[PSZ] Shirt, Flannel, O.D., Coat Style, Special

Moderator: Mike

Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

[PSZ] Shirt, Flannel, O.D., Coat Style, Special

Post autor: Grzegorz »

[center]Shirt, Flannel, O.D., Coat Style, Special[/center]


Zakładam wątek na prośbę Michała. Z tego, co wiem, część Odwachu chciałaby mieć, czy nawet szykuje się do zakupu amerykańskich koszul wełnianych US Army zwanych między innymi tak dziwacznie, jak powyżej. Zróbmy sobie z tego kolejny wątek doradczy.

Skatalogujmy najpierw wszystkie pytania, jakie mają wszyscy chętni do zakupu tych koszul. Pytania absolutnie wszystkie – od historycznych po współczesne w rozumieniu „co kupić – replikę, czy oryginał i gdzie tego dokonać?”. Pytajcie o wszystko, także o rozmiarówkę. Jak zawsze z całych sił doradzę wszędzie tam, gdzie tylko potrafię i pokażemy sobie parę rzeczy także na fotografiach. Przed kupnem koszuli będziecie wyposażeni w komplet wiedzy do dobrego, mądrego zakupu.

Pozdrowienia

Grzegorz
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12018
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Dziękuję Grzesiu, że na moją prośbę tenże wątek założyłeś. Wszakże to zawsze jakieś ciekawe informacje przy tej okazji wypłyną, a i niezdecydowani mogą pokusić się o nabycie koshernego artefaktu!

Dla niewtajemniczonych- chodzi o amerykańską koszulę w kolorze musztardowym, która bardzo chętnie używana była przez wszystkich umundurowanych w battle dressy. Co prawda regulamin w zdecydowanej większości jednostek (w tym 10. Pułku Dragonów) zabraniał szeregowym i podoficerom paradowania- choćby na przepustce!- w rozpiętym kołnierzu z modnym krawatem pod szyją. No ale jak tu zyskać wdzięki Betty czy Mary w zapiętym pod szyję battle dressie z polowym collarlessem pod spodem?
Toteż próbowano na wszelkie sposoby pozyskiwać koszule z kołnierzem w niemal wszystkich odcienach zieleni, brązu i khaki. Najpowszechniejszym jednak modelem- ze względu na choćby wojenne dostawy- były właśnie koszule amerykańskie, o których ten temat traktuje.

Z racji, iż szykuje się zamówienie do amerykańskiego What Price Glory warto byłoby może również przy okazji nabyć gustowne "musztardówki" (nie mylić ze szklankami)? A może Grzegorz doradzi inne miejsce zakupów? I opowie nam co nieco o wariantach koszul- np. czym różniła się wersja bojowa od nie- bojowej?
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Na początek rada reenactingowa i czysto ludzka. Absolutnie nie wolno Wam kupić repliki omawianej koszuli, a już rzeczą niewyobrażalną jest to, aby Odwach złożył zbiorowe zamówienie na repliki tych koszul. Dlaczego tak jest to sobie szczegółowo wyjaśnimy w dalszym przebiegu wątku.

A tymczasem trzeba ukazać, o czym w ogóle jest mowa. Załóżmy, że żołnierz 1. DPanc, gdy już dwa razy w historii zdarzyło mu się walczyć wspólnie z żołnierzem amerykańskim, podszedł gdzieś na ETO do USarmisty i zagadał do niego w esperanto: „Słuchaj buddy, machniom?” I tu wskazawszy na „flannel shirt” towarzysza zza oceanu – co mógł nasz pancerniak wyhandlować z takim „buddym”? Owoż mógł wyhandlować przedziwne rzeczy, które tylko teoretycznie mogą się nazywać tak, jak napisałem w tytule tego wątku forum. Na pewno mógł nasz pancerniak otrzymać to, o czym marzył na randki i przepustki, czyli normalną koszulę z kołnierzykiem. Ale mogły to być rzeczy następujące:

● Wprowadzona w roku 1934 „Shirt, Flannel, O.D., Coat Style” w wersji żołniersko-podoficerskiej (NCO), czyli bez naramienników.

● Wprowadzona w roku 1934 „Shirt, Flannel, O.D., Coat Style” w wersji oficerskiej, czyli z naramiennikami. Zdarzało się, że z braku koszul powyższych, a z powodu drobnych nadwyżek koszul oficerskich, dostawali je żołnierze najniższych rang, bo coś przecież musieli nosić. Było to zwyczajowe odstępstwo takie samo, jak w przypadku pasków do spodni, też (niby) podzielonych na wersję NCO (od szeregowego do najwyższego stopniem podoficera) i na wersję oficerską.

● Wprowadzona w roku 1941 „Shirt, Flannel, O.D., Coat Style, Special” w wersji żołniersko-podoficerskiej (NCO), czyli bez naramienników. Koszula z tzw. klapą p-gaz (gas flap). W tym momencie następuje podział znanych już od dawna koszul na wersję garnizonową i ogólnie „tyłową” oraz na koszulę „bojową” dla jednostek pierwszej linii, a głównie desantowch, wobec których obawiano się użycia przez wroga bśt.

● Wprowadzona w roku 1941 „Shirt, Flannel, O.D., Coat Style, Special” w wersji oficerskiej, czyli z naramiennikami. Ponownie koszula z tzw. klapą p-gaz (gas flap). I ponownie w tym momencie następuje podział znanych już od dawna koszul oficerskich na wersję garnizonową i ogólnie „tyłową” oraz na koszulę „bojową” dla jednostek pierwszej linii, a głównie desantowch, wobec których obawiano się użycia przez wroga bśt.

● „Shirt, Flannel, O.D., Coat Style” w wersji żołniersko-podoficerskiej (NCO), czyli bez naramienników, ale rękodzielniczo doprowadzona do wzoru „Shirt, Flannel, O.D., Coat Style, Special” poprzez ręczne doszycie z dowolnej materii owej „gas flap” czyniącej z koszuli wersję bojową. Było wiele takich koszul, gdyż rozpaczliwie brakowało US Army mundurów na przekór wszelkim mitom o bogactwie tej formacji.

● „Shirt, Flannel, O.D., Coat Style” w wersji oficerskiej, czyli z naramiennikami, ale znowu rękodzielniczo doprowadzona do wzoru „Shirt, Flannel, O.D., Coat Style, Special” poprzez ręczne doszycie z dowolnej materii owej „gas flap” dla koszuli w wersji bojowej. Takich koszul też było wiele.

● Koszula „private purchase” w wersji NCO lub oficerskiej. Tu już można by napisać broszurkę o tym, co to było. Szyła to Wielka Brytania dla US Army z takich materiałów, jakie akurat były w dramatycznej biedzie z tekstyliami i guzikami.


cdn.
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12018
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Świetnie. Wbrew przysłowiu, jednak od przybytku głowa boli. Mnie (a raczej nas) interesują możliwie najbardziej precyzyjne informacje zapewne odnośnie modeli, które ładnie przedstawiłeś jako: „Shirt, Flannel, O.D., Coat Style” w wersji żołniersko-podoficerskiej (NCO) oraz koszula „private purchase” w wersji NCO lub oficerskiej.
Wiem, że pewnien odsetek "musztardówek" (jeżeli ten termin uchodzi w kręgach znawców U.S. Army za obrazoburczy, proszę mnie wyprostować, ale po prostu ciągłe pisanie pełnej nazwy mnie przeraża ;-)- pytanie, jak duży to był odsetek- trafiał niejako z rozdzielnika do British Army, a co za tym idzie, do PSZ. Podejrzewałbym "private purchase", ale głowy nie dam...
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

MikeR pisze:Wiem, że pewnien odsetek "musztardówek" (jeżeli ten termin uchodzi w kręgach znawców U.S. Army za obrazoburczy, proszę mnie wyprostować, ale po prostu ciągłe pisanie pełnej nazwy mnie przeraża ;-)
Oczywiście, że od tej chwili przechodzimy na ludzką mowę. Z terminologii US Army Quartermaster Corps śmieją się sami Amerykanie. Bardzo szybko koszulę w wersji żołniersko-podoficerskiej nazwano mniej oficjalnie krócej „EM Wool Shirt”, co znaczy Enlisted Man’s Wool Shirt, co wreszcie oznacza właśnie koszulę dla żołnierzy od stopnia szeregowego do najwyższego rangą podoficera. W pojęciu „EM” mieści się także pojęcie „NCO” (Non-Commissioned Officer). A że koszula ta to komplet do wełnianych spodni zwanych „musztardowymi” to oczywiście koszula musztardówka jak najbardziej uchodzi.
MikeR pisze:A może Grzegorz [...] opowie nam co nieco o wariantach koszul - np. czym różniła się wersja bojowa od nie bojowej?
Pokażmy to sobie na przykładzie oryginalnej „Shirt, Flannel, O.D., Coat Style, Special” w odmianie EM/NCO wyprodukowanej przez firmę Fordham Shirt Company Inc., kontrakt z 4 stycznia 1943 r. Koszula z ETO i należąca do st. szeregowego 2. DP.

Obrazek

A więc tak to wygląda, jak powyżej. Korzystam ze swoich wcześniejszych zdjęć, a nie sfotografowałem klapy p-gaz, więc tylko coś o niej dopowiem. Nie jest to żaden wyszukany detal, a po prostu pas materiału, tego samego, z którego wykonana jest cała koszula, ciągnący się wzdłuż tzw. słupka, jak to się nazywa po krawiecku, czyli wzdłuż rzędu guzików zapinających koszulę. Klapa rozpoczyna się natychmiast pod szyją już pod pierwszym guzikiem przy kołnierzyku i ciągnie się do przedostatniego guzika na dole. Ma ten pas materiału szerokość pięciu cali, czyli 127 mm. Od spodu klapa p-gaz jest zapinana na trzy guziki, żeby się nie zwijała po normalnym założeniu i zapięciu koszuli, a głównie w trakcie jej noszenia „dynamicznego”, jak na wojsko przystało. Te trzy guziki rozmieszczone są równomiernie na całej długości klapy. Jak na złość nie mogę teraz znaleźć oryginalnego wojennego zdjęcia żołnierza w tej koszuli i z ropiętym kołnierzykiem. W każdym razie takie coś, co czasami widać pod koszulami USarmistów, a co pozornie wygląda na rodzaj podkoszulka z jakąś dziwną prostą krawędzią to oczywiście nie jest podkoszulek, ale właśnie klapa p-gaz. Tej klapy nie mają oczywiście koszule szyte według wzoru z lat 1934-1940, które także na ETO były używane i teoretycznie z powodzeniem mogły trafiać do „maczkowców”.

Poniżej inny szczegół musztardówki w wersji „Shirt, Flannel, O.D., Coat Style, Special” bez względu na to, czy to odmiana EM/NCO, czy oficerska. W tej koszuli „special”, czyli do walki na terenie hipotetycznie zagrożonym bśt, były z tyłu pod kołnierzykiem jeszcze dwa guziczki takie same, jak w całej koszuli. Do czego one były? Do przypięcia kaptura p-gaz. Kaptur taki każdy USarmista miał w plecaku na wszelki wypadek. Jak wiemy kierownikowi nie odbiło do reszty i nie użył bśt, ale sroga zima 1944/45 sprawiła, że żołnierze bardzo się ucieszyli, że te kaptury dostali, bo nosili je jako element zimowej odzieży.

Obrazek

Tu poniżej to już tylko dodatek edukacyjny nie dotyczący PSZ i musztardówek tamże, ale skoro już powiedziało się „a” to trzeba i „b”. Od nadmiaru wiedzy głowa nie boli. :-) Tak wyglądał ten kaptur p-gaz przypinany do musztardówek w wersji bojowej.

Obrazek
US Army Signal Corps
MikeR pisze:Wiem, że pewnien odsetek "musztardówek" [...] trafiał niejako z rozdzielnika do British Army, a co za tym idzie do PSZ. Podejrzewałbym "private purchase", ale głowy nie dam...
Ja też głowy nie dam, bo nie mam o tym pojęcia, ale przynajmniej wiem, dlaczego nie mam pojęcia. A wiem to od badacza dokumentów US Army i brytyjskich wojsk lądowych w tych aspektach, gdzie przenikały się działania kwatermistrzowskie obu tych sił zbrojnych. Z niejasnych przyczyn zachowało się minimum dokumentów na ten temat, albo wręcz nic się nie zachowało z niewiadomych przyczyn.

Ale bez wątpienia jest tak, że nie można wykluczyć, iż amerykańskie koszule „private purchase” (już niekoniecznie musztardówki) mogły trafiać do PSZ, bo były to koszule bardzo popularne. Był po prostu „tekstylny i guzikowy dramat” w US Army tak wielki, że koszul „bojowych” bardzo brakowało. Radzono sobie z tym tak, że albo doszywano klapy p-gaz do koszul „tyłowo-garnizonowych”, albo zamawiano koszule u Brytyjczyków. A wtedy już oczywiście diabli brali wszelkie regulaminy jeśli chodzi o kolor, krój i guziki. Brytyjczycy w tekstylia też nie opływali, ale już nie chcę snuć opowieści o mocno spóźnionych dostawach brazylijskiej wełny i bawełny dla USA i zatorze logistycznym, który sprawił, że gdy już sobie z tym problemem poradzono, to się okazało, że nastało lato 1945 r.

Koszule „private purchase” to koszule najczęściej gabardynowe kolorem tylko zbliżone do Olive Drab Shade No. 54, czyli do „musztardy”, albo w ogóle nie zbliżone. Nikt w tej biedzie tekstylnej nie przestrzegał już rygorystycznie barw, bo byłoby to zupactwo i głupota, a wojsko nie miałoby w czym chodzić. No to teraz pokażmy sobie coś z dziwologów marki „private purchase”.

Poniżej podporucznik Military Police na statku u wybrzeży Normandii. Gość nadzoruje transport jeńców do UK. Ma na sobie gabardynową koszulę właśnie z prywatnego zakupu. Patki kieszeni nie mają nic wspólnego z regulaminowym krojem koszuli oficerskiej US Army.

Obrazek
US Army Signal Corps

Poniżej jeszcze ciekawsza koszula „private purchase” i przyznam, że to jedno z moich ulubionych zdjęć na temat koszulowy. Tym razem pokazuje ona katastrofę z guzikami w US Army w Europie. Jeśli nawet generał nie mógł sobie skombinować porządnej regulaminowej koszuli to wyobraźcie sobie, co się działo „na dole”. Jest to gen. Louis J. Fortier z 94. DP. Koszula znowu gabardynowa szyta prywatnie u Brytyjczyków, ale guziki to już granda. Regulaminowe w kolorze Olive Drab ma tylko od frontu, a spójrzcie na generalski mankiet – jeden guzik biały, drugi czarny. :-)

Obrazek
US Army Signal Corps

W dzieciństwie mój tata pracujący najwyraźniej nad rozwojem mojej wyobraźni sytuacyjnej mawiał (gdy śmialiśmy się z zastępów umundurowanych Chińczyków): „Pomyśl, co by się stało, gdyby każdy Chińczyk zapragnął nagle mieć dodatkowy guzik przy swoim mundurze”. Wtedy, jak przemądrzały bachor mówiłem „eeeeeee tam, gadanie”. Dziś już tak nie mówię na widok choćby tylko samych USarmistów z ETO.

Podczas II wojny 16,1 mln Amerykanów znalazło się w siłach zbrojnych między 1.12.1941 a 31.12.1945, bo tak oni to sobie liczą. Wzór koszuli przyjęty w roku 1941 ma łącznie w różnych miejscach 18 guzików. Gdyby przez całą wojnę każdy używał tylko jednej koszuli to na potrzeby amerykańskich sił zbrojnych trzeba by wyprodukować 289 800 000 guzików plastikowych do samych tylko koszul. Ale to oczywiście teoria, bo z rozdzielnika każdemu należały się dwie koszule, czyli guzikowa potrzeba wzrasta do liczby 579 600 000. Nadal jest to teoria, bo każdy członek sił zbrojnych zużył (wg moich prywatnych szacunków) minimum osiem koszul przez całą wojnę. Daje nam to teoretyczną konieczność wyprodukowania 4 636 800 000 guzików koszulowych. Tylko teoretyczną. Każdy członek sił zbrojnych co najmniej raz przez całą wojnę dostał tzw. sewing kit a tam znajdowało się osiem guzików koszulowych, co po pomnożeniu przez 16,1 mln daje liczbę 128 800 000. Lekko licząc daje nam to łącznie konieczność wyprodukowania 4 765 600 000 guzików koszulowych, a de facto grubo ponad 5 mld. Z tym zadaniem Ameryka – mimo swojego bogactwa, uprzemysłowienia, przedsiębiorczości i ogólnej głowy do interesów – sobie nie poradziła, a jeśli już, to po herbacie, czyli w II połowie 1945 r.

Jak widzicie szybkimi krokami dochodzimy do mojej pierwszej myśli i rady, że absolutnie nie wolno Wam kupić repliki EM Wool Shirt i to z wielu względów. Ale tymczasem z braku czasu muszę już kończyć skrócikiem...

cdn. :-)
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12018
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Fantastyczny wykład. Akapit o guzikach wprost zwala z nóg- kto by pomyślał, że guzikologia stosowana może być tak pasjonująca!

Ale po kolei...
Grzegorz pisze:Koszula z ETO i należąca do st. szeregowego 2. DP.
Krótkie pytanie nieco odstające od głównego nurtu: czy naszywka dywizyjna na koszuli- jak i pozostałe insygnia to był w U.S. Army standard? Jak to się ma i czy się jakoś dubluje z naszywkami na kurtkach?
Grzegorz pisze:Jak wiemy kierownikowi nie odbiło do reszty


Już wcześniej chciałem Ciebie o to zapytać, bo określenie "kierownik" jest świetne i ma szansę wpisać się do reenactorskiego slangu: jaka jest jego etymologia?
Grzegorz pisze:Poniżej podporucznik Military Police na statku u wybrzeży Normandii. Gość nadzoruje transport jeńców do UK. Ma na sobie gabardynową koszulę właśnie z prywatnego zakupu. Patki kieszeni nie mają nic wspólnego z regulaminowym krojem koszuli oficerskiej US Army.
Ale numer z tymi kieszeniami- takie same cuda, jak kieszenie frenczy typu "jaskółczego"!
Gabardyna powiadasz? Ja w pierwszej chwili obstawiałem denim, bo mnie ta faktura wprost fakturą denima bije na odległość.
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

MikeR pisze:po kolei...
Grzegorz pisze:Koszula z ETO i należąca do st. szeregowego 2. DP.
Krótkie pytanie nieco odstające od głównego nurtu: czy naszywka dywizyjna na koszuli - jak i pozostałe insygnia to był w U.S. Army standard? Jak to się ma i czy się jakoś dubluje z naszywkami na kurtkach?
Według regulaminu powinno się to wszystko dublować w stu procentach na każdym elemencie munduru – od koszuli, poprzez kurtkę mundurową, aż po płaszcz. Na tym koniec teorii. Konia z rzędem temu, kto wskaże takiego pięknisia na ETO. Brakowało nawet naszywek dywizyjnych. One też były – jak wiele elementów oporządzenia – „British-made”, ale hafciarki brytyjskie nie dały rady nadrobić fatalnych braków naszywek dywizyjnych. Nie brakowało tylko naszywek ze stopniami.
MikeR pisze:
Grzegorz pisze:Jak wiemy kierownikowi nie odbiło do reszty
Już wcześniej chciałem Ciebie o to zapytać, bo określenie "kierownik" jest świetne i ma szansę wpisać się do reenactorskiego slangu: jaka jest jego etymologia?
Etymologia – w moim przypadku – jest swojska polska internetowa. Rozśmieszyło mnie, jak na polskich forach historycznych Hitlera nazywa się szefem albo kierownikiem i słusznie, bo to postać o mentalności kierownika magazynu. I tak mi w głowie zostało, bom nie ponurak. :-)
MikeR pisze:
Grzegorz pisze:Poniżej podporucznik Military Police na statku u wybrzeży Normandii. Gość nadzoruje transport jeńców do UK. Ma na sobie gabardynową koszulę właśnie z prywatnego zakupu. Patki kieszeni nie mają nic wspólnego z regulaminowym krojem koszuli oficerskiej US Army.
Gabardyna powiadasz? Ja w pierwszej chwili obstawiałem denim, bo mnie ta faktura wprost fakturą denima bije na odległość.
Fachowe oko reenactorskie czuwa, brawo. Na czarno-białej fotografii faktycznie podobieństwo faktury obu materiałów jest uderzające. Ale faktur musztardówek jest tyle, co gwiazd na niebie. Mieści się w tym także gabardyna. Co więcej poniżej pokazuję kolejną musztardówkę, jaką dla Was sfotografowałem do tego wątku. Ona też ma fakturę taką lekko kratkowaną, chociaż to normalna musztardówka wełniana w odmianie nie bojowej (bez dopisku „special” w nazwie).

A więc pokazuję teraz musztardówkę tyłowo-garnizonową bez klapy p-gaz i bez możliwości doczepiania kaptura p-gaz. Jest to oryginalny egzemplarz USAAF, czyli US Army. „Cutter tag” (metka bogata w różne treści nt. nazwy, kontraktu, producenta, rozmiaru itp.) już od niej odleciał, ale na moje oko jest to egzemplarz gdzieś tak z lat 1940-41. W takich koszulach US Army przybyła do Europy zanim jej naszyto musztardówek niby odpornych na bśt (bojowe środki trujące). Takie musztardówki jak najbardziej mogły trafiać do naszej 1. DPanc w ramach „inter-Allied machniom”.

Poniżej:
Różnice w konstrukcji kołnierzyka między koszulą „special” a koszulą zwykłą. Brak guzików do mocowania kaptura p-gaz, ale za to kołnierzyk jest wzmocniony czterema ściegami.

Obrazek


Poniżej:
Różnice w konstrukcji tzw. słupka. Rząd guzików w koszuli normalnej ma tzw. słupek, czyli kontrafałdę wzmocnioną dwoma ściegami (jak wiele współczesnych koszul) i dopiero na tym „słupku” są wycinane otwory pod guziki. Koszula „special” jest uproszczona i nie ma tej kontrafałdy-słupka.

Obrazek


Poniżej:
Luksus nie znany z koszul „special”. „Słupek” z guzikami jest na podszewce. Rzecz nie do pomyślenia w koszulach „bojowych”.

Obrazek



Cdn.
W następnych odcinkach:
● Rozmiarówka
● Dlaczego nie wolno Wam kupić replik musztardówek?

Pozdrowienia

G.
Awatar użytkownika
KaktuS
Posty: 749
Rejestracja: ndz 02 wrz, 2007 11:50 am
Lokalizacja: Ostrów Wielkopolski
Kontakt:

Post autor: KaktuS »

A taka się nadaje?

Obrazek
Ostatnio zmieniony pn 01 paź, 2007 11:46 pm przez KaktuS, łącznie zmieniany 1 raz.
" Dragon nigdy za sławą nie goni
Ona za nim idzie w krok "
Awatar użytkownika
Saper
Posty: 29
Rejestracja: sob 22 kwie, 2006 10:20 pm
Lokalizacja: ¯órawina
Kontakt:

Post autor: Saper »

Czołem
Z wiadomych względów, zostanę przy amerykańskiej ,,wool shirt'' ale mam pytanie, czy w takim razie powinienem nosić do tej koszuli brytyjski krawat, czy jednak amerykański?
Awatar użytkownika
Kondor
Posty: 837
Rejestracja: ndz 17 paź, 2004 1:01 pm
Lokalizacja: Poznañ
Kontakt:

Post autor: Kondor »

Mozesz i nawet nosic wspolczesny jezeli chesz ja zalozyc do garnituru. :-)
Do jakiego munduru chcesz nasic ta koszule?
"Call you a gun? Don't make me grin.
You're just a bloated piece of pipe."
Awatar użytkownika
Saper
Posty: 29
Rejestracja: sob 22 kwie, 2006 10:20 pm
Lokalizacja: ¯órawina
Kontakt:

Post autor: Saper »

Do Battledressu.
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12018
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Jeżeli do battle dressu, to tylko do wyjścia na przepustki z dala od dowództwa pułku. W sytuacji złapania delikwenta przez oficera, trzy dni ścisłego pewne.
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Mike pisze:Dla niewtajemniczonych- chodzi o amerykańską koszulę w kolorze musztardowym, która bardzo chętnie używana była przez wszystkich umundurowanych w battle dressy.
Jednego tylko sobie nie omówiliśmy w tym wątku, a mnie przynajmniej to bardzo ciekawi. Skąd mianowicie maczkowcy zdobywali amerykańskie koszule? Przecież z tymi koszulami była bieda u samych Amerykanów. Bieda taka, że jeszcze w 1945 r. przypływały na ETO statki z koszulami z I wojny względnie przerobionymi na coś podobnego do koszuli z II wojny. Maczkowcy do amerykańskich sklepów PX dostępu mieć nie mogli. Mieli kontakt tylko z dwoma dywizjami US Army - 90. DP kontakt trochę dłuższy; ze 104. DP kontakt bardzo krótki, prawie symboliczny. No więc gdzie, jak i kiedy zdobywali te musztardówki amerykańskie? Z oboma DP US Army nie spotkali się przecież akurat w fazie wymiany sortów u Amerykanów, żeby można było zrobić „machniom” opiewane w czterech pancernych. :-)
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12018
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Ja bym obstawiał nawet po cichu jeszcze czas pobytu na Wyspach i jakieś po prostu nieprzeciętne umiejętności polskiej, kwatermistrzowskiej improwizacji ze strony 1. DPanc i... może takie same u jakiegoś "Kołolskiego" w najbliższej (pytanie: jakiej?) jednostce Jankesów?
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Nu kochanieńki, jak się pokombinuje, to wszystko się okaże. Spośród tych rozlicznych mieścin, gdzie 1. DPanc stacjonowała w UK to jednocześnie US Army stacjonowała w dwóch z tych mieścin - w Scarborough (łącznościowcy i sztabowcy sił powietrznych) i w Norton. Oczywiście, że na małą skalę „machniom” mogło się odbywać w Scarborough, ale zdecydowanie obstawiam Norton. Dlaczego? Ano bo nasi znaleźli się tam jak w raju koszul-musztardówek. Kto tam stacjonował? Hahaha, nie kto inny, jak ludzie Jezusa Chrystusa We Własnej Osobie - generała wiadomego, a pławiącego się w dobrach wszelakich i z tą jego bandą złodziei i handlarzy. Kochany, w Norton były składy US Quartermaster Corps. Wyobrażasz sobie? Toż tam nie było takiej rzeczy, jakiej nasi by nie mogli wyhandlować od ludzi Jezusa Chrystusa We Własnej Osobie. Tam by można pancernik kupić, a nie koszulę. No i wszystko jasne skąd musztardówki w 1. DPanc. :-) :-) :-)
ODPOWIEDZ