Filmy które warto obejrzeć - bez udziału Polaków

Moderator: Mike

Awatar użytkownika
Olsen
Posty: 245
Rejestracja: czw 23 kwie, 2015 9:57 am
Lokalizacja: Zduñska Wola

Re: Filmy które warto obejrzeć - bez udziału Polaków

Post autor: Olsen »

Temat jest bombowy! Co ciekawe "główny bohater" został pochowany pod dwojgiem nazwisk - swoim prawdziwym (Glyndwr Michael) i fikcyjnym. Bardzo lubię Colina Firtha, ale przyznam, że po obejrzeniu zwiastunu nie jestem przekonany czy się nadaje do roli Ewena Montagu. I ogólnie odniosłem wrażenie, że ten film nie będzie ciężkim, mocnym kinem szpiegowskim (e.g. "Szpieg" z Firthem, Garym Oldmanem, etc.) a czymś z pogranicza filmu serio i pastiszu. Taki "ni pies ni wydra". No i kurna oleg nie ma nikogo bardziej podobnego do Winstona? W moim otoczeniu znalazłbym tuzin takich osób... I jak rozumiem na Sycylii lądowali wyłącznie Amerykanie (w Normandii też, w Ardenach też walczyli wyłącznie Jankesi, c'mon!)...
Zawsze jest pora na herbatę i ciastka.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Filmy które warto obejrzeć - bez udziału Polaków

Post autor: Grzegorz »

Razem z żoną też bardzo lubimy Colina Firtha, ale widząc ten trailer uśmiechnąłem się, że dostał on już kinematograficzną stałą kartę powołania do brytyjskich sił zbrojnych. :-) Churchill faktycznie tragiczny w tym nadchodzącym filmie, mnie też to uderzyło. Piszą w necie o tym filmie, że jest wysokobudżetowy (wartości liczbowe nie padają), ale gdy się patrzy na trailer to chyba można mieć trochę wątpliwości. W końcówce trailera jeden z kowbojów desantujących się na Sycylii ma hełm M1 z Wietnamu, więc…? O mundurologii Michał napisał wcześniej, że też coś cienko…
Mike pisze: pn 11 paź, 2021 2:45 pmTemat ciekawy, dobry na film.
Olsen pisze: sob 16 paź, 2021 10:16 pmTemat jest bombowy!
Temat faktycznie jest świetny, tyle tylko, że – ponieważ historię piszą zwycięzcy – konsumenci/fani historii otrzymują nie historię, ale kreację. A kreacja historią nie jest.

Trailer sugeruje, że film wykracza poza samą tylko grę wywiadów, ponieważ widać w nim już „kinetyczną” (jak to się dziś maniakalnie mówi w branży wojskowej) inwazję na Sycylię. To ja też „kinetycznie” napiszę coś więcej.

W trailerze raczej widać, że desant na Sycylię jakoś tam na plażach względnie prawidłowo idzie. Tymczasem jeśli chodzi o inwazję na Sycylię to granda goni grandę, ale tego wspomniany film nie pokaże, ponieważ wiadomo – „historię piszą zwycięzcy”. Gdyby to wszytko miało miejsce dziś to prokurator nie wychodziłby z alianckich sił zbrojnych, a z pierdla w Leavenworth i w Berechurch Hall do końca ich dni nie wychodziłyby dziesiątki pułkowników i generałów oraz ich odpowiedników w marynarkach wojennych.

O tym na pewno w tym filmie nic nie będzie, tylko będzie o tym, jak to się alianci naharowali, żeby ogłupić szkopstwo co do miejsc możliwych alianckich desantów w Basenie Morza Śródziemnego.

Na pewno nic nie będzie o skandalu, jak alianckich marynarzy-artylerzystów nie nauczono rozpoznawania sylwetek samolotów i odróżniania niemieckich od alianckich. Nauczono ich tylko strzelania do wszystkiego, co się rusza w powietrzu. Za cały „friendly fire” podczas inwazji na Sycylię i zabijanie w powietrzu aliantów przez aliantów krew na rękach mają alianccy decydenci. I zamiast spędzić resztę życia w więziennym pasiaku za to wszystko to zostali za to poodznaczani do granic operetki. Nawiasem mówiąc, co trzeba mieć w (marynarskiej) głowie, żeby strzelać do nie atakujących floty inwazyjnej alianckich samolotów i szybowców nadlatujących zza pleców marynarzy od południowego zachodu (skąd inwazja wyruszyła), a nie od północnego wschodu, gdzie było szkopstwo (włoskie i niemieckie lotniska na Sardynii i Korsyce, czyli od północnego zachodu, były zneutralizowane nalotami dywanowymi)? Logiki w tym za grosz, nie mówiąc o całkowitym braku koordynacji działań między siłami powietrznymi a marynarką. To tak, jak gdyby podczas inwazji na Francję artylerzyści okrętowi skasowali desant powietrzny nadlatujący nad nich zza ich pleców, co wszak nie miało wówczas miejsca.

Na pewno nic w tym filmie nie będzie o grandzie z desantem szybowcowym. O grandzie najpierw z brakiem mechaników szybowcowych i ze składaniem dostarczonych w kontenerach drogą morską szybowców CG-4A przez zaledwie kilku mechaników, a głównie przez tych pilotów szybowcowych, którzy zanim zostali pilotami szybowcowymi to byli mechanikami lotniczymi. I jakoś poskładali te CG-4A mniej lub bardziej „na czuja”, tak jak im się wydawało, że powinno to być. Złamanie całego prawa lotniczego, za które powinni gnić w pierdlach Leavenworth i Berechurch Hall wszyscy za to odpowiedzialni.

Na pewno nic nie będzie o tym, jak brakowało pilotów szybowcowych do pilotowania szybowców CG-4A w inwazji na Sycylię. W końcu zebrano tych pilotów dwóch państw metodą „na wariata” i na ochotnika. Kolejne złamanie prawa lotniczego, za które powinni gnić w pierdlach Leavenworth i Berechurch Hall wszyscy za to odpowiedzialni.

A już na sto procent nic w tym filmie nie będzie o największym kłamstwie, największej manipulacji, największym oszustwie i draństwie wykonanym na organizmach alianckich pilotów lotnictwa transportowego. Cała drugowojenna aliancka prasa lotnicza (kilkadziesiąt tytułów) przez całą wojnę prowadziła coś w rodzaju zawoalowanej rekrutacji pilotów transportowych, ponieważ była olbrzymia nadprodukcja samolotów transportowych, a nie było komu ich pilotować. No to mamiono ludzi w prasie lotniczej w stylu – zostań pilotem transportowym, a po wojnie masz zagwarantowaną pracę w liniach lotniczych, bo po wojnie rozwój lotniczych przewozów pasażerskich i cargo będzie gigantyczny i w ogóle czekają na ciebie tylko splendory prestiżowego zawodu, świetna pensja i piękne laski-stewardessy. Jednego tylko nie wspominano w tej propagandzie – że ten fajny zawód czeka tylko tych, którzy przeżyją fakt bycia przez ok. 3-4 lata latającą tarczą strzelniczą nie mogącą w powietrzu zboczyć z kursu nawet na kilka metrów podczas wysadzania desantu spadochronowego lub holowania szybowców w operacjach powietrzno-desantowych. O tym jednym szczególe „zapomniano” w całej tej marketingowo-head hunterskiej gadce do kandydatów na pilotów lotnictwa transportowego. Wyruszyli na fronty kompletnie nieprzygotowani psychicznie na to, co ich spotkało. Myśleli, że na zapleczu frontów będą rozwozili ludzi, towary, sprzęt, części zamienne do sprzętu wojskowego, a tu nagle ktoś do nich celnie strzelał, bo musieli latać za linią frontu, nad terenem wroga, a nie dowozić cargo dla systemu logistycznego. A potem masa ludzi pilotujących C-47 panikowała widząc cały ogień flaku skierowany na nich i rozsiewali te pierwsze alianckie desanty gdzie popadnie. Dopiero nad Normandią byli już weteranami i wiedzieli, że będą tarczami strzelniczymi nie mogącymi robić żadnych uników przed flakiem i że muszą lecieć jak po sznurku, żeby nie wiadomo ile razy ich samolot był trafiony, dziurawiony, ilu ludzi na pokładzie będzie rannych i zabitych.
Olsen pisze: sob 16 paź, 2021 10:16 pmI jak rozumiem na Sycylii lądowali wyłącznie Amerykanie (w Normandii też, w Ardenach też walczyli wyłącznie Jankesi, c'mon!)...
I w Clermont nawet nie podzielili się złotem dla zuchwałych z zestrzelonym lotnikiem RAF – scenę z wątkiem RAF-owca wycięto z finalnej wersji filmu. :-)
Patriotyzm jest rodzajem religii, jest jajkiem, z którego wylęgają się wojny - © Guy de Maupassant
Awatar użytkownika
Jurek
Posty: 1387
Rejestracja: pt 28 maja, 2010 4:21 pm
Lokalizacja: Warszawa

Re: Filmy które warto obejrzeć - bez udziału Polaków

Post autor: Jurek »

Ostatnio się zmobilizowaliśmy z Gosią i obejrzeliśmy film o którym jakiś czas temu pisał Michał. "They Shall Not Grow Old" czy jak kto woli "I młodzi pozostaną" jest filmem jedynym w swoim rodzaju.

Pierwszym olbrzymim plusem jest wykorzystany materiał sam w sobie. Wrażenie robi zwłaszcza lista weteranów którzy użyczyli głosu w filmie - kilkadziesiąt osób ! Również ilość i "soczystość" filmowych ujęć powalają. Pod kątem źródłoznawczym - skarb.

Drugim wielkim atutem jest świetna realizacja techniczna. Oglądając nie ma się wrażenia, że to są w sumie nieme filmy i tylko jakieś tam nagrane narracje. Nic z tych rzeczy. To naprawdę wygląda jak kolorowy film z jakimś tam komentarzem. Majstersztyk w odbiorze.

Po trzecie, Jacksonowi udało się oddać w pełni ducha i klimat epoki w wielu aspektach. Zarówno z ujęć jak i relacji bije ówczesną mentalnością. To samo tyczy się frontowych ujęć. Niemalże da się wyobrazić smród, brud, wszy i resztę miłych towarzyszy życia w okopie.

Polecam każdemu choć odrobinę zainteresowanemu Wielką Wojną. Gdyby ktoś miał problem z odnalezieniem - mogę podesłać :)
Czy ktoś również widział i ma jakieś przemyślenia ?
"Ufaj Szembekowi. Szembek nie zdradzi"
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12007
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Re: Filmy które warto obejrzeć - bez udziału Polaków

Post autor: Mike »

Tak, muszę wrócić do tematu. Rozmawialiśmy zresztą ostatnio o Wielkiej Wojnie i naszych emocjonujących wojażach po krwawych polach Flandrii w roku 2018! Film Jacksona się świetnie w te odczucia wpisuje.
Muszę go obejrzeć ponownie. Dzięki Jurek za odświeżenie wspomnień związanych z jego projekcją.
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Filmy które warto obejrzeć - bez udziału Polaków

Post autor: Grzegorz »

Grzegorz pisze: wt 17 lis, 2020 10:30 am De Slag om de Schelde / The Forgotten Battle

Holandia zrobiła nowy film o Market Garden.

Trailer https://www.youtube.com/watch?v=lab-U4iCD6o

https://www.imdb.com/title/tt10521092/

https://nl.wikipedia.org/wiki/De_Slag_o ... lde_(film)
Jak by się ktoś pytał to jest toto na cda.pl - https://www.cda.pl/video/8829192a1
Patriotyzm jest rodzajem religii, jest jajkiem, z którego wylęgają się wojny - © Guy de Maupassant
Awatar użytkownika
Jurek
Posty: 1387
Rejestracja: pt 28 maja, 2010 4:21 pm
Lokalizacja: Warszawa

Re: Filmy które warto obejrzeć - bez udziału Polaków

Post autor: Jurek »

Oglądałem nawet i względnie mi się podobał. Zawsze cieszą Horsy w powietrzu, chociaż co do dokładności odtworzenia to ciężko mi się wypowiedzieć.
Podobała mi się rola tego starszego z dwójki pilotów, niektórzy mogą go kojarzyć jako Malfoya z Harrego Pottera. Moim zdaniem ciekawa, chociaż może niezbyt wyeksponowana postać.
Jak dla mnie film ciekawy, przyjemny i da się oglądać.
Faktycznie w początkowym komentarzu mogli wstawić znacznik z polską flagą w rejonie działania Dywizji.
Ciekaw jestem waszych wrażeń.
"Ufaj Szembekowi. Szembek nie zdradzi"
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Filmy które warto obejrzeć - bez udziału Polaków

Post autor: Grzegorz »

No to się wypowiem zgodnie z prośbą.

Oczywiście pamiętam i w pełni szanuję pogląd tutejszego koleżeństwa (znającego kulisy), że produkcja tego filmu to jakiś rodzaj gehenny/mordęgi/nieporządku na „b”…, itp., niemniej muszę przyznać, że jestem zachwycony tym filmem, chociaż zafundował mi on nastrój najpodlejszy z możliwych. Ale to bardzo dobrze! Tak właśnie powinno być. Jestem tym filmem bardzo poruszony. Na własny użytek mam taką swoją ulubioną kategorię filmów, o których zawsze mówię „wojenny film antywojenny” i to jest właśnie taki film. Do tej pory moją prywatną perłą drugowojennych filmów antywojennych był „When Trumpets Fade”, ale muszę przyznać, że omawiany tu holenderski „De Slag om de Schelde” w niczym gorszy nie jest, a jedynie jest inny.
Jurek pisze: śr 29 gru, 2021 10:22 amZawsze cieszą Horsy w powietrzu,…
No właśnie! Coś pięknego, chociaż to tylko CGI, ale moim zdaniem dobre i bardzo dobre. Jedyny zarzut to potężnie za duże zagęszczenie samolotów i szybowców w formacjach, ale to choroba wszystkich filmów tego typu o II wojnie. Tak ciasno nie latano i można to udowadniać na historycznych zdjęciach i filmach. W tym jednym miejscu magicy od CGI się nie popisali, ale przecież takie same androny są w „Red Tails”, remake'u „Bitwy o Midway” i innych. Nie latano tak ciasno już choćby z przyczyn bezpieczeństwa, czyli unikania kolizji w powietrzu. Na dolocie do operacyjnego terenu Market Garden formacje holowników szybowców jeszcze dodatkowo się rozrzedziły, bo pojawiło się zachmurzenie. A wtedy o nieszczęście w zespole holownik-szybowiec bardzo łatwo. Jedno z takich nieszczęść opisałem w mojej recenzji książki „Kampina Airborne”, gdy Horsa z ppor. Januszem Szegdą i sztabowcami brytyjskimi nie doleciała do terenu Market Garden, bo holownik wleciał w chmury łamiąc prawo, ale pewnie zestrachał się flaku.

Dodatkowo trzeba przyznać, że spece od CGI nie pomylili Horsy Mk I z Mk II. Horsy holowane w tym filmie mają dwa zaczepy liny holowniczej w kształcie „Y”, a nie jeden, jak w późniejszych Horsach Mk II z operacji Varsity.
Jurek pisze: śr 29 gru, 2021 10:22 am…chociaż co do dokładności odtworzenia to ciężko mi się wypowiedzieć.
Mnie za to łatwo, jako właścicielowi opieczętowanego papierka mówiącego, że mam uprawnienia do pilotowania pięciu typów szybowców. No więc też trochę się wypowiem.

Kabina tej filmowej Horsy Mk I jest tak znakomita, że właściwie nie ma tutaj co komentować. Łatwo mi to ocenić jako właścicielowi instrukcji wykonywania lotów Horsą Mk I i Mk II. Tak się nawet zastanawiam, czy przypadkiem aktorów-pilotów GPR nie ulokowano w jakiejś Horsie muzealnej, albo jeszcze lepiej w Horsie mozolnie odbudowanej w inicjatywie Assault Glider Trust? I czy potem reszty nie dorobiono w CGI? Bo to wszystko jest za dobre, żeby producenci tego filmu chcieli budować szczegółową makietę kabiny Horsy. Chyba że zbudowali, chociaż byłoby to dziwne, bo przecież to niepotrzebne dodatkowe koszty, skoro kabiny Hors istnieją…? Niech się wypowiedzą koledzy, którzy znają kulisy tego filmu.

Muszę przyznać, że spece od CGI wprost idealnie odwzorowali poruszanie się liny holowniczej w widoku z kabiny szybowca w stronę samolotu-holownika. Idealne ugięcie liny, idealne jej ruchy. Ponieważ na YT są grube setki, jeśli nie tysiące filmów kręconych z kabiny szybowca w trakcie holu za samolotem to myślę, że z takich właśnie materiałów zaczerpnięto całą kinematykę zespołu holownik-szybowiec w tym filmie.

Jeden jest tylko andron, który opiszę. Andron jest dwuczęściowy. Część pierwsza przynależna jest tłumaczowi; część druga przynależy do zachowania aktora na fotelu I pilota w scenie, gdy główny bohater i tenże I pilot ćwiczą lot Horsą przed operacją Market Garden. Po lądowaniu pada tam ostra wymiana zdań między pilotami i ich dowódcą:
- Idiota!
- Dlaczego?
- Co to było?
- Beczka (aktor mówi „roll”)
- Zachowałeś się jak dziecko. Na wojnie nie ma miejsca dla chłopców, którzy zgrywają bohaterów. Dorośnij.

II pilot i główny bohater, który mówi o rzekomej „beczce” wypowiada angielskie słowo „roll”. Tylko że po pierwsze, szybowce na holu (a już szczególnie transportowe) nie robią beczek, a po drugie angielskie słowo „roll” w lotnictwie ma kilka znaczeń. Tylko jednym z nich jest figura akrobacji lotniczej zwana beczką, których to beczek szybowce na holu nie wykonują, bo beczki w ogóle mało które szybowce wykonują; robią to tylko wysokowyczynowe szybowce akrobacyjne. „Roll” w angielskim lotniczym oznacza także przechylenie i kołysanie poprzeczne. I o takie właśnie „roll” w tym filmie chodzi, a nie o beczkę, jako figurę akrobacji. Każdy stałopłat podlega w locie przechyleniu, pochyleniu i odchyleniu. Główny bohater w tym kontrowersyjnym locie treningowym zrobił jedynie zakręt z bardzo ostrym, jak na Horsę, przechyleniem. I tylko tyle. Druga część tego andronu to zanik fizyki w kabinie Horsy, gdy II pilot wykonywał ten ostry zakręt. To już wiedzą wszyscy, którzy choćby tylko raz lecieli samolotem komunikacyjnym. W jakimkolwiek stałopłacie nikt nie osuwa się w fotelu ku wnętrzu zakrętu, ponieważ siła odśrodkowa utrzymuje człowieka w osi pionowej fotela. Tymczasem ktoś z producentów tego filmu zaszalał sobie. Gdy II pilot wykonuje bardzo ostry zakręt Horsą to zgodnie z fizyką siedzi normalnie w fotelu tak, jak siedzi się w locie prostym. A w tym samym czasie I pilot osuwa się w fotelu ku wnętrzu zakrętu i chwyta się nawet oszklenia kabiny. Na niego fizyka nie działa. Zabawne to.
Jurek pisze: śr 29 gru, 2021 10:22 amPodobała mi się rola tego starszego z dwójki pilotów, niektórzy mogą go kojarzyć jako Malfoya z Harrego Pottera. Moim zdaniem ciekawa, chociaż może niezbyt wyeksponowana postać.
Tak, moim zdaniem też.
Jurek pisze: śr 29 gru, 2021 10:22 amJak dla mnie film ciekawy, przyjemny i da się oglądać.
Identycznie na to patrzę.

Kostiumografia, scenografia i militaria są w filmie chyba bardzo dobre, a przynajmniej te, o których ja mam pojęcie. Szkoda jedynie, że zarówno I, jak i II pilot rozbitej w Holandii Horsy nie noszą naszywek pilotów szybowcowych, bo raczej powinni (dobre repliki tych naszywek są robione). Może się mylę, może nie, ale chyba tylko raz miga w filmie wóz pancerny, który coś mi nie pasuje do WWII, a bardziej do lat powojennych, ale mogę się mylić. Żołnierze The Black Watch R.H.R. of Canada moim zdaniem chyba zrobieni byli świetnie.

W skali mikro, rzecz jasna, ale dobrze pokazane jest w tym filmie to, o czym mówi znakomita książka o Market Garden „We wrześniu nie pada śnieg”. Filmowy główny bohater strony niemieckiej jest żołnierzem Kriegsmarine, ale po hospitalizacji zostaje skierowany do Holandii jako piechociniec. Wspomniana książka świetnie opisuje to, jak Arnhem i rejonu MG broniły wszelkie możliwe niemieckie wyrostki, bahnschutze, postschutze, grenzschutze, inne ciecie, rekonwalescenci, zbieranina wszelkiego luda we wszelkim wieku, w tym spieszeni marynarze.
Jurek pisze: śr 29 gru, 2021 10:22 amCiekaw jestem waszych wrażeń.
Jeśli pamięć mnie nie myli znam trzy holenderskie filmy poświęcone rozliczeniom Holendrów z II wojną, okupacją, kolaboracją, pomocą aliantom itp. Wszystkie uważam za ciekawe i dobre, ale omawiany tu „De Slag om de Schelde” jest najlepszy, chociaż jest najbardziej drastyczny. Film mroczny, ponury, nerwowy, bezwzględny w swojej wymowie, z atmosferą beznadziejności, ale trudno, żeby było inaczej, skoro takie były wtedy realia. Film z przemożnym klimatem niepokoju dobrze doprawionego zabiegiem formalnym bodaj po raz pierwszy użytym w „Kompanii Braci”, czyli film jest odkoloryzowany. Nie wiem, ile tam na potencjometrze „Color” ściągnięto suwak w stronę zera, ale ściągnięto mocno, dokładnie jak we wspomnianym serialu Hanksa i Spielberga. Oni wyraźnie powiedzieli, że specjalnie tak zrobili, żeby wojna nie była „za ładna”, „za kolorowa”, żeby się nie podobała razem z ogólnym ponurym klimatem tego serialu. Mam wrażenie, że to samo zrobili Holendrzy w omawianym tu „De Slag om de Schelde”. I bardzo dobrze.

W filmie pada sakramentalne „Film oparty na faktach”. Czy ktoś wie, na podstawie jakiej książki, albo innego materiału wspomnieniowego zrealizowano ten film?

Pozdrowienia dla Odwachu i wszystkiego dobrego w Nowym Roku.
Patriotyzm jest rodzajem religii, jest jajkiem, z którego wylęgają się wojny - © Guy de Maupassant
Awatar użytkownika
Olsen
Posty: 245
Rejestracja: czw 23 kwie, 2015 9:57 am
Lokalizacja: Zduñska Wola

Re: Filmy które warto obejrzeć - bez udziału Polaków

Post autor: Olsen »

Wojna nie jest ładna. Wojna nie może być ładnie pokazywana. Wojna to piekło. Im więcej czytam o wojnie, tym większym pacyfistą się staję. Kiedyś zostałem odsądzony od czci i wiary przez wrześniowców, kiedy powiedziałem, że po wybuchu wojny dałbym drapaka do Szwajcarii drugim pociągiem, bo pierwszym ewakuowałbym żonę... Cieszę się, że film się podobał, mam na liście "do obejrzenia" na Netflixie.
A w kategoriach niderlandzkich to też na Netflixie widziałem dwa filmy, które mi przypadły do gustu i też oba są osadzone w realiach II WŚ. Pierwszy to "Riphagen" o niderlandzkim kolaborancie i szmalcowniku, który wydawał Niemcom Żydów, a drugi to "Bankier oporu", pokazujący jak finansowane były działania niderlandzkiego podziemia. Naprawdę niezłe filmy, choć kameralne i raczej mało "wojenne", a bardziej kryminalne lub szpiegowskie.
Zawsze jest pora na herbatę i ciastka.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Filmy które warto obejrzeć - bez udziału Polaków

Post autor: Grzegorz »

Olsen pisze: czw 06 sty, 2022 10:58 pmA w kategoriach niderlandzkich to też na Netflixie widziałem dwa filmy, które mi przypadły do gustu i też oba są osadzone w realiach II WŚ. Pierwszy to "Riphagen" o niderlandzkim kolaborancie i szmalcowniku, który wydawał Niemcom Żydów, a drugi to "Bankier oporu", pokazujący jak finansowane były działania niderlandzkiego podziemia. Naprawdę niezłe filmy, choć kameralne i raczej mało "wojenne", a bardziej kryminalne lub szpiegowskie.
Być może trochę nie doceniamy tej niderlandzkiej kinematografii poświęconej II wojnie...? Mam wrażenie, że w swoich filmach o II wojnie w Niderlandach oni do perfekcji doprowadzili rozliczanie się z przeszłością i chlubną, i niechlubną, i to bez patrzenia na to, co powie opinia publiczna. To nie to, co u nas, że jak już raz na pół wieku jest polski film rozliczeniowy z II wojną, to zaraz jest... wiadomo co.

Od wielu lat nie mam telewizora, ale dopóki jeszcze go miałem to pamiętam dobry holenderski film drugowojenny o ukrywaniu przez jakichś małomiasteczkowych Holendrów zestrzelonego brytyjskiego lotnika, albo lotników (już nie całkiem pamiętam, tak jak nie pamiętam tytułu tego filmu). Zapisało mi się w głowie, że to był dobry film i z klimatem podobnym do omawianego powyżej „De Slag om de Schelde”. Holendrzy chyba na stałe wdrożyli taką manierę, że te ich filmy o II wojnie w Holandii są zupełnie inne, niż np. polskie filmy o okupacji, albo milion filmów jugosłowiańskich o okupacji. Holendrzy naprawdę wypracowali własny styl i moim zdaniem jest on świetny, chociaż jest straszny, te ich filmy drugowojenne ja przynajmniej oglądam ze skurczem żołądka. Ale to właśnie dobrze, tak powinno być. Ten milion filmów jugosłowiańskich o okupacji, którym to milionem zakatowano nas w PRL, w ogóle nie ma tego unikatowego (a znakomitego!) „czegoś” w całej aurze, co właśnie mają filmy niderlandzkie.
Patriotyzm jest rodzajem religii, jest jajkiem, z którego wylęgają się wojny - © Guy de Maupassant
Awatar użytkownika
Jurek
Posty: 1387
Rejestracja: pt 28 maja, 2010 4:21 pm
Lokalizacja: Warszawa

Re: Filmy które warto obejrzeć - bez udziału Polaków

Post autor: Jurek »

Też widziałem te filmy o których wspomina Dominik - "Riphagen" i "bankier oporu". Też uważam, że są świetne. Takie też miałem pierwsze odczucia, że film jest naprawdę dobry. Moim zdaniem w ogóle te rejony są filmowo niedoceniane. Mi na przykład bardzo przypadł do gustu duński film "9.april". To samo, wojna ładna nie jest, jest straszna. Nawet w wydaniu jednodniowego w zasadzie oporu. Mam wrażenie, że kino niderlandzkie, czy skandynawskie jest wolne od naszych rodzimych demonów kinematografii.
"Ufaj Szembekowi. Szembek nie zdradzi"
Awatar użytkownika
Olsen
Posty: 245
Rejestracja: czw 23 kwie, 2015 9:57 am
Lokalizacja: Zduñska Wola

Re: Filmy które warto obejrzeć - bez udziału Polaków

Post autor: Olsen »

"9 April" jest super! Znakomity klimat, fajne aktorstwo, Lars Mikkelsen i pokazanie czegoś, co jest na wyciagnięcie ręki, a faktycznie jest egzotyką. Podobnie jest z norweskim "Kongens nei". Scena bitwy w cieśninie Drobak to jest majstersztyk, nawet baterie twierdzy Oscarborg otwierają ogień dokładnie w tej samej kolejności co w 1940 r. Można? Można. Tylko nie w PL. Dlaczego PL nie potrafią zrobić serialu o 1 DPanc. w klimatach "Kompanii Braci"? Dlaczego nie da się zrobić filmu o wybuchu wojny pokazanym w gabinecie ambasadorów Lipskiego, Hendersona, Coulondre'a, w gabinecie Becka, Sławoja-Składkowskiego czy Rydza-Śmigłego? Dlaczego nikt w PL nie nakręci filmu o tym jak w ciągu 96h załamał się aparat państwa w niekończących się ewakuacjach. Obejrzałbym.
Zawsze jest pora na herbatę i ciastka.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Filmy które warto obejrzeć - bez udziału Polaków

Post autor: Grzegorz »

Grzegorz pisze: pt 18 wrz, 2020 5:44 pm
Janek pisze: pt 06 mar, 2020 2:28 pm https://youtu.be/eyzxu26-Wqk

Dosłownie wypłynęło takie oto cudo zapowiada się fajne kino...jak wyjdzie zobaczymy.
Czy ktoś już widział Greyhounda? Premiera (i w ogóle jakiekolwiek wyświetlanie) została wycofana z kin z przyczyn covidowych. Dostępny kiedyś będzie tylko na dvd.

Pierwsza recenzja jest tu, ale komentatorzy recenzji raczej się z nią nie zgadzają :-)
Czy ktoś w końcu widział Greyhounda? Chciałby się podzielić opinią?

Jak by się ktoś pytał to film jest do obejrzenia tu https://www.cda.pl/video/963090667

Oceniam film w kategorii najprostszej, czyli „podobało się”/„nie podobało się”. W moim przypadku – bardzo podobało się. W skali 10-punktowej dałbym 10.

Fajnie ogląda się w US Navy coś, jak z każdego cywilizowanego lotnictwa wojskowego świata. Chodzi o to, że tak samo, jak w lotnictwie, dowódca statku powietrznego to „dowódca, car i bóg”. Taki dowódca może sobie być np. kapitanem lub majorem, a jeśli ma na pokładzie np. jako II pilota lub nawigatora pułkownika to nie ma to znaczenia. Taki pułkownik nie ma na pokładzie statku powietrznego nic do gadania. Rządzi wyłącznie dowódca, nawet jeśli ma rangę o stopień, dwa lub trzy niższą.

Dlatego z dużym zainteresowaniem obserwowałem oznaki stopni na marynarzach w tym filmie. Dowódca niszczyciela (Tom Hanks) jest komandorem porucznikiem (czyli w lądówce podpułkownikiem); I oficer jest komandorem podporucznikiem (czyli w lądówce majorem). Ale już nawigator jest komandorem (czyli w lądówce pułkownikiem). A dowodził marynarz w randze o stopień niższej, czyli Hanks.

Scenografia
Zakładam, że chyba raczej bardzo dobra, bo Amerykanie mają trzy muzealne niszczyciele klasy Fletcher i film miał być realizowany na pokładzie jednego z nich.

Kostiumografia
Wprawdzie największe pojęcie mam o drugowojennych sprawach lotniskowcowych US Navy (a oni nosilii się inaczej, niż ludzie z konwojów), ale mimo wszystko coś tam o tym trochę wiem. Mam wrażenie, że mundurologia jest w tym filmie bardzo dobra.

Militaria
Mam wrażenie, że są dobre i bardzo dobre, chociaż sceny są ciemne i dynamiczne, więc często niełatwo tam się czegoś dopatrzeć bardziej szczegółowo. Hełmy M1 – dobre i bardzo dobre. Jest trochę płaskich powojennych (po korekcie tłoczników), ale są też głębokie drugowojenne (sprzed korekty tłoczników). Słuchawki w sprzęcie łączności – koszerne drugowojenne.

CGI
Mam wrażenie, że bardzo dobre (na mnie przynajmniej robiące wspaniałe wrażenie), ale to tylko opinia marynistycznego laika. Inne opinie mile widziane.

Akcja Cataliny
No, tu to można by podyskutować. Może pilotował ją mistrz nad mistrze i bombardier też był kimś takim ;-) We wspomnieniach lotników z „branży” anti-submarine warfare to tak słodko jednak nie było i trafienie w cieniusieńki kadłub U-boota było niezmiernie trudne. Ale oczywiście zdarzało się.
Patriotyzm jest rodzajem religii, jest jajkiem, z którego wylęgają się wojny - © Guy de Maupassant
Awatar użytkownika
Olsen
Posty: 245
Rejestracja: czw 23 kwie, 2015 9:57 am
Lokalizacja: Zduñska Wola

Re: Filmy które warto obejrzeć - bez udziału Polaków

Post autor: Olsen »

Ja niestety się nie wypowiem, bo mam urazę do amerykańskich produkcji dot. wojny na Atlantyku. Jakby to był film o Royal Navy to pewnie bym obejrzał, ale za US Navy to podziękuję. Nawet mimo tak wysokiej rekomendacji. ;)
Teraz się przymierzam do "Monachium" z Jeremym Ironsem. Co prawda film nie wojenny, ale szpiegowski, niemniej tematyka wybitnie "nasza". Jestem zwłaszcza ciekaw czy się pojawi i jak zostanie ewentualnie sportretowany Lord Halifax.
Zawsze jest pora na herbatę i ciastka.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Filmy które warto obejrzeć - bez udziału Polaków

Post autor: Grzegorz »

Olsenie,

daj się namówić na obejrzenie tego filmu :-)

„Greyhound” to nie wkurzająca, patetyczna, amerykańska propagandówka rekruterska do USN. Gdyby tak było to bym to napisał. To jest film o konwoju, w któtym jedynie USS Greyhound i statek ratowniczy USNS Cadena są amerykańskie. Reszta spraw jest commonwealthowska.

Nie chcę spoilerować, bo liczę, że jednak obejrzysz ten film i wymienimy na jego temat kilka myśli, ale jednocześnie widzę, że nie dość precyzyjnie wyraziłem się na temat tego, czym ten film jest i jaką ma niespotykaną nigdy wcześniej olbrzymią specyfikę w kinematografii drugowojennej.

Otóż ani to nie jest „Szeregowiec Ryan” w wydaniu morskim (czego być może się obawiasz), ani to nie jest film amerykańskocentryczny, ani to nie jest film chwalący Amerykę, Amerykanów, amerykański dorobek naukowy w dziedzinie wojny ASW i co tam jeszcze – raczej wręcz przeciwnie. Ten film ogląda się tak, jak dodatkowy – tylko że fabularny – odcinek dokręcony do (znakomitego moim zdaniem) dokumentalnego serialu „Podwodna wojna”/„Piekło pod wodą”.

To jest taki specyficzny film, w którym jest wyłącznie walka, walka, walka bez ani minuty wytchnienia dla widza. W całym tym filmie na pokładzie okrętu nikt z nikim nie rozmawia prywatnie i o takich rzeczach, jak w innych filmach wojennych – o żonach, narzeczonych, kochankach, seksie, nienawiści do dowódcy itp., itd. Bo nikt na to nie ma tam czasu tyle się dzieje. Ludzie w tym filmie przez 50 godzin nie śpią i prawie nie jedzą, bo trzeba walczyć. W kwestii dialogów ten film to jest wyłącznie jeden wielki zbiór rozkazów, komend, okrzyków ostrzegawczych, czytania radiogramów, czytania treści z lampy Aldisa i nic więcej.

To jest po prostu bardzo ciekawy film dla miłośników militariów, nawigacji, technikaliów i taktyki z WWII. Ponadto akcja filmu jest umiędzynarodowiona; tam nie ma tylko Amerykanów. Catalina, która w tym filmie zatapia U-boota jest brytyjska (patrz: screenshot z filmu poniżej). Reszta sprzętu w tym filmie też jest commonwealthowska – są brytyjskie niszczyciele HMS Eagle, HMS Harry, jest kanadyjska korweta HMCS Dicky. I one naprawdę są w tym filmie; stale komunikują się z Greyhoundem, walczą razem z Greyhoundem, mijają się z nim o zaledwie dziesiątki metrów, no może o sto, itd.

Konwój, jaki posłużył za kanwę filmu jest prawdziwy i jest brytyjski (z małymi dodatkami innych państw), bo posłużył do tej kanwy konwój HX-25. Nie ma w tym filmie przechwalania się amerykańskim dorobkiem naukowym na polu wojny ASW – wręcz przeciwnie. Jest w filmie duży ukłon wobec dorobku brytyjskiego. USS Greyhound dostaje informacje z brytyjskiego systemu HF D/F (czy jak kto woli Huff Duff) i dzięki temu zatapia swojego pierwszego U-boota.

Taka np. ciekawostka techniczna z tego filmu, która chwały Amerykanom nie przynosi. Greyhounda tak oblodziło w pewnej chwili, że nawet wycieraczki na bulajach mu zamarzły. Coś mi to mówi. Tłumaczyłem kiedyś dokument US Navy z początku 1942 r. o tym, jak beznadziejne były różne oleje i smary USN na początku przystąpienia kowbojów do II wojny. Wszystko im zamarzało, z bronią lufową na czele. Oni przed Pearl Harbor pływali sobie po ciepłych wodach i w tym politycznym izolacjonizmie USA byli sobie szczęśliwi. Aż ich nagle wciągnęło w II wojnę i wszystko w minutę radykalnie się zmieniło. Potem tłumaczyłem kwity, jak wzięto z tego powodu za twarz amerykański przemysł chemiczny i jak bardzo szybko opracowano całkowicie nowe czynniki smarujące odporne na bardzo niskie temperatury. I dopiero wtedy przestało im wszystko zamarzać i w marynarce, i w lotnictwie USN/USMC.

Jeśli ktoś lubi właśnie technikalia i ogólnie technikę walki ASW to ten film jest istną symfonią takich spraw. Akcja jest taka, że tam nie ma sekundy wytchnienia na jakieś amerykanizmy – w końcu nawigacja, taktyka i technika są obiektywne, neutralne, ponadnarodowe, a ten film jest wyłącznie o takich sprawach. Jego naprawdę ogląda się jak sfabularyzowany odcinek dokumentalnego serialu „Podwodna wojna”, który przecież nie jest przeamerykanizowany, bo jest o wszystkim.

No nie daj się prosić, daj się namówić na obejrzenie „Greyhounda” i pokomentuj go trochę :-)
Załączniki
Catalina.jpg
Patriotyzm jest rodzajem religii, jest jajkiem, z którego wylęgają się wojny - © Guy de Maupassant
Awatar użytkownika
Janek
Posty: 1479
Rejestracja: ndz 22 paź, 2006 4:38 pm
Lokalizacja: Konin

Re: Filmy które warto obejrzeć - bez udziału Polaków

Post autor: Janek »

Ja się tylko boję że będę za bardzo porównywał da książki, jak zobaczyłem zwiastuny to zaraz kupiłem książkę na kanwie której powstał film. Z tego co piszesz to duch książki jest oddany, tam też cały czas się dzieje. Z tego co napisałeś wnioskuje tylko jeden element który nie został przeniesiony do filmu jeden z niszczycieli w konwoju powinien mieć przedrostek ORP 😉
Why don't you knock it off with them negative waves?
ODPOWIEDZ