No to się wypowiem zgodnie z prośbą.
Oczywiście pamiętam i w pełni szanuję pogląd tutejszego koleżeństwa (znającego kulisy), że produkcja tego filmu to jakiś rodzaj gehenny/mordęgi/nieporządku na „b”…, itp., niemniej muszę przyznać, że jestem zachwycony tym filmem, chociaż zafundował mi on nastrój najpodlejszy z możliwych. Ale to bardzo dobrze! Tak właśnie powinno być. Jestem tym filmem bardzo poruszony. Na własny użytek mam taką swoją ulubioną kategorię filmów, o których zawsze mówię „wojenny film antywojenny” i to jest właśnie taki film. Do tej pory moją prywatną perłą drugowojennych filmów antywojennych był „When Trumpets Fade”, ale muszę przyznać, że omawiany tu holenderski „De Slag om de Schelde” w niczym gorszy nie jest, a jedynie jest inny.
Jurek pisze: ↑śr 29 gru, 2021 10:22 amZawsze cieszą Horsy w powietrzu,…
No właśnie! Coś pięknego, chociaż to tylko CGI, ale moim zdaniem dobre i bardzo dobre. Jedyny zarzut to potężnie za duże zagęszczenie samolotów i szybowców w formacjach, ale to choroba wszystkich filmów tego typu o II wojnie. Tak ciasno nie latano i można to udowadniać na historycznych zdjęciach i filmach. W tym jednym miejscu magicy od CGI się nie popisali, ale przecież takie same androny są w „Red Tails”, remake'u „Bitwy o Midway” i innych. Nie latano tak ciasno już choćby z przyczyn bezpieczeństwa, czyli unikania kolizji w powietrzu. Na dolocie do operacyjnego terenu Market Garden formacje holowników szybowców jeszcze dodatkowo się rozrzedziły, bo pojawiło się zachmurzenie. A wtedy o nieszczęście w zespole holownik-szybowiec bardzo łatwo. Jedno z takich nieszczęść opisałem w mojej
recenzji książki „Kampina Airborne”, gdy Horsa z ppor. Januszem Szegdą i sztabowcami brytyjskimi nie doleciała do terenu Market Garden, bo holownik wleciał w chmury łamiąc prawo, ale pewnie zestrachał się flaku.
Dodatkowo trzeba przyznać, że spece od CGI nie pomylili Horsy Mk I z Mk II. Horsy holowane w tym filmie mają dwa zaczepy liny holowniczej w kształcie „Y”, a nie jeden, jak w późniejszych Horsach Mk II z operacji Varsity.
Jurek pisze: ↑śr 29 gru, 2021 10:22 am…chociaż co do dokładności odtworzenia to ciężko mi się wypowiedzieć.
Mnie za to łatwo, jako właścicielowi opieczętowanego papierka mówiącego, że mam uprawnienia do pilotowania pięciu typów szybowców. No więc też trochę się wypowiem.
Kabina tej filmowej Horsy Mk I jest tak znakomita, że właściwie nie ma tutaj co komentować. Łatwo mi to ocenić jako właścicielowi instrukcji wykonywania lotów Horsą Mk I i Mk II. Tak się nawet zastanawiam, czy przypadkiem aktorów-pilotów GPR nie ulokowano w jakiejś Horsie muzealnej, albo jeszcze lepiej w Horsie mozolnie odbudowanej w inicjatywie
Assault Glider Trust? I czy potem reszty nie dorobiono w CGI? Bo to wszystko jest za dobre, żeby producenci tego filmu chcieli budować szczegółową makietę kabiny Horsy. Chyba że zbudowali, chociaż byłoby to dziwne, bo przecież to niepotrzebne dodatkowe koszty, skoro kabiny Hors istnieją…? Niech się wypowiedzą koledzy, którzy znają kulisy tego filmu.
Muszę przyznać, że spece od CGI wprost idealnie odwzorowali poruszanie się liny holowniczej w widoku z kabiny szybowca w stronę samolotu-holownika. Idealne ugięcie liny, idealne jej ruchy. Ponieważ na YT są grube setki, jeśli nie tysiące filmów kręconych z kabiny szybowca w trakcie holu za samolotem to myślę, że z takich właśnie materiałów zaczerpnięto całą kinematykę zespołu holownik-szybowiec w tym filmie.
Jeden jest tylko andron, który opiszę. Andron jest dwuczęściowy. Część pierwsza przynależna jest tłumaczowi; część druga przynależy do zachowania aktora na fotelu I pilota w scenie, gdy główny bohater i tenże I pilot ćwiczą lot Horsą przed operacją Market Garden. Po lądowaniu pada tam ostra wymiana zdań między pilotami i ich dowódcą:
- Idiota!
- Dlaczego?
- Co to było?
- Beczka (aktor mówi „roll”)
- Zachowałeś się jak dziecko. Na wojnie nie ma miejsca dla chłopców, którzy zgrywają bohaterów. Dorośnij.
II pilot i główny bohater, który mówi o rzekomej „beczce” wypowiada angielskie słowo „roll”. Tylko że po pierwsze, szybowce na holu (a już szczególnie transportowe) nie robią beczek, a po drugie angielskie słowo „roll” w lotnictwie ma kilka znaczeń. Tylko jednym z nich jest figura akrobacji lotniczej zwana beczką, których to beczek szybowce na holu nie wykonują, bo beczki w ogóle mało które szybowce wykonują; robią to tylko wysokowyczynowe szybowce akrobacyjne. „Roll” w angielskim lotniczym oznacza także przechylenie i kołysanie poprzeczne. I o takie właśnie „roll” w tym filmie chodzi, a nie o beczkę, jako figurę akrobacji. Każdy stałopłat podlega w locie
przechyleniu, pochyleniu i odchyleniu. Główny bohater w tym kontrowersyjnym locie treningowym zrobił jedynie zakręt z bardzo ostrym, jak na Horsę, przechyleniem. I tylko tyle. Druga część tego andronu to zanik fizyki w kabinie Horsy, gdy II pilot wykonywał ten ostry zakręt. To już wiedzą wszyscy, którzy choćby tylko raz lecieli samolotem komunikacyjnym. W jakimkolwiek stałopłacie nikt nie osuwa się w fotelu ku wnętrzu zakrętu, ponieważ siła odśrodkowa utrzymuje człowieka w osi pionowej fotela. Tymczasem ktoś z producentów tego filmu zaszalał sobie. Gdy II pilot wykonuje bardzo ostry zakręt Horsą to zgodnie z fizyką siedzi normalnie w fotelu tak, jak siedzi się w locie prostym. A w tym samym czasie I pilot osuwa się w fotelu ku wnętrzu zakrętu i chwyta się nawet oszklenia kabiny. Na niego fizyka nie działa. Zabawne to.
Jurek pisze: ↑śr 29 gru, 2021 10:22 amPodobała mi się rola tego starszego z dwójki pilotów, niektórzy mogą go kojarzyć jako Malfoya z Harrego Pottera. Moim zdaniem ciekawa, chociaż może niezbyt wyeksponowana postać.
Tak, moim zdaniem też.
Jurek pisze: ↑śr 29 gru, 2021 10:22 amJak dla mnie film ciekawy, przyjemny i da się oglądać.
Identycznie na to patrzę.
Kostiumografia, scenografia i militaria są w filmie chyba bardzo dobre, a przynajmniej te, o których ja mam pojęcie. Szkoda jedynie, że zarówno I, jak i II pilot rozbitej w Holandii Horsy nie noszą naszywek pilotów szybowcowych, bo raczej powinni (dobre repliki tych naszywek są robione). Może się mylę, może nie, ale chyba tylko raz miga w filmie wóz pancerny, który coś mi nie pasuje do WWII, a bardziej do lat powojennych, ale mogę się mylić. Żołnierze The Black Watch R.H.R. of Canada moim zdaniem chyba zrobieni byli świetnie.
W skali mikro, rzecz jasna, ale dobrze pokazane jest w tym filmie to, o czym mówi znakomita książka o Market Garden „We wrześniu nie pada śnieg”. Filmowy główny bohater strony niemieckiej jest żołnierzem Kriegsmarine, ale po hospitalizacji zostaje skierowany do Holandii jako piechociniec. Wspomniana książka świetnie opisuje to, jak Arnhem i rejonu MG broniły wszelkie możliwe niemieckie wyrostki, bahnschutze, postschutze, grenzschutze, inne ciecie, rekonwalescenci, zbieranina wszelkiego luda we wszelkim wieku, w tym spieszeni marynarze.
Jurek pisze: ↑śr 29 gru, 2021 10:22 amCiekaw jestem waszych wrażeń.
Jeśli pamięć mnie nie myli znam trzy holenderskie filmy poświęcone rozliczeniom Holendrów z II wojną, okupacją, kolaboracją, pomocą aliantom itp. Wszystkie uważam za ciekawe i dobre, ale omawiany tu „De Slag om de Schelde” jest najlepszy, chociaż jest najbardziej drastyczny. Film mroczny, ponury, nerwowy, bezwzględny w swojej wymowie, z atmosferą beznadziejności, ale trudno, żeby było inaczej, skoro takie były wtedy realia. Film z przemożnym klimatem niepokoju dobrze doprawionego zabiegiem formalnym bodaj po raz pierwszy użytym w „Kompanii Braci”, czyli film jest odkoloryzowany. Nie wiem, ile tam na potencjometrze „Color” ściągnięto suwak w stronę zera, ale ściągnięto mocno, dokładnie jak we wspomnianym serialu Hanksa i Spielberga. Oni wyraźnie powiedzieli, że specjalnie tak zrobili, żeby wojna nie była „za ładna”, „za kolorowa”, żeby się nie podobała razem z ogólnym ponurym klimatem tego serialu. Mam wrażenie, że to samo zrobili Holendrzy w omawianym tu „De Slag om de Schelde”. I bardzo dobrze.
W filmie pada sakramentalne „Film oparty na faktach”. Czy ktoś wie, na podstawie jakiej książki, albo innego materiału wspomnieniowego zrealizowano ten film?
Pozdrowienia dla Odwachu i wszystkiego dobrego w Nowym Roku.