Właśnie dwa dni temu dzięki planned obsolescence straciłem w pewnym sensie dorobek życia. W nowiutkim nietanim i markowym komputerze szlag trafił twardy dysk i to na maksa. Dysk Made in China oczywiście - niech przeklęte będzie to diabelskie nasienie. W jedną sekundę stałem się dwa dni temu nikim, bo straciłem po prostu wszystko - dorobek 29 lat dziennikarstwa, ponad 2 tys. adresów e-mailowych do ludzi z trzech kontynentów, materiały do książek i artykułów, archiwa fotograficzne, po prostu wszystko. W jedną sekundę stałem się tabula rasa. Chyba nic już nigdy nie opublikuję - straciłem naprawdę wszystko do zera. W dysku poszła cała elektronika, bo mam już diagnozę informatyków. Jestem teraz jak kosmita, który wylądował na Ziemi i pyta "ale o co chodzi?". Chińczycy praktycznie rzecz biorąc zlikwidowali mi firmę - straciłem unikatowe rzeczy, jak bazy danych tworzone przeze mnie przez ostatnie trzy lata. Z backupów tego wszystkiego nie odtworzę. Dla Infolotniczego straciłem wszystko, co mozolnie przygotowywałem, chociaż brakowało mi czasu na publikację. Dysk szlag trafił dwa miesiące po gwarancji - klasyka, jak mi brutalnie wytłumaczono. Jakakolwiek próba (bez gwarancji powodzenia) odzyskania chociaż części rzeczy z tego dysku to suma minimum 40 tys. zł. Moje najlepsze życzenia dla inżynierów pracujących dla korporacji w ramach planned obsolence - niech was szlag trafi w wieku 28 lat zgodnie z tym, co sami projektujecie dla ludzi. Nie mam teraz nic, nawet adresów e-mailowych do Pana Prezesa Odwachu i innych z Was. Nic nie mam, kompletnie nic.Grzegorz pisze:Ale wszędzie indziej, dosłownie gdzie tylko się da, to planned obsolescence jest w pełnym rozkwicie.
O śmierci dysku twardego
Moderator: Mike
Tiaaa,... What doesn't kill you makes you stronger!
Buahahaha, już ja dobrze wiem, że jestem skończony pod wieloma względami. Dziękuję Ci narodzie chiński - producencie gówien nie z tej planety. Naród chiński podjął za mnie decyzję, że już nigdy nie wezmę udziału w większości przedsięwzięć historycznych i lotniczych, może nawet w żadnych.
Buahahaha, już ja dobrze wiem, że jestem skończony pod wieloma względami. Dziękuję Ci narodzie chiński - producencie gówien nie z tej planety. Naród chiński podjął za mnie decyzję, że już nigdy nie wezmę udziału w większości przedsięwzięć historycznych i lotniczych, może nawet w żadnych.
Biedni nieświadomi. Na moim osiedlu już się robi China Town wokół azjatyckiej knajpy, która na pewno przyrządza psy, koty i szczury, bo już dwie takie afery były w stolicy. I taki sam shit jest w komputerach.fw190 pisze:Niestety, ale to dopiero początek, a jak się ludziom o pewnych sprawach mówi to patrzą na człowieka jak na wariata...
Fajne to jest uczucie - naród chiński zamknął potężny etap trzech czwartych mojego życia. Dziś na pytanie, czy mam jakieś hobby odpowiadam, że nie mam. Co najwyżej wycieczki z psem i jeżdżenie na rowerze. Po tym, co straciłem to już się nie pozbieram nawet jako reenactor. Dwie moje Ike Jackets mogę wyrzucić albo sprzedać, bo nie zdążyłem ich do końca skonfigurować, a notatki na ten temat miałem tak drobiazgowe, że już tego z głowy nie odtworzę.
Rozpoczynam nowy etap życia - bez hobby polegających na zbieraniu czegoś w formie elektronicznej. Ale może etap zdrowszy? Na pewno dużo więcej będę na świeżym powietrzu. :-)
Nie mam dziś czasu iść na tę imprezę http://www.tvp.info/21141709/odtworza-r ... -warszawie
... ale jak czytam w tytule „Odtworzą Rzeź Woli. Wyjątkowa rekonstrukcja w niedzielę w Warszawie” to też nie wiem, czy komuś coś nie odbiło od obecnego upału. Ale może jednak nie? Może to tylko niesmacznie brzmi?
Jeśli ktoś to zobaczy to chętnie zapoznam się z recenzją.
... ale jak czytam w tytule „Odtworzą Rzeź Woli. Wyjątkowa rekonstrukcja w niedzielę w Warszawie” to też nie wiem, czy komuś coś nie odbiło od obecnego upału. Ale może jednak nie? Może to tylko niesmacznie brzmi?
Jeśli ktoś to zobaczy to chętnie zapoznam się z recenzją.