Filmy które warto obejrzeć - bez udziału Polaków

Moderator: Mike

Awatar użytkownika
Krzys
Posty: 3136
Rejestracja: pn 16 lip, 2007 4:51 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Krzys »

Michale pisz.
Każdy ma swojego Ur-a.
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12019
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Warto obejrzeć, zdecydowanie.
W moim odczuciu jeden z kamieni milowych i jeśli o wielkie filmy fabularne, pełnometrażowe chodzi, to zdecydowanie najdoskonalszy naśladowca "Szeregowca Ryana".
Momentami wgniata w fotel i porusza oraz wzrusza, uderza naturalizmem.

Jest trochę technicznych braków, które zrzucam na karb takiej, a nie innej ekipy od kostiumów oraz fx-ów, gdyż te w moim odczuciu wypadają gorzej, niż choćby w "Szeregowcu", czy "Kompanii Braci", "Pacyfiku" bądź Iwo Jimskim dyptyku Eastwooda.

Generalnie jednak polecam! Warto zobaczyć w kinie!
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Olsen
Posty: 245
Rejestracja: czw 23 kwie, 2015 9:57 am
Lokalizacja: Zduñska Wola

Post autor: Olsen »

A są Herbaciarze czy film stricte o Jankesach?
Zawsze jest pora na herbatę i ciastka.
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12019
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

O Jankesach, rzecz dzieje się na Okinawie, to i trudno wątki brytyjskie tam wplatać... Ale mimo to polecam :)
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
S. Mindykowski
Posty: 2184
Rejestracja: pn 06 lis, 2006 12:46 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: S. Mindykowski »

Z mojej strony - film rzeczywiście warty zobaczenia.
Aczkolwiek uwagi mam. Jakie? Liczne.

Jeżeli chodzi o sprawy wizualne i "rzeźnię" - to film typowo Gibsonowy (patrz "Pasja" i "Byliśmy Żołnierzami").
Myślę tu o wszystkich scenach pokazujących pełen wachlarz zachowań mających przyczynić się do skrócenia życia osobnikom ludzkim, przez innych członków tego gatunku.
Zakres i precyzja pokazania tych usiłowań potrafi rzeczywiście porazić, albo raczej zmusić do wymiotów. Ale to już jest raczej standardem kina wojennego od czasów "Szeregowca".
Co w w/w temacie było novum to sposób "podejścia" do zwłok - szczegóły pominę.

Co się tyczy filmu jako całości - scenariusz napisało życie (przynajmniej w ogólnym zarysie), tak więc komentować go trudno. Historia tzw. "Conscientious objector'a", który wstąpił do armii na ochotnika, aby służyć ale nie zabijać, jest zaiste nietypowa, chociaż nie jedyna w dziejach.
Off topic dla kolegów brytofilów (nie pokażę brudnym paluchem o kogo chodzi) - https://en.wikipedia.org/wiki/William_Coltman

Co do aspektów militarnych - nie powala. Jeżeli chodzi o taktykę piechoty, to bardzo słabo. Często miałem wrażenie, że bliżej temu do szturmów z "Gettysburga" niż do taktyki drugowojennej.
Zero wsparcia lotniczego (przy 40 lotniskowcach USA pod Okinawą!). Iowa siedząca prawie na brzegu (podobnie wkurzający patent co u Eastwooda) i kilka innych kwiatków.

Myślę, że chodziło raczej o pokazanie piekła wojny niż spalanie się nad każdym detalem. Szkoda bo jak widać chociażby po "Kompanii Braci" zgodność z realiami historycznymi i dbałość o szczegóły, także w sprawach militarnych, nie stoi w sprzeczności z mocnym przekazem i chęcią pokazania czegoś więcej niż prostej strzelanki.

Film jest podobno kandydatem do Nagrody Akademii (TM) i dostał 10 minutową owację na festiwalu w Wenecji. Czyżby starsi bracia w wierze przebaczyli Melowi "Pasję"? :-).
Na poważnie. Myślę, że część ludzi potraktowała film jako film do cna antywojenny i pacyfistyczny. Moim zdaniem to błąd. Doss nie unikał walki, on tylko chciał do końca być wierny swoim przekonaniom (religijnym jakby nie było) i o pokazanie tego, moim zdaniem, reżyserowi chodziło.
Z drugiej strony jak już kiedyś rozmawialiśmy - każdy dobrze zrobiony, realistyczny film osadzony w realiach dowolnego konfliktu, dla osób niebędących dewiantami, jest dziełem antywojennym.

Wg mnie - film na 4. Ale arcydziełem bym go nie nazwał.

Z innej beczki - temat "medyków" w armii USA wałkowałem kilka lat temu. Mam nawet kilka ciekawych pozycji książkowych, pomijając dziesiątki artykułów i setki zdjęć ściągniętych z netu.
Dla zainteresowanych - doskonałym wprowadzeniem jest jeden z rozdziałów "Obywateli w Mundurach" Amrose'a.
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12019
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Szymonie, napisałeś w sumie wszystko to, co i ja chciałem napisać, choć, by nie streszczać użytkownikom forum, powstrzymałem się i poprzestałem na pytaniu jedynie.
Może miast "4" dałbym "5-", bo jednak na mnie wrażenie film wywarł ogromne i tak zdruzgotany obrazem wojny wracałem tylko po "Szeregowcu Ryanie" w roku 1998.
I mnie również raziło okrutnie nacieranie tyralierą, raził mnie okręt liniowy przy brzegu (i śmieszne, niemalże moździerzowe wybuchy po pociskach 406 mm), okropne (porównując z choćby "Pacyfikiem", robionym przez najlepszą ekipę kostiumową na świecie) mundury.
Poza tymi detalami dla nas, pasjonatów, rzecz urzekająca i ujmująca. Jeśli tak ma wyglądać wojna, to ja się z tej wycieczki wypisuję.
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

No to i ja się wypowiem o „Przełęczy ocalonych”.

Kino kobiece to raczej nie jest, mówiąc eufemistycznie. Pani siedząca obok mnie płakała, raz nawet spazmatycznie; inna pani wyszła z seansu.

Film typowo hollywoodzki w tym sensie, że niepotrzebnie patetyczny (a że da się robić świetne wojenne hollywoodzkie filmy niepatetyczne to najlepszy dowód „When Trumpets Fade”). Film typowo amerykański, ponieważ wpisujący się w tamtejsze kulty związane z II wojną. Kultów takich jest kilka i mają odzwierciedlenie w literaturze, filmie, w mediach społecznościowych oraz oczywiście w reenactingu. Kulty te to kult rangersów, spadochroniarzy, lotników i combat mediców. Tego ostatniego kultu dotyczy „Przełęcz ocalonych”. Ale to akurat nie wada, bo US combat medicy z II wojny cieszyli się tak gigantycznym szacunkiem wojsk lądowych, że niech i mają swój film.

Wojenny film antywojenny. I bardzo dobrze. Ostatni taki film to „When Trumpets Fade”, czyli wielki rywal (ten sam rok produkcji) SPR. Niestety WTF przegrał marketingowo w konfrontacji z wielkimi nazwiskami zaangażowanymi do SPR, przy czym WTF w niczym gorszy od SPR nie jest, a według mnie mądrzejszy. Ale to na marginesie. W każdym razie „Przełęcz ocalonych” ma w sobie (w pierwszej części) coś ze „Stąd do wieczności”. I to też dobrze. Głupotę, zbydlęcenie, dehumanizację wojska i wojny zawsze warto ukazywać.

Na żadnej wojnie nie byłem, ale z tego, co się czyta o CBI i PTO to stopień urzeźniczenia filmu wydaje się być odpowiedni do ówczesnych realiów.

Jeśli już miałbym się czepiać jakiejś logiki to zastanawia mnie ta siatka przymocowana do klifu. Jakim cudem ktoś ją tam solidnie przymocował i jakim cudem pod nosem Japończyków? Dlaczego ta siatka spokojnie żyła sobie swoim życiem nie niepokojona przez Japsów? Istnienie tej siatki spokojnie wiszącej i nie odcinanej przez Japsów to jakiś cud jeszcze lepszy niż normandzki Pointe du Hoc. W Normandii batalion rangersów musiał się narobić, żeby za cenę wielkich strat wdrapać się na klif podobny do tego z „Przełęczy ocalonych”, a i tak nie udało mu się zainstalować takiej luksusowej do wchodzenia siatki. A tu w tym filmie żyje sobie przez wiele dni siatka na klif niczym autostrada na niego i niczym osadzona tam przez drony. Bo kto ją zainstalował i jak? Jedyna dywizja górska US Army (ze świetnymi wspinaczami) jak raz nie walczyła na PTO. Więc kto tę siatkę tam zainstalował, bo też nie śmigłowce Sikorsky R-4 znane z Dalekiego Wschodu II wojny? I ta siatka sobie żyje pod nosem Japończyków i na trzymanym przez nich terenie i nikt z Japsów nie wpadł na pomysł, aby tę siatkę jankesom odciąć. Zupełnie tak, jak gdyby wszystkie Japsy miały IQ 40 lub mniej. No ale może się czepiam. Chętnie przeczytam, że się mylę i siatki takie były i spokojnie sobie żyły nie odcinane przez Japsów. Chyba że chodziło o wciąganie jankesów na nieznany teren i likwidowanie ich znienacka i tylko dlatego ta siatka istniała jak zaproszenie w pułapkę.

Film jest średniobudżetowy (40 mln $) i to niestety widać. Zero wsparcia lotniczego na Okinawie w tym filmie. Bo trzeba by wynająć latające Hellcaty i Corsairy, albo dać duże pieniądze specom od CGI, żeby je zrobili komputerowo.

Ale to tylko takie czepialstwo na marginesie. W sumie film dobry, czy nawet bardzo dobry. Na pewno film z kilkoma przesłaniami dla ludzi o pewnym stopniu wrażliwości, których nie obchodzi jakość militariów i superdokładne trzymanie się realiów historycznych, za to obchodzi ich to, że główny bohater to postać autentyczna – przed śmiercią jeszcze na szczęście nagrana na nośniku filmowym.
Mike pisze:okropne (porównując z choćby "Pacyfikiem", robionym przez najlepszą ekipę kostiumową na świecie) mundury.
A żeby tylko mundury!

Chylę czoła Michał przed Tobą – nie jesteś „amerykanistą”, ale żeby rozpoznać nędzę mundurów w tym filmie to naprawdę trzeba speca. No ja nie mogę, ale masz Michał oko do tych spraw! Naprawdę mój podziw za rozpoznanie taniochy i tandety mundurowej, jaką wcisnęli w tym filmie.

Ale od początku. Mam zabawne wrażenie, że sprawy militariów w tym filmie prowadziły dwie różne ekipy. Jedna w miarę profesjonalna i że ekipę tę wyrzucono z planu filmowego po jakimś czasie; druga – kompletnie amatorska, która przejęła obowiązki pierwszej. Takie odnosi się wrażenie wraz z oglądaniem tego filmu.

Mundury od początku filmu są fatalne. To wszystko powinny być mundury HBT w charakterystyczne prążki diagonalu na przemian skośnego. A co mamy? Zwykłą włochatą bawełnę. Już operator mógłby się powstrzymać od zdjęć „pod słońce”, żeby włochatość tych filmowych mundurów nie wyła i nie skrzeczała. Bawełna HBT była jak blacha – twarda, sztywna, trochę połyskliwa, a głównie prążkowana. Nie ma tego wszystkiego na tandetnych replikach za jakieś psie pieniądze użytych w tym filmie.

Większość hełmów to też tandeta, aczkolwiek w pierwszych sekwencjach filmu ktoś się trochę postarał i nierzadko widać głębokie hełmy M1 rzeczywiście z II wojny. Ale większość to płytkie M1 z Korei i Wietnamu, a tylko upozorowane na II wojnę.

Szelki M1936 – fatalne. Kolejne repliki za psie pieniądze. Repliki zrobione tylko dla tego filmu, bo żadna szanująca się firma replik dla reenactingu takiej tandety nie robi.

W pewnym momencie widać nawet na jednym żołnierzu pas główny M1956 z epoki wojny wietnamskiej. A to już naprawdę obciach dla ekipy filmowej.

Ale bariera dźwięku jest naprawdę przekroczona w innym ujęciu. Takiej amatorszczyzny i takiego braku rozeznania to naprawdę bym się nie spodziewał. W kilku sekwencjach występują manierki. W większości sekwencji są w miarę prawidłowe. Ale w ostatniej sekwencji jest to coś, co wbiło mnie w kinowy fotel. Jest to bardzo droga i bardzo tandetna pseudoreplika (pseudo, bo ma nawet trochę inną konstrukcję) chińskiej produkcji. Taka replika kosztuje ok. 22 $, podczas gdy za ok. 5 $ kupuje się oryginalną amerykańską manierkę z II wojny w stanie dobrym lub bardzo dobrym. Oryginalnych drugowojennych manierek są wciąż grube tysiące i to za grosze, a tu kupiono koszmarne chińskie repliki za olbrzymie pieniądze. Księgowy tego filmu za karę powinien pójść zdobywać japońskie bunkry.

Ale trzeba przyznać, że film jest bardzo sprytnie filmowany w wielu miejscach, aby podkreślić koszerność militariów i oszukać wszelkich czepiaczy. Są takie ujęcia, gdzie są zbliżenia na oporządzenie żołnierzy. I wtedy na zbliżeniach są dobre oryginały. Jest kilka takich ujęć przez pryzmat tego, co wisi na żołnierskich pasach. I wtedy wiszą rzeczy prawidłowe i moim zdaniem oryginalne.

Film bardzo, ale to bardzo nierówny pod względem militariów rozumianych jako wyposażenie i oporządzenie żołnierzy.
Patriotyzm jest rodzajem religii, jest jajkiem, z którego wylęgają się wojny - © Guy de Maupassant
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12019
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Grzegorz pisze:Kulty te to kult rangersów, spadochroniarzy, lotników i combat mediców. Tego ostatniego kultu dotyczy „Przełęcz ocalonych”. Ale to akurat nie wada, bo US combat medicy z II wojny cieszyli się tak gigantycznym szacunkiem wojsk lądowych, że niech i mają swój film.


Tak i ceni się, że to film o piechocie, a nie znowu o USMC... No bo ileż można!
Grzegorz pisze: Jeśli już miałbym się czepiać jakiejś logiki to zastanawia mnie ta siatka przymocowana do klifu.
Gawędziliśmy o tym ostatnio w odwachowym gronie i faktycznie, chyba nie do końca ma się to jakoś do realiów historycznych... Ot, raczej typowo filmowy zabieg! Wszakże bardzo efektownie to wygląda.
Grzegorz pisze: Większość hełmów to też tandeta, aczkolwiek w pierwszych sekwencjach filmu ktoś się trochę postarał i nierzadko widać głębokie hełmy M1 rzeczywiście z II wojny. Ale większość to płytkie M1 z Korei i Wietnamu, a tylko upozorowane na II wojnę.
Hełmowi badacze pisma twierdzą, że to hełmy belgijskie i coś w tym może być. Są niestety okropne i to niestety nie-hełmiarz i nie-amerykanista, jak ja nawet dostrzeże. A to, że nikt z działu kostiumów nie odżałował w budżecie bejmów na porządny hełm dla Dennisa Kreuslera grającego sierżanta Amosa to woła o pomstę do nieba. Przecież ten facet chyba ma bardzo dużą głowę, przez co w tym belgijskim hełmie wygląda groteskowo, jak w "orzeszku"! A nie trzeba być specem od mundurów, by dostrzec, jak hełm M1 zawsze wspaniale i głęboko leżał na głowie.

Ale to oczywiście szczegóły. Życzyłbym sobie, byśmy tylko takich detali mogli czepiać się oglądając aktualnie produkowane filmy wojenne.
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Mike pisze:Hełmowi badacze pisma twierdzą, że to hełmy belgijskie i coś w tym może być. Są niestety okropne i to niestety nie-hełmiarz i nie-amerykanista, jak ja nawet dostrzeże. A to, że nikt z działu kostiumów nie odżałował w budżecie bejmów na porządny hełm dla Dennisa Kreuslera grającego sierżanta Amosa to woła o pomstę do nieba. Przecież ten facet chyba ma bardzo dużą głowę, przez co w tym belgijskim hełmie wygląda groteskowo, jak w "orzeszku"! A nie trzeba być specem od mundurów, by dostrzec, jak hełm M1 zawsze wspaniale i głęboko leżał na głowie.
Biegłych w Torze zawsze cenię, niemniej... nie byłbym taki pewien, czy to belgijskie klony M1. Akurat belgijskie są klonem najbliższym oryginału. Wkładka belgijska od ichniego klonu M1 pasuje jak ulał do amerykańskiego M1 i to nawet do głębokiego „wcześniaka”, takiego powiedzmy z przełomu 1941/42. Mój głęboki „wcześniak” z początku 1943 r. spokojnie przyjmuje powojenną belgijską wkładkę. Ale faktem jest, że duża część hełmów M1 użytych w tym filmie to dno. Widać to nie tylko po płytkości tych hełmów, ale również po daszkach. Są to daszki z innym profilem, niż drugowojenny amerykański. Są to daszki z ostrym załamaniem. Europa kopiowała M1 dość dokładnie, więc nie wiem, jakie to są klony, czy azjatyckie, czy południowoamerykańskie, nie mam pojęcia, bo nie ma jakiegoś wybitnego guru od tych spraw.

Wspomniany przez Ciebie aktor wygląda w tym małym M1 faktycznie groteskowo, po prostu koszmarnie. Ponieważ jest to film w koprodukcji australijskiej, to nie zdziwiłbym się, gdyby te klony M1 były japońskie, czyli dla typu antropologicznego innego, niż my biali ludzie. Pamiętam bardzo ciekawy artykuł, że nawet fotele wyrzucane do współczesnych myśliwców robi się mniejsze dla Azjatów (bo są oni mniejsi od białego człowieka), więc być może w tym filmie zagrały podobne hełmy.
Patriotyzm jest rodzajem religii, jest jajkiem, z którego wylęgają się wojny - © Guy de Maupassant
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

A tak w ogóle to Brad Pitt ma ciąg filmów drugowojennych.

Dziś wchodzi na ekrany film „Sprzymierzeni”. W trailerze widać zdatnego do lotu Lysandera, więc dla miłośników tego samolotu będzie minutka lub dwie.

Film jest wysokobudżetowy! Aż 85 mln USD, czyli ponad dwa razy więcej niż omawiany powyżej „Przełęcz ocalonych”.
Ostatnio zmieniony ndz 27 lis, 2016 12:42 am przez Grzegorz, łącznie zmieniany 1 raz.
Patriotyzm jest rodzajem religii, jest jajkiem, z którego wylęgają się wojny - © Guy de Maupassant
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12019
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Film niedługo mam zamiar obejrzeć. Zbiera niezłe recenzje, nawiązując podobno do klasyki gatunku.
A i od strony kostiumów, fryzur czy scenografii może prezentować się wybornie. Przykładowo, kostiumografem była ta sama diva kostiumografii, co przy "Szeregowcu Ryanie" czy "Czasie Wojny" (znanym lepiej jako "Warhorse") przy akompaniamencie szeregu najlepszych brytyjskich specjalistów ze znanym z pedanterii Andrew Fletcherem na czele. W innych pionach produkcji tegoż filmu zdaje się być podobnie. Zresztą, sam Zemeckis sroce spod ogona nie wypadł.
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Olsen
Posty: 245
Rejestracja: czw 23 kwie, 2015 9:57 am
Lokalizacja: Zduñska Wola

Post autor: Olsen »

Marion Cotillard jest wystarczającym powodem by obejrzeć ten film... ;)
Zawsze jest pora na herbatę i ciastka.
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12019
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Please keep your dirty fantasies for yourself ;)
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Krzys
Posty: 3136
Rejestracja: pn 16 lip, 2007 4:51 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Krzys »

Szczerze to fantazje Olsena, w tym przypadku, są dużo zdrowsze niż te mundrowo-szpejowe. To to jest dopiero dewiacja ;)
Każdy ma swojego Ur-a.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Поживём увидим co to za film ci „Sprzymierzeni”. W czwartek idę na nocny seans „Sprzymierzonych”, więc jak nie padnę to coś w nocy na gorąco zrecenzuję.

Na pewno ufam Michałowi, że film musi być super pod względem scenografii i kostiumografii. Już sam budżet 85 mln $ mówi sam za siebie. Filmy z rozbudowanymi scenami batalistycznymi nawet nie mogą marzyć o takim budżecie a tutaj „tylko” film szpiegowsko-przygodowo-melodramatyczny ma budżet aż 25-krotnie wyższy niż kręcony obecnie „Dywizjon 303”, który powinien mieć budżet minimum 150 mln $, a ma 14 mln zł.
Patriotyzm jest rodzajem religii, jest jajkiem, z którego wylęgają się wojny - © Guy de Maupassant
ODPOWIEDZ