metal z maleńkich spadochroników, by między linkami była wolna przestrzeń, a nie metal. Patka miała 50 mm wysokości i 30x42 mm szerokości- metalowy spadochroniarz był jeszcze mniejszy. Łatwo sobie można więc sobie wyobrazić, jaką sztuką i sposobem na zabicie czasu było wypiłowywanie metalu!<br><br></li><li>Blanco był to rodzaj pudru do stosowania na mokro celem pokrycia oporządzenia warstwą ochronną. Zastosowano je po raz pierwszy w latach siedemdziesiątych XIX wieku, kiedy to konserwując bielono skórzane oporządzenie. Blanco ewoluowało, by w latach II wojny światowej rozwinąć się w całej gamie wersji na różne teatry działań wojennych i okoliczności: blanco żółte (na pustynię), blanco zielone (najpowszechniej stosowane w Europie północno-zachodniej), blanco białe (używane przez żandarmerię i niektóre pułki o tradycji kawaleryjskiej), etc.<br><br></li><li>Takich przykładów jest bardzo wiele, najwięcej jednak spotyka się ich w raportach z oddziałów broni technicznych, ze względów oszczędnościowych nierzadko umundurowanych identycznie z piechotą. Zawierają one nie tylko oceny samego sprzętu, ale również spostrzeżenia z jego użytkowania, jak choćby w przypadku uwag na temat zbyt dużych ładownic uniwersalnych przeszkadzających w działoczynach (Spostrzeżenia, uwagi, wnioski oraz sprawozdanie z akcji Spadochronowego Dywizjonu Artylerii Przeciwpancernej, Archiwum Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego, sygn. A/V/20/31/38/2) czy siatkowych koszulek raniących skórę łącznościowców (Spadochronowa Kompania Łączności, Uwagi i spostrzeżenia z operacji &#8222;Market&#8221;, AIPiMGS, sygn. A/V/20/31/40/6).<br><br></li><li>Oddział taktyczny KORA 7.VIII.1944, AIPiMGS, sygn. A/V/20/27.</li></ol></td></tr></table><a name="down" href="#up"><p>^ powrót</p></a>
Ostatnio zmieniony czw 21 cze, 2007 11:56 pm przez Mike, łącznie zmieniany 3 razy.
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
wielebny
Posty: 3124
Rejestracja: pt 08 paź, 2004 7:51 am
Lokalizacja: Czarnków

Post autor: wielebny »

MikeR w przypisie 6 pisze:Rozpowszechniony termin &#8222;fasunek&#8221; wydaje się być nie do końca trafnym. /.../ Kolekcjonerzy i munduroznawcy stosują je równolegle z terminami: &#8222;wkład hełmu&#8221;, względnie &#8222;wnętrze hełmu&#8221;.
W tym wypadku nazewnictwo w dalszym ciągu nie zostało jednoznacznie sprecyzowane
- Słownik polskiej terminologii uzbrojenia historycznego M. Gradowskiego i Z. Żygulskiego
sięga jedynie do połowy XIX w., stąd dziś funkcjonuje w tej dziedzinie wiele nie do końca
trafnych obcych zapożyczeń, głównie z języka niemieckiego i rosyjskiego.

Uważam za stosowne dopisać uzupełnienie opierając się na pracy p. Jacka Kijaka
Hełmy Wojska Polskiego 1917-2000, Warszawa 2004
i dyskusji z p. Markiem Fijałkowskim z Muzeum Okręgowego w Pile.

Do 1976 r. nie ukazały w Polsce żadne szczegółowe opracowania dotyczące hełmów.
W tym też roku pojawiło się pierwsze opracowanie dr-a Hieronima Kroczyńskiego,
Hełmy stalowe używane w Wojsku Polskim i polskich oddziałach wojskowych 1917-1975
opublikowane w Koszalińskich Zeszytach Muzealnych, co wg p. Fijałkowskiego
spowodowało utrwalenie terminu fasunek, powielonego też w pierwszej książce
J. Kijaka z 1994 r. Znalazło to odbicie w krytycznych uwagach M. Fijałkowskiego
opublikowanych w Arsenale Poznańskim R. III, nr 1/7.

W swej ostatniej książce z 2004 r. J. Kijak podjął się próby usystematyzowania
terminologii, ale w dalszym ciągu są to tylko sugerowane określenia.

Za J. Kijakiem.

Wyposażenie wewnętrzne - zespół kilku lub kilkunastu elementów, umożliwiający pewne
i wygodne osadzenie hełmu na głowie.
Inne stosowane w literaturze określenia, jednak nie oddające istoty rzeczy:
wyściełanie, wyściółka, wyłożenie, czapka, fasunek, fasowanie.

J. Kijak, lansując określenie wyposażenie wewnętrzne oparł się na terminologii stosowanej
przez Komisję Hełmową działającą w latach 20-tych w Polsce zawartych w protokołach
tejże komisji zachowanych z CAW. Z tym, że archaiczny zwrot urządzenie wewnętrzne
zastąpił bardziej współczesnym wyposażeniem.

Elementy składające się na wyposażenie wewnętrzne:
amortyzator - element osłabiający efekt udarów, zapobiegający uderzeniu czerepu o głowę,
obręcz nośna - element nośny pozostałych części wyposażenia wewnętrznego,
potnik - pas skóry lub tkaniny bezpośrednio stykający się z głową,
uchwyt podpinki - elementy mocujące podpinkę do czerepu bądź obręczy nośnej,
wkładka skórzana - odpowiednio wycięty płat skóry mocowany do obręczy nośnej,
umożliwiający równomierny rozkład ciężaru hełmu na głowie i utrzymanie w czerepu
w odpowiedniej odległości od głowy.
don't worry, be hippie
<a href="http://polish-94351846142.spampoison.com"><img src="http://pics3.inxhost.com/images/sticker.gif" border="0" width="80" height="15"/></a>
ODPOWIEDZ