Mike pisze: ↑czw 07 sty, 2021 8:06 pmEfekty specjalne? No tu zdecydowanie ukłon w stronę graczy.
Po prostu ten remake „Midway” za 100 mln baksów jest tworem na miarę czasów. Jest workiem migawek, a i to selektywnych, bo dzisiaj ze wszystkim idzie się na skróty. Powinny w tym filmie walczyć także Wildcaty, a walczą? Nie walczą. W oryginalnym „Midway” z roku 1976 jak najbardziej walczą, chociaż tam za Wildcaty robią zdatne do lotu w tamtych czasach Hellcaty – wtedy nie było takiego, jak dziś szaleństwa restaurowania warbirdów i certyfikowania ich do lotu. Dziś Wildcatów w stanie lotnym jest jak psów (18) i aż by się prosiło zaprzęgnąć je do tego filmu, ale nie zrobiono tego. Cieszmy się, że chociaż Devastatory przez chwilę wyrzeźbiono w CGI w remake'u „Midway”.
W starym „Midway” głównym bohaterem-pilotem był Clarence W. McClusky – w nowym „Midway” jest olbrzymia kreacja pilota Richarda Besta, na dodatek z paroma filmowymi przekłamaniami (tzn. zachowaniami, za które z USN wylatywało się w minutę) niestety ogłupiającymi widownię, za to w stylu gierek na PlayStation, gdzie fizyka, mechanika lotu, rygorystyczne procedury lotnicze niekoniecznie zawsze obowiązują.
Nie da się powiedzieć, że remake „Midway” jest filmem złym, bo jest dobrym, ale jest dla obecnych pokoleń – pokoleń mało wymagających, niczego nie czytających, na nic nie mających czasu, wszystko przyswajających płytko i po łebkach, niezdolnych do dokończenia artykułu, który czyta się 3-4 minuty, pokoleń bazujących na obrazie, na przekazie bardzo krótkim za to atrakcyjnym. Gdy w roku 1994 rozstawałem się z dużą agencją prasową i zaczynałem być rzecznikiem prasowym to żeby pozyskać na to kontrakt trzeba było złożyć propozycję minimum 80-stronicową, a w dobrym tonie była propozycja 100-120 stronicowa. I do tego obowiązkowa prezentacja PowerPointowa. Dziś od wielu lat składam propozycję 2-stronicową, nikt tego nie czyta, przychodzę na spotkanie z klientem, nikt nie ma pojęcia, co tam jest napisane na tych dwóch stronach, bo za długie, za męczące, przy mnie na spotkaniu przelatują to wzrokiem w 5-10 sekund, natychmiast lecą wzrokiem tylko na ostatnie zdanie o cenie i koniec kropka. Tak dziś wygląda wszystko, po prostu nasza ludzka umysłowość. I nie żebym był lepszy – też się łapię na tym, że nie doczytuję artykułów możliwych do przeczytania w 2-3 minuty. Po prostu przeformatowano nas, naszą umysłowość, mentalność, wewnętrzne potrzeby poznawcze itp.
Remake „Midway” jest świetny o tyle, żeby rozbudzić w jakichś ułamkach promili widzów potrzebę poznania całej tej historii i już z porządnej literatury. Film mocno przemawia obrazem, a że za często są tam androny, jak dla graczy, jak trafnie to określiłeś, a czasami wręcz rzeczy niebyłe, nieprawdziwe, jeśli chodzi o procedury lotnicze to… no, cóż, takie teraz czasy. Nie chcę się rozpisywać i zanudzać, jakie niestworzone rzeczy przypisano w tym filmie sposobowi latania Richarda Besta, bo takie rzeczy to już dziś filmowy standard. Producenci filmowi robią sobie z widzów kompletne jaja. Nie było takich zjawisk w starych czy to „Midway”, czy „Battle of Britain”, czy „Tora! Tora! Tora!” itp. Cudowne, nadprzyrodzone, niewykonalne dla samolotów manewry jak już raz zainicjowano w „Top Gun” to tak już potem poleciało lawinowo. W „Red Tails” Mustangi i Bf 109 robią w powietrzu rzeczy, jakie w walce powietrznej byłyby niewykonalne nawet dla Sea Harriera lub F-35B.
I tak to leci. Ze stuprocentowym realizmem filmowych scen powietrznych to już możemy się pożegnać chyba na zawsze. Remake „Midway” ma swój niezaprzeczalny nastrój, czynnik bardzo fajny, ale jest to zupełnie inny film lotniczy niż stara szkoła tego typu filmów.
Mike pisze: ↑czw 07 sty, 2021 8:06 pmMnie również, podobnie, jak Ciebie Grześ, ukłuł w oczy ten ślizg na ogon Dauntlessem. No po co to komu?
Do takich figur były certyfikowane wyłącznie samoloty myśliwskie, a i to w ograniczonym zakresie. Dauntless by tego nie wytrzymał, bo zapewne wyrwało by mu ster wysokości, jeśli nie rozwaliło całego usterzenia. Piloci bombowców nurkujących USN przed uzyskaniem licencji i otrzymaniem odznaki pilota nie byli egzaminowani z tej figury. Najbardziej hardcore'owym stanem lotu, z którego piloci bombowców nurkujących USN musieli umieć wyprowadzić samolot był odwrócony korkociąg. Kto nie zdał egzaminu z wyprowadzania z odwróconego korkociągu bombowca nurkującego, którym miał walczyć, czyli Dauntlessa a później Helldivera, ten nie mógł zostać pilotem bombowca nurkującego. Ale w odwróconym korkociągu, tak jak w normalnym, wszystko dzieje się w miarę łagodnie i wyprowadzenie też jest łagodne, nie jest tak, że kierunek opływu powietrza zmienia się o 180° i olbrzymie siły chcą wyrwać wszystkie powierzchnie sterowe samolotu. Nawet jeśli samolot stoi na ziemi i nie ma nałożonych blokad sterów i lotek, to gdy wiatr wieje od tyłu samolotu bardzo trudno jest utrzymać stery w neutrum, a co dopiero, gdy samolot nagle leci do tyłu w ślizgu na ogon z prędkością 100-200 km/h zanim nie obróci się do normalnego położenia. W ślizgu na ogon mogą nie wytrzymać ograniczniki wychyleń sterów i lotek, a co więcej zdarzało się w historii lotnictwa, że dochodziło do kolizji steru wysokości ze sterem kierunku, a wtedy to już kaplica. Wystarczy spojrzeć na model Dauntlessa albo jego rysunek, żeby zobaczyć, iż nie był skonstruowany do akrobacji tego rodzaju, ponieważ ster wysokości i ster kierunku ma w układzie kolizyjnym w razie ślizgu na ogon i w razie rozwalenia ograniczników wychyleń tych sterów. Nawet w akrobacyjnych samolotach wysokowyczynowych zdarza się rozsypanie ogona po ślizgu na ogon. Niestety ludzie od CGI ogłupiają widownię od bardzo wielu lat, jeśli chodzi o mechanikę lotu. Po co to? Nie wiem. Wolę starą poczciwą „Battle of Britain”, gdzie nie ma ani jednej bzdury z zakresu techniki pilotażu.