Góralskie SS

Moderator: Mike

Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Góralskie SS

Post autor: Grzegorz »

Fajny artykuł. Sam nie wiem, czy się nad nim śmiać, czy płakać.

http://natemat.pl/170929,mieli-byc-eses ... ze-hitlera

Jedno da się powiedzieć na pewno - nie ze wszystkim zgadzam się z prof. Normanem Davisem (na pewno nie z jego niektórymi baśniami o 1. SBS), ale bardzo cenię go za to, że jeździ po świecie i mówi, że Polacy to jedyna nacja II wojny, która nie miała swoich ludzi w SS.
Awatar użytkownika
Jurek
Posty: 1397
Rejestracja: pt 28 maja, 2010 4:21 pm
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Jurek »

Goralenvolk i Krzeptowski to w ogóle ciekawy temat i eksperyment, ale bez jakiegoś szerszego odzewu ze strony górali. Fakt jednak niezaprzeczalny - swojego SS nie mieliśmy.

Z kolei z drugiej strony mam czasem wrażenie ,że zbyt trudne lub nie wiem jakie jest skonfrontowanie się z rzeczywistością służby wielu Polaków w Wehrmachcie. W naszym mniej lub bardziej szeroko rozumianym gronie sprawa nie wzbudza specjalnych emocji. Na zewnątrz ... sami wiecie. Chyba nigdy nie skumam tej sytuacji ...
"Ufaj Szembekowi. Szembek nie zdradzi"
Awatar użytkownika
Grohl
Administrator
Posty: 1320
Rejestracja: pt 31 mar, 2006 2:53 pm
Lokalizacja: Szamotu³y/Poznañ
Kontakt:

Post autor: Grohl »

Na marginesie "polskiego SS" to warto pamiętać o pewnym wydarzeniu. Po zakończeniu działań wojennych 14 Dywizja Grenadierów SS - czyli Galizien trafiła do brytyjskiej strefy okupacyjnej. No i wtedy też nastąpiło spotkanie Andersa z Pawłem Szandrukiem. W wyniku tego i osobistej interwencji Andersa u władz brytyjskich żołnierze dywizji nie zostali wydani Rosjanom i pozostali na zachodzie. Jako główny powód podano wówczas, że rzeczeni Ukraińcy byli i są obywatelami polskimi. W ten sposób Polacy nie dorobili się własnych oddziałów SS, ale patrząc na aspekt prawny Polska jako państwo już tak.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Szkopstwo to coś ogólnie nie miało farta do Podhala. Ani ludzie nie chcieli tam współpracować z frycami, ani zwierzęta. Przepiękny polski pies zwany dziś Gończym Polskim (a przed wojną Psem Pawłusiewicza) też „czuł szkopa” i nie współpracował. Na Podhalu było przed wojną tych psów najwięcej. Niemcy się zawzięli, żeby je wybić, akurat te, żadne inne. Miałem kiedyś niesamowitą przygodę idąc ulicą z moim Gończym Polskim. Zaczepiła mnie mocno starsza pani, która była fanką tych psów jeszcze przed wojną i opowiedziała mi, z jaką nienawiścią szkopy odstrzeliwali Psy Pawłusiewicza, a na przykład Owczarków Podhalańskich nie. To była normalna eksterminacja, dlatego przez wiele dekad po wojnie tak piekielnie trudno było odtworzyć tę rasę. Mimo wszystko coś górale uratowali, bo wieloletnie odtwarzanie rasy odbywało się na bazie psów z Podhala najbardziej podobnych do przedwojennych Psów Pawłusiewicza. A dziś Niemcy szaleją na punkcie Gończego Polskiego. Niemieccy sędziowie kynologiczni kupują te psy masowo, ale też i zwykli Niemcy. Takie to podhalańskie historie.
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12013
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Odchodząc od nurtu nieco, to szkoda stałaby się to wielka, gdyż gończe są zaiste piękną rasą.
Nie miałem co prawda okazji "poznać" żadnego osobiście, nie mniej o bystrości tych psów krążą legendy.
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Mike pisze:Odchodząc od nurtu nieco, to szkoda stałaby się to wielka, gdyż gończe są zaiste piękną rasą.
Jako doświadczony właściciel Gończego Polskiego, człowiek żyjący niegdyś w środowisku hodowców i właścicieli tych psów oraz jako czytacz wszystkiego o tych psach - ja się Psom Pawłusiewicza nie dziwię, że „nie współpracowały” z hitleryzmem. Domyślam się o co chodzi i za co szkopy znienawidziły te piękne psy aż do takiego stopnia, żeby je wymordować. Po prostu Pies Pawłusiewicza/Gończy Polski to jest typ psychiczny, który jest psem tylko swojego właściciela i koniec kropka. To jest bardzo trudna rasa i to nie jest pies rodzinny lub do reedukacji. On uznaje tylko jednego pana, z którym się zżył od szczeniaka a resztę ludzi ma za nic i słuchać ich nie będzie, ani nawet nie pozwoli zrobić przy sobie jakichś zabiegów leczniczych czy higienicznych. Kto, poza panem, odważy się coś kombinować przy tym psie to ten pies już mu odpowiednio zasygnalizuje, kto ma do niego prawa. To jest oczywiście tylko moja teoria wzięta z eksterminacji Psów Pawłusiewicza przez szkopów, ale podejrzewam, że fryce być może chciały przerobić te psy na swoje psy służbowe, bo im się z wyglądu trochę kojarzyły z Dobermanami. A to nie z Psem Pawłusiewicza takie numery - jak wspomniałem on ma jednego pana i nikt temu psu nie podskoczy, bo mogą zaraz być zęby na wierzchu, a jest to kawał psa i zębiska ma lepsze niż Doberman. Domyślam się, że być może za to właśnie szkopy znienawidziły tę piękną polską rasę, ale rasę niezmiernie trudną w prowadzeniu. Przyznaję, że ja też nieprzypadkowo przerzuciłem się z Gończych Polskich na Labradory.
Mike pisze:Nie miałem co prawda okazji "poznać" żadnego osobiście, nie mniej o bystrości tych psów krążą legendy.
Mój Gończy Polski „Beryl”wręcz uratował mi życie, ale za długo by było opisywać to, bo jeszcze trzeba by to pokazywać. Pies był niesamowity. Tak, jak on czuł złego człowieka to po prostu nie mieści się w głowie. Ustawiał z rękami do góry złodziei samochodów tnących w lesie auto na części; raz ustawił w taki sposób kretyna strzelającego z rewolweru czarnoprochowego w parku leśnym pełnym ludzi; w najdzikszym terenie zawsze ostrzegał na kwadrans wcześniej, że kogoś/coś spotkamy w sensie istot żyjących. Po zmroku żaden żul nigdy nie mógł poprosić mnie o (jak zawsze brakujące mu) 50 groszy, bo u „Beryla” zęby były natychmiast na wierzchu. Jest o Gończych Polskich mała książeczka, ale ja na podstawie moich przygód z „Berylem” mógłbym dopisać drugą taką.

Jedną miał tylko wadę - nie lubił aeronautyki. Gdy nad moim domem latał sterowiec Allegro to „Beryl” szalał i z łapami opartymi o poręcz balkonu usiłował gada upolować :-) Za innymi statkami powietrznymi też nie przepadał, a że biedak mieszkał przy lotnisku to trochę go różne latadła nawkurzały przez życie. No po prostu gość nie tolerował niczego, co przemieszczało się drogą powietrzną - w moim domu polował nawet na muchy i miał sukcesy łowieckie :-)
ODPOWIEDZ