Blaski i cienie PSZ

Moderator: Mike

Awatar użytkownika
piekarz24
Posty: 293
Rejestracja: śr 05 wrz, 2007 11:28 pm
Lokalizacja: Bielsko-Bia³a

Post autor: piekarz24 »

Ja bym jednak całego pomysłu z wysłaniem brygady do Polski nie demonizował. Plany choć nierealne i być może szalone (a może marzycielskie), pozostały tylko planami. Do Polski brygada nie poleciała. Z drugiej strony rozumiem i widzę związek pomiędzy podsycaniem takich idei, a chociażby wybuchem Powstania (jakież musiało być rozgoryczenie powstańców karmionych tą wizja przez miesiące). Nie wiem czy się ze mną zgodzicie: PSZ choć niezależne, w praktyce uzależnione były od Brytyjczyków, którzy bądź co bądź na gruncie operacyjnym dyrygowali polskimi jednostkami. Nie zezwolili na inne użycie brygady według polskich planów i nasze władze nie miały nic do gadania. Niby musieliśmy się zgadzać na użycie brygady na ETO, ale nasze władze doskonale sobie zdawały, że jeśli na to nie przystaną, to stracimy pozycję polityczną i militarną, a brygadzie grozi stagnacja.

O.
Awatar użytkownika
Sebol
Posty: 168
Rejestracja: pn 11 mar, 2013 3:23 pm
Lokalizacja: Bielsko B.

Post autor: Sebol »

Odchodząc na chwilkę od tematu 1.SBS, a pro po rozmów z weteranami to jakieś 2 lata temu byłem uczestnikiem rozmowy z weteranem, który w dość bez bezpardonowy sposób wypowiedział się nt. gen Andersa, a brzmiało to coś mniej więcej tak:

"Tego morderce należało po wojnie postawić pod sądem, za rozkaz ataku na Albanete, przecież wszyscy (tam wtedy obecni) dobrze wiedzieli, że to wyrok śmierci dla czołgistów oraz piechoty".

No trudno nie przyznać racji temu Panu, wszak jak teraz wiemy po przestudiowaniu zachowanych archiwaliów, wzg.593 było nadal w rękach Niemców, na Widmie siedzieli gebirgsjagerzy w swoich norach a do tego obserwator artyleryjski z M.Cario miał świetny wgląd na sytuację na 1 i 2 Gardzieli oraz tzw. Garbku. A polscy saperzy rozminowali tylko pierwszy odcinek drogi na tzw. 1-szej Gardzieli.

Ktoś powie na tak my wiemy ale czy oni wiedzieli, i tu teraz jest pole do popisu, po pierwsze 1.BSK wraz z drużynami saperów, których zadaniem było oczyszczenia drogi przejazdu dla czołgów, wyposażone były w radiostacje ale zamontowane na jeepach, środki te miały posłużyć jako łączność dla całego batalionu. Po dojeździe na skraj drugiego niemieckiego pola minowego grupa dostała się pod silny ogień z wysuniętej ukrytej placówki niemieckiej i żołnierze musieli porzucić pojazdy, do których już nie powrócili. W wyniku tego do dowództwa nie dotarł meldunek, że jest źle i że rozkaz nie został wykonany, a co najgorsze stracono bezpośrednią łączność z nacierającymi szwadronami czołgów.

Pchnięto gońca ale ten dotarł do dowództwa za późno bo natarcie zaległo i straciło swój impet oraz element zaskoczenia.
Goniec powrócił już tylko do batalionu z rozkazem wycofania się...

I teraz pytanie czy nikt tam wtedy nie pomyślał o tym żeby każdy z plutonów wyposażyć w przenośne środki łączności czy choćby telefony polowe ?
Przecież opanowanie tego, ze strategicznego punktu widzenia, przejścia kiedy to faktycznie wzg.593 na krótki okres było w posiadaniu 2.BSK oraz oddziałów z 3.BSK, a pod Widmem pojawili się kresowiacy dawało nadzieję na sukces.
Niestety zawiodła łączność, a właściwie planowanie i ustalenie innego rodzaju sieci komunikacyjnej na wypadek utraty radiostacji.

A późniejsze rozkazy głównodowodzącego, pomimo informacji o dużych stratach poniesionych przez jednostki w pierwszym natarciu, utrzymania osiągniętych pozycji za każdą cenę pokazuje tylko, że faktycznie ktoś nie spodziewał się takiego obrotu sprawy i teraz za wszelką cenę próbował ratować sytuację, tylko że nie bardzo było czym...

Jak widać 3 poprzednie nieudane próby przełamania obrony właśnie tu pomiędzy wzg.593 i Widmem nie dały naszemu dowództwu nic do myślenia.

A może znów komuś się wydawało, że polski żołnierz poradzi sobie w każdych warunkach, a cele natarcia zostaną zdobyte z "ułańską fantazją"...



...tak, weterani poza granicami potrafią wypowiadać się w sposób bardziej bezpośredni...
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

W ramach „cieni” 1. SBS dodam coś jeszcze do „wariantu bałkańskiego”. Alianci nigdy by się na to nie zgodzili z przyczyn absolutnie wszystkich, ale także pod wpływem doświadczeń z operacji „Manhole”, gdy trzy CG-4A poleciały do Jugosławii. Pogoda zmieniała się wtedy dosłownie z kwadransa na kwadrans, jak to w górach. Miały lecieć samoloty C-47, nie szybowce, ale nagle spadł śnieg i zasłonił lądowisko. Tak to jest z Bałkanami. A te trzy CG-4A musiało osłaniać aż 24 P-40 i 12 P-47. Na potrzeby przerzutu 1. SBS przez Bałkany to po stronie alianckiej II wojna światowa musiałaby się chyba zatrzymać, aby zgromadzić dla Polaków wszelkie potrzebne siły transportowe i osłonowe, a i tak wyszłaby z tego masakra.

W kwestii „cieni” PSZ związanych z 1. SBS ja już powoli będę kończył z przyczyn obiektywnych. Wszystkiego nie da się naświetlić na forum, bo jest to temat za obszerny. Na zakończenie można powiedzieć tyle - gdyby tworzenie 1. SBS nie było fikcją na potrzeby podtrzymywania ducha AK to Polacy chyba aż takimi nieprzytomnymi ludźmi nie byli, aby kompletnie nie wiedzieć, gdzie rodzą się techniczno-operacyjne koncepcje desantów spadochronowo-szybowcowych i kto tym rządzi z przyczyn bardzo różnych. A ośrodkiem decyzyjnym były wyłącznie Stany Zjednoczone. W kwestiach desantów z powietrza Brytyjczycy nie mieli nic do gadania, nie mieli wyjścia i szli na pasku Amerykanów z dwóch powodów:

a) Środki desantowe (w sensie „napędu” desantów, nie chodzi o szybowce) były niemal wyłącznie produkcji amerykańskiej, więc reprezentowały wyłącznie koncepcje amerykańskie. Wyjątkiem było istnienie brytyjskiego samolotu-holownika Short Stirling Mk IV, ale to niczego nie zmienia w ogólnym systemie.

b) Szczupłość brytyjskiego lotnictwa transportowego nawet im samym nie pozwalała obsłużyć własnych desantów i zawsze musieli prosić o pomoc amerykańskie IX TCC, aby dowozić część brytyjskich desantów do terenu danej operacji.

Utworzenie 1. SBS od samego początku było ustawieniem sideł pod własne nogi i to musiało się skończyć nadepnięciem na własne sidła. Sytuacja z tą brygadą zapętliła się tak, że właściwie czegokolwiek by się nie zrobiło to zrobiłoby się źle. Z wyjątkiem jednego - likwidacji brygady w I kwartale 1943 r. po pojechaniu do Stanów Zjednoczonych i po uświadomieniu sobie tego, kto rządzi w świecie alianckich desantów powietrznych i jak te desanty będą wyglądały, bo tak wspólnie zdecydowali amerykańscy i brytyjscy wojskowi, naukowcy cywilni i specjaliści-doradcy różnych dziedzin afiliowani przy 11 amerykańskich biurach wojskowych, jakie de facto wykreowały całą koncepcję desantową aliantów na II wojnę światową. Podkreślam „aliantów”, nie Amerykanów, bo Brytyjczycy z powodów wyżej wymienionych nie mieli wpływu na ogólną sytuację, choć byli w niej cenionymi konsultantami. Dowozili Amerykanom do badań zdobyczny sprzęt Fallschirmjägerów, sprzęt własny i własne szybowce transportowe.

Ludzie PSZ i brygady gen. Sosabowskiego, gdyby byli kompetentni, i gdyby nie byli machiną do okłamywania AK, to powinni nie wychodzić z następujących 11 amerykańskich biur wojskowych:

US Army Infantry Board
US Army Office of the Chief of Infantry
US Army Standardization Branch
US Army Test Board
US Army Test Section of the Infantry Board
US Army Special Forces Section
US Army Test Section of the Airborne Command
US Army Airborne Command
US Army Special Forces Section of the Office of The Quartermaster General
US Army Research and Development Branch
US Army Glider Branch of the Aircraft Laboratory

To w tych 11 biurach zapadły raz na zawsze kluczowe alianckie (podkreślam „alianckie”, nie amerykańskie) decyzje o tym, jak będą wyglądały alianckie desanty spadochronowo-szybowcowe. To znaczy, że nie będzie takich desantów, jakie marzyły się polskim twórcom idei „1. SBS na kraj”. W tych 11 biurach zdecydowali o tym Amerykanie i współpracujący z nimi Brytyjczycy plus naukowcy cywilni. Gdyby gen. Sosabowski był osobą kompetentną to Polacy powinni wręcz nie wychodzić z tych biur i zdobywać w nich wiedzę. Miało miejsce coś takiego? Nie miało. A mogło tak być? Mogło. Amerykanie byli otwarci i polskie misje wojskowe mogły funkcjonować przy tych biurach. Nie takie egzotyczne misje wojskowe funkcjonowały przy amerykańskim aparacie militarnym.

Miało za to miejsce coś innego. Gen. Sosabowski nigdy niczego nie zbadał od strony teorii i praktyki desantów spadochronowo-szybowcowych i ogólnie skomplikowanych dalekodystansowych operacji lotniczych za to swoimi mrzonkami i pompowaniem w żołnierzy obiecanek, że polecą do Polski, doprowadził do buntu w 1. SBS. W każdych normalnych siłach zbrojnych byłby dyscyplinarnie wydalony z wojska i miałby sprawę karną przed sądem. A u nas jest bohaterem narodowym.

Kończę na razie z tym tematem, bo tak by można bez końca :-)

Pozdrawiam wszystkich!

Grzegorz
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Sebol pisze:...tak, weterani poza granicami potrafią wypowiadać się w sposób bardziej bezpośredni...
Brytyjski badacz historii ETO i autor kilkudziesięciu książek na ten temat, z którym to panem utrzymywałem kontakt, nie mógł uwierzyć, że w Polsce nawet nie wolno pisnąć o tym, że 1. DPanc „nie brała” jeńców. No po prostu nie mógł uwierzyć. Pisał mi „Przecież ja tych ludzi znam, robię z nimi wywiady, są fajni, serdeczni, bardzo ich lubię i przecież normalnie mi mówią, jak bardzo »nie brali«”.

:-) :-) :-)
Awatar użytkownika
Schrek
Posty: 4381
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 7:46 pm
Lokalizacja: W drodze...

Post autor: Schrek »

Apropo naszej dyskusji w najnowszym numerze Militariów XX wieku wydanie specjalne 3(31)/2013 jest zamieszczony wywiad ze Stanisławem III Sosabowskim wnukiem generała - po pobieżnej lekturze to widać poruszane są rożne sprawy łącznie z mamieniem brygady.
Na pewno ciekawe spojrzenie.

Obrazek
Będziesz draniu tak długo bił butami w ziemie,
aż ci koniec pikelhaubu z ziemi będzie sterczał
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Grzegorz pisze:Różnica między PSZ a resztą aliantów była taka, że po brytyjskiego, kanadyjskiego lub amerykańskiego generała, który się nie sprawdzał, przyjeżdżał samochód sztabowy i taki generał miał godzinę na spakowanie manatek, bo na tylnej kanapie samochodu siedział już jego następca. Przykładów nie trzeba daleko szukać, bo wystarczy spojrzeć na dywizje alianckie partnerujące polskiej 1. DPanc w Normandii. Jeden z takich alianckich generałów aż się popłakał, gdy przyjechał po niego samochód. Ci ludzie mieli „nerwicę samochodu sztabowego” - czy to już po mnie przyjechał, czy w jakiejś innej sprawie?
piekarz24 pisze:Patologia, czy krótka ławka, o której sam wspomniałeś? Kto tego Maczka miał zastąpić?
Ano właśnie. Dlatego napisałem wcześniej, że to taki wątek, w którym każdemu trudno odmówić słuszności, bo to tylko my znamy polską specyfikę tamtych lat i PSZ. Gen. Stanisława Maczka, chociaż się nie sprawdzał, nie było na kogo wymienić, bo chyba jako jedyny spoza II Korpusu i długo pozostający poza walką miał jeszcze pojęcie o wojskach pancernych. Za to jednak, co robiła 1. DPanc już od Normandii, to gdyby Maczek był aliantem brytyjskim lub z kontynentu północnoamerykańskiego to ani minuty nie dowodziłby dywizją już od polowy operacji Totalize. Razem ze swoimi filozofami sztabowymi wróciliby do UK i poznawali resztę wydarzeń wojennych już tylko z gazet. Ta dywizja miałaby wymieniony cały sztab, już nie tylko dowódcę, a kto wie, czy jeszcze nie stanęliby przed sądem.

I to jest ta fundamentalna różnica między PSZ a resztą aliantów. U aliantów wystarczył cień podejrzeń, że dowódca dywizji nie sprawdzi się z przyczyn zdrowotnych lub jakichkolwiek innych i taki ktoś natychmiast wylatywał ze stanowiska, bo ławka rezerwowych była bardzo długa i to dawało wielki komfort w dowodzeniu. Partnerująca Polakom w kotle Falaise amerykańska 90. DP miała podczas II wojny aż siedmiu dowódców. Niech ktoś wskaże podobny przykład z PSZ? Wiele lat korespondowałem z weteranami tej dywizji, w tym z podpułkownikiem, który współtworzył monografię 90. DP. Ta dywizja była tak wściekła, że miała siedmiu dowódców i że nikt nie pytał, czy złożyły się na to sprawiedliwe oceny dowódców, czy też nie, że po wojnie postanowiła wydać Pentagonowi niemal prywatną wojnę o dobre imię dywizji i przynajmniej części jej dowódców. A pamiętajmy, że to była elitarna dywizja tzw. szturmowa ‒ to co musiało się dziać u zwykłych szwejków US Army, którzy nie przechodzili aż tak dobrego szkolenia?

Po prostu u aliantów zachodnich, z powodu bogactwa kadrowego, obowiązywała brutalna profilaktyka. Kto raz zawiódł ten nie dostawał drugiej szansy. Dowódców dywizji, którzy nie byli zdolni do gry zespołowej, jak Maczek, albo zawodzili na wszelkie inne sposoby, wywoziły na tylnych kanapach samochody sztabowe, a następcy już dowodzili dywizjami. O takich rzeczach Polak nie ma najmniejszej szansy dowiedzieć się z lichej publicystyki poświęconej wojskom lądowym PSZ.
Awatar użytkownika
piekarz24
Posty: 293
Rejestracja: śr 05 wrz, 2007 11:28 pm
Lokalizacja: Bielsko-Bia³a

Post autor: piekarz24 »

Cześć!
Gen. Stanisława Maczka, chociaż się nie sprawdzał, nie było na kogo wymienić, bo chyba jako jedyny spoza II Korpusu i długo pozostający poza walką miał jeszcze pojęcie o wojskach pancernych.
Dowódców dywizji, którzy nie byli zdolni do gry zespołowej, jak Maczek, albo zawodzili na wszelkie inne sposoby, wywoziły na tylnych kanapach samochody sztabowe, a następcy już dowodzili dywizjami. O takich rzeczach Polak nie ma najmniejszej szansy dowiedzieć się z lichej publicystyki poświęconej wojskom lądowym PSZ
Jestem bardzo ciekaw tego wątku. Możesz go rozwinąć i przedstawić największe grzechy Maczka?
Pojawia się też pytanie o poziom przygotowania wyższych dowódców broni pancernej PSZ do dowodzenia w polu wojskami pancernymi w ogóle. Wokół postaci gen. Bronisława Rakowskiego i jego poczynań na froncie włoskim też było wiele kontrowersji.

Wróćmy jeszcze do Sosabowskiego. Przeczytałem z zaciekawieniem wywiad z wnukiem generała, który polecał Mikołaj. Rzeczywiście materiał warty uwagi. W tym miejscu chciałem poruszyć parę kwestii:

1. Charakter Sosabowskiego. W wielu publikacjach podkreśla się, że miał on ciężki charakter. Po obejrzeniu „Honoru Generała” i lekturze powyższego wywiadu, muszę zadać pytanie, czy był to „tylko” „trudny charakter” czy coś więcej? Trudno oceniać, nie chcę, żeby zabrzmiało to źle, ale postać generała jawi mi się teraz jako postać człowieka bardzo ciężko doświadczonego przez życie, człowieka z problemami emocjonalnymi, być może z zaburzeniami osobowości. Opis stosunków wewnątrz rodziny Sosabowskich jest jednoznaczny w tej kwestii. Wojna zmienia ludzi, nieraz dramatycznie. Pytanie tylko, czy tak wyglądał generał po wojnie, czy w trakcie jej trwania także? Jaki miało to wpływ na kształt i funkcjonowanie brygady?

2. Odwołanie Sosabowskiego po operacji M-G. Odnoszę wrażenie, że w Polsce odwołanie Sosabowskiego jeszcze bardziej przyczyniło się do powstania legendy. Osobiście irytuje mnie stwierdzenie „kozioł ofiarny”. Niby jak? Co miało dać Anglikom odwołanie Sosabowskiego? „Kozioł ofiarny”- to znaczy, że zrzucali na niego odpowiedzialność za fiasko operacji. Czy tak było w rzeczywistości, czy Brytyjczycy obarczali Sosabowskiego winą, za klapę całego przedsięwzięcia?. Może to, że po M-G odwołano Sosabowskiego było wynikiem nawarstwienia się wielu spraw, może nie było jednej przyczyny? Operacja „Market-Garden” była wielką traumą dla aliantów. Może po prostu Sosabowski wku…ał Brytyjczyków, tak po ludzku.

3. Ciekawym zagadnieniem jest stosunek dowództwa PSZ do Sosabowskiego. Ta kwestia chyba nie jest opracowana przez polskich historyków i nadal pozostaje nierozliczona.

4. Wiele poświęcamy ocenie cech charakteru Sosabowskiego, ale trudno znaleźć analizy poświęcone temu, jakim był dowódcą polowym. No właśnie – jak spisał się Sosabowski pod Driel? Jak funkcjonował jego sztab podczas operacji M-G, czy podejmował trafne decyzje, jaką ocenę mu wystawić? Nie jestem specem od wojsk powietrzno-desantowych, znam założenia taktycznego użycia tego rodzaju wojsk z czasów wojny i tyle. Zajmuję się małym wycinkiem historii brygady, jakim są dzieje jej służby zdrowia, stąd nie czuję się kompetentny aby udzielić odpowiedzi na wyżej postawione pytania. Jednak kwestia ta żywo mnie interesuje.

5.
U aliantów wystarczył cień podejrzeń, że dowódca dywizji nie sprawdzi się z przyczyn zdrowotnych lub jakichkolwiek innych i taki ktoś natychmiast wylatywał ze stanowiska, bo ławka rezerwowych była bardzo długa i to dawało wielki komfort w dowodzeniu.
Grzegorzu ponawiam pytanie: czy aby nie idealizujesz aliantów? Popatrzmy na brytyjską 1. Dywizję Powietrzno-desantową. Dowodził nią człowiek, który sprawiał wrażenie, że nie ma zielonego pojęcia o tego rodzaju wojskach. Brytyjczycy wcale nie mieli z kogo wybierać. Czy powierzenie dowództwa na dywizją która miała wręcz strategicznie ważną rolę do odegrania, było dobrym posunięciem? Czy po operacji M-G nie należało go zdymisjonować? Czy za burdel w firmie nie odpowiada szef? Czy na etapie przygotowań do operacji i podczas jej trwania w 1.DPD nie było wiele sytuacji, których nie moglibyśmy określić mianem „burdelu”. Sam Urquart wspominał jak podczas operacji dwóch jego dowódców brygad pożarło się między sobą o to, kto ma dowodzić. Jak wypadł Sosabowski na tle Urquarta? Z pewnością ten pierwszy miał większe doświadczenie w zakresie taktyki wojsk p-d.

6. Należy oddać Sosabowskiemu sprawiedliwość – bez wątpienia był motorem napędowym powstania i wyszkoleni brygady.

Olo
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12022
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Olek, świetny post i kuszące pytania. Zgodnie z obietnicą, budowałem odpowiedź na wcześniejsze Wasze wywody, ale teraz dorzuciliście mi coś więcej do tego pieca. Spróbuję dzisiaj odpisać, bo znów nazbiera się zaległości ;)
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Mike pisze:Olek, świetny post i kuszące pytania.
Tylko skąd wziąć czas na odpowiadanie? :-)
Ja też jestem zmuszony przełożyć udzielanie się w tym bardzo ciekawym wątku.

A tymczasem:

Do blasków PSZ dorzucam PSP. Po prostu en bloc. Nie dostrzegam żadnych cieni w PSP. Żebym nie wiem jak kombinował to naprawdę nie widzę żadnego cienia PSP. Jeśli ktoś widzi cienie PSP - chętnie poznam jego opinie.

Do cieni PSZ dorzucam fałszowanie dokumentacji zarówno II Korpusu, jak 1. DPanc.

Nie tknięte mamy blaski i cienie MW PSZ. Ja jestem za słaby w tej tematyce, więc znam swoje miejsce w szeregu i siedzę cicho. Wiem tylko, że są tacy, co widzą jakieś znaczne cienie, ale inni patrzą na to trochę inaczej i może, nie wiem, jak to powiedzieć... bardziej liberalnie?

Pozdrawiam wszystkich
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12022
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Panowie, ja tu próbuję ten wiekopomny niemiecki serial obejrzeć, a drugim okiem piszę odpowiedź... I nie dowiem się, jak to grupa nazistów przyleciała z kosmosu i wciągnęła niewinnych Niemców w operację Barbarossa! ;)
Grzegorz pisze:Nie tknięte mamy blaski i cienie MW PSZ. Ja jestem za słaby w tej tematyce, więc znam swoje miejsce w szeregu i siedzę cicho. Wiem tylko, że są tacy, co widzą jakieś znaczne cienie, ale inni patrzą na to trochę inaczej i może, nie wiem, jak to powiedzieć... bardziej liberalnie?
Obawiam się, że tam jest prawdziwa Puszka Pandory ;)
piekarz24 pisze:Pojawia się też pytanie o poziom przygotowania wyższych dowódców broni pancernej PSZ do dowodzenia w polu wojskami pancernymi w ogóle. Wokół postaci gen. Bronisława Rakowskiego i jego poczynań na froncie włoskim też było wiele kontrowersji.
Zgadza się. Tu trzeba jednak spojrzeć przez pryzmat międzywojnia też, bo trudno wszystko nadrobić kursami w Wielkiej Brytanii, zwłaszcza jeżeli chodzi o oficerów sztabowych, nawykłych do pewnych doktryn. Aczkolwiek, jak wiadomo, nawet te pozornie nowoczesne kursy alianckie diabli w pierwszej fazie kampanii normandzkiej wzięli… Bo jak tu całą myśl budowaną w oparciu o doświadczenia pustynne przestawić szybciutko na coś zupełnie odmiennego? Z generałem Rakowskim i 2. Brygadą (Dywizją) Pancerną to wydaje mi się, że jeszcze inna historia, biorąc pod uwagę warunki prowadzenia działań zaczepnych na froncie włoskim.
piekarz24 pisze: 1. Charakter Sosabowskiego. W wielu publikacjach podkreśla się, że miał on ciężki charakter. Po obejrzeniu „Honoru Generała” i lekturze powyższego wywiadu, muszę zadać pytanie, czy był to „tylko” „trudny charakter” czy coś więcej? Trudno oceniać, nie chcę, żeby zabrzmiało to źle, ale postać generała jawi mi się teraz jako postać człowieka bardzo ciężko doświadczonego przez życie, człowieka z problemami emocjonalnymi, być może z zaburzeniami osobowości. Opis stosunków wewnątrz rodziny Sosabowskich jest jednoznaczny w tej kwestii. Wojna zmienia ludzi, nieraz dramatycznie. Pytanie tylko, czy tak wyglądał generał po wojnie, czy w trakcie jej trwania także? Jaki miało to wpływ na kształt i funkcjonowanie brygady?
No to jest niestety dramat. Włosy na głowie mi się zjeżyły, gdy potomek generała mówił, że nigdy nie mówiło się do niego dziadku, a Generale (sic!) Ja przepraszam, ale ja bym nie chciał żyć w takiej rodzinie. Tajemnicą poliszynela opowiadaną na różnych spotkaniach kombatanckich było to, jakie relacje panowały w tej familii. Wyjątkiem może być tu niesamowita więź między generałem, a jego synem, Stasinkiem.
Wiesz, Olek, gdyby tak wojennymi przeżyciami tłumaczyć Sosaba, to jak trauma frontowa wpłynęłaby na szeregowych, którzy przeżyli piekło okopów? Wydaje mi się, że generał Sosabowski był człowiekiem charyzmatycznym, ale zarazem - nie znoszącym sprzeciwu, despotycznym. Nie oceniamy tu jego życia rodzinnego, jednak śmiem twierdzić, iż przedstawione powyżej cechy odbicie znajdowały w dowodzeniu wojskiem. O ile zatem upór, hardość okazały się doskonałymi przymiotami na etapie improwizacji w początkowym okresie formowania jednostki, o tyle te zalety stały się już wadami, kiedy trzeba było współpracować, by nadać 1. SBSpad najpełniejszego kształtu najnowocześniejszej możliwie jednostki spadochronowej. Nie można było jej rozbudowywać, trenować, dozbrajać, wszędzie widząc wrogów dybiących na jej fantastyczne krajowe przeznaczenie. No i potem mamy sytuacje, w których na pierwsze skoki batalionowe czekać było trzeba do 1944 roku!
piekarz24 pisze:2. Odwołanie Sosabowskiego po operacji M-G. Odnoszę wrażenie, że w Polsce odwołanie Sosabowskiego jeszcze bardziej przyczyniło się do powstania legendy. Osobiście irytuje mnie stwierdzenie „kozioł ofiarny”. Niby jak? Co miało dać Anglikom odwołanie Sosabowskiego? „Kozioł ofiarny”- to znaczy, że zrzucali na niego odpowiedzialność za fiasko operacji. Czy tak było w rzeczywistości, czy Brytyjczycy obarczali Sosabowskiego winą, za klapę całego przedsięwzięcia?. Może to, że po M-G odwołano Sosabowskiego było wynikiem nawarstwienia się wielu spraw, może nie było jednej przyczyny? Operacja „Market-Garden” była wielką traumą dla aliantów. Może po prostu Sosabowski wku…ał Brytyjczyków, tak po ludzku.
Brawo! To samo chciałem napisać. Mamy w Polsce obsesję eksponowania teorii o brygadzie i jej dowódcy złożonych na ołtarzu kompletnej klęski Brytyjczyków. Począwszy od rozdmuchanej heroicznej wizji o masakrze nad Driel 21 września 1944 r., przez starcia Sosabowskiego z Horrocksem i Thomasem podczas odprawy w Valburgu, na zwolnieniu go z dowództwa 1. SBSpad skończywszy.
Z tego wszystkiego jedynie owa niesławna odprawa w Valburgu, jeżeli wierzyć wspomnieniom Dyrdy, zasługuje na potępienie, bo to zachowanie wybitnie haniebne.
I pytam ja również: co by to zwalnianie Sosabowskiego Brytyjczykom dało? Czy gdzieś w anglosaskiej literaturze historyczno wojskowej, w prasie z epoki znaleziono teksty potępiające Sosabowskiego? Nie. Ile jest w polskiej historiografii tekstów o jego konflikcie z następcą na stanowisku dowódcy tej jednostki, płk. Szczerbo-Rawiczem? Ano nie ma w ogóle. Chętnie oskarżamy aliantów o spiskowanie przeciwko nam, zamiast uprzątnąć własne podwórko. Zapominamy przy tym, bądź też nie chcemy zauważyć, że u Brytyjczyków choćby, podobne sytuacje nie należały do wyjątków. Od razu na myśl przychodzi marszałek Dowding, obrońca Albionu z lata 1940 roku, który mimo niewątpliwych zasług, popadł raczej w niesławę. Można by jeszcze przywołać admirała Pounda i kilku innych. Też popadali w niełaskę. O, jeszcze bliżej tematu Market-Garden: poprzednik gen. Urquharta na stanowisku dowódcy 1. DPD, wielce utalentowany oficer wojsk powietrzno desantowych, gen. Down, zdjęty został, bo… nie był z kliki gen. Browninga. Musimy pamiętać, jak wszyscy Alianci byli rozochoceni przed operacją, i jak ogromna była frustracja wszystkich wysokich oficerów po jej tragicznym finale. Nie udał się wielki pokaz zdolności wojsk desantu powietrznego, nie udało się być lepszym od Niemców z ich pyrrusowym Merkurem.
piekarz24 pisze:3. Ciekawym zagadnieniem jest stosunek dowództwa PSZ do Sosabowskiego. Ta kwestia chyba nie jest opracowana przez polskich historyków i nadal pozostaje nierozliczona.
Wracamy do tematu uprzątania domu, o czym pisał już Mickiewicz w Panu Tadeuszu. Sosabowski nie był łatwym człowiekiem, a rząd oraz sztab polski, de facto po śmierci Sikorskiego już zupełnie marionetkowy, sam patrzył, by ratować się i nie miał zupełnie ochoty pomagać niepopularnemu, krnąbrnemu generałowi.
piekarz24 pisze:4. Wiele poświęcamy ocenie cech charakteru Sosabowskiego, ale trudno znaleźć analizy poświęcone temu, jakim był dowódcą polowym. No właśnie – jak spisał się Sosabowski pod Driel? Jak funkcjonował jego sztab podczas operacji M-G, czy podejmował trafne decyzje, jaką ocenę mu wystawić? Nie jestem specem od wojsk powietrzno-desantowych, znam założenia taktycznego użycia tego rodzaju wojsk z czasów wojny i tyle. Zajmuję się małym wycinkiem historii brygady, jakim są dzieje jej służby zdrowia, stąd nie czuję się kompetentny aby udzielić odpowiedzi na wyżej postawione pytania. Jednak kwestia ta żywo mnie interesuje.


Na tyle, ile badałem biografię Sosabowskiego przy pisaniu mojej pracy magisterskiej, to generałowi w dowodzeniu w polu czy garnizonie przed wojną zarzucić niczego nie można. 21. Pułk Piechoty Dzieci Warszawy w wojnie obronnej sprawował się dobrze, ale myślę, że ewentualne szczegóły i zastrzeżenia mogą zaserwować obecni tu, a więksi ode mnie, specjaliści w temacie wrześniowym.
Cały natomiast obraz działania 1. SBSpad pod Driel wypada przyzwoicie. Polskiej brygadzie, choć działającej w dużym rozczłonkowaniu nie można zarzucić poważnych błędów, uchybień w sztuce wojennej. Są tam momenty lepsze i gorsze, ale w żadnym wypadku nie leżą po stronie dowódcy. Powiem więcej, po wojnie oficerowie niemieccy, wspominając sytuację na froncie po 21 września, dostrzegali zagrożenie ze strony polskiej brygady. Zapytani o to, co wyrządziło by im najwięcej szkody, wskazywali na przeprawę zmasowanych sił alianckich (a nie ledwie jednego batalionu Dorsetshire Regiment, jak to przeprowadził gen. Thomas) w rejonie Heelsum. Te same propozycje rozwiązań taktycznych przedstawił na odprawie w Valburgu polski generał. Brytyjczycy pozostali na te koncepcje głusi.
Pozostaje otwartą kwestia spójności 1. SBSpad jako takiej we wrześniu 1944 roku. Generał Sosabowski w raporcie po bitwie napisał, że polski etat nie zdał egzaminu i trzeba wzorować się na etatach brytyjskich. Podpowiada to pewne wnioski, że nie był zadowolony z formy, w jakiej działała brygada. I tu niestety wina leży po jego stronie. Oczywiście, możemy gdybać, czy pełnoetatowa brygada wskórałaby pod Driel więcej? Śmiem twierdzić, że nie.
piekarz24 pisze: Grzegorzu ponawiam pytanie: czy aby nie idealizujesz aliantów? Popatrzmy na brytyjską 1. Dywizję Powietrzno-desantową. Dowodził nią człowiek, który sprawiał wrażenie, że nie ma zielonego pojęcia o tego rodzaju wojskach. Brytyjczycy wcale nie mieli z kogo wybierać. Czy powierzenie dowództwa na dywizją która miała wręcz strategicznie ważną rolę do odegrania, było dobrym posunięciem? Czy po operacji M-G nie należało go zdymisjonować? Czy za burdel w firmie nie odpowiada szef? Czy na etapie przygotowań do operacji i podczas jej trwania w 1.DPD nie było wiele sytuacji, których nie moglibyśmy określić mianem „burdelu”. Sam Urquart wspominał jak podczas operacji dwóch jego dowódców brygad pożarło się między sobą o to, kto ma dowodzić. Jak wypadł Sosabowski na tle Urquarta? Z pewnością ten pierwszy miał większe doświadczenie w zakresie taktyki wojsk p-d.
Generał Urquhart, solidny dowódca piechoty szkockiej, objął dowodzenie nad wyborową dywizją powietrzno desantową dziewięć miesięcy przed dniem D operacji Market – Garden. Jego podwładni nie do końca traktowali go z respektem, z doświadczonymi brygadierami na czele. To, co zrobiono tej dywizji, która miała wszelkie zadatki na to, by być najlepszą (jeżeli takie rankingi można w ogóle prowadzić) aliancką wielką jednostką desantu powietrznego, to woła o pomstę do nieba. Generał Browning, któremu nie można odmówić zasług w formowaniu brytyjskich oddziałów powietrzno desantowych, na jakimś etapie poszedł chyba tropem właściciela, podobnie, jak Sosab i wolał na stanowisku dowódczym obsadzić kogoś wygodnego, posłusznego, przy tym niestety chyba niezbyt odpowiedniego.
W kilku opracowaniach zachodnich czytałem równie niepochlebne opinie o dowodzącym 101. DPD generale Taylorze, więc faktycznie tak różowo u naszych sojuszników nie było…
A czy Sosabowski miał większe doświadczenie w dowodzeniu desantem, niż Urquhart? Niekoniecznie, bo i gdzie miał je zdobyć? Na pewno jednak znał lepiej podkomendnych i jednostkę, czego nie da się powiedzieć o Szkocie.
piekarz24 pisze:6. Należy oddać Sosabowskiemu sprawiedliwość – bez wątpienia był motorem napędowym powstania i wyszkoleni brygady.
Tak, w początkowym okresie. W 1943, jeżeli już nie w II połowie 1942 roku, lepszy byłby chyba ktoś inny, bardziej otwarty na współpracę z innymi rodzajami wojsk.
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Mike pisze:Panowie, ja tu próbuję ten wiekopomny niemiecki serial obejrzeć,...
Ja też! Ja też!! :-)

Przecież już chcą wieszać za emisję tego serialu... :-)
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/ ... BoxWiadTxt
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Michał,

Koniecznie przypomnij, żebym Ci zrobił skan artykułu z Życia Warszawy z 8 marca 1984 roku. Przyda Ci się do wszelkich przyszłych publikacji na temat 1. SBS.
piekarz24 pisze:2. Odwołanie Sosabowskiego po operacji M-G. Odnoszę wrażenie, że w Polsce odwołanie Sosabowskiego jeszcze bardziej przyczyniło się do powstania legendy. Osobiście irytuje mnie stwierdzenie „kozioł ofiarny”. Niby jak? Co miało dać Anglikom odwołanie Sosabowskiego? „Kozioł ofiarny”- to znaczy, że zrzucali na niego odpowiedzialność za fiasko operacji. Czy tak było w rzeczywistości, czy Brytyjczycy obarczali Sosabowskiego winą, za klapę całego przedsięwzięcia?
Jak najbardziej obarczali. Może nie „Brytyjczycy”, bo zaledwie jeden Brytyjczyk, ale za to prominentny, bo noszący dystynkcje marszałka polnego.
Mike pisze:Brawo! To samo chciałem napisać. Mamy w Polsce obsesję eksponowania teorii o brygadzie i jej dowódcy złożonych na ołtarzu kompletnej klęski Brytyjczyków. Począwszy od rozdmuchanej heroicznej wizji o masakrze nad Driel 21 września 1944 r., przez starcia Sosabowskiego z Horrocksem i Thomasem podczas odprawy w Valburgu, na zwolnieniu go z dowództwa 1. SBSpad skończywszy.
Z tego wszystkiego jedynie owa niesławna odprawa w Valburgu, jeżeli wierzyć wspomnieniom Dyrdy, zasługuje na potępienie, bo to zachowanie wybitnie haniebne.
I pytam ja również: co by to zwalnianie Sosabowskiego Brytyjczykom dało? Czy gdzieś w anglosaskiej literaturze historyczno wojskowej, w prasie z epoki znaleziono teksty potępiające Sosabowskiego? Nie.
No więc moi kochani szanowni dyskutanci przed trzydziestką to wygląda ciut inaczej. Że tak nieco żartobliwie to ujmę, z przyczyn obiektywnych, a naturalnych, nie możecie pamiętać wielkiej afery z I kwartału 1984 roku. Owoż marsz. Montgomery jak najbardziej oskarżał gen. Sosabowskiego o wszelkie plagi wojskowe i obarczał go winą za nieudaną operację MG. Skandal związany z tą sprawą wybuchł na początku 1984 roku, gdy historyk Richard Lamb natknął się w archiwach na paszkwile wypisywane po MG przez Montgomery'ego na Sosabowskiego i w ogóle na jego brygadę. Ludzie, Wy sobie nie zdajecie sprawy, co się wtedy działo. To był istny kabaret. Tu u nas mroki stanu wojennego i bojkot PRL na arenie międzynarodowej, a do ambasady PRL w Londynie przyszedł sam generał Sir William Alexander Drummond jako delegat wszystkich kombatantów brytyjskich czasu II wojny i dawaj przepraszać komusze władze za paszkwile Montgomery'ego. To samo Urquhart - publicznie wtedy bronił polskiej brygady i zapewniał, że dzięki niej uratowało się przynajmniej tylu żołnierzy jego 1. DPD, ilu się uratowało.

To była afera na 24 fajerki. Richard Lamb sam oniemiał na widok tego, co odkrył. Media brytyjskie i polskie miały z tego pożywkę na parę tygodni. Do przepraszania znienawidzonego PRL ustawił się sznurek różnych brytyjskich oficjeli i wojskowych, a nikt nie patrzył, czy to PRL, czy to wojna polsko-jaruzelska, tylko dawaj kajać się za słowa Montgomery'ego.

Dostaniesz to ode mnie Michał.
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12022
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

A tu masz Grzegorz absolutną rację. Mam na myśli fakt, że nie trafiłem w prasie z 1944 roku, ani w zasłyszanych relacjach radiowych Alana Wooda, żadnych słów potępienia czy oczerniania 1. SBSpad i jej dowódcy. Również w monografiach i wspomnieniach poświęconych operacji na takie słowa trudno trafić.
A że Montgomery pisał choćby do Szefa Sztabu Imperialnego paszkwile głoszące, iż polska brygada walczyła źle, to już święta prawda.
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
piekarz24
Posty: 293
Rejestracja: śr 05 wrz, 2007 11:28 pm
Lokalizacja: Bielsko-Bia³a

Post autor: piekarz24 »

Tak na chłopski rozum: Montgomery miał żywotny interes żeby, jako współtwórca i główny projektant tego ze wszech miar nieudanego przedsięwzięcia, wybielić się w oczach władz, a przede wszystkim przyszłych pokoleń. Z resztą tak czysto po ludzku facet ten sprawia wrażenie "popieprzonego"; te dziwne wdzianka, podwójne odznaki, dziwne miny i zachowania.
Awatar użytkownika
piekarz24
Posty: 293
Rejestracja: śr 05 wrz, 2007 11:28 pm
Lokalizacja: Bielsko-Bia³a

Post autor: piekarz24 »

Czy gdzieś w anglosaskiej literaturze historyczno wojskowej, w prasie z epoki znaleziono teksty potępiające Sosabowskiego? Nie.
Co więcej w wielu zachodnich opracowaniach opinie o polskiej brygadzie, a przede wszystkim naszych żołnierzach są bardzo pozytywne, mimo, że autorzy ci dostrzegają także słabe punkty Polaków, m.in. olbrzymie problemy komunikacyjne wynikające ze słabej znajomości angielskiego.

I jeśli szukać by cieni PSZ to dramatycznie nieraz słabą znajomość tego języka niemal na wszystkich szczeblach i różnych rodzajach broni umieściłbym w pierwszej 10 grzechów PSZ.
Ja też! Ja też!! :-)

Przecież już chcą wieszać za emisję tego serialu... :-)
Już jakiś czas temu oglądnąłem ten serial i szczerze mówiąc niezwykle mi się podobał pod wieloma względami. Oczywiście jestem świadom, że proporcje w nim zostały zachwiane. Ale to temat na osobną dyskusję...
Olo
Zablokowany