"Masters of the Air" i inne filmy lotnicze

Moderator: Mike

Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

To rzecz jasna święta racja, aczkolwiek w dzisiejszych czasach wszystko zależy wiadomo od czego – od budżetu. Pewnie Michał miałby tutaj sporo do powiedzenia. Ponieważ natłok filmów o „Dywizjonie 303” pieniądzem nie pachnie, a raczej wręcz przeciwnie, bieda aż wyje do księżyca, to możemy się spodziewać wszystkich cudów. Oby na tym wspomnianym przez Ciebie drugim/trzecim planie nie znalazł się jakiś Auchan lub inne Tesco. To był zawsze duży problem w epoce przed CGI. W końcu w „O jeden most za daleko” Shermany walą nad Renem pociskami dymnymi dla osłony batalionu Roberta Redforda, a z tyłu za Shermanami popyla po szosie współczesny biały dostawczak. I jakoś to leci… :-)

Wspomniałem, że wszystko zależy od budżetu. Jeśli się jest Spielbergiem albo Polańskim i ma się do dyspozycji budżet na przykład taki, jak na „Pianistę” (35 mln USD) to wówczas nie ma żadnych problemów z odbiorem tego, co oglądają widzowie na planie pierwszym, drugim i trzecim. Ale jeśli ma się - jak czytam - budżet 3,9 mln USD na tak zaawansowany technologicznie film, jak ten pt. „Dywizjon 303” to taka kwota sama się komentuje - ja już tego komentować nie będę. „Red Tails” miał budżet 58 mln USD i to się samo komentuje. Wspomniany przeze mnie wcześniej najżałośniejszy gniot w historii filmów pseudolotniczych, „Fortress”, miał budżet 3,2 mln USD, czyli żaden budżet na film lotniczy. I to też samo się komentuje.

Tymczasem dzięki stosownemu budżetowi w CGI można zrobić wszystko i to tak, że ludzkie pojęcie przechodzi. Był kiedyś kapitalny materiał telewizyjny o tym, jak spece CGI zrobili dla „Pianisty” warszawskie ulice Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście. Na tych ulicach praktycznie nie ma dziś niczego innego, jak knajpy, banki, butiki i inne luksusowe sklepy. A przecież do filmu żadnego z tych biznesów nie usunięto. Za to usunięto te sprawy w obróbce cyfrowej. Dla mnie, który widzi te ulice niemal codziennie było to szokujące. W „Pianiście” wszystkie kamienice Nowego Światu i Krakowskiego Przedmieścia są zrobione komputerowo na wygląd przedwojenny, są zapyziałe, osmalone, podniszczone przez działania wojenne. Po prostu rewelacja. Spece od CGI piksel po pikselu wyrżnęli z tych kamienic współczesność i dali w to miejsce epokę. Coś niesamowitego. Ale to niestety budżet o tym decyduje. Gdyby w tych filmach o Dywizjonie 303 był solidny budżet to nie trzeba by było wynajmować stolarzy do robienia Hurricaneꞌów, bo zrobiliby to ludzie od CGI. No ale jest, jak jest. Festiwal najtańszych filmów o „Dywizjonie 303” (cudzysłów nieprzypadkowy) przed nami.

Z dobrym lotniczym CGI ma problemy (jeśli budżet jest mały) nawet taki kraj, jak Japonia, gdzie mogłoby się wydawać, że wszystko, co elektroniczne i cyfrowe musi być na kosmicznym poziomie. Nie musi. Na przykład lotnicze CGI w filmie „Isoroku” (2011 r.) jest cieniutkie, nienaturalne, to takie widoczki jak z gry komputerowej. Za to lotnicze CGI w innym japońskim filmie „The Eternal Zero” (2013 r.) o pilotach kamikaze jest bardzo dobre, chwilami może nawet wybitne, choć z paroma kiepskimi wyjątkami. To niestety brutalnie proste - jak się nie zapłaci odpowiednim fachowcom z branży IT to do filmu samoloty strugają stolarze, jak w nadchodzącym filmie o Dywizjonie 303, a już porywających scen powietrznych na dobrym poziomie to nadaremnie oczekiwać.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Pierwszy reportaż z planu filmowego „Dywizjonu 303”. Okazuje się, że reżyseruje nam to Chorwat Denis Delić.

http://film.onet.pl/dywizjon-303-polacy ... aja/bf3kk1

Już mundurologia koszmarnie wypada. Te same błędy, co np. w „Parszywej dwunastce”.
Ostatnio zmieniony pt 16 wrz, 2016 11:33 am przez Grzegorz, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12017
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

"Na taki film Polacy czekali od dawna"... W tym absolutnie zgadzam się z autorami reportażu. Dawno wszakże u nas nie nakręcono dobrej groteskowej komedii!

Tak z grubsza, po jednokrotnym obejrzeniu i bez robienia stopklatki kłują w oczy współczesne mundury RAF - od ich kroju, przez materiał, guziki, a na dystynkcjach skończywszy.
Stroje cywilne przypominają kapelę podwórkową grającą Grzesiuka, a nie modę angielską lat czterdziestych.
O reszcie rzeczy, o których słyszę zza kulis, lepiej nie mówić.
Ryczeć się chce, że tak niszczy się tak piękny i zasługujący na należyte zobrazowanie temat.
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Bo to w ogóle nie jest film ani lotniczy, ani historyczny. To jest tylko zwykły film obyczajowy na temat tego, kto się z kim przespał, a kto kogo nie lubił i dlaczego i jest to jasno mówione przez twórców tego filmu. Dlatego kostiumografia w tym filmie (co już widać i co aż wyje) po prostu się nie odbyła. Bo i po co? Przecież to nie film lotniczy, ani nie historyczny, a jedynie tytuł ma zwodniczy. Jest to tylko film obyczajowy na kanwie wybranych aspektów obecności polskich lotników w UK w latach wojny i funkcjonowania jakiejś jednostki lotniczej, która miała swoje miejsce w historii.

Więc po co się wysilać z jakąś tam kostiumografią przy nędzy budżetowej tego filmu aż wyjącej do Księżyca? Nie dość, że mundury koszmarnie złe, to jeszcze jak spod igły, zero zmarszczki i załamka, jak gdyby to filmowe bractwo latało bez uprzęży spadochronowych (a więc i bez spadochronów) oraz w odpiętych pasach fotela pilota. Dokładnie poziom gniota „Fortress” za psie pieniądze, choć szczerze mówiąc nie wiem, czy „Fortress” jest w stanie coś przebić - tam usaafowcy mają nawet oznaki stopni na mundurach przekręcone o 90°, więc jest to już mistrzostwo na skalę galaktyczną.

Widząc żenadę już naziemną w tym filmie to strach się bać, co to będzie z powietrznym CGI i czy w tym filmie jest choć jeden konsultant lotniczy, który sam pilotował jakikolwiek stałopłat. Jakikolwiek, już nie wymagajmy samolotu, niechby to był choćby szybowiec, ale żeby taki ktoś powiedział ludziom od CGI co stałopłat może w powietrzu zrobić, a czego nie.

Szkoda, że na razie brak informacji, czy tam się pokaże coś Messerschmittopodobne.

Zarżnięcie tematu jest po prostu rewelacyjne; istne mistrzostwo świata, żeby tak zarżnąć temat Dywizjonu 303. „Polak potrafi”, że zacytuję towarzysza Gierka, bo to jest ciągle aktualne.
Awatar użytkownika
Olsen
Posty: 245
Rejestracja: czw 23 kwie, 2015 9:57 am
Lokalizacja: Zduñska Wola

Post autor: Olsen »

Jeszcze dorzucę kamyczek a propos "Dywizjonu 303": http://film.onet.pl/wiadomosci/dywizjon ... lmu/89rccd

Dystrybutor Kino Świat nie wprowadzi na ekrany powstającego właśnie filmu o Dywizjonie 303. Przyczyną wycofania się ze współpracy jest m.in. niezgodność scenariusza z prawdą historyczną.
Zawsze jest pora na herbatę i ciastka.
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12017
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Dlaczego mnie to nie dziwi?
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Jurek
Posty: 1399
Rejestracja: pt 28 maja, 2010 4:21 pm
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Jurek »

chyba należało się tego spodziewać po wcześniejszych opowieściach ....
"Ufaj Szembekowi. Szembek nie zdradzi"
Awatar użytkownika
Janek
Posty: 1479
Rejestracja: ndz 22 paź, 2006 4:38 pm
Lokalizacja: Konin

Post autor: Janek »

Czy to znaczy że nie będzie sceny piersiowej??? Kino upada :-)
Why don't you knock it off with them negative waves?
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

„Sully”

Film o lotnictwie komunikacyjnym, ale gorąco polecam. Wchodzi na polskie ekrany 2 grudnia.

Film o prawdziwej historii z 2009 roku i o kapitanie Chesleyu B. Sullenbergerze, który genialnie wodował na rzece Hudson Airbusem pełnym pasażerów i nikomu nic się nie stało.

Film ten powinno się zadedykować skończonemu głupcowi z obecnego polskiego rządu, który w jednej z prawicowych telewizji w pogardliwy sposób kpił z szybownictwa, pilotów szybowcowych, w ogóle z wszystkiego co szybowcowe i z wiedzy z tym związanej. Zdaniem tego głupca nic, co szybowcowe, nie ma związku z lotnictwem komunikacyjnym i np. badaniem jego wypadkowości. Zupełnie tak, jak gdyby szybownictwo rządziło się inną mechaniką lotu i wszystkimi innymi regułami niż cała reszta aeronautyki.

W historii lotnictwa było ich dwóch. Dwóch wielkich. Obaj są byłymi pilotami szybowcowymi i obaj po wypadkach podkreślali w wywiadach, że to właśnie doświadczenie z szybownictwa pozwoliło im uratować życie pasażerów wielkich samolotów, w których zgasły silniki.

Ta wielka dwójka to kapitanowie Robert Pearson (Kanadyjczyk) i właśnie Chesley B. Sullenberger (Amerykanin). Pierwszy w 1983 roku „lotem szybowcowym” posadził na pasie Boeinga 767 z nie działającymi silnikami; drugi w podobnych okolicznościach idealnie, po mistrzowsku, superdelikatnie wodował Airbusem na rzece Hudson i o tym zdarzeniu jest film „Sully”.

Od siebie mogę dodać, że już od lat 30. XX wieku najwybitniejsi piloci propagowali, jak tylko mogli, tę prostą prawdę, iż najlepszy pilot silnikowy to pilot, który zaczynał naukę latania od szybownictwa, a najlepiej, jeśli stale jest pilotem i szybowcowym, i samolotowym. Jasno o tym mówili i pisali świetni piloci, jak np. Richard C. Du Pont i Charles Lindbergh obaj będący bohaterami swoich czasów oraz będący pilotami zarówno szybowcowymi, jak i samolotowymi. To, co wtedy głosili jest ponadczasowe i nic w tej kwestii się nie zmieniło. Współcześni kapitanowie Pearson i Sullenberger mówią dokładnie to samo i że właśnie fakt uprawiania przez nich szybownictwa przyczynił się do uratowania samolotów pełnych pasażerów.

Du Pont i Lindbergh zawsze mówili jednym głosem – pilot samolotu, w którym zgasną silniki, zarazem pilot, który jest także pilotem szybowcowym, nigdy nie spanikuje w takiej sytuacji. Nie spanikuje, bo natychmiast włączy mu się tryb myślenia pilota szybowcowego, a przede wszystkim zdolność odczuwania całego samolotu, aby nie doprowadzić do przeciągnięcia i korkociągu. Pilot, który rozpoczyna naukę latania od razu od samolotu w ogóle nie ma takich doświadczeń, gdy nagle w kabinie robi się cicho, a konstrukcja zaczyna wibrować i co to oznacza – czy to już będzie przeciągnięcie, czy jeszcze nie? Pilot tylko samolotowy nie ma też nawyku interesowania się tym, jaka jest doskonałość aerodynamiczna jego samolotu, jako „szybowca”, gdyby wysiadły silniki. Przewaga pilota samolotowego z doświadczeniem szybowcowym nad pilotem tylko samolotowym jest bardzo duża i cała historia lotnictwa to pokazuje.

Dlatego warto zobaczyć film „Sully”.
Patriotyzm jest rodzajem religii, jest jajkiem, z którego wylęgają się wojny - © Guy de Maupassant
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12017
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Ja "Sully" dziś widziałem i choć nie jest to obraz wojenny, o tyle traktuje o tematyce lotniczej, która niejednego z nas tu pasjonuje.
Film jest dobry-zresztą Clint Eastwood złych filmów nie robi. Cieszy oko jak zawsze świetny Tom Hanks, no i to, że bohaterem-obok samej postaci tytułowej-jest Airbus A320, którym najczęściej miałem okazję latać. Fantastyczne ujęcia przelatującej maszyny nad Nowym Jorkiem. No i kapitalna, kilkuminutowa wstawka retrospektywna z parą Phantomów... Ech, dlaczego tak mało się filmów lotniczych kręci?
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Bardzo chętnie o tym filmie podyskutuję, bo Sully'emu naprawdę należy się pomnik. Jest pierwszym w historii aeronautyki kapitanem samolotu liniowego, który nie ukatrupił nikogo z bardzo licznych pasażerów podczas przymusowego wodowania.

A nie ma nic gorszego, niż wodowanie. W końcu niedawno bardzo doświadczony pilot wodował P-47 też w rzece Hudson (przeklęta rzeka dla lotnictwa!) i nie przeżył, a drugowojenni piloci P-47 w przeważającej większości przeżywali wodowania.

Wylądować taką krową, jak Airbus, na wodzie bez rozkawałkowania grata to trzeba co do sekundy wstrzelić się w moment przeciągnięcia samolotu i wykonywać półmilimetrowe ruchy sterownicami, aby grat klapnął w wodę równiutko i spokojnie. Do takich numerów to byli szkoleni tylko drugowojenni piloci bombowców.

A jeśli nie było się pilotem bombowca z II wojny, jak Sully, to właśnie wychodzi całe doświadczenie z szybownictwa. Sully zastosował szybowcową technikę przymusowego lądowania na las albo na zboże (lądowania tak samo niebezpieczne, jak na wodzie) i wszystko zadziałało okay.

Jak wodują samolotem komunikacyjnym inni to można zobaczyć tu https://www.youtube.com/watch?v=KCuh_2M4o3A Jedna wielka masakra.

Ujęcia z Phantomami - rewelacja!
Patriotyzm jest rodzajem religii, jest jajkiem, z którego wylęgają się wojny - © Guy de Maupassant
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12017
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Bardzo dobrze dobrano i ucharakteryzowano też aktorów - po raz kolejny bowiem u Eastwooda na końcu zaserwowano nam materiały z uczestnikami autentycznych wydarzeń, które pokazują świetny casting, pracę charakteryzacji i aktorów.
Grzegorz pisze: A jeśli nie było się pilotem bombowca z II wojny, jak Sully, to właśnie wychodzi całe doświadczenie z szybownictwa. Sully zastosował szybowcową technikę przymusowego lądowania na las albo na zboże (lądowania tak samo niebezpieczne, jak na wodzie) i wszystko zadziałało okay.
Z Twojej wiedzy, Grzegorz, jak się ma filmowa wersja całej akcji do prawdziwej historii? Głównie jeśli o szczegóły techniczne, lotnicze chodzi?
Grzegorz pisze:Ujęcia z Phantomami - rewelacja!
O tak! W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych kręcono "Żelazne Orły", "Top-Guny" i inne "Firefoxy". O "Jeszcze raz Pearl Harbor" nie wspominając. Filmy nie zawsze były wysokich lotów, ale za to kipiały dynamicznymi ujęciami współczesnych myśliwców.
A obecnie? Nic. Toteż sekwencja z parą F-4 nad pustynią wgniotła w fotel! Nie tylko rzadka w dzisiejszym kinie, ale i pysznie zrobiona.
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Posty: 1424
Rejestracja: czw 30 mar, 2006 3:34 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Grzegorz »

Mike pisze:Z Twojej wiedzy, Grzegorz, jak się ma filmowa wersja całej akcji do prawdziwej historii? Głównie jeśli o szczegóły techniczne, lotnicze chodzi?
Oceniam ten film idealnie. Nie ma się do czego przyczepić pod względem operacyjno-lotniczym.

Choćby jeden mikroskopijny, ale kluczowy dla całej sprawy obrazek z tego filmu. Obrazek trwający może 3, może 4 sekundy, tylko że to są te najważniejsze sekundy decydujące o tak udanym wodowaniu.

Jest mianowicie najazd kamery na joystick, którym Sully steruje Airbusem. I jest pokazany mikroskopijny ruch jego dłoni na tej sterownicy. Ruch na siebie. I to jest właśnie to przeciągnięcie samolotu w idealnym momencie. W fazie przeciągnięcia, tuż przed zwaleniem się stałopłata w korkociąg, tenże stałopłat wytraca prędkość poza wartość graniczną jego dopuszczalnej prędkości minimalnej, cały wtedy wibruje, w umowny sposób „nie wie, co ma ze sobą zrobić” zanim zwali się w korkociąg, i przez 2-3 sekundy powoli opada w dół, ale opada płasko, tak jak pilot doprowadził go równiutko do tej fazy lotu. I właśnie tak się woduje. Metodą lekkiego klapnięcia w dół w fazie przeciągnięcia, tuż przed korkociągiem. I to klapnięcie wypada oczywiście w wodę, a nie w korkociąg, bo pod samolotem nie ma już wolnego powietrza. Tylko majstersztykiem jest utrzymanie w tych decydujących sekundach skrzydeł równo w poziomie. Każde zawadzenie skrzydłem o wodę przed właściwym wodowaniem to mogiła, co widać na podlinkowanym przeze mnie powyżej filmie z wodowania pasażerskiego Boeinga.

Jest to technika idealna i oczywiście dobrze znana od zawsze, tylko że trzeba do niej super pilota z olbrzymim doświadczeniem, wyobraźnią, wyczuciem. Jest taki rewelacyjny filmik z II wojny, jak gość woduje Hellcatem. Nigdy nie mogłem się na to napatrzeć z zachwytu, jak on to robi, bo to jest mistrzostwo nad mistrzostwami. A nie jest to pilot doświadczalny, tylko zwyczajny pilot operacyjny, któremu zabrakło paliwa. A inni napieprzają w wodę, zaraz kapotują i toną, bez sensu, bez wyobraźni, bez wyczucia samolotu.

Tak więc różnie to bywa. Są goście o żelaznych nerwach potrafiący utrzymać skrzydła idealnie w poziomie do ostatniej sekundy przed kontrolowanym przeciągnięciem na wodę.
Patriotyzm jest rodzajem religii, jest jajkiem, z którego wylęgają się wojny - © Guy de Maupassant
Awatar użytkownika
Mike
Marszałek
Posty: 12017
Rejestracja: ndz 10 paź, 2004 10:29 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: Mike »

Krótki filmik, ale oryginalny. Istne "mięsko" dla miłośników P-47 oraz umundurowania oraz ekwipunku lotniczego USAAF:

https://www.youtube.com/watch?v=lvVkt5Y ... ture=share
Hit first. Hit hard. Keep on hitting.
Awatar użytkownika
S. Mindykowski
Posty: 2184
Rejestracja: pn 06 lis, 2006 12:46 pm
Lokalizacja: Poznañ

Post autor: S. Mindykowski »

Mike pisze:Krótki filmik, ale oryginalny. Istne "mięsko" dla miłośników P-47 oraz umundurowania oraz ekwipunku lotniczego USAAF:

https://www.youtube.com/watch?v=lvVkt5Y ... ture=share
I kotów. Nie zapominaj o kotach. Zdjęcia i filmy z P-47 przyjmuję w każdej ilości.
Co prawda wolałbym 9th AF, ale 56th FG też zacną (a nawet pod kątem Juga najzacniejszą) grupą jest.
ODPOWIEDZ