Michał,
Nawet nie wiesz, ile dobra wynika z naszej dyskusji w tym wątku, w tym ile dobra dla wszystkich alianckich grup ‒ PSZ-owskich, Commonwealthowskich i kowbojskich. Nasze forum chwilowo teraz padło z przyczyn technicznych, podobnie jak kilka innych forów kowbojskich u tego samego providera, ale jak tylko ruszy to podlinkuję tam niniejszy wątek, bo takiego skarbu, jaki tu zrobiliśmy i zrobimy dalej to nie ma nigdzie na żadnym innym światowym forum dla rekonstruktorów.
Mike pisze:Dżentelmen na zdjęciu u góry na pewno ma krawat brytyjski.
Ha! Świetna informacja. Bardzo Ci dziękuję za Twoją analizę. A ja zachodziłem w głowę, co to może być za krawat... :-)
Mike pisze:Kiedyś pewna firma szyjąca mundury ;) wykonywała do filmu "Red Tails" kopie amerykańskich czapek oficerskich, tak "sztywnych", jak i crusherów. W oparciu o dostarczone przez konsultanta z UK oryginalne czapki, udało się ustalić, że na niektórych czapkach taśma otokowa była niemal identyczna z krawatami używanymi przez Brytoli.
Hehe, ja crusherów nie cierpię, mimo że lubię wojskowych luzaków i fasoniarzy czasu II wojny, ale crusher to już jest jednak nie na moje nerwy i wrażliwość estetyczną. Ja bym takiej szmaty nigdy na głowę nie założył. Traktuję reenacting tak, jak traktowałbym ewentualne nieszczęście życia w tamtych czasach i znalezienia się na wojnie, czyli noszę się tak, jak sam bym się wtedy nosił. Wyznaję to, co ładnie nasza szefowa Emanuela nazywa „US glamour”. Nie rozumiem tego szpanu z crusherami, tak jak nie rozumiem amerykańskich pilotów, że „musieli” akurat latać w niewygodnych do latania czapkach garnizonowych i w niewygodnych słuchawkach, a przy tym pochodzili z sił powietrznych, które dały pilotom najwięcej normalnych (do latania) nakryć głowy pilota w postaci przeróżnych miękkich czapek czy to „pilotek”, czy innych. Kompletny bezsens i gówniarski szpan, taki sam, jak u spadochroniarzy amerykańskich noszenie noży na łydkach, albo kompasów na butach. W ogóle nie lubię czapek garnizonowych ‒ lubię tylko lekkie i miłe w noszeniu furażerki i mam ich kilkanaście na różne okoliczności. Nawet nie planuję zakupu czapki garnizonowej, a szmaty-crushera to już w ogóle nigdy w życiu.
Ale oczywiście uznaję fakt, że „crusherologia” to olbrzymia nauka sądząc po zażartych dyskusjach na USMF i na analizowaniu co to jest service cap, crusher, a co to jest true crusher. Misie tam się boksują o te sprawy, a przy tym owszem, wątki brytyjskie też są roztrząsane, bo jak wiadomo crushery były w UK robione dla latających kowbojów. Są na USMF skubańcy, którzy true crushera produkcji brytyjskiej rozpoznają po każdym detalu ‒ materiałach tekstylnych, skórze, wykończeniu, każdym innym detalu. :-)
Mike pisze:Ten drugi ‒ chyba coś innego, po splocie sądząc.
Gość na tym drugim zdjęciu to sierżant-załogant z Marauderów 9th AF, czyli z ETO. Krawat ma na pewno nieamerykański. Ale licho wie, gdzie też sierżant służył wcześniej? Może ma krawat Commonwealthu, ale z PTO lub CBI? Może sierżant I turę odbył na Dalekim Wschodzie, był ranny, leczyli go, zrobił gdzieś przy okazji „machniom” na krawat wyprodukowany w Indiach albo Australii, podleczył się, zgłosił się na II turę i skierowano go na ETO? Takie cuda się zdarzały. Byli na ETO goście z US Army, którzy mieli np. australijskie kabury naramienne, bo ich po prostu przerzucono z Dalekiego Wschodu na ETO, więc może ten sierżant ma w krawacie „weaving” nie brytyjski, ale odrobinę inny, z tych okolic, gdzie Jerry Lee robi dziś repliki, znaczy Indie i „inne takie”?
Mike pisze:Kiedyś pewna firma szyjąca mundury ;) wykonywała do filmu "Red Tails" kopie amerykańskich czapek oficerskich, tak "sztywnych", jak i crusherów.
:-)
„Pewna firma” nie wie, jaki ma skarb w postaci pewnego gentlemana zamieszkałego w punkcie geograficznym o współrzędnych 16° 45' E, 52° 31' N... ;-)
[center]‒‒‒‒‒‒‒‒‒ * ‒‒‒‒‒‒‒‒‒[/center]
Przygotowuję Wam poradnik o krawatach amerykańskich, jakie mogły trafiać do wojsk Commonwealthu/PSZ, ale potrzebuję jeszcze chwilę, bo jest to czasochłonne. To nie może być informacja na wariata, bo musi być zgrana z konkretnymi przepisami ubiorczymi US Army z konkretnych lat, czyli najważniejszy jest timing, aby rekonstruktor nie zawiązał sobie pod szyją czegoś, co nie przystawałoby do realiów czasowych. Jeszcze trochę cierpliwości.