S. Mindykowski pisze:Problem z Hanksem jest taki, że facet ma już swoje lata (które widać).
Tak, to racja. Ale jest też druga strona tego medalu, rzekłbym historyczna. Film „Greyhound” ponoć ma być o konwojach. A konwoje to jest trochę odrębna historyczna bajka.
Swego czasu tłumaczyłem tony dokumentów US Navy z II wojny, głównie z lat 1942-43. Widać w tych papierach jeden wielki dramat – zero wykształconych i wyszkolonych kadr. Mistrzowie fachu morskiego jeśli byli, a rzecz jasna byli, to się wykruszyli w 1942 r. w pierwszym okresie wyżynania się z żółtkami. I wyszło, co wyszło. US Navy na jakimś etapie była pełna matołów, którzy nawet z nawigacją nie za bardzo sobie radzili. W popularnej literaturze historycznej taki temat oczywiście nie istnieje, bo to obciach dla Amerykanów, ale w kwitach to aż wyje. Matoł na matole, na dodatek brak wykładowców z zakresu nawigacji. Przecież stąd właśnie tylu matołków w lotnictwie USN i USMC. Ci goście gubili się permanentnie. Latało się wtedy metodą kwoki – dobry dowódca eskadry czy dywizjonu pilnował nad morzem tych wszystkich niedouczonych i prowadził ich zarówno do celu, jak i zbierał bractwo po akcji i lecieli z nim jak za kwoką, żeby tylko sami nie prowadzili nawigacji, bo by zalecieli z Pacyfiku na Grenlandię.
Z tych też powodów Amerykanie wyciągnęli z emerytur wszystkich doświadczonych oficerów i kapitanów jakiejkolwiek marynarki, czy to wojennej, czy to handlowej. Nawet kobiety! Dramat zarówno z obsadą jednostek pływających, jak i z nauczycielami spraw morskich był taki, że w roku 1942 wyciągnięto z emerytury nawet 70-letnią panią kapitan żeglugi wielkiej Mary P. Converse, żeby uczyła matołków USN nawigacji i w ogóle wszystkiego, czego się da z zakresu poruszania się po morzu.
I teraz wracamy do aktora Hanksa. Nawet jeśli ma te swoje 61 lat to wydaje mi się, że nie naruszy, albo jeśli już to tylko trochę, realia historyczne. Do służby konwojowej US Navy skierowała materiał ludzki trochę inny, niż na pierwszą linię morskiego frontu, gdzie ciągle trzeba było naparzać się z żółtkami. W konwojach pływali dosłownie wszyscy, którym rum jeszcze nie przeżarł mózgownic a morski artretyzm nie przeżarł stawów. Pływało wszystko, co chodziło i jeszcze ruszało mózgownicą, a miało bogate doświadczenie. Rok 1942 (szczególnie) i pierwsze 2-3 kwartały 1943 to jest dramat amerykańskiego szkolnictwa morskiego nie dającego rady wyszkolić tylu ludzi, ilu było trzeba. Wszystko było super dopiero od przełomu 1943/44.
Dlatego wydaje mi się, że osoba 50+/60+ grająca dowódcę niszczyciela pływającego w konwojach atlantyckich nie będzie zbytnio zgrzytała pod względem historycznym.
S. Mindykowski pisze:Już w "Szeregowcu" było można się do tego przyczepić. W tamtych czasach kapitan (i to Rangersów) z 4. krzyżykami na karku to raczej była rzadkość.
To oczywiście racja. W końcu podpułkownik-dowódca rangersów z czasu D-Day miał lat 34. :-)
Ale to, o czym wspominasz, jest niestety typowe dla Hollywood. W każdym zachodnim (ale pewnie nie tylko) filmie wojennym o WWII aktorzy są „przeskalowani wiekowo”.
Kiedyś na pewnym forum, gdy zwróciłem na to uwagę Amerykanom (na przykładzie „Złota dla zuchwałych”) to myślałem, że mnie jadem zabiją. Że jak ja śmiem naruszać ich narodowe świętości i ich ukochany film. I na nic zdawały się moje zapewnienia, że mój też ukochany.
Ale przecież w trakcie realizacji tego filmu jego aktorska czołówka miała:
• Clint Eastwood – 39 lat
• Telly Savalas – 47 lat
• George Savalas – 45 lat
• Don Rickles – 43 lata
• Donald Sutherland – 34 lata
• Gavin MacLeod – 38 lat
• Hal Buckley – 32 lata
• Stuart Margolin – 29 lat
• Jeff Morris – 35 lat
• Richard Davalos – 39 lat
• Perry Lopez – 38 lat
• Tom Troupe – 41 lat
• Harry Dean Stanton – 43 lata
• Dick Balduzzi – 41 lat
• Gene Collins – 37 lat
• Len Lesser – 47 lat
• George Fargo – 39 lat
• Dee Pollock – 32 lata
• Shepherd Sanders – 42 lata
• Yves Montand – 48 lat
Z wyjątkiem Hala Buckleya (kapitana w tym filmie) wszyscy pozostali są za starzy jak na drugowojenne realia o 10-20 lat.
Ale są chlubne filmowe wyjątki - w „Big Red One” grają same młodziaki idealnie dobrane do filmu, tylko ząbki mają za śliczne jak na rok 1980 przystało :-) Pokolenia WWII miały zęby w fatalnym stanie.
S. Mindykowski pisze:Trochę koresponduje to z naszymi rozmowami nt. do kiedy zajmować się rekonstrukcją (przynajmniej jednostek liniowych), żeby nie było to śmieszne.
:-) :-) :-)
Też jestem wrogiem obciachu.
Obie moje Ike Jackets mam w trakcie konfigurowania na sposób uniwersalny, jaki był typowy w USAAF. Niby są to Ike Jackets głównie IX TCC (tego od realizowania wszelkich desantów powietrznych), ale z błyskawiczną możliwością „przełączenia” Ike Jackets na I TCC.
I TCC było związkiem taktycznym służebnym wobec IX TCC i było po prostu organizacją szkoleniową dla IX TCC. Aczkolwiek wielu instruktorów z I TCC brało też udział w zadaniach bojowych „na występach gościnnych” w IX TCC. Tacy ludzie nosili na mundurach odznaki zarówno I TCC, jak i IX TCC (moje mundury to przewidują). Taki właśnie pilot wiózł szybowcem np. gen. Dona Pratta do Normandii.
I w owym I TCC byli już goście, powiedzmy, w bardzo szerokim zakresie wieku średniego. Jak by co i pesel będzie mocniej pukał do drzwi, to w kolekcji furażerek mam już jedną zrobioną całkowicie na I TCC. I szukam też na eBayu ładnej odznaki Flight Instructora.
:-)