Filmy które warto obejrzeć - bez udziału Polaków

Moderator: Mike

Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Skoro zaczęła się sesja pytań i odpowiedzi to i ja się przyłączę i zadam to pytanie, które zapowiadałem w moim pierwszym poście o „Sprzymierzonych”. Pytanie jest takie: Czy rzeczywiście w drugowojennym Commonwealthie był taki przepis prawa, że członek najbliższej rodziny, w której doszło do zdrady stanu musiał zabić swojego najbliższego (w tym wypadku mąż żonę), bo jeśli nie, to oboje stanęliby przed sądem za szpiegostwo i być może oboje dostaliby karę śmierci? Było coś tak drakońskiego, czy to tylko wymysł scenarzysty? Nie wiem, jak w „Sprzymierzonych” było z konsultantami historycznymi? Wiadomo coś? Od lotnictwa to raczej byli konsultanci znakomici, ale co z resztą aspektów wojskowości, w tym z prawem stanu wojny?

Czy może było tak, że wywiad stał kompletnie ponad prawem (jak to zawsze wywiad) i takie numery odchodziły na boku poza jakimkolwiek systemem prawnym (jak to zawsze w wywiadzie)? Czytałem kiedyś o wywiadzie morskim UK z II wojny, że ich metody nie różniły się od gestapowskich, więc...?
Schrek pisze:zagęszczenie samolotów na lotnisku? Ja rozumiem rok 1943 i słabe zagrożenie przez niemieckie lotnictwo ale chyba maksyma "Zamaskować i rozproszyć" to zawsze obowiązuje?
Jak się patrzy na zdjęcia RAF i USAAF to można powiedzieć, że jeśli chodzi o samoloty jednosilnikowe było u tych państwa identycznie, tylko nie wiem z jakiego powodu? Ale zważywszy bardzo indywidualne podejście do tej kwestii na każdym lotnisku alianckim to zaryzykowałbym tezę, że rządził tym zarówno w RAF jak i USAAF wyłącznie dowódca bazy lub dywizjonu. Czyli było podejście zdroworozsądkowe albo w ogóle nie rozsądkowe. I w RAF, i w USAAF widać dwa podejścia do tematu:

a) albo kompletna nonszalancja i parkowanie dywizjonu tak, że jedną bombą można by skasować całą jednostkę en bloc;

b) albo duże rozproszenie samolotów i maskowanie ich na poziomie fanatycznym, że nawet milimetr kwadratowy samolotu nie wystawał poza siatki maskujące lub inne formy maskowania.

Obie te mentalności są widoczne już w okresie przedwojennym. Na polowych ćwiczeniach RAF lub USAAC tak właśnie można widzieć samoloty jednosilnikowe - od skrajnej koncentracji i braku maskowania, aż po duże rozproszenie i maskowanie niezmiernie drobiazgowe.

Na podstawie moich obserwacji powiedziałbym, że o rozproszenie samolotów na lotniskach i o intensywne ich maskowanie alianci najbardziej dbali na CBI/PTO, a na MTO/ETO to tak tyle, o ile, „po uważaniu”.

Poniżej dwa podejścia do tematu trzymania Lysanderów na lotnisku:
Patriotyzm jest rodzajem religii, jest jajkiem, z którego wylęgają się wojny - © Guy de Maupassant
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12020
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

W kwestii lotniczej Grześ już się wypowiedział, jak dla mnie też to wszystko wyglądało sensownie i dość autentycznie. Taki ruch i "bałagan" dispersalowy.
Schrek pisze: - druga kwestia to już bardziej zapytanie dla Michała - jak to jest że Niemcy w Casablance biegają w pełnych suknach?


Początkowo też nam wydawało się, że powinno być umundurowanie DAK, ale pokazano fotki, na których nieszczęśnicy stoją na warcie przed ambasadą w kurtkach M36 i spodniach sukiennych też... Brrr! Aczkolwiek swoją drogą z szeroko pojętą "niemczyzną" jest tam kilka wpadek, wynikających głównie z wizji reżysera, który najchętniej ubrałby wszystkich w czarne mundury z wielkimi runami na plecach.
Grzegorz pisze:Pytanie jest takie: Czy rzeczywiście w drugowojennym Commonwealthie był taki przepis prawa, że członek najbliższej rodziny, w której doszło do zdrady stanu musiał zabić swojego najbliższego (w tym wypadku mąż żonę), bo jeśli nie, to oboje stanęliby przed sądem za szpiegostwo i być może oboje dostaliby karę śmierci? Było coś tak drakońskiego, czy to tylko wymysł scenarzysty? Nie wiem, jak w „Sprzymierzonych” było z konsultantami historycznymi? Wiadomo coś? Od lotnictwa to raczej byli konsultanci znakomici, ale co z resztą aspektów wojskowości, w tym z prawem stanu wojny?
Nie mam pojęcia. Faktycznie, przepisy były bardzo surowe w tych kwestiach i zwykle kończyło się to albo zaproszeniem do pracy w charakterze podwójnego agenta, albo śmiercią. Nie sądzę jednak, by egzekucji dokonywał członek rodziny-nawet jeśli był oficerem służb wywiadu czy kontrwywiadu.

Skoro już sobie ćwierkamy pełną gębą o filmie, to spodobała też mi się bardzo scena strzelaniny we Francji. Ach, to zupełnie, jak trafienie SdKfz-ta przez patrol 101. DPD w "Szeregowcu Ryanie". Seria ze Stena, granat do środka i kilka potem strzałów kończących temat. Bardzo autentyczne!
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Tak, scena z Sd.Kfz. była fajna i faktycznie kojarzyła się z SPR jeśli chodzi o sprawność w likwidacji tematu jeżdżącego sobie po świecie Sd.Kfz.

Sd.Kfz. nabite panienkami i wypad po amerykańskie szlugi to też odrębna pocieszna kwestia w tym filmie. :-)

Mam słabość do Sd.Kfz.-ów, ponieważ jeździłem naszą słynną „Rosi”. Swego czasu współorganizowałem wystawę o Market Garden w zacnym Muzeum w Tomaszowie Mazowieckim, czyli u dysponenta „Rosi”. Nabiłem na tej wystawie ileś tam gablot wystawowych, więc zacne muzeum, bazujące głównie na entuzjazmie „czynnika społecznego” przewiozło mnie w nagrodę swoją Sd.Kfz. 251 „Rosi”.

Ja, będąc na tym filmie, to się w duchu zaśmiewałem tylko z innego tematu: Że tak kurczę można było polecieć sobie Lysanderem do Francji, zaparkować go jak pod Leclerkiem, pojechać sobie do miasteczka, tamże oklepać dziób komu trzeba, po drodze skasować Sd.Kfz., nie zarobić przy tym kulki, a na finał spokojnie wrócić do Lysandera jak na parking pod Leclerkiem i wrócić sobie do Wielkiej Brytanii nie będąc ani wykrytym, ani niepokojonym. Też bym tak chciał, bo to fajne jest, takie przygodowe… :-) :-) :-)

Ale taka to już uroda takich filmów. Identycznie było we wspomnianym przeze mnie powyżej serialu brytyjskim, który z jakichś przyczyn nie istnieje w necie na liście telewizyjnych seriali drugowojennych. W tamtym serialu też spokojnie latało się Lysanderami do Francji jak do siebie, załatwiało się sprawy wywiadowcze i raczej spokojnie wracało do UK. Wiadomo, że 138 dywizjon Lysanderów działał dla SOE i woził agentów w obie strony, ale jednak nie wyglądało to tak luksusowo, jak w omawianych filmach.
Patriotyzm jest rodzajem religii, jest jajkiem, z którego wylęgają się wojny - © Guy de Maupassant
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

...
Ostatnio zmieniony ndz 18 gru, 2016 9:35 pm przez Grzegorz, łącznie zmieniany 1 raz.
Patriotyzm jest rodzajem religii, jest jajkiem, z którego wylęgają się wojny - © Guy de Maupassant
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12020
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Grześ-wpisałem się już we właściwym wątku. Jeśli mogę Ciebie prosić o wrzucenie swego posta tam i usunięcie tego tu, będzie pysznie i uporządkowanie.
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Olsen
Posty: 245
Rejestracja: czw 23 kwie, 2015 9:57 am
Lokalizacja: Zduñska Wola

Post autor: Olsen »

Pardonsik wszystkich Państwa, że tak późno, ale "Sprzymierzonych" zobaczyłem dopiero w sobotę (przez fochy Wysokiej Władzy), więc dopiero teraz mogę się miarodajnie wypowiedzieć.
Dla mnie jest to znakomite kino, które warto obejrzeć nawet tylko dla wspaniałej gry aktorskiej. Para głównych bohaterów jest zagrana brawurowo, acz widać gołym okiem, kto z tej dwójki dostał Oscara. Nie będę się rozpisywał na temat kostiumów, scenografii i klimatu filmu - podpisuję się pod P.T. Przedmówcami. Feeria detali art deco zrobiła na mnie fantastyczne wrażenie, sukienki, letnie garnitury, kapelusze, fryzury... Chyba obejrzę ten film jeszcze raz.

Co do błędów - zdarzają się nawet najlepszym, ale za całokształt jestem w stanie wybaczyć te opaski ze swastykami, czy Sterlingi w rękach maquisów. Zwróćcie uwagę np. na sierżanta żandarmerii w podziemiach gmachu wywiadu - facet nie ma na sobie battledressa lecz mundur SD starego wzoru (P1902?), który często nosili żandarmi w kraju (BD wysyłano na tereny bardziej "bitewne") - tak się robi prawdziwie dobre kino.

Co do dziewcząt ze skłonnością ku sobie - jedna z tych panien (w tej roli Lizzy Caplan) jest przecież siostrą Maxa, więc Kanadyjką. Kanadyjczycy są chyba nieco bardziej "wyluzowani" niż Wyspiarze. Co więcej jej koleżanka była przedstawicielką bohemy więc wg mnie taki... epizod mógł mieć miejsce. Zresztą sami zauważyliście, że było to ledwie muśnięte.

W kwestii tego jak SIS i MI5 sobie pogrywały w czasie wojny. Obie służby (podobnie jak SOE) de iure podlegały kontroli ze strony rządu i parlamentu, natomiast de facto kontrolował je jedynie tzw. Komitet Dwudziestu. Nie znaczy to, ze MI5 mogła robić co chciała. Np. by założyć komuś podsłuch musiała wystąpić do Ministra Spraw Wewnętrznych o tzw. HOW (Home Office Warrant), lecz w zasadzie była to formalność. Z wybuchem wojny Home Office przeniosła do MI5 cała sekcję kontrolującą wjazd cudzoziemców do Wielkiej Brytanii (także procedura sprawdzenia mademoiselle Beausejour przed wpuszczeniem jej na teren Zjednoczonego Królestwa była faktem). Natomiast po ujęciu osoby podejrzanej o szpiegostwo - osoba taka była zawieszona w prawnej próżni. Nie ujmowano jej w rejestrze aresztantów, nie była w dyspozycji sądu. Trafiała do jednego ze specjalnych ośrodków odosobnienia (w rodzaju Obozu 020 w dawnym szpitalu psychiatrycznym Latchemere House), gdzie poddawano ją intensywnym przesłuchaniom. Nadmienić jednak trzeba, że jakkolwiek warunki panujące w ośrodkach kontrwywiadu oraz przesłuchania mogły być ciężkie, to jednak doświadczeni oficerowie MI5 bardzo rzadko uciekali się do zadawania bólu i tortur. Po prostu uważali takie metody nie tyle za barbarzyńskie, co nieefektywne - osoba tak przesłuchiwana plotła wszystko byle tylko przestać odczuwać ból. Jeżeli szpieg decydował się zostać podwójnym agentem trafiał pod kuratelę London Controlling Section i stawał się częścią systemu dezinformacji Doublecross (XX, od którego wziął nazwę Komitet Dwudziestu). Jeżeli osoba taka nie chciała przejść na stronę Brytyjczyków lub została uznana za bezużyteczną - trafiała pod sąd, który na posiedzeniu niejawnym z reguły skazywał taką osobę na śmierć przez powieszenie (także historia o ewentualnej egzekucji madame Vatan przez jej męża jest fikcją).

Co do działalności brytyjskiego wywiadu morskiego - NID zdobywał informacje z kilku źródeł. Jeńcy z zatopionych okrętów, statków czy jednostek brzegowych byli tylko jednym z nich. Przesłuchania prowadzili oficerowie jednej z sekcji (już nie pamiętam numeru, chyba była to sekcja 14) w obozach jenieckich, także w odróżnieniu od szpiegów będących w dyspozycji MI5, podlegali oni międzynarodowej ochronie prawnej. Inne źródła to klasyczny SIGINT, informacje z ataszatów morskich, dekryptaż łączności za pośrednictwem systemu "Ultra". W żadnym wypadku nie słyszałem by oficerowie NID posuwali się do metod stosowanych przez Gestapo. Powód był podobny, jak w przypadku oficerów MI5, a ponadto dochodziła kwestia stosowania międzynarodowego prawa wojny. Więcej, sekcja 17 - koordynująca, której szefem był kmdr por. Ian Fleming wydała nawet wytyczne w myśl których jeńcy mieli nie być przesłuchiwani "na gorąco", tak by w szoku po bitwie nie ulec sugestiom przesłuchujących i nie zatrzeć prawdziwego obrazu wydarzeń. Tak się stało np. po bitwie koło przylądka Północnego, kiedy oficerowie pancernika HMS "Duke of York" chcieli jak najszybciej dowiedzieć się która salwa skutecznie obezwładniła "Scharnhorsta". Kiedy Niemcy trafili w końcu do obozu, przesłuchujący ich oficerowie NID stwierdzili, że otrzymują w odpowiedzi nonsensy, spowodowane przemieszaniem wspomnień z pytaniami zadanymi na pokładzie brytyjskiego pancernika.
Zawsze jest pora na herbatę i ciastka.
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12020
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

O, jest i Zguba! Mam nadzieję, że nie opowiedzieliśmy Ci zbytnio przed seansem? Sądząc po peanach chyba nie, bo film wciągnął Cię i porwał.
Olsen pisze: Para głównych bohaterów jest zagrana brawurowo, acz widać gołym okiem, kto z tej dwójki dostał Oscara.
No to prawda. Brad to fajny gość, ale... partnerująca mu zdecydowanie przewyższa go talentem aktorskim!
Olsen pisze: Zwróćcie uwagę np. na sierżanta żandarmerii w podziemiach gmachu wywiadu - facet nie ma na sobie battledressa lecz mundur SD starego wzoru (P1902?), który często nosili żandarmi w kraju (BD wysyłano na tereny bardziej "bitewne")
W trakcie przygotowań do zdjęć była na ten temat dyskusja i... właśnie, przeważyło tu wyczucie oraz eksperiencja pani kostiumograf, by owego żandarma pokazać nie tylko w mundurze 1922 Pattern (zmodyfikowana wersja P1902), ale też z oporządzeniem 1903 Pattern.
Olsen pisze:Co do dziewcząt ze skłonnością ku sobie - jedna z tych panien (w tej roli Lizzy Caplan) jest przecież siostrą Maxa, więc Kanadyjką. Kanadyjczycy są chyba nieco bardziej "wyluzowani" niż Wyspiarze. Co więcej jej koleżanka była przedstawicielką bohemy więc wg mnie taki... epizod mógł mieć miejsce. Zresztą sami zauważyliście, że było to ledwie muśnięte.
Oczywiście, różnice kulturowe między Starym Kontynentem, a Ameryką Północną widać często w wojennych relacjach przypływających tam polskich marynarzy. Mimo to, nie do końca mi to gra i troszkę pachnie próbą przeniesienia realiów współczesnych do tych z lat czterdziestych.

W kwestiach wywiadowczych napisałeś w zasadzie Dominiku wszystko i w pełni się z tym zgadzam. Brytyjskie służby kontrwywiadowcze zawsze preferowały psychiczne, by nie powiedzieć-intelektualne, tortury (nie na darmo Le Carre nazwał ich "Inkwizytorami"), próbując przeciągnąć delikwenta na drugą stronę, albo chociaż uzyskać maksimum cennych satysfakcji. Nie to, co SD, czyli określone przez Czesława Wołłejkę aka Sturmbannfuhrera Geibela matoły, które potrafią tylko bić ("matoły" oczywiście z przedniojęzykowo-zębowym "ł" ;)))
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Olsen
Posty: 245
Rejestracja: czw 23 kwie, 2015 9:57 am
Lokalizacja: Zduñska Wola

Post autor: Olsen »

Mike pisze:O, jest i Zguba! Mam nadzieję, że nie opowiedzieliśmy Ci zbytnio przed seansem? Sądząc po peanach chyba nie, bo film wciągnął Cię i porwał.
Specjalnie na forum nie wchodziłem by sobie nie spoilować filmu, acz z tego co już przeczytałem przed seansem, wiedziałem na co zwracać uwagę.
Mike pisze:W trakcie przygotowań do zdjęć była na ten temat dyskusja i... właśnie, przeważyło tu wyczucie oraz eksperiencja pani kostiumograf, by owego żandarma pokazać nie tylko w mundurze 1922 Pattern (zmodyfikowana wersja P1902), ale też z oporządzeniem 1903 Pattern.
A jednak wzór 1922. Niestety u mnie wiedza na temat poprzedników wzoru 37 mocno kuleje. Ale muszę przyznać, że bardzo mi się ten smaczek z "redcapsem" ze skórzanym oporządzeniem spodobał. Nadał scenie sznyt autentyczności.
Mike pisze:Brytyjskie służby kontrwywiadowcze zawsze preferowały psychiczne, by nie powiedzieć-intelektualne, tortury (nie na darmo Le Carre nazwał ich "Inkwizytorami"), próbując przeciągnąć delikwenta na drugą stronę, albo chociaż uzyskać maksimum cennych satysfakcji.
Wg mnie można się posunąć nawet do stwierdzenia, że brytyjska machina tajnych służb była najskuteczniejszą z alianckich w czasie II wojny światowej. Wiedzę i doświadczenie gromadzono tam w postępie geometrycznym, a pierwsze porażki (np. incydent w Venlo) wynikały bardziej z półamatorskiego nastawienia agentów niż finezji przeciwników. Właściwie całkowita neutralizacja niemieckiej agentury w Wielkiej Brytanii musi budzić podziw, zważywszy na fakt, że cały personel MI5 w 1939 r. składał się łącznie z 36 osób.
Mike pisze:Nie to, co SD, czyli określone przez Czesława Wołłejkę aka Sturmbannfuhrera Geibela matoły, które potrafią tylko bić ("matoły" oczywiście z przedniojęzykowo-zębowym "ł" ;)))
Rzekomo najlepszy na świecie aparat do wykrywania kłamstw. Tak przynajmniej twierdził sturmbannfuhrer Lothar w kreacji Krzysztofa Chamca.
Zawsze jest pora na herbatę i ciastka.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Olsenie - znakomity post! Dziękuję!

Nie pamiętam, gdzie czytałem o bardzo mocnych metodach przesłuchań brytyjskiego wywiadu morskiego i wręcz z przyrównaniem do metod hitlerowskich. Czytałem to w latach, gdy byłem głównie brytofilem, kanadofilem, australofilem i ogólnie commonwealthofilem. Czytałem to jakieś ćwierć wieku temu. Na 95 proc. obstawiam, że mogło to być w książce „Admiralicja, pokój numer 39”, ale głowy nie dam przy tych tysiącach książek, jakie kiedyś przyswoiłem o II wojnie.

Naprawdę super post napisałeś, podobnie jak pisze Michał. Człowiek fajnie się uczy przez całe życie.
Patriotyzm jest rodzajem religii, jest jajkiem, z którego wylęgają się wojny - © Guy de Maupassant
Awatar użytkownika
Olsen
Posty: 245
Rejestracja: czw 23 kwie, 2015 9:57 am
Lokalizacja: Zduñska Wola

Post autor: Olsen »

Ależ dziękuję Grzegorzu, polecam się.
Przytoczony epizod z przesłuchaniem załogantów z "Scharnhorsta" opisał właśnie Donald McLachlan we wspomnianej "Admiralicji..." Kapitalna książka, którą niedawno sobie odświeżyłem, więc miałem akurat w pamięci. Opisane są tam różne techniki przesłuchań, różne brudy Royal Navy, ale nie przypominam sobie wzmianek o tym, by oficerowie NID posunęli się do gestapowskich metod przesłuchań. Może, prócz aspektów praktyczno-prawnych, wpłynęła też na to tradycyjna solidarność ludzi morza?
Zawsze jest pora na herbatę i ciastka.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Olsen pisze:Może, prócz aspektów praktyczno-prawnych, wpłynęła też na to tradycyjna solidarność ludzi morza?
Pewnie tak było. Pilot przesłuchujący wrogiego pilota też by go tak zaraz nie oklepał.

:-)
Patriotyzm jest rodzajem religii, jest jajkiem, z którego wylęgają się wojny - © Guy de Maupassant
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12020
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Olsen pisze:Wg mnie można się posunąć nawet do stwierdzenia, że brytyjska machina tajnych służb była najskuteczniejszą z alianckich w czasie II wojny światowej. Wiedzę i doświadczenie gromadzono tam w postępie geometrycznym, a pierwsze porażki (np. incydent w Venlo) wynikały bardziej z półamatorskiego nastawienia agentów niż finezji przeciwników. Właściwie całkowita neutralizacja niemieckiej agentury w Wielkiej Brytanii musi budzić podziw, zważywszy na fakt, że cały personel MI5 w 1939 r. składał się łącznie z 36 osób.
Absolutnie. Chłopcy z OSS to do Londynu wówczas na korepetycje przybywali, by na wzorcach brytyjskich budować później CIA.
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Jurek
Posty: 1401
Rejestracja: pt 28 maja, 2010 4:21 pm
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Jurek »

Bardzo ciekawe rzeczy piszecie, ale z tego co kojarzę ( tak trochę ), to do Wielkiej Brytanii Niemcy wysyłali jak byśmy to powiedzieli "agentów gorszego sortu". Wpadali często przez takie pierdoły i niedopatrzenia ,że człowiek zaczyna się zastanawiać czy w ogóle wiedzieli do jakiego kraju się wybierają. Mam wrażenie ,że można postawić taką linię podziału między Abwehrą sprzed wojny i jej agenturą - niejednokrotnie skuteczną choć hmm... sztampową w działaniu, oraz tą z czasów wojny kiedy wysyłano na Wyspy jakichś naprawdę dziwnych ludzi..

I żeby nie było , nie próbuję nic ujmować brytyjskim służbom , też je lubię :)
"Ufaj Szembekowi. Szembek nie zdradzi"
Awatar użytkownika
Olsen
Posty: 245
Rejestracja: czw 23 kwie, 2015 9:57 am
Lokalizacja: Zduñska Wola

Post autor: Olsen »

Jurku faktycznie istnieje hipoteza, że admirał Wilhelm Canaris jako członek opozycji antyhitlerowskiej wysyłał do Wielkiej Brytanii "agentów drugiego sortu", tak by jak najmniej zaszkodzić sprawie Aliantów. Faktycznie poczynania części szpiegów niemieckich, którzy de facto sami siebie demaskowali mogą być przytaczane na poparcie tej hipotezy. Niemniej trzeba pamiętać, że zadanie Abwehry w Wielkiej Brytanii było bardzo utrudnione przez wiele czynników: specyfikę społeczeństwa i różnice kulturowe, wszechobecną "szpiegomanię", wysoko rozwinięta sieć dozoru powietrznego i brzegowego oraz profesjonalizm oficerów kontrwywiadu, którzy prowadzili podwójnych agentów. Wielu agentów niemieckich przechwycono dzięki dekryptażowi łączności - kiedy ci lądowali na brzegu, już na nich czekał "komitet powitalny". W takich wypadkach nawet najlepsze przeszkolenie by nie pomogło.
Zawsze jest pora na herbatę i ciastka.
Awatar użytkownika
Jurek
Posty: 1401
Rejestracja: pt 28 maja, 2010 4:21 pm
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Jurek »

Specjalnie tej hipotezy nie przytaczałem bo jest tylko hipotezą. Mam na myśli raczej autentyczne efekty albo raczej ich brak po stronie niemieckiej. I głupie wpadki w rodzaju całkiem mierna znajomość angielskiego i wyspiarskich obyczajów. Czasem aż ciężko uwierzyć ,że można było robić tak głupie rzeczy. Tak czy inaczej Wielka Brytania była terenem po prostu zwyczajnie trudnym dla obcych służb.

Potem jedynie chyba wywiad radziecki zdołał coś w tej materii osiągnąć, ale to inna para kaloszy już :)
"Ufaj Szembekowi. Szembek nie zdradzi"
ODPOWIEDZ