Filmy, które warto obejrzeć - z polskim akcentem.

Moderator: Mike

Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12007
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

http://info.francetelevisions.fr/video- ... ANDIE_1920

Wybierzcie datę 28.08.2011 i w minucie 04:58 włącza się relacja z tegorocznych obchodów walk pod Falaise-Chambois. Jak widać-co cieszy-byli i Pan Podyma, i Pan Bardziński :)
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Grohl
Administrator
Posty: 1320
Rejestracja: pt 31 mar, 2006 2:53 pm
Lokalizacja: Szamotu³y/Poznañ
Kontakt:

Post autor: Grohl »

Może wątek nie ten, ale innego nie mamy... ;)

Byłem (zresztą wraz z szanownym prezesem i dwoma innymi przybłędami) na Bitwie Warszawskiej 1920... Film obejrzałem w 3D w towarzystwie kilkudziesięciu osób z klubu seniora - nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że członkinie klubu zajęli nam miejsca. Na plus na pewno zaliczyć można spokój na sali i brak zapachu popcornu. Tyle tytułem wstępu.

Ktoś powiedział, że Bitwę Warszawską 1920 powinien obejrzeć każdy - zgadzam się z tym stwierdzeniem w 100% - nie uśmiałem się na żadnym polskim filmie tak dobrze od czasu kultowego Misia. Żeby jednak było merytorycznie, to przedstawię moje subiektywne odczucia...

Film jest moim zdaniem beznadziejnie słaby - niestety pod każdym względem. Kilka "światełek" i "smaczków" absolutnie nie poprawia mej oceny.

Po pierwsze "Bitwie Warszawskiej" brakuje fabuły oraz jakiejkolwiek wewnętrznej spójności. Poszczególne sceny na ogół mają się nijak do poprzednich. Najgorsze jest to, że część wydawałoby się pierwszoplanowych postaci pokazane jest dopiero pod koniec produkcji - jak chociażby Tuchaczewski (swoją drogą jedna z niewielu dobrze zrobionych postaci). Skutek tego taki, że ani wydarzenia historyczne, ani romansik nie są odpowiednio pokazane. Wolałbym już "historię miłosną z wojną w tle" niż film w którym nie ma ani wojny, ani miłości.

Po drugie - aktorstwo w najnowszej produkcji Hoffmana leży. Jako, że na scenie pojawia się cała plejada naszych rodzimych gwiazd i gwiazdeczek to skłonię się do stwierdzenia, że po prostu role jakie odgrywali były beznadziejnie napisane. Postacie są sztuczne, głupie i nudne. Jedyny jasny punkt to Ferency w roli czekisty - rola wyrazista i dobrze zagrana. Pozytywne wrażenie pozostawiły po sobie jeszcze Wiśniewska i Celińska, oraz wspomniany już Tuchaczewski, w którego wcielił się Aleksandr Khoshabaev - pierwsze słyszę... ;). Szyc w roli szwoleżera był nieporadny, podobnie jak Urbańska, której poświęcono dużo miejsca jak na filmy Hoffmana. Niestety, lepsza z niej tancerka niż aktorka. O Lindzie, Olbrychskim czy Bończaku nie będę wspominał z szacunku dla nich - chyba ich najgorsze role życia.

Po trzecie - historia i batalistyka. Film który miał pokazać historię znakomicie ją zepsuł. Słowa Hoffmana "1920 Bitwa Warszawska ma być próbą odkłamania historii. W powszechnej świadomości określa się ją bowiem jako cud nad Wisłą. To bardzo krzywdząca opinia sformułowana przez przeciwników Józefa Piłsudskiego" świetnie pokazują jak pokazano bitwę. Genialny wódz stawiając pasjansa wydaje ustne polecenia podwładnym. Rozwadowski, Sikorski, Haller w filmie są statystami, a o Francuskiej Misji Wojskowej w ogóle się nie wspomina. Nie mówię oczywiście, że rola Naczelnika miała być dewaluowana - wypadałoby jednak spróbować zachować chociaż pozory obiektywizmu. Inną sprawą jest żenujące przedstawienie samych działań wojennych bez komentarza. Można odnieść wrażenie, że to Armia Konna naciera na Warszawę - w końcu to ona jest pokazywana przez większość filmu. Walki odbywają się "gdzieś" i uczestniczą w nich wojska ze wszystkich byłych zaborów oraz Hallerczycy wymieszani ze sobą. Idealnym zwieńczeniem filmu jest rozstrzygnięcie bitwy gdzieś tam pod Warszawą - na tyły sowietów atakujących nasze pozycje wyjeżdża polska jazda. Skąd się tam znalazła? Tego chyba nikt nie wie...
Z opowiadań słyszałem też o znakomitych zdjęciach i scenach batalistycznych - gdzie one były? Nie wiem. 3D sprawiało, że chwilami trudno było odgadnąć co się dzieje. Kolumna bolszewickiej jazdy po trzykrotnym minięciu tej samej chaty zawsze wyjeżdżała na zaskoczonych i nieprzygotowanych do obrony Polaków. Obrona Klasztoru Jasnogór... wróć kościółka pod Radzyminem? wywoływała uśmiech politowania. Polskie armaty po każdym wystrzale cofały się po skarpie, obserwator artyleryjski siedział na drzewie chyba po to, by korygować ogień na wprost. Do tego ilość krwi, amunicji i efektów biła chwilami na głowę Szeregowca Ryana - pytanie tylko czy tak powinno być. Całość dopełniały latające nagrobki i krzyże. Polski kontratak? Krzycząca banda biegnąca przed siebie, ścinana jak żyto przez bolszewickie ckm-y. Gdy w końcu nasi bohaterowie zalegają pod ogniem ktoś krzyczy "skokami naprzód", trochę późno... Oczywiście sytuację ratuje ksiądz Skorupka, który kroczy pod ogniem jak Egzorcysta.

Po czwarte - słyszałem, ze film ten, jest przepełniony patriotyzmem i wyższą ideą. Nie odebrałem go tak. Gdy na świecie kręci się film o tym, jacy to byliśmy/jesteśmy wspaniali to pokazuje się to tak. Są źli i dobrzy, tych pierwszych jest rzecz jasna więcej, są lepiej uzbrojeni itp, ale my ich jednak dzięki wysiłkom pokonujemy. W Bitwie Warszawskiej jest inaczej. To nasze wymuskane oddziały dowodzone przez bohaterów i geniuszy cofają się przed bandą bolszewików umiejących tylko żreć, palić i gwałcić. Gdzie tu sens i logika? Patriotyczny jest z pewnością związek Jana i Oli. On bohater, a ona wierna i później też bohaterska. Sęk w tym, że sprawia to, że scena ślubu i wyjście z kościoła na front jest śmieszna i odrealniona, a z dramatycznej sceny z Bończakiem i "gwałceniu szczotką od kibla" wyszła tandeta.

Po piąte - pewno o czymś zapomniałem, ale skoro w "Hero" mogliśmy gadać o tym filmie przez cały dzień, to pewno tutaj też się da. Był też sowiecki pociąg z działami minimum 152mm, harcerze niczym piechota szkocka w Potopie i wymarsz z Warszawy wprost na Kijów. Więcej baboli teraz nie pamiętam i serdecznie za nie żałuje...

Reasumując - jeśli ktoś jeszcze na "Warszawskiej" nie był, iść na pewno nie musi. Lepiej te 20 czy 30 zł wydać na jakikolwiek inny cel, a film zobaczyć sobie w telewizji. Osobiście chyba nie byłem w kinie na gorszej produkcji. Przy tym zaznaczam, że jeszcze przed początkiem seansu nie spodziewałem się cudów - ot tania i ckliwa historyjka na poziomie Ogniem i Mieczem. To co zobaczyłem przeszło jednak moje najśmielsze oczekiwania. Mam tylko nadzieje, że dzięki temu, że "Bitwa Warszawska" jest tak niespójna zbyt wielu młodych ludzi nie zostanie zepsutych historyjką którą im pokazano. Niech już lepiej z wycieczką szkolną idą na Rambo 8.
Awatar użytkownika
Krzys
Posty: 3133
Rejestracja: pn 16 lip, 2007 4:51 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Krzys »

Wojciechu o jakości filmy niech świadczą słowa małżonki Joanny wypowiedziane tuż o seansie: "Krzychu ale o czym był ten film? Ani o miłości ani o wojnie".

Grzechem pierworodnym filmu jest to, że Hoffman tworzy równolegle mini serial i film sprawia wrażenie sklejonych "najlepszych" scen bez ładu i składu. Brakuje opisów scen choćby jak w Midway - określanej przez krytyków jako najgorszy film wojenny!!??

Dla mnie najbardziej kuriozalna scena to Jaś zapalający świeczkę rosyjskiej szlachciance i aktor o aparycji Igora miotający się z wiekami od trumny.

Gdy sławna już chata spłonęła odetchnąłem z ulgą bo bałem się, że pojawi się jeszcze wiele razy.

Rozczuliła mnie scena nauki Oli strzelania z CKM-u gdy na pierwszym planie widać taśmę ze ślepakami a kukły zostają czymś trafione - może coś z łusek się oderwało.

Film jest słabym koktajlem "Potopu" z "CK Dezerterzy" i "Kabaretem" niestety wszystkie te filmy zostały w tym jednym strywializowane i spłaszczone.

Najlepsza scena to Maxim strzelający w zwolnionym tępię. O najbanalniejsza to Urbańska krzycząca " Taśmowy, taśmowy..."
Każdy ma swojego Ur-a.
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12007
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Jak już napisał Wojtek, kilka dni temu i ja miałem okazję obejrzeć najnowsze i rozreklamowane dziecko polskiej kinematografii, „Bitwę Warszawską 1920”. I nie bez kozery piszę o tym tu, bo film ten zdaje się potwierdzać niestety smutną regułę…

Do kina szedłem z dozą ostrożności, ale i przekonaniem, że z pewnością w krytyce i narzekaniu sporo jest typowego „polskiego piekiełka”. Przecież przy takim zaangażowaniu środków, plejadzie aktorskiej, doświadczeniu i dorobku Hoffmana tudzież talentowi Idziaka, tak źle być nie może. Przykre to, ale było i to o wiele gorzej, niż się spodziewałem.
W „Bitwie” trudno znaleźć jasne punkty.

Najbardziej przerażająca jest fabuła, która… nie istnieje. Obraz przypomina zlepek krótkich, niekoniecznie związanych ze sobą etiud skręconych przez licealistów na potrzeby szkolnego konkursu „O Złotą Kamerę Dyrektora”. Postaci pojawiają się i znikają, nie wiadomo skąd, po co i dlaczego. O zgrozo, to film, na który masami gania się szkoły. To film, który traktowany jest i będzie jako bryk z historii. I tak, jak nieodpowiedzialny rekonstruktor wypaczający historię, tak i pseudohistoryczny gniot „Bitwa Warszawska 1920” kształtuje dziś postrzeganie wydarzeń historycznych.

Wydawać by się mogło, że skoro fabuła leży, to pociągną film aktorzy. Kolejny zawód, bo poza przebłyskami Ferencego i aktorów rosyjskich, to oni często są cieniami samych siebie. Trochę przypomina to występ jedenastki odbojów śrubującej jakiś rekord, pogrążając się jednak i szargając swoją dotychczasową sławę.

Pasjonaci jednak i w nędznych artystycznie filmach odnajdują nierzadko fascynujące „smaczki”, sceny tchnące klimatem epoki, wiernie odwzorowujące ją niuanse. Tu „Bitwa” też zawodzi, bo odnieść można wrażenie, że nadmiar konsultantów oraz „Rada Rozumnych” nad obrazem pracująca, w myśl zasady „gdzie kucharek sześć…”, nie spełniła oczekiwań. I do omawianego na tym forum „Tobruku” nie umywa się. Po prostu.

Liczyłem też po cichu na zdjęcia Sławomira Idziaka. Chyba jednak Jerzy Hoffman wywarł na operatorze zbyt duży wpływ, bowiem wiele kadrów jest kalką z „Pana Wołodyjowskiego”, „Popotu” albo „Ogniem i Mieczem”. Ujęcia są na przyzwoitym, modnym za sprawą pionierskiego stylu Janusza Kamińskiego (niedoścignionego!) poziomie. I tyle. A 3D w moim odczuciu dużo psuje. Nadaje się technologia ta może dobrze do filmów animowanych czy science-fiction, ale przy batalistyce męczy oko, wprowadza chaos, zakłóca odbiór. O nędznym f-x i koszmarnym powieleniu masy wojsk bolszewickich (vide: powtórka z siermiężnie zmultiplikowanej ordy pod Zbarażem) czy kiczowatym niemalże epatowaniu flakami i latającymi macewami nie wspominając.

I można by tak sączyć w nieskończoność. Szkoda, bo odnieść można wrażenie, że zmarnowano niemało pieniędzy, a film nie wytrzymuje porównania ani z wcześniejszymi dziełami reżysera (nawet ze stosunkowo słabym już „Ogniem i Mieczem”), ani z wielkimi, pachnącymi epoką produkcjami lat 60-tych i 70-tych, ani z nowoczesnym kinem wojennym, ani też wreszcie, z produkcjami naszych południowych sąsiadów.
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Schrek
Posty: 4381
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 7:46 pm
Lokalizacja: W drodze...

Post autor: Schrek »

No więc tak resumując Panowie wasze poglądy trudno się z nimi nie zgodzić, bo macie niestety racje, ale ja jestem jednak daleki od aż tak negatywnych opni, bo mam wrażenie, że znów wszyscy sie napalili a wyszło jak zwykle, ja idąc na film niejako z obowiązku (z klasą) nastawiałem się bardzo ale to bardzo krytycznie i o dziwo byłem mniej rozczarowany niż się nastawiałem, co nie zmienia faktu, że można i trzeba mieć do tego filmu zastrzeżenia.
Ale po kolei.

Co do gry aktorskiej, to tak naprawdę się nie wypowiadam, bo się na tym nie znam ale tak naprawdę podobał mi się Ferency a Natasza niech śpiewa i tańczy bo odgłosy jakie z siebie wydawał przy strzelaniu z ckm przypominały raczej produkcje z NRD z lat 70-tych niż szał bitewny - ale to jest moje zdanie.


Co do kwestii o czym tak naprawdę bł ten film....
no jeśli uznamy, że miał być to film o miłości z wojna w tle no to niestety coś nie wyszło.
jeśli miał byc to film wojenny to też niestety też nie wyszło bliżej mu to filmu z dobrymi (bądź co bądź) scenami wojennymi i tyle...

Co do poprawności militarno historycznej

szkoda, że w taki sposób została przedstawiona rola Jana Kowalewskiego ale z drugiej strony dobrze ze w ogóle sie pojawiła.

Trochę także razi pokazanie sposobu podejmowania decyzji przez Komintern i szkoda, że nie pokazano tej fascynacji komunizmem no ale trudno się mówi.


Co do bubli militarnych to najbardziej mnie raziły dwie rzeczy pancernik potomkini na szynach w pierwszej scenie oraz brak należytych konsultacji przy taktyce i sposobie prowadzenia walk, co można było zrobić bo na planie było sporo osób które się na tym znały.

Można by tak długo narzekać wypisywać błędy itp id ale ja się pytam po co?
czy narzekanie na jakieś filmy produkcje zdarzenia dały rezultat pozytywny???
Czy przestaną być popełniane??? Chyba nie bardzo.

Może warto by się zastanowić co było dobre, co ten wniósł nowego co warto naśladować, co można doszlifować aby przy następnej produkcji chciano powielać dobre wzorce i w ten sposób eliminować minusy???

Na pewno wielkim i chyba, nie przez wszystkich docenianym plusem filmu jet to, ze dzięki tej produkcji została zapełniona i bardzo dobrze sie rozwija nisza rekonstrukcji roku 1920.

bo i na kanwie przygotowań do tego filmu powstało wiele nowych grup, wiele grup się w końcu koszernie umundurowało i nie należy zapomnieć o artefaktach i sprzęcie który powstał patrz chociaż dwa FT-eki.
To przyczyniło się w końcu, że zaczęto robić inscenizacji z tego okresu i to też trzeba traktować in plus.
kolejna rzeczą jest to, że dopuszczono w wiekszej mierze niż dotychczas do głosu rekonstruktorów i moze to zadziała przy innych produkcjach ale to jest przede wszytskim zasługa Idziaka.

Trzeba pamiętać, że jest to także pierwsza dużo produkcja od podajże 1937 roku mówiącego o tej Bitwie. Może coś sie w końcu ruszy w tej materii.

No i na koniec gdy nie ten film nie było by tego całego gadania a w rezultacie naśweitlenia losów wojny 1920 roku. czyli naświetlanie historii wojny 1920.


warto wysłuchać
wywiad
Będziesz draniu tak długo bił butami w ziemie,
aż ci koniec pikelhaubu z ziemi będzie sterczał
Awatar użytkownika
piekarz24
Posty: 293
Rejestracja: śr 05 wrz, 2007 11:28 pm
Lokalizacja: Bielsko-Bia³a

Post autor: piekarz24 »

Przecież przy takim zaangażowaniu środków, plejadzie aktorskiej, doświadczeniu i dorobku Hoffmana
Hoffman zawsze robił gów...ne filmy, nie można było się spodziewać niczego innego. Film jest prymitywny do bólu, bo prymitywnym zdaje się być jego reżyser. "Na film pójdą dziewczyny bo jest miłość. Na film pójdą chłopcy bo są sceny batalistyczne" - tak mniej więcej wypowiedział się Hoffman w jednym z wywiadów. Swoich widzów jak widać traktuje jak przygłupów. Sam jest przygłupem. Aktorzy...nie mam siły o nich pisać.

Dialogi:
-Przysięgnij że wrócisz!
-Wrócę!
-Ale przysięgnij!
-Wrócę!
-Przysięgnij!
-Przysięgam!

Ja pierd....le!!!!!!!!!!!!! Co to ma być. W "Klanie są lepsze" dialogi. Uprzedzając wasze pytania: tak, oglądałem "Klan", kiedyś nawet nałogowo. Ale to jak mniejszy byłem.

Coś z mojej branży, a mianowicie upadki. Otóż ekipa filmowa jakby zatrzymała się w latach 80-tych - Hongkong, wąskie uliczki między straganami - ranni upadają jakby dostali z przyłożenia ze strzelby gładkolufowej a na dodatek teatralnie wymachując łapkami. Tak się nie robi, tak nie można. Są przecież eksperci od tego...

Scena amputacji - ja pier....le po raz kolejny. Co to miało być - rzeźnia czy co??!! Już w XIX wieku znano coś takiego jak antyseptyka, woda i mydło chociaż. Poza tym, tak się amputacji nie przeprowadza. Co najgorsze filmową lekarkę grała prawdziwa pani doktor i z tego co wiem zna się na temacie jak mało kto w tym kraju. Czyżby jak się Hoffmanowi upierniczy coś we łbie to nie ma na to rady?

Scenariusz - nie mam siły pisać.

3D: powiem tyle - cieszę się, że nie dostałem ataku epilepsji.

Reasumując: film jest nieprzyzwoity, reżyser bezczelny.

Pozdrawiam i przepraszam, że się unoszę, ale znacie mnie - cham jestem.
Olo
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12007
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Schrek pisze:bo mam wrażenie, że znów wszyscy sie napalili a wyszło jak zwykle,
Widzisz Schreku, znając przygotowania do tego filmu (a przynajmniej do pewnego zakresu pracy nad nim) od początku niemalże, daleki byłem od napalania się. Jak wspomniałem-przygotowany byłem na regres w stosunku do "Ogniem i Mieczem", a obejrzałem-chłam.
Schrek pisze:no jeśli uznamy, że miał być to film o miłości z wojna w tle no to niestety coś nie wyszło.jeśli miał byc to film wojenny to też niestety też nie wyszło bliżej mu to filmu z dobrymi (bądź co bądź) scenami wojennymi i tyle...
No właśnie, nie wyszło nic. Filmy z wojną w tle, które i mają klimat, i jak już pojawia się batalistyka, to najwyższej próby, to choćby "Pokuta", "Najdłuższe Zaręczyny" czy też "Imperium Słońca". Tu nie ma ani jednego, ani drugiego.
Sceny batalistyczne w moim odczuciu są na obowiązującym obecnie poziomie, dużo ujęć z wolnej ręki, ale szału nie ma. Inaczej się po prostu od roku 1998 filmów wojennych nie robi.
Schrek pisze:Można by tak długo narzekać wypisywać błędy itp id ale ja się pytam po co?czy narzekanie na jakieś filmy produkcje zdarzenia dały rezultat pozytywny???
Czy przestaną być popełniane??? Chyba nie bardzo.
Można, a nawet trzeba. Może PISF przestanie dawać bejmy na takie babole, może gdyby ktoś powiedział głośno i wyraźnie, że nie wolno w ten sposób zakłamywać historii, to nawet te słynne już "szkoły pójdą" nie uratowałyby chały przed krachem.
Tu nie chodzi o czepianie się. No tam, cytując klasyka Jana Tomaszewskiego, to nie jest błąd, to jest wielbłąd!
Schrek pisze:Na pewno wielkim i chyba, nie przez wszystkich docenianym plusem filmu jet to, ze dzięki tej produkcji została zapełniona i bardzo dobrze sie rozwija nisza rekonstrukcji roku 1920.
Obserwując mody i trendy w polskiej rekonstrukcji, wydaje mi się, że rok 1920 i tak rozwinąłby się, choćby ze sprawą dotacji różnorakich, tendencji w promocji gmin etc. Przykład powstania wielkopolskiego pokazuje, że boom rocznicowy nie zawsze przekłada się na długofalowe zainteresowanie. Jak będzie tutaj-zobaczymy.
Schrek pisze:kolejna rzeczą jest to, że dopuszczono w wiekszej mierze niż dotychczas do głosu rekonstruktorów i moze to zadziała przy innych produkcjach ale to jest przede wszytskim zasługa Idziaka.
Ciekawie, jak to się rozwinie, ale mam nadzieję, że pójdziemy tropem zachodnim i przy filmach będzie solidny kostiumograf militarny, osoby odpowiedzialne za poszczególne elementy wyszkolenia czy militariów, no i równie solidny casting, obsadzający pasujących do epoki statystów, w przeciwieństwie do nie zawsze wiernie odwzorowujących realia członków grup.
piekarz24 pisze:Hoffman zawsze robił gów...ne filmy, nie można było się spodziewać niczego innego.
Nie zgodzę się z Tobą, Olek. "Potop" i "Pan Wołodyjowski", są w moim odczuciu wybitnymi adaptacjami powieści historycznych, doskonale zrealizowanymi, wybitnie obsadzonymi, zagranymi, mającymi ducha epoki, odwzorowującymi ją w najdrobniejszych detalach i niuansach. Tego zaczynało brakować już w "Ogniem i Mieczem", w "Bitwie" natomiast zabrakło zupełnie. Mam nadzieję, że zgodnie z zapowiedzią, był to ostatni film reżysera, bowiem strach się bać, co byłoby dalej...
piekarz24 pisze:Ja pierd....le!!!!!!!!!!!!! Co to ma być. W "Klanie są lepsze" dialogi. Uprzedzając wasze pytania: tak, oglądałem "Klan", kiedyś nawet nałogowo. Ale to jak mniejszy byłem.


Tobie też brakowało Ryśka z fuzyjką, krzyczącego "hajże, na Moskali!" ? ;)
piekarz24 pisze:Coś z mojej branży, a mianowicie upadki. Otóż ekipa filmowa jakby zatrzymała się w latach 80-tych - Hongkong, wąskie uliczki między straganami - ranni upadają jakby dostali z przyłożenia ze strzelby gładkolufowej a na dodatek teatralnie wymachując łapkami. Tak się nie robi, tak nie można. Są przecież eksperci od tego...
O właśnie, o tym zapomniałem pisać. Też mnie to bolało. Tak padano na westernach, czy na filmach wojennych z lat 60-tych i 70-tych.
piekarz24 pisze:Scena amputacji - ja pier....le po raz kolejny. Co to miało być - rzeźnia czy co??!! Już w XIX wieku znano coś takiego jak antyseptyka, woda i mydło chociaż. Poza tym, tak się amputacji nie przeprowadza. Co najgorsze filmową lekarkę grała prawdziwa pani doktor i z tego co wiem zna się na temacie jak mało kto w tym kraju. Czyżby jak się Hoffmanowi upierniczy coś we łbie to nie ma na to rady?
Wczoraj obejrzałem rosyjską superprodukcję "Admirał". Abstrahując od pewnych niedociągnięć i przywar kina rosyjskiego, tam, jak komuś urwie nogi, to efekt jest tak przerażająco naturalistyczny, jak na "Szeregowcu Ryanie". W "Bitwie"... no właśnie, w "Bitwie" to wyglądało, jak na koreańskim "Braterstwie Broni", czy też innych wschodnich filmach rozsmakowanych w wirujących trzewiach.
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
piekarz24
Posty: 293
Rejestracja: śr 05 wrz, 2007 11:28 pm
Lokalizacja: Bielsko-Bia³a

Post autor: piekarz24 »

No właśnie, nie wyszło nic. Filmy z wojną w tle, które i mają klimat, i jak już pojawia się batalistyka, to najwyższej próby, to choćby "Pokuta", "Najdłuższe Zaręczyny" czy też "Imperium Słońca".
Dorzuciłbym a wręcz wymienił na pierwszym miejscu "Angielskiego pacjenta".
Z resztą wszystkie w/w filmy powalają starannością detali wyposażenia, oddaniem klimatu minionych epok a i wątek romantyczny jest nader interesujący a i za serce chwyta. Niejednokrotnie w filmach tych pokazane są rozterki i dylematy ludzi młodych a także dwuznaczności różnych zachowań. Szczerze mówiąc, dobre romansidło z wojną w tle bardziej przemawia do mojej wyobraźni niż prosta nawalanka na ekranie. Takie postawienie sprawy zmusza mnie do refleksji co ja bym zrobił w sytuacji w jakiej znalazł się bohater.
Wątki "miłosne" w Bitwie Warszawskiej powodowały u mnie jedynie niespotykany na co dzień poziom zażenowania.
Awatar użytkownika
Grohl
Administrator
Posty: 1320
Rejestracja: pt 31 mar, 2006 2:53 pm
Lokalizacja: Szamotu³y/Poznañ
Kontakt:

Post autor: Grohl »

Tak na marginesie, apeluję do wszystkich o dawanie "jedynki" temu filmowi na różnych Filwebach - dlaczego? Żeby czasem nikt za rok nie wpadł na pomysł oglądania czy kupowania tego chłamu, bo nie widział, a może warto...

A teraz całkiem poważnie - narzekać jak najbardziej trzeba, zwłaszcza dlatego, że każdy z nas widział "O jeden most za daleko", "Najdłuższy dzień", "Bitwę o Ardeny", "Bitwę o Anglię", "Na zachodzie bez zmian", "Szeregowca Ryana", "Cienką czerwoną linię", "Listy z Iwo Jimy", "Ciemnoniebieski świat", "Tobruk" czy wspominane "Najdłuższe zaręczyny", "Pokutę" i diabli wiedzą co jeszcze - nie chce mnie się wymieniać dalej. Niestety "Bitwa Warszawska", film z potężnym budżetem i możliwościami do pięt nie dorasta w/w produkcjom. Dlaczego? Nie wiem i to mnie najbardziej boli, że za siermiężnego PRL-u dało się nakręcić fantastyczny "Kanał", czy niezłe "Westerplatte" i "Hubala". Dało się zrobić fajne adaptację "Potopu", "Pana Wołodyjowskiego" czy "Krzyżaków". Filmy te mają swoje wtopy, błędy i wpadki, ale oglądając zagraniczne filmy kostiumowe i wojenne z lat 50-tych, 60-tych i 70-tych i porównując nie ma większych różnic. Różnicę widać jednak kolosalną gdy chodzi o filmy aktualnie kręcone ("Czarny Czwartek" to wyjątek potwierdzający regułę).

Nie oczekuję polskiego "Szeregowca Ryana" czy chociaż "Passchendaele", oczekuję sprawnie nakręconego filmu z niezłymi efektami, niezłą akcją, niezłą grą aktorską i nieźle odwzorowanymi realiami epoki. A póki co każdego ranka budzę się i zastanawiam - dlaczego Czesi, naród którego zaangażowanie militarne podczas II wojny światowej było zdecydowanie mniejsze od polskiego ma więcej i lepsze filmy na ten temat?!
Awatar użytkownika
piekarz24
Posty: 293
Rejestracja: śr 05 wrz, 2007 11:28 pm
Lokalizacja: Bielsko-Bia³a

Post autor: piekarz24 »

Tak na marginesie, apeluję do wszystkich o dawanie "jedynki" temu filmowi na różnych Filwebach - dlaczego? Żeby czasem nikt za rok nie wpadł na pomysł oglądania czy kupowania tego chłamu, bo nie widział, a może warto...
Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem:)
Awatar użytkownika
Grohl
Administrator
Posty: 1320
Rejestracja: pt 31 mar, 2006 2:53 pm
Lokalizacja: Szamotu³y/Poznañ
Kontakt:

Post autor: Grohl »

Dzięki Olek ;)

http://www.filmweb.pl/user/Izula_3/revi ... taci-12004

Jednak są ludzie zachwyceni ;)
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12007
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

I to w jaki sposób... i pewnie też zachwycił ich kawał solidnego patriotyzmu, śmierć księdza, a także wizjonerskie posunięcia Piłsudskiego, który mógłby parobasów takich, jak Napoleon czy Davout uczyć sztuki wojennej ;)
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Schrek
Posty: 4381
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 7:46 pm
Lokalizacja: W drodze...

Post autor: Schrek »

Mike pisze:Ciekawie, jak to się rozwinie, ale mam nadzieję, że pójdziemy tropem zachodnim i przy filmach będzie solidny kostiumograf militarny, osoby odpowiedzialne za poszczególne elementy wyszkolenia czy militariów, no i równie solidny casting, obsadzający pasujących do epoki statystów, w przeciwieństwie do nie zawsze wiernie odwzorowujących realia członków grup.
No fajnie by było ale jak słusznie zauważasz musi być to składowa bo tylko jeden aspekt, który wymieniłeś nie da rezultatu, musi być to dobry zespół, który zna się na rzeczy i który co najważniejsze ma posłuch u reżysera i produkcji a o to, coś czuje może być bardzo ale to bardzo trudno.
Będziesz draniu tak długo bił butami w ziemie,
aż ci koniec pikelhaubu z ziemi będzie sterczał
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12007
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Przede wszystkim musi być inna mentalność, odmienna od dzisiejszej, polskiej, w myśl której na filmach zarabia produkcja już podczas ich kręcenia. Film to biznes, najpierw trzeba zainwestować, by potem plony zebrać.
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
S. Mindykowski
Posty: 2184
Rejestracja: pn 06 lis, 2006 12:46 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: S. Mindykowski »

Ciekawie, jak to się rozwinie, ale mam nadzieję, że pójdziemy tropem zachodnim i przy filmach będzie solidny kostiumograf militarny, osoby odpowiedzialne za poszczególne elementy wyszkolenia czy militariów, no i równie solidny casting, obsadzający pasujących do epoki statystów, w przeciwieństwie do nie zawsze wiernie odwzorowujących realia członków grup.
Trzeba by wtedy odejść od wizji reżysera - udzielnego władcy.
A poza tym, jak do kogoś mówi się "miszczu", to taka persona nie będzie słuchać jakiegoś tam eksperta, co to się do wszystkiego przypieprza, zwiększa koszty, burzy wizje i ośmiela się wytykać błędy. Po co taki osobnik - jak jest swojski pan Sz. co to i ubierze i przepije i ciekawą historyjkę opowie ...
ODPOWIEDZ