Koszule, krawaty, spinki kołnierzyków, spinki do krawatów

Moderator: Mike

Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Trochę obok tematu, ale to chyba dość ciekawe i miłe dla Polski. Nie będę się tutaj rozpisywał, jak epokowe były dla Amerykanów manewry w Louisianie w 1941 r., ale była to dla nich rzecz naprawdę o fundamentalnym znaczeniu - takie kończenie umysłowego zaścianka pod względem wojskowości po dekadach zaniku obserwowania, co się dzieje na świecie w tej materii.

No i popatrzcie, jak potraktowano naszego wojskowego attaché. Byle kto nie był gościem tych gigantycznych manewrów. To nie było tak, że cały aliancki świat mógł sobie to obejrzeć i coś ewentualnie Amerykanom doradzić. Płk Włodzimierz Onacewicz był jedynym gościem spoza świata anglosaskiego i ogólnoalianckiego. Dokładniej o tym poniżej:

GHQ established its headquarters at Camp Polk, Louisiana, near the center of the huge maneuver area. General McNair, director of the maneuvers, and Brig. Gen. Mark W. Clark, his deputy director, led a contingent of approximately thirty GHQ staff officers, who were to serve as headquarters staff for the maneuvers, liaison oflicers with combat units, and special observers of the action. Camp Polk also made arrangements to accommodate the scores of VIPs who wanted to witness the great maneuvers firsthand. Among the visitors were Undersecretary of War Robert P. Pallerson ; General Marshall; five congressmen, including Buell Snyder; the chiefs of the arms and services; eighteen British officers (including one air vice marshal); the Polish military attache; and four members of the Harvard Business School who sought information on Army logistics in the field.
Awatar użytkownika
Prezes
Posty: 400
Rejestracja: ndz 01 sty, 2006 1:02 am
Lokalizacja: Rokietnica/Poznañ

Post autor: Prezes »

Grzegorz.. powiem tak -raczej napiszę- to foto z gościem w rogatywce, to powinno widnieć w klubie pt.:" JAK NIE POWINNYŚMY WYGLĄDAĆ"!!! Proszę porównać linię pasów...To nie jest BD!!! Na optykę laika... już widać brak jakiejś podtrzymki pod cycki...
Przechodniu, powiedz Polsce...
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12018
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Ależ jak najbardziej prawidłowo-tak się wszakże nosiło spodnie w epoce, bardzo wysoko. I gdy nie było szelek, to pozostawał pas.
A że pan już figury "pistoleta" nie miał, to inna sprawa.
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Wszyscy tutaj mają na swój sposób rację.

Jako wnuk słynnego krawca mogę powiedzieć tak: Spodnie z bardzo wysokim stanem to była polska specyfika zarówno międzywojnia, jak i dekad powojennych, wręcz do lat 60. Wszędzie na świecie była wtedy taka moda, widać ją wszakże również u amerykańskiego generała rozmawiającego z płk. Onacewiczem, ale jednak te zachodnie wysokie stany w spodniach były inne, nie były aż tak wysokie, jak w modzie polskiej. Spodnie amerykańskie były zgrabniejsze - dużo lepiej dopasowane do figury, może nie obcisłe, ale dobrze przylegające. Spodnie polskie tamtych czasów były luźniejsze, czy wręcz chwilami workowate.

Mam trzy pary amerykańskich wełnianych, czyli eleganckich mundurowych spodni z produkcji 1939, 1942 i 1945 i wszystkie one są spodniami z relatywnie wysokim stanem, ale jednak nie aż tak, jak w przypadku polskim. To, o czym piszę, właśnie dobrze ilustruje zdjęcie przed hangarem, gdzie płk Onacewicz stoi z US generałem. Amerykański wysoki stan w portkach to jest coś, gdzie pasek przechodzi mniej więcej przez pępek; polski wysoki stan to pasek przechodzący mocno powyżej pępka. I naprawdę tak było w Polsce jeszcze długo po wojnie, bo po prostu pamiętam tę modę i moją irytację na nią, ponieważ nie znosiłem spodni z wysokim stanem (nie mam na myśli oczywiście dżinsów, tylko spodnie wizytowe do marynarek).

Tak ogólnie rzecz biorąc - ponieważ mam kolekcję amerykańskiej prasy z lat 30. i 40., a w niej setki reklam mody męskiej - to widać, że mimo pewnych ogólnoświatowych trendów w ówczesnej modzie są jednak specyfiki narodowe. Mam wrażenie, że Amerykanie nosili się jednak trochę inaczej niż reszta Zachodu i Europy.
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12018
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Znalezione ostatnio zdjęcie polsko-szkockiego małżeństwa. Pan plutonowy to najpewniej dragon, po proporczykach sądząc.
Zwraca uwagę, jaki z niego bystrzacha, że nosił koszulę z krawatem, ale gdy trzeba było, to zapinał ją tak, jak przy collarlessie.
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Robspad
Posty: 73
Rejestracja: śr 19 wrz, 2007 12:08 am
Lokalizacja: £ód¼

Post autor: Robspad »

Nie chciałbym zdominować forum, ale usiłuje nadrobić to co ominęło mnie przez dwa ostatnie lata, kiedy zajęty byłem innymi sprawami. Przeglądam sobie różne watki m.in. ten.

Mam kilka uwag odnośnie krawatów. Może komuś przydadzą się te informacje:
- W niektórych starych krawatach można zauważyć mniej więcej w 2/3 ich długości poprzeczny ścieg. Był to punkt odniesienia ułatwiający wiązanie krawata.
- o grubości węzła decydują przede wszystkim ruchy - środek dołem, środek górą. Im więcej tych ruchów to węzeł staje się grubszy.
- regularność węzła osiąga się ruchami w lewo, w prawo i środek.
- węzeł four in hand - prosty węzeł amerykański
- półwindsor - zaleta: łatwo go rozluźnić i ponownie zacisnąć, stąd czasami wykorzystywano szpile do jego unieruchomienia. Stosowany raczej przy wąskich krawatach, gdyż ten węzeł jest stosunkowo szeroki.
- windsor - węzeł symetryczny ale trudny i wymaga cierpliwości. Dobrze wygląda przy wąskich a nawet cienkich krawatach.
- Krawat powinien być wiązany za każdym razem od nowa. Wielokrotne zdejmowanie krawata bez rozwiązywania deformuje węzeł.
ODPOWIEDZ